niedziela, 13 października 2013

30. Epilog

Minęły już trzy lata od narodzin Vanessy. Od tamtego czasu w rodzinie Cullenów nie było żadnych kłopotów. Vanessa szybko rosła, a nawet szybciej od Renesme i wyglądała już na szesnastoletnią dziewczynę, a do tego jest mądrzejsza od niejednego dorosłego. Gdy miała dwa tygodnie umiała perfekcyjnie mówić i chodzić. Swoim darem pomogła także Alice, której ciąża przebiegała w taki sam sposób jak Rose. Teraz Renesmee, Vanessa i Elisabeth, córeczka Alice i Jaspera, są najlepszymi przyjaciółkami. Wszystkie wyglądają jakby miały po szesnaście lat. Są piękne i zdrowe, a do tego każda jest utalentowana. Vanessa potrafi uzdrowić każde żywe stworzenie, Renesmee poprzez dotyk przekazać każdą swoją myśl, a jej umysł jest otwarty dla wszystkich, a Elisabeth potrafi wprowadzić w głęboki stan hipnozy. Rose i Emmett nadal darzą siebie wielką miłością, która z dnia na dzień owocuje i staje się mocniejsza. Pilnują swojej córeczki jak oczka w głowie i pragną aby była szczęśliwa. Ma wszystko czego tylko zachce i nigdy nie narzeka na swoje życie. Vanessa nie ma przed rodzicami żadnych tajemnic. Z Rose są jak najlepsze przyjaciółki i nie jedna matka im zazdrości. Z Emmettem także ma wspaniałe stosunki. Raz się z nim pokłóciła, a było to wtedy gdy Vanessa po raz pierwszy się pomalowała, a Emmett uznał, że jest jeszcze na to za młoda. Wtedy nie odzywali się ze sobą przez tydzień, ale pogodzili się i od tamtej pory nigdy nie było pomiędzy nimi żadnej sprzeczki. Wszyscy nadal mieszkają w Denali. Codziennie spotykają się i spędzają razem każdą wolną chwilę. Ich rodzina jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa. Teraz także siedzą w wielkim salonie u Esme i Carlisle' a wspominając dawne czasy.
- A ja nigdy nie zapomnę dnia w którym znalazłem Rosalie. - powiedział Emmett, gdy Alice skończyła opowiadać historię jej i Jaspera.
- Znam tę historię już na pamięć, ale ona jest taka piękna. Tato opowiedz ją jeszcze raz. Proszę! - Vanessa nie mogła wysiedzieć na miejscu.
- Dobrze, dobrze, ale usiądź spokojnie. Hymm.. Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku. - powiedziała Rosalie przytulając się do męża.
- Dobrze. Byłem wtedy na polowaniu. Nagle poczułem intensywny zapach krwi. Wiedziałem, że to jest krew człowieka, ale nie mogłem się powstrzymać i pobiegłem. Leżała na polanie, cała we krwi. Próbowała popełnić samobujstwo, ale ja jej to uniemożliwiłem. Zaniosłem ją do Carlisle' a, a ten ją zmienił. Od razu się w niej zakochałem, ale bałem się jej powiedzieć.
- Tak. Ja także bałam się wyznać swoje uczucia. To Emmett pierwszy się przełamał. - dodała Rosalie, patrząc na Emmetta z taką miłością w oczach, że nie jeden by im pozazdrościł.
- Powiedziałem, że ją kocham i wtedy Rose także wyznała mi swoje uczucia. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przeprowadziliśmy się do Forks, a tam spotkaliśmy Belle, Edwarda i Nessie. Jakiś czas później postanowiłem oświadczyć się Rosalie.
- Gdy wręczył mi pierścionek, odebrało mi mowę. Na szczęście w porę się ocknęłam i powiedziałam "tak".
- Odbył się piękny ślub. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy Rosalie ubrana cała na biało kroczyła w moją stronę.
- Tak. Stał przy ołtarzu i wpatrywał się we mnie oczami pełnymi miłości.
- A pomyślałby ktoś, że prawie nie doszło do ślubu.
- Nigdy nie chcecie powiedzieć mi dlaczego.. Jakaś wielka tajemnica, czy coś? - marudziła Vanessa.
- Powiedzmy, że twoja mama podczas swojego wieczoru panieńskiego zabawiła się trochę bardziej niż powinna..
- Jasper, jeśli ci życie miłe, przymknij się! - Rosalie zrobiła się czerwona ze złości, a inni zaśmiali się krótko. Emmett kontynuował dalej: 
- Po weselu wyruszyliśmy w podróż poślubną.
- Wtedy zrobiliście mnie. - dodała Vanessa,  wciskając się pomiędzy Rose i Emmetta i przytulając ich.
- Tak. Choć był to najtrudniejszy moment w naszym związku nigdy nie żałuję, że tak się stało. Cały czas pamiętam moment w którym zobaczyłam Cię po raz pierwszy, zwłaszcza, że zaraz po tym odleciałam na kilka dni.
- Ale wróciłaś i to jest najważniejsze. - zakończył Emmett, a później namiętnie pocałował Rosalie.
- Blee.. - Edward wkładał palec do buzi, udając, że wymiotuje.
- Ty, ty! Ja nic nie mówiłem gdy ty i Bella migdaliliście się i nie powiem co jeszcze na środku salonu. Rose wysłała mnie po jakąś bluzkę, którą pożyczała Belli. Nie chciałem Wam przeszkadzać. - gdyby Bella mogła się rumienić jej twarz byłaby cała czerwona.
- Oszczędź szczegółów. Chociażby ze względu na dzieci. - Edward zgrzytał zębami ze złości, a wszyscy w salonie śmieli się w głos.
- Oj, dzieci, dzieci! Rose, Emmett, wasza historia jest naprawdę piękna. Wszystkie historie, które tu opowiedzieliście były naprawdę piękne! - powiedziała Esme.
- To teraz ty dziadku opowiedz historię twoją i babci. - powiedziała Elisabeth.
- Moją i babci? Dobrze. A więc od początku.. - Carlisle zaczął opowiadać, a wszyscy słuchali go z wielkim zainteresowaniem i uśmiechem na ustach.
 I taka to była historia. Udowodniła nam, że wszyscy zasługują na miłość i mogą spełniać swoje marzenia. Wystarczy tylko wierzyć i mocno chcieć...


___________________________________________________________

To już jest koniec.. :D Wiecie co? Nie mogę w to uwierzyć.. Jak zakładałam bloga( jeszcze z Pauliną ) myślałam sobie, że będzie tu strasznie dużo rozdziałów, że będę miała tego bloga przez kilka lat, a tu proszę. Zakończyłam historię Rosalie i Emmetta. Gdy dodałam epilog, zaczęłam czytać tę historię od początku. Pierwsze rozdziały, które były straszne ( nie oszukujmy się ), a później następne, dłuższe, lepsze i tak, aż do epilogu. Były momenty, w których mówiłam, że mogło być inaczej, że to tu nie pasuje i tak dalej, ale co ja na to poradzę. Już nic nie zmienię. Mam tylko ogromną nadzieję, że ta historia się Wam podobała i nie żałujecie, że ją poznałyście :) Dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze, które podnosiły mnie na duchu i motywowały do pisania :) Jesteście Kochani ;**! <3  Wiem, że epilog jest krótki, ale myślę, że mi to wybaczycie :) Szczerze mówiąc jest mi smutno, że pod ostatnią notką były tylko dwa komentarze, ale dziękuję za nie!! Jeśli ktoś natrafi jeszcze na tego bloga i będzie miał ochotę skomentować, proszę bardzo. Mimo, że skończyłam tę historię, będę tu zaglądać! Obiecuję :)
Teraz zapraszam Was na mojego nowego bloga.. Czasami tylko nadzieja na lepsze jutro pozwala przetrwać kolejny bezbarwny dzień...   ( prolog już się pisze ) .
Jeszce raz! Bardzo Wam dziękuję i kocham!!! ; **.

Marta..


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 29

Rosalie

Ciemność. Pochłaniała mnie ciemność i choć próbowałam z nią walczyć wygrywała...
Muszę sobie dać radę. Nie mogę pozwolić wygrać tej przerażającej ciemności. Nie mogę zawieść Emmetta, Vanessy, Esme, Carlisle' a, Jaspera Alice, Belli, Edwarda, Renesmee. Nie mogę zawieść całej swojej rodziny. Tylko co mam zrobić? Wiem jedno. Dopóty będę walczyła, dopóki będę o siłach...

Emmett

Ciało Rosalie uniosło się do góry i  otoczyło je jasne światło. Z jej ust wydobył się długi i strasznie głośny krzyk. Na górę wbiegli Carlisle i Esme. 
- Co się dzieje?! 

- Nie wiem. Tak się stało gdy Vanessa dotknęła policzka Rosalie. - powiedziałem, podając małą dla Esme i łapiąc Rose za rękę. Światło, które wychodziło z jej ciała zrobiło się tak jasne, że raziło w oczy, a ciało wygięło się w łuk. Wyglądało to strasznie, ale i pięknie. 
- Carlisle co robimy? Co się dzieje?!
- Nie wiem! Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Emmett musimy czekać. 
- Dobrze. Esme zabierz Vanessę na dół i zaopiekuj się nią, proszę. 
- Oczywiście. Ona jest taka słodka - powiedziała Esme uśmiechając się i gruchając do małej. - Będzie dobrze Emmett - dodała jeszcze i wyszła, a ja zostałem z moją Rose i Carlislem. Nie wiem ile to trwało. Jak długo staliśmy przy Rosalie, ale w pewnym momencie światło zaczęło przygasać, a Rosalie upadła prosto w moje ramiona. Jej ciało nie było miękkie i delikatne jak u człowieka, ale nie było też twarde, zimne i praktycznie niezniszczalne jak u wampira. Czułem jak w jej żyłach krąży krew, ale nie pachniała jak krew człowieka, a jej serce cichutko biło, ale dziwnym rytmem. 
- Jak u Nessie i Vanessy - powiedziałem cicho.
- A więc nie zmieniła się w człowieka tak jak sądziłem, tylko w pół człowieka, pół wampira. - powiedział Carlisle. Spojrzałem na twarz mojej ukochanej. Jej usta wykrzywiły się w delikatnym grymasie, a ręce kurczowo zacisnęły się na mojej szyi.
- Nie pozwólcie, aby ciemność mnie zabrała. - szepnęła słabo. Nadal nie otwierała oczu. Uśmiechnąłem się. - Rosalie się odezwała! - krzyczały moje myśli.
- Jaka ciemność? - zapytał Carlisle.
- Straszna, wielka ciemność. 
Chciałem ją położyć na łóżko, ale zaczęła krzyczeć:
- Nie puszczaj mnie. Nie chcę żeby ciemność mnie zabrała. Chcę zostać z rodziną!
- Rosalie, kochanie.! Nie bój się. Nic Ci się nie stanie.! Jesteś tu z nami. Otwórz oczy.!
- Boję się.. - szepnęła cicho i wtuliła się we mnie. 
- Wszystko jest dobrze. Jesteś już z nami i możesz otworzyć oczy. - powiedziałem, głaszcząc ją uspokajająco po policzku, ale to nie działało.
- Rosalie, otwórz oczy. Proszę. Nic Ci się nie stanie. Pamiętaj, że jestem przy tobie i Cię kocham! 
- Nie mogę.
- Carlisle, pomóż mi. - szepnąłem do Carlisle' a, który stał z boku i przyglądał się całemu zajściu. 
- Rosalie, jesteśmy tu przy tobie. Nic Ci nie grozi. Nie ma tu ciemności.. Proszę otwórz oczy. - spojrzałem na twarz Rosalie. Jej uścisk się poluźnił, a z twarzy zniknął grymas.  Powoli otworzyła oczy i zamrugała kilkakrotnie. 
- Emmett?- szepnęła, jakby bała się, że zaraz zniknę.
- Tak kochanie?
- Stęskniłam się za Tobą.. - powiedziała i zaczęła mnie całować.
- Przepraszam, że wam przerwę ale muszę się dowiedzieć czy z Rose jest wszystko dobrze..  

- Nic mi nie jest. Jestem tylko trochę zdezorientowana. - powiedziała Rosalie, gdy oderwała się od moich ust. Ostrożnie postawiłem ją na ziemię.
- Na pewno? 
- Tak.
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Wszyscy się martwili Rose. 
- Też się martwiłam. Bałam się, że już nigdy was nie zobaczę. Cały czas walczyłam z pochłaniającą mnie ciemnością, a gdy czułam, że już przegrywam, stało się coś dziwnego. Poczułam ból, ale tylko przez chwilę. Później czułam tylko takie delikatne mrowienie w całym ciele. Nie wiem ile to trwało ale pamiętam, że nagle mrowienie ustało i leciałam w dół. Czułam jakbym leciała z naprawdę wielkiej wysokości, a później otworzyłam oczy i znajdowałam się w twoich ramionach. 
 - Odkąd Vanessa cię dotknęła zaczęłaś strasznie jasno świecić, a twoje ciało unosiło się w górze. Jak spadałaś to cię złapałem. 
- Vanessa! Gdzie ona jest? 
- Na dole. Esme się nią zajmuje. Chcesz ją zobaczyć?
- Jeszcze się pytasz? Moja malutka córeczka.. Jak ona wygląda?
- Nie taka malutka jak ci się wydaje. Jest śliczna. Sama zobacz - nagle do pokoju weszła Esme z Vanessą na rękach. Ostrożnie podała malutką dla Rose. 
- Słyszałam o czym rozmawiacie więc przyszłam. - powiedziała i przytuliła się do Carlisle' a. 
- Dziękuję Ci mamo. - powiedziała Rosalie i zaczęła gruchać do Vanessy. Była taka szczęśliwa. 
- Chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem cię takiej szczęśliwej. - powiedziałem, przytulając Rosalie i głaszcząc Vanessę o policzku. 
- Właśnie spełniły się wszystkie moje marzenia. Mam córeczkę, kochającego męża i rodzinę, za którą mogłabym oddać życie. Jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej. - powiedziała i zaczęła się śmiać. Vanessa także się uśmiechała i wpatrywała się w Rosalie jak w lusterko.

- Ona jest taka cudowna. Te jej śliczne oczka i loczki.
- Tak. Jedyna w swoim rodzaju. 
- Emmett, Rosalie.. Wszyscy na pewno się martwią o Rosalie. Może pójdziemy im przekazać dobre nowiny- przerwała nam Esme.   
- Więc chodźmy! - powiedziała Rosalie i pewnym krokiem ruszyła do drzwi. 
- Jak ja za nią tęskniłem. - powiedziałem. Carlisle i Esme zaśmiali się i ruszyli za nią, a ja za nimi.
                                                                 *

- Rosalie!! - Alice jako pierwsza rzuciła się na moją Rose. 
- Jak dobrze Cię widzieć! Tak się o Ciebie martwiliśmy! A Emmett chyba najbardziej.  - kontynuowała, skacząc wokół Rosalie jak mała dziewczynka.
- Tak, ale nie przejmuj się. Był bardzo dzielny i świetnie sobie poradził i opiekował się Vanessą. - dodała Bella. Rosalie spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem od którego moje martwe serce poruszyło się.
- Dziękuję Wam wszystkim za pomoc. Alice, Bella, Esme, Carlisle, Jasper, Edward, Kate, Tanya, Garret, Carmen, Eleazar. Wy wszyscy jesteście wspaniali i naprawdę doceniam waszą pomoc, ale najbardziej dziękuję tobie Emmett. Wiem jakie to musiało być dla Ciebie trudne. Dziękuję ci, że byłeś taki dzielny i tak wspaniale zaopiekowałeś się naszą córeczką. Tak cię kocham! - z każdym słowem jej głos załamywał się, a oczy robiły się suche. Ze szczęściem patrzyłem jak przyciska Vanesse do piersi, a gdy wypowiedziała ostatnie słowa przytuliłem ją mocno, całując w policzek. Nagle Vanessa zaczęła płakać. 
- Pewnie jest głodna. Pozwól, że się nią zajmę, a wy usiądźcie. - powiedziała Bella. Rosalie ostrożnie podała Vanessę Belli i ruszyła w stronę sofy. Wszyscy ruszyli za nią. Gdy już każdy zajął swoje miejsce, Rosalie zaczęła opowiadać. 
- Tak się bałam, że już nigdy was nie zobaczę. Cały czas walczyłam z pochłaniającą mnie ciemnością, a gdy czułam, że już przegrywam, stało się coś dziwnego. Poczułam ból, ale tylko przez chwilę. Później czułam tylko takie delikatne mrowienie w całym ciele. Nie wiem ile to trwało ale pamiętam, że nagle mrowienie ustało i leciałam w dół. Czułam jakbym leciała z naprawdę wielkiej wysokości, a później otworzyłam oczy i znajdowałam się w ramionach Emmetta. Z tego co słyszałam, podczas tego całe moje ciało świeciło i naprawdę unosiło się w górze. Emmett powiedział, że zaczęło się to gdy Vanessa dotknęła mojego policzka.
- Tak. To było takie dziwne. Jakby mała miała jakiś dar. 
- Możliwe, że... Eleazar, czy mógłbyś to sprawdzić? 
- Oczywiście. - Eleazar skupił się i milczał przez dłuższą chwilę. 
- Strasznie trudno ją wyczuć, ale jest w niej coś niezwykłego. Tak jakby miała dar uzdrawiania istot żywych, ale są tu też tak jakby zakłócenia. Rzadko tak się dzieje, a jeśli już to oznacza, że dar jest niebezpieczny lub nie do końca rozwinięty. 
- Ona jest jedyna w swoim rodzaju. - powiedziała Rosalie. 
- Tak.  Rosalie, ale ty także się zmieniłaś. Nie jesteś już w pełni wampirem. - zauważyła Alice. 
- Od początku podejrzewałem, że gdy Rose urodzi albo zostanie człowiekiem, albo umrze. Dzięki Vanessie jest tu z nami, ale nie jest ani człowiekiem, ani wampirem. Przeszła dziwną przemianę i została pół tym i pół tym. - odpowiedział Carlisle.
- Jak Nessie i Van. - powiedział Edward. 
- Wiecie co? Jesteśmy chyba najdziwniejszą rodziną wampirów na tym wielkim świecie. 
- Tak Jasper. Masz rację, ale wiecie? Nie zamieniłabym Was na nikogo innego. - powiedziała Esme czule przytulając Carlisle' a.Wszyscy jej przytaknęli.
- Wiecie co? My będziemy się już zbierać. Vanessa na pewno jest zmęczona i ja także.. 
- Poczekajcie! 
- Co się stało Alice?
- Gdy dowiedziałam się, że Rosalie jest w ciąży postanowiłam porozmawiać z Jasperem na temat dzieci. - Jasper podszedł do Alice i ją przytulił. Szepnął jej coś do ucha i położył dłoń na jej brzuchu. Czy to znaczy, że Alice jest w ciąży? 
- Tak? - Esme się niecierpliwiła. Chyba także tak pomyślała. 
- No i tak się złożyło, że teraz to ja jestem w ciąży! - krzyknęła zadowolona Alice, a Jasper wziął ją na ręce i zaczął okręcać. Gdy już wszyscy otrząsnęli się z szoku posypały się liczne gratulacje.
- Kto by się spodziewał. Gratuluję! - powiedziała Rosalie i przytuliła przyszłych rodziców. 
- Ech. Widzę, że nie panikujesz tak jak ja na początku. A już myślałem, że się pośmieję. Gratuluję Wam! 
- Emmett, uwierz, że panikował gorzej niż ty. Po prostu wie już od tygodnia i oswoił się z tą myślą. 
- Od tygodnia? Dlaczego mówicie dopiero teraz? - powiedziała Esme.
- Wcześniej jakoś nie było okazji. - odpowiedział Jasper.
- Ale dlaczego Alice nie ma takich objawów jak Rose?
- Ma, ale stara się je ukryć. Mówi, że nie chce was martwić. Gdy tylko jesteśmy sami to albo śpi, albo je, a potem wymiotuje. Teraz także jest zmęczona, ale nie da tego po sobie znać. Uparciuch mój. 
- Papla! Ale masz rację. Jestem zmęczona. 
- Tak jak ja, Vanessa i Nessie na pewno także. Za dużo dobrych wieści jak na jeden dzień.
- Zgadzam się z tobą, Rosalie. Rozejdźmy się już do siebie. Jutro także jest dzień. - powiedziała Esme. Po chwili  wszyscy się żegnali i rozchodzili do swoich domów. Chciałem jak najszybciej znaleźć się sam na sam z moimi dziewczynami.
- Nareszcie sami - powiedziała Rosalie, gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoiku Vanessy. Usiadła z malutką na bujanym foteliku.
- Nie śpi?
- Śpi, ale nie mogę si na nią napatrzeć. Jest taka słodka.
- Tak, ale połóżmy ją do łóżeczka. Będzie jej wygodniej. - powiedziałem i wziąłem Vanessę. Ułożyłem ją w łóżeczku i wziąłem Rose na ręce.
- Co ty robisz?!
- Cicho bo obudzisz naszą córeczkę. Zabieram cię.
- Gdzie? - powiedziała już ciszej.
- Do sypialni. - zaśmiała się, ale już nic więcej nie mówiła. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem lekko.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też Emmett. Nawet nie wiesz jaka jestem z Ciebie dumna. Tak wspaniale zaopiekowałeś się Vanessą gdy ja byłam nieprzytomna.
- Dałem radę tylko dzięki jej. Obiecałem ci, że się nie poddam.
- Dotrzymałeś obietnicy. Jesteś wspaniały. - Nie odpowiedziałem tylko pocałowałem ją i mocno przygarnąłem do siebie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy. Odrobina ciszy była nam potrzebna, żeby wszystko przemyśleć. To Rosalie odezwała się pierwsza.
- Fajnie wyszło, że Alice jest w ciąży. Cieszę się razem z nimi.
- Tak. Nasze dzieci będą wychowywać się razem. Jestem tylko ciekawy jak Alice zniesie ciąże.
- Oby lepiej ode mnie.
- Ty, kochanie byłaś bardzo dzielna. Tak cię kocham!
- Ja Ciebie też Emmett. Bardzo! - odpowiedziała i wpiła się w moje usta. Nic już więcej nie mówiliśmy, a nasze ciała znalazły wspólny rytm.
                                                                                  *

Przyglądam się śpiącej Rosalie i myślę jak wielkie mam szczęście, że ta istota pojawiła się w moim życiu. Dzięki niej zrozumiałem co to jest miłość.  Właśnie nią obdarowała mnie Rose. Teraz mam także Vanessę, moją małą córeczkę. Nie chce nawet myśleć jak wyglądałoby moje życie gdybym tamtego dnia nie wybrał się na polowanie, nie znalazł Rosalie i nie zaniósł jej do Carlisle' a. Byłoby takie nijakie. Na szczęście jest pełne kolorowych, jasnych barw. Mam przy sobie dwie najpiękniejsze kobiety świata i kochającą rodzinę. Dla mnie nie liczy się nic więcej, ponieważ właśnie to jest moje szczęście, moje życie. Mam nadzieję, że już zawsze będzie tak pięknie i szczęśliwie...


_______________________________________________________

Za mną 29 i ostatni rozdział. Tak.. Choć ciężko mi się żegnać z tą historią, ponieważ to jest pierwszy blog jaki prowadzę ( wcześniej pomagała mi także Paulina ) i przyzwyczaiłam się do myśli, że muszę coś napisać żeby jak najszybciej dodać rozdział, żebyście nie czekali zbyt długo i wg... Ciężko się żegnać ;/ Mam nadzieję, że Wam spodobała się ta historia i że choć trochę ją zapamiętacie. W zakładce BOHATEROWIE.! pojawiła się nasza Vanessa. Epilog postaram się napisać jak najszybciej, ale w szkole mamy taki rygor, że aż szkoda gadać. Kartkówka za kartkówką. Mam nadzieję, że nie wkradły się tu żadne błędy.. ; D

Nie będę się tu rozpisywać. ( poczekam z tym do epilogu )
Jeśli mi się uda to będzie niespodzianka, ale niczego nie obiecuję! ; ** . 
Kocham Was! 
Pozdrawiam!! :))(
Marta..