czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 19

Wszyscy byli już gotowi do wyjścia, tylko ja nadal grzebałam się w swoim pokoju szukając telefonu i torebki do stroju. Gdy już znalazłam, to czego szukałam, spojrzałam w lustro.  Byłam ubrana w śliczną spódniczkę, bluzkę bez rękawów, marynarkę i buty na wysokim obcasie. Moje długie, blond włosy rozczesałam i puściłam lekko na ramiona. Prezentowałam się całkiem dobrze więc zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli już w samochodach. Wsiadłam do samochodu Emmetta, którym jechali jeszcze Bella, Edward i Renesmee, a drugim samochodem jechali Esme, Carlisle, Alice i Jasper. Zamierzaliśmy jechać do Seattle. Droga minęła nam na miłych rozmowach i żartach. Gdy dojechaliśmy już do celu, podzieliliśmy się na dwie grupy : chłopcy - dziewczyny i każdy poszedł w swoją stronę. Postanowiłyśmy z dziewczynami, że najpierw kupimy suknie dla Alice i Belli, które miały zostać moimi druhnami, dla Renesmee, która miała sypać kwiatki i pomóc w wyborze Esme, a dopiero na koniec wybierzemy moją suknię. Gdy mieliśmy już sukienki dla druhen i dla Esme, zostałyśmy tylko ja i Renesmee. Weszłyśmy do sklepu DresWedding*, ale żadna suknia stamtąd jakoś szczególnie nie przypadła mi do gustu. Dopiero w sklepie  WhiteWedding** znalazłam suknię odpowiednią dla mnie. Gdy tylko ją ujrzałam, wiedziałam, że to ta jedyna, że z niej nie zrezygnuję.
- I jak wyglądam .? - spytałam dziewczyn, gdy wyszłam z przymierzalni.
- Rose, wyglądasz bajecznie. - powiedziała Alice.
- Tak, bardzo ładnie. - dodała Esme.
- Ciociu Rosalie jesteś prześliczna w tej sukni. - powiedziała Renesmee i przytuliła mnie mocno.
- Tak, zgadzam się z dziewczynami. Rose, to jest twoja suknia. - powiedziała jeszcze Bella.
- Dziękuję Wam. Nie wiem co bym bez Was zrobiła. Jesteście kochane.!
Do sukni dobrałam jeszcze welon i buty. Całość prezentowała się doskonale. Już nie mogłam doczekać się naszego ślubu. Ustaliłam z Bellą, że suknia Nessie będzie podobna do mojej, tylko w kolorze takim jak suknie druhen, więc zamówiłyśmy jeszcze suknie dla małej i poszłyśmy dołączyć do chłopaków, którzy już wszystko mieli załatwione. Zostały już tylko obrączki, którymi zajmę się już tylko z Emmettem.
- Niedługo wrócimy, nie martwcie się - powiedziałam, żegnając się z rodziną. Gdy wszyscy już pojechali udałam się z Emmettem do sklepu z biżuterią. Prawie wszystkie obrączki były takie same, ale po mimo tego, udało nam się znaleźć takie, które są odzwierciedleniem naszej miłości, jedyne w swoim rodzaju.
-Emmett, te obrączki są wyjątkowe, kupmy je.-powiedziałam do Emmetta.
-Tak, są śliczne i jeśli Ci się podobają to kupujemy.-odpowiedział mi mój przyszły mąż.
Podeszliśmy do kasy i kupiliśmy obrączki.
- Dziękuję i życzę szczęścia na nowej drodze życia. - powiedziała ekspedientka, żegnając się z nami. Odpowiedzieliśmy jej i wyszliśmy.
-No to teraz mamy już wszystko.-powiedział Emmett.
-Tak. Bardzo się ciesze, że już nie długo będziesz moim mężem.
-A ja cieszę się, że zostaniesz moją żoną. Kocham Cię Rosalie.- powiedział Emmett, obejmując mnie. Wróciliśmy do domu rozmawiając o naszym ślubie.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział Emmett wysiadając. Obszedł samochód, otworzył  drzwi i wziął mnie na ręce.
-Emmett.! Głupku.! Co ty robisz? Postaw mnie!-wrzasnęłam na niego, śmiejąc się.
-Nie. Musze ćwiczyć przenoszenie Cię przez próg. - odpowiedział wesoło.
- Oj ty mój przyszły mężulku. Kocham Cię. - odpowiedziałem mu i pocałowałam go w policzek. Emmett zakręcił się w kółko. Śmiejąc się, weszliśmy do domu. Cała nasza rodzina siedziała w salonie.
- Cześć dzieciaki. Co wam tak wesoło?-zapytała Esme.
-Ćwiczę przenoszenie Rose przez próg.-odpowiedział jej Emm, stawiając mnie na ziemi.
-A wy co robicie?-zapytałam mojej rodziny.
-Rozmawiamy o dzisiejszych zakupach.-odpowiedział mi Jasper.
-Łał, Jazz ty o zakupach.? Dziwne.-powiedziałam.
-Tak, wiem, ale z nią o niczym innym się nie da. Odkąd wróciliśmy, cały czas gada o rzeczach, które jej się spodobały i które kupiła. - powiedział, wskazując ręką na Alice.
- Och, jaki ty biedny Jasperku. - powiedziała Alice siadając mu na kolanach i śmiejąc się dźwięcznie.
Emmett zaniósł nasze zakupy na górę, a ja usiadłam na sofie obok Belli i Renesmee. 
-Rosalie, czy mogłabym z tobą porozmawiać?-zapytała mnie Bella.
-Tak. Oczywiście, Może pójdziemy na górę do mojego pokoju.?-odpowiedziałam jej.
- Może być. Edwardzie ja idę porozmawiać z Rose, uważaj na Nessie. - powiedziała jeszcze Bella i poszłyśmy na górę.
Pobiegłyśmy z Bellą do mojego pokoju i usiadłyśmy na sofie.
-A więc o czym chciałaś rozmawiać?-zapytałam.
-O Renesmee.
-Czy coś się stało?
-Nie po prostu chodzi mi o to, że myśleliśmy o tobie z Edwardem...
-Ale czy ja zrobiłam małej coś złego?-przerwałam jej, ponieważ wystraszyłam się tej rozmowy. Nie wiedziałam czy zrobiłam coś nie tak. Może jest zła o to, że tak się zbliżyłam do Renesmee.
-Nie, nie.  Przejdę do rzeczy. Mi i Edwardowi jest przykro z tego powodu, że nie możesz mieć dzieci, więc pomyśleliśmy, że może chciałabyś spędzać więcej czasu z Renesmee. Oczywiście jeżeli chcesz i możesz.
-Ja bardzo chcę. Nawet chciałam z tobą o tym porozmawiać. Bardzo pokochałam Nessie. Dziękuje ci Bello. Jesteś kochana.- podziękowałam Belli i przytuliłam ją. Ona i Edward są naprawdę mili.
-Nie ma za co.- odpowiedziała.
- Bello jest za co. Do niedawna nie wiedziałam, że nigdy nie będę mieć dzieci. Szczerze mówiąc, kiedyś o tym myślałam, ponieważ nie pojawiały mi się miesiączki, ale uznałam, że to jedna z cech wampirzych. Niestety myliłam się. Gdy Renesmee jest blisko, jestem szczęśliwa. Ona jest taka słodka, grzeczna, wesoła. Zazdroszczę Ci Bello, że ty możesz usłyszeć te piękne słowo " mamo " , że będziesz patrzeć jak twoje dziecko dorasta, jak pokonuje różne przeszkody, będziesz mogła być z niej dumna, będziesz mogła obchodzić dzień matki i cieszyć się jej szczęściem. Bycie matką to najwspanialsza rzecz na świecie. Tak bardzo Ci dziękuję, że będę mogła być choć ciocią. Jesteś kochana. - odpowiedziałam jej, a moje oczy zrobiły się suche.
-Rose nie płacz. Rozumiem Cię. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ktoś odebrał nam teraz naszą Nessie. Nie wyobrażam se życia bez niej, dlatego rozumiem twój ból. Nie płacz już. Proszę.  Może kiedyś będzie taka okazja, że twoje marzenie się spełni. Życzę Ci tego z całego serca. - odpowiedziała mi.
- Bello jesteś taka miła. Ten Edward to prawdziwy szczęściarz.
-  Rosalie ?
-Tak.?
-A skoro już wspomniałaś o dniu matki, który jest jutro.. Bo ja i Edward pomyśleliśmy, że można by zrobić jakąś niespodziankę dla Esme.
-Och. To świetny pomysł. Należy się to Esme.
-Masz rację, a teraz chodźmy już do salonu. Trzeba powiedzieć innym.
-Dobrze.
Zeszłyśmy do salonu. Usiadłam Emmettowi na kolana i przytuliłam się do niego. Potrzebowałam teraz jego bliskości.
- Co tak szybo?-zapytał Emmmett.
-A co kochanie, mam sobie iść?-zapytałam go z oburzeniem. Właściwie nie wiem czemu tak zareagowałam, ponieważ spytał tylko dlaczego tak szybko skończyłyśmy naszą rozmowę, ale mocno mnie tym pytaniem zdenerwował. Poczułam się tak jakby był zawiedziony tym, że tak szybko wróciłam.
-Rose, oczywiście, że nie. Cieszę się, że już wróciłaś. Tylko tak pytam. - tłumaczył się zakłopotany.
-No ja myślę. Jakby tak nie było, nie chciałabym być w twojej skórze.
Nasza rodzina zaśmiała sięz naszej krótkiej wymiany zdań.
-Oj, dzieciaki. Niedługo ślub, a wy się kłócicie.-powiedziała Esme z uśmiechem na twarzy.
-Mamo, to tylko takie małe, przedślubne kłótnie.-odpowiedział jej Emm.
-No ja myślę synku.
- Ja już Ci Emmett współczuję. To dopiero początek. Lepiej bierz nogi za pas i wiej póki jej niczego nie przyrzekałeś - powiedział, rozbawiony Edward.
- Edward, ja zniosę te jej humorki, ponieważ ją kocham i nie zamierzam nigdzie uciekać. - bronił się mój misiek. Jaki on słodki.
- Widzisz? Powinieneś brać przykład z Emmetta, a nie jeszcze narzekać. Jeśli nie pasuje Ci rola męża, to jest takie coś jak rozwód. - powiedziała Bella. Mina, którą zrobił Edward była bezcenna. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Oj dzieci, dzieci. - westchnęła Esme.
-Popatrz jak im się zebrało na żarty. Zostawmy ich samych  i chodźmy do naszego pokoju.- powiedział Carlisle.
-Chodźmy, chodźmy, a wy nie rozwodzić mi się tu.! -zagroziła jeszcze Esme i zniknęli gdzieś na górze.
-Bello, skoro Esme z nami nie ma to może poinformujemy wszystkich o niespodziance dla niej.?
- Tak. Słuchajcie.!
-Co się stało.-zapytał, Jasper.
-Bella i Edward mieli świetny pomysł. Chcą zrobić jakąś niespodziankę dla Esme z okazji  dnia matki, który jest jutro.
-Bello, Edwardzie to świetny pomysł. Esme jest najlepszą mamą na świecie i zawsze się nami opiekuje.
Musimy jej to wynagrodzić.-odezwała się Alice.
-To może zrobimy jakieś przyjęcie u nas w domu?-zapytał Edward.
-Myślę, że tak by było najlepiej. Carlisle i Esme nic by nie zauważyli.-powiedział mój Emmett.
-Dobrze, a więc ja pójdę do Carlisle'a i Esme powiedzieć im, że jedziemy się gdzieś przejechać, a tak naprawdę pojedziemy na zakupy. Kupimy prezent dla Esme i jakieś ozdoby konfetti, balony, wstążeczki i takie inne drobiazgi.-odpowiedziała mu Alice.
-A ta znowu o zakupach.-powiedział Emmett.
-No patrzcie jak im te zakupy nie odpowiadają. Alice wydaje mi się, że chłopcy także pojadą z nami na zakupy. Trzeba utrzeć im te nosy. -powiedzałam.
-Och, Rose to świetny pomysł! Zbierajcie się chłopcy. Rose ja idę poinformować Esme i Carlisle'a.
- Musimy jechać.? - chłopcy nie ukrywali swojego niezadowolenia.
-Tak. Ktoś musi nosić nasze torby z zakupami.-odpowiedziałam im.
-Bello, a wy pojedziecie z nami czy wracacie już do domu?-zapytała Alice, która wróciła już od rodziców.
-Dziękujemy za zaproszenie, ale my musimy już iść. Jest już trochę późno i Renesmee jest zmęczona., a wy jedźcie już na te zakupy, bo zaraz Wam sklepy pozamykają. -powiedział Edward.
-Tak, pa pa. Do jutra. -pożegnała się z nami Bella.
-Pa ciociu.-krzyknęła Renesmee.
-Cześć. Do zobaczenia.-powiedzieliśmy wszyscy chórem.
-Zbierać się chłopaki. - krzyknęła Alice.
- Ale my też musimy jechać? - jęczał Jasper.
- Tak, przecież wy dacie sobie radę same.
- Musicie. - powiedziałam.
-Ale Rose, kochanie.- powiedział Emmett, a później mnie przytulił i pocałował.
-Nie chłopcy nie ma Rose, czy Alice tylko zbierać tyłki i na zakupy. Koniec kropka. Nie chcę już słuchać wymówek, a jak usłyszę jeszcze jakieś westchnięcia to kara będzie sroga. -wrzasnęłam Chłopcy tylko po sobie popatrzyli i  poszli do samochodów. Spojrzałam na Alice.
-Nie ma co, Rosalie. Masz do nich świetne podejście.-powiedział.
- Dzięki, a teraz chodźmy już na te zakupy, ba naprawdę nam zamkną te sklepy i z jutrzejszego przyjęcia nic nie wyjdzie.
                                                                   *****

Siedzimy z Bellą u nich w domu i czekamy na Edwarda, który miał przywieść rodziców. Wszystko było już przygotowane, dom ustrojony, prezent kupiony. Kupiliśmy Esme pięćdziesiąt róż w dużym koszu, ułożonych w serce i załatwiliśmy bilety lotnicze na Wyspę Esme. Mieli lecieć tydzień po naszym ślubie.
- Już jesteśmy.! - usłyszeliśmy Edwarda.
Wszyscy ustawiliśmy się w rządku i czekaliśmy, aż Esme wejdzie do salonu. Gdy weszła, wszyscy krzyknęliśmy " Wszystkiego najlepszego Mamo ", Alice i Jasper wręczyli jej kwiaty i bilety, a później wszyscy po kolei złożyliśmy życzenia naszej mamie. Po jej minie można było wywnioskować, że była bardzo zaskoczona. Podziękowała nam i popłakała się. Jak cudownie było oglądać mamę taką radosną. Ona tyle dla nas robi, tak bardzo nas kocha. Należało się jej.
Resztę dnia spędziliśmy na miłych rozmowach i zabawach. Było bardzo miło.


____________________________________________________________________________________

Oto nowy rozdział.! Mamy nadzieję, że udany, ale to pozostawiamy waszej ocenie.
No nic. Zabieramy się za następny i prosimy o szczere komentarze. :D
Dziękujemy wszystkim, za czytanie naszych wypocin i za wsparcie. ; ** .
Jesteście kochani : )

PS. Jak myślicie? Co będzie w następnym rozdziale .? ;>

środa, 22 maja 2013

Rozdział 18

Emmett.

Bella, Edward i Renesmee poszli już do siebie, ponieważ mała była zmęczona. Szkoda, że tak szybko. Polubiłem ich. Nawet bardzo. Tak dużo się dzisiaj wydarzyło. Przeprowadziliśmy się do Forks, zyskaliśmy nową rodzinę, zostałem wujkiem, w ogóle zaczęliśmy nowe życie. Szkoda mi tylko Rose. Dowiedziała się, że nigdy nie będzie miała dzieci. To ja chciałem jej to kiedyś przekazać, ale na pewno nie teraz. Przez chwile byłem zły na Edwarda, że jej to powiedział, ale skąd on mógł o tym wiedzieć. Renesmee jest taka słodka, że sam dzisiaj zapragnąłem dziecka. Małej, ślicznej dziewczynki, która byłaby podobna do mojej Rose i chłopczyka podobnego do mnie. Słyszeć ich pierwsze słowa, oglądać pierwsze kroczki, bawić się z nimi i kochać ponad wszystko. Może kiedyś będzie taka możliwość. No nic. Musimy czekać. Siedziałem w salonie i rozmyślałem, dopóki nie wszedł Jasper.
- A ty jeszcze tutaj? Co się dzieje? Jesteś jakiś.. smutny. - powiedział. Na pewno wyczuł moje emocje.
- Kiedyś Ci powiem dlaczego, ale teraz pójdę do Rose. - odpowiedziałem mu i pobiegłem do naszego pokoju. Moja narzeczona leżała skulona na łóżku.Położyłem się koło niej i przytuliłem się do niej. Jej oczy były strasznie suche. Płakała.
- Rose, co się stało ?
- Emmett obiecaj mi, że jak kiedyś będzie taka możliwość, to będziemy mieć własne dziecko. Obiecaj mi to. Proszę.! - powiedziała i przyciągnęła mnie do siebie, jakby bała się, ze zaraz jej ucieknę.
- Och Rosalie. Obiecuję. Przyrzekam, że gdy tylko nadarzy się okazja, spełnię twoje marzenie. Spełnię wszystkie twoje marzenia, tylko nie smuć się już. Kocham Cię.!
- Ja Ciebie też kocham. Jesteś najwspanialszym mężczyzną na całym świecie i cieszę się, że niedługo zostaniesz moim mężem. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.
- Nie przesadzaj bo wpadnę w samozachwyt. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
- Emmett?
- Tak?
- Myślę, że powinniśmy zacząć przygotowania do ślubu. Alice wyznaczyła nam datę i już za dwa tygodnie staniemy na ślubnym kobiercu, a tu nic nie gotowe. Trzeba kupić suknię, garnitur, obrączki. Pastora, miejsce i zaproszenia wzięła na siebie Alice, ale resztą musimy zająć się sami. Myślę, że jutro powinnyśmy jechać na zakupy.
- Masz rację. Jutro wybierzemy się na zakupy.
- Dziękuję.  Ty, Jasper i Carlisle wybierzecie się po garnitury i dodatki, a Ja, Alice i Esme, poszukamy czegoś dla siebie. Obrączki kupimy razem.
- Okej Rose.
- Musimy wyrobić się do dziewiętnastej, ponieważ Esme i Carlisle znowu chcą iść na polowanie, a my pójdziemy z nimi.
- Myślę, że damy radę. W końcu ile można wybierać jedną suknię, czy garnitur.
- Oj uwierz, że długo Emciu. - odpowiedziała i wstała z łóżka.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Idę się umyć. Już świta, a z samego rana jedziemy do Seattle. Muszę się przygotować. - odpowiedziała mi i zniknęła w łazience.

Edward.

Właśnie położyłem Renesmee do łóżka i poszedłem do Belli, która siedziała w salonie.
-Mała bardzo szybko dziś zasnęła.-powiedziała Bella, gdy mnie zobaczyła.
-Tak. Musiała być bardzo zmęczona, a szczególnie po dzisiejszym dniu. -odpowiedziałem jej.
-Masz rację. Dzisiejsze wrażenia musiały ją wykończyć.
-Szczerze mówiąc ja sam jestem zmęczony. Nie fizycznie, ale psychicznie. Bardzo się cieszę, że odnalazłem Esme i Carlisle, a w sumie to oni odnaleźli mnie. Tak bardzo za nimi tęskniłem. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, że ich zostawiłem, a on przyjęli mnie z otwartymi rękami. Mnie, Ciebie i Renesmee. Nie dość, że odzyskałem rodziców, to zyskałem nowych braci i siostry.
-Ja też się cieszę, że ich poznałam. Wszyscy są bardzo mili.
- Pamiętam jak się czułem, gdy odszedłem od Carlisle'a i  Esme. Nie funkcjonowałem normalnie, tylko jak jakiś zombie. Dzięki tobie odzyskałem spokój i szczęście. Kocham Cię Bello. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
- Ja ciebie też Edwardzie i cieszę się twoim szczęściem. - odpowiedziała i przytuliła mnie. Do tej pory byłem szczęśliwy dzięki mojej żonie i córeczce, ale zawsze miałem te uczucie, że czegoś mi brakuje, że odkąd odszedłem od Esme i Carlisle'a czułem taką pustkę w moim martwym sercu, a dzisiaj te uczucie znikło. Poczułem, że ta nieprzyjemna pustka, wypełniła się. Dzisiaj byłem na prawdę szczęśliwy. Jak nigdy dotąd. Nagle poczułem taką potrzebę, aby ich jutro odwiedzić.
- Bella, a może pójdziemy jutro z małą do Cullenów? Chcę jak najwięcej czasu spędzić z rodzicami, a przy okazji Rosalie się ucieszy, że przyjdzie Renesmee.Na pewno sprawi jej to radość.
-Tak, wiem i z miłą chęcią ich odwiedzę, ale może najpierw spytajmy się ich czy nie będziemy przeszkadzać.
-Ach, no tak.! To ja zadzwonię do Carlisle'a.

                                                                 *
- Carlisle?
- Tak, słucham?
- To ja Edward. Chciałbym się zapytać czy nie macie na jutro żadnych planów, ponieważ chcielibyśmy Was odwiedzić.?
- Och, oczywiście, że tak. Tylko musielibyście przyjść już z samego rana, ponieważ Rose i Emmett jadą jutro na zakupy przedślubne, a my będziemy im doradzać. Naturalnie jesteście zaproszeni.
- Dziękujemy i  na pewno skorzystamy z zaproszenia. To do zobaczenia. - odpowiedziałem wesoło i rozłączyłem się.
                                                                 *

- Od kiedy jesteś taki wesoły na myśl o zakupach? - spytała podejrzliwie Bella.
- Odkąd mogę je spędzić w gronie nowej rodziny. A tak swoją drogą to strasznie szkoda mi Rose. Ona tak bardzo chce mieć dziecko. Do tej pory nie wiedziała nawet o tym, że to niemożliwe... Nie wiem, co bym zrobił, gdyby ktoś odebrał nam naszą Renesmee. Sama myśl, że jej z nami nie ma jest straszna.
- Tak. Myślę, że będzie dobrą ciocią dla Renesmee i chcę, żeby mała spędzała z nią dużo czasu. Może to chociaż trochę ją uszczęśliwi.
-No dobrze, jeśli tak uważasz. Tylko czy Rosalie będzie miała teraz czas przez te przygotowania do ślubu.
-Ja z nią porozmawiam.
-No dobrze. Jak chcesz.- powiedziałem i pocałowałem ją. Bella z chęcią oddawała moje pocałunki. Dla takich dni jak ten, mógłbym żyć wiecznie. Dni spędzonych na szczęśliwych chwilach z rodziną.

Carlisle.

Po odejściu Belli, Edwarda i Renesmee, poszedłem z Esme do naszego pokoju.
-Kochanie bardzo się cieszę, że odnaleźliśmy Edwarda.-powiedziała Esme, gdy tylko weszliśmy do środka.
-Esme, ja też się bardzo cieszę z tego powodu. To najszczęśliwszy dzień w naszym życiu. -odpowiedziałem jej.
-Myślałam, że już nigdy nie wróci. To nasza najlepsza decyzja, jeśli chodzi o przeprowadzki. Kto by pomyślał, że właśnie tutaj, w małym, deszczowym Forks, odzyskamy połowę swojego szczęścia i dostaniemy jeszcze więcej, bo nie dość, że odzyskaliśmy syna to do tego zyskaliśmy synową i wnuczkę. Bella to miła dziewczyna, a Renesmee to piękne, dobre dziecko. Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
-Ja też myślałem, że już nigdy Go nie zobaczymy. Wtedy w lesie, gdy ich ujrzałem, nie mogłem uwierzyć w to co widzą moje oczy. Byłem taki zdziwiony, szczęśliwy. Ja także się ciesze, że mamy synową i wnuczkę. Cieszę się szczęściem Edwarda. Ma wspaniałą żonę i córkę. A tak w ogóle to Edward do mnie dzwonił, gdy podlewałaś kwiaty..
-Tak? I co mówił.?
-Chcą jutro do nas przyjść.
-A mówiłeś im o naszych zakupach?
-Tak i idą z nami.
-To świetnie. Chciałabym spędzać z nimi jak najwięcej czasu. - powiedziała uradowana Esme.
-Tak, ja też. Przyjdą z samego rana.
-Rosalie na pewno się ucieszy. Tak świetnie się z nimi dogaduje, a poza tym uwielbia Renesmee.
-Później im o tym powiemy, czy idziemy teraz?

-A może pójdziemy teraz? I tak nie mamy co robić. - odpowiedziała mi żona.
-Dobrze. Więc chodźmy.
Wyszliśmy z naszego pokoju i zapukaliśmy do drzwi Rosalie i Emmetta.
-Prosze!- usłyszałem krzyk Emmetta.
-Hej. Można?-zapytała ich Esme.
-Tak wejdźcie, Mamo.-odpowiedziała jej Rosalie. Na twarzy Esme od razu pojawił się wielki uśmiech. Ona uwielbia gdy dzieci mówią do niej '' mamo''. Weszliśmy do ich pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Coś się stało.?-zapytał nas, nasz syn.
-Nie, nie. Wszystko jest dobrze, ale przyszliśmy wam powiedzieć, że dzwonił do mnie Edward i będzie jutro z nami na zakupach.-odpowiedziałem mu.
-A Bella i Renesmee?-zapytała Rosalie.
-One też.-odpowiedziała jej Esme.
-To świetnie.-powiedziała wesoła Rose.
-To my już pójdziemy do siebie.-powiedziałem.
-Już? Śpieszycie się gdzieś?-zapytał nas Emmett.
-Nie, ale nie chcemy wam przeszkadzać.-odpowiedziała mu Esme.
-Mamo wiesz, że ty i tata nigdy nam nie przeszkadzacie.-powiedział nasz syn.
Na twarzy Esme znów pojawił się duży uśmiech. Ona na prawdę lubi jak mówi się do niej ,,MAMO''.
-Wiem, ale teraz i tak musimy iść. Trzeba się przygotować na  zakupy. A wy już przygotowani?
-Ja tak, a Emmett zaraz zacznie się przygotowywać, bo jak nie...
-Oj Emmett lepiej się szykuj, bo jak nie to będziesz miał konfrontacje z Rosalie.-powiedziałem do Emmetta, a ten tylko się uśmiechną i zniknął w garderobie.
-Dobrze, to my już pójdziemy. Do zobaczenia.-powiedziała Esme.
-Pa, pa.-odpowiedziały nam nasze dzieci.


__________________________________________

Mamy nadzieję, że choć trochę spodobał wam się ten rozdział.
MARTA- Bardzo ciężko się nam go pisało i nie jestem z niego, za bardzo zadowolona .
Chcieliśmy żeby był on z różnych perspektyw, ponieważ chcieliśmy opisać uczucia każdej strony. Nie wiemy czy dobrze nam to wyszło i to zostawimy już waszej ocenie :D
A więc do następnej notki.. (mamy nadzieję, że pojawi się ona szybciej niż ta)

niedziela, 19 maja 2013

Informacje.!

Wiemy, że bardzo długo nie było nowego rozdziału, ale zrozumcie. Szkoła, koniec roku, podciąganie ocen. Nie chcemy się tłumaczyć, bo skoro założyłyśmy bloga to podjęłyśmy się jakiegoś obowiązku. No nic. Przepraszamy i obiecujemy, że nowy rozdział pojawi się już wkrótce.

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 17

 Nagle Carlisle z wrażenia zachłysną się powietrzem, Esme przyłożyła rękę do twarzy, a jej oczy momentalnie zrobiły się suche, Jasper z Emmettem dziko warczeli, a Ja z Alice stanęłyśmy za ich plecami gotowe do walki. Spojrzałam na twarze wampirów stojących przed nami. Śliczna brunetka stała pochylona do przodu, zasłaniając sobą małą, śliczną dziewczynkę o czekoladowych oczach, a rudy wampir stał wyprostowany i intensywnie przyglądał się Esme i Carlisle. Jego mina mówiła, że jest bardzo zaskoczony i zdziwiony. Jakby już znał naszych rodziców. Spojrzałam na  twarze Esme i Carlisle'a. Oni także byli zdziwieni, ale na ich twarzach pojawił się jeszcze smutek, tęsknota, rozczulenie, przerażenie, ale i szczęście i radość. Na pewno się znali. Nagle rudowłosy wampir zrobił krok w stronę Carlisle'a, a Emmett z Jasperem zaczęli warczeć jeszcze głośniej i ruszyli by powstrzymać wroga przed jakimś głupstwem. 
- Nie trzeba chłopcy. - powiedział cicho Carlisle, zagradzając im drogę ręką. - On nie zrobi nam krzywdy. 
- Edwardzie, czy to na prawdę ty ? - spytała Esme i rzuciła mu się w ramiona. Po chwili dołączył się do nich Carlisle. 
- Tak długo się nie widzieliśmy. Dlaczego odszedłeś? Dlaczego się nie odzywałeś? Nie mogę uwierzyć, że po raz kolejny się spotykamy. Myślałem, że już nigdy Cię nie zobaczę. - dodał, wzruszony Carlisle.
- Tak. To ja. Przepraszam Was. Obiecuję, że wszystko wytłumaczę i  nie chcemy zrobić nam krzywdy. - odpowiedział rudy. 
- I nie jestem rudy. - dodał kierując wzrok w moją stronę.  Skąd on wiedział, że właśnie nazwałam go rudym. Przecież nie powiedziałam tego na głos. 
- Mam dar dzięki któremu potrafię czytać w myślach. - wyjaśnił, rozbawiony moim  zdezorientowaniem. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
- Bello poznaj Carlisle i Esme. - powiedział wskazując ręką kolejno na moich rodziców.
- Opowiadałem Ci o nich. Pamiętasz? - spytał, ślicznej brunetki.
- Tak, pamiętam. Miło mi . - powiedziała Bella i podała rękę Esme i Carlisle. 
- Nam także Bello. Poznajcie Jaspera, Alice, Emmetta i Rosalie. Nasze przybrane dzieci. - powiedział Carlisle. Spojrzałam na moje rodzeństwo. Wszyscy byli zdezorientowani, tak jak ja. O co w ogóle tu chodzi? Kim są Ci ludzie i dlaczego nasi rodzice zareagowali z takim rozczuleniem? 
- A kim jest ta mała istota? Nie podejrzewam, że to nieśmiertelne dziecko, ponieważ znam Cię Edwardzie i wiem, że nie złamałbyś najważniejszego z naszych praw, a poza tym  słyszę jak jej dziwne serduszko bije i na jej twarzy gości mały rumieniec. - Zapytała Esme. 
- To Renesmee. Nasza córka. Rodzona córka. - wyjaśniła brunetka. 
- Wyjaśnimy wam wszystko, ale nie tutaj. 
- Tak. Masz racje. Zapraszamy was do naszego domu.  - powiedział Carlisle.
- Jeśli możemy, skorzystamy z zaproszenia. - powiedziała Bella. Widać, że jest bardzo miła. 
- A zatem zapraszamy do nas. - powiedziała Esme. Edward wziął małą na ręce, a Belle objął. Pobiegliśmy w stronę domu. Gdy już weszliśmy do salonu Esme, zaprosiła naszych gości na kanapę i Sama z Carlislem usiadła obok nich.
Alice z Jasperem usiedli na podłodze, Emmett usiadł na fotelu, a ja usiadłam na jego kolanach. 
- A więc słuchamy.
- Carlisle jak już wiesz odszedłem od was. Przez bardzo długi czas żywiłem się ludźmi, ale zrozumiałem, że to mi przeszkadza. Nie chciałem tak żyć. Zabijałem tylko tych ludzi, którzy byli przestępcami. Myślałem, że w ten sposób nie będe potworem. Myliłem się. Słyszałem ich myśli, a w ich oczach widziałem kim jestem. Potworem. W końcu ponownie przeszedłem na wegetarianizm. Nie wróciłem do was, ponieważ było mi wstyd. Nie chciałem, nie mógłbym spojrzeć wam w oczy. Carlisle, Esme, przepraszam Was.
- Och Edwardzie. - powiedziała Esme i przytuliła go. Wampir ponownie podjął swoją opowieść.
- Wędrowałem bez sensu po świecie, aż w końcu postanowiłem zamieszkać tu. W Forks. Kupiłem sobie mały domek i chodziłem do szkoły. Właśnie wtedy poznałem Belle. Była ona człowiekiem, a ja zakochałem się w niej. Jak widać z wzajemnością. Nasza znajomość nie była łatwa. Przez bardzo długi czas nie przyznawałem się do tego co czuję, ponieważ nie chciałem zrobić jej krzywdy. Jednak miłość wygrała z rozsądkiem. Mieliśmy dużo kłopotów. Volturi nie spodobało się to, że Bella jest człowiekiem. Jeśli nie zmieniłbym Belli w wampira, zostałaby ona przez nich zabita, albo James, który był tropicielem i uznał Belle za swój cel. Bella była wtedy o włos od śmierci, ale przeżyła. Zabiłem Jamesa. Po tym wydarzeniu opuściłem ją, ponieważ uznałem, że narażam ją na zbyt wielkie niebezpieczeństwo.
- Byłam wtedy załamana. Osobiście tak nie uważałam. Te cztery miesiące bez Edwarda były najgorszym okresem w moim życiu. Jednak On wrócił. - uzupełniła jego opowieść Bella.
- Tak, wróciłem. Nie potrafiłem bez niej żyć. Byłem gotowy błagać ją na kolanach o wybaczenie. Kto by pomyślał, że gdybym wrócił miesiąc później nie miałbym już szans. Belle pocieszał jej przyjaciel, Jacob. To dzięki niemu podniosła się z dna, na którym się znalazła, gdy odszedłem. Był on w niej zakochany, a ona wybrała mnie. Choć ją opuściłem i tak bardzo zraniłem. Następna była Victoria, która mściła się za śmierć Jamesa, ponieważ ten był jej partnerem. Uznała, że jeśli zabije Belle, zemści się na mnie za śmierć ukochanego. Chciała żebym cierpiał tak jak ona. Zebrała armię nowo narodzonych wampirów. Gdyby nie zmiennokształtni, już dawno byśmy nie żyli. Jacob jest zmiennokształtnym - wilkiem. Mieszkają oni w La Push, tutaj nie daleko i to dzięki ich pomocy Bella i ja żyjemy. Wkrótce po tym zostaliśmy małżeństwem. Nasze szczęście nie trwało długo, ponieważ Bella zaszła w ciąże. Była wtedy jeszcze człowiekiem. Nie wiedziałem, że to w ogóle możliwe. Ta ciąża prawie ją zabiła. Nie trwała ona dziewięć miesięcy, ponieważ Renesmee bardzo szybko się rozwijała. Po narodzinach naszej córki, Bella ledwo żyła. W ostatniej chwili ją zmieniłem. Po przemianie bardzo szybko odnalazła się w nowym świecie. Można powiedzieć, że przeskoczyła etap, w którym nowo narodzone wampiry są najgorsze i od razu zachowywała się jak dorosły wampir. Posiada dwa dary. Wstrzemięźliwość i tarczę mentalną, dzięki której, nie słyszę jej myśli. Jednak nasze kłopoty nadal trwały. Renesmee nadal bardzo szybko rośnie i martwimy się o jej życie. Wygląda teraz jakby miała cztery latka, a tak na prawdę ma dwa. Umie już ładnie mówić, chodzić, a jej inteligencja przerasta nie jednego z nas. Ona także jest uzdolniona. Za pomocą dotyku może przekazać wam wszystko o czym myśli. Opowiadałem o Was Belli. Bardzo chciała Was poznać. Renesmee uważa was za dziadków. Właśnie tak Was jej przedstawiłem, choć nie wiem czy w ogóle mam prawo tak o was myśleć po tym co Wam zrobiłem. Proszę wybaczcie mi. Byłem głupi.  Nawet nie wiecie ile razy chciałem do Was wrócić, ale zawsze tchórzyłem. Bałem się że mnie wyśmiejecie i wygonicie. Było mi wstyd. Przepraszam. - zakończył swoją opowieść. Bella czule go przytuliła i spojrzała na niego pocieszającym wzrokiem. Tak dużo musieli przejść. Widać to gdy tylko się na nich spojrzy. Jednym spojrzeniem potrafią wyrazić swoją miłość. 
- Edwardzie jak mogłeś pomyśleć, że Cię wyśmiejemy? Kochamy  Cię i tęskniliśmy za tobą. Przez cały pierwszy rok siedziałam w oknie i wyglądałam twojego powrotu. Jak mogłeś. ? - odpowiedziała Esme. Jej oczy były strasznie suche. 
- Jak mogłeś pomyśleć, że Ci nie wybaczymy?  Z tego co nam opowiedziałeś, nie miałeś lekkiego życia. Jest mi przykro, że nie mogłem w nim uczestniczyć. Oczywiście, że Ci wybaczymy. Nadal jesteś naszym synem. - powiedział Carlisle i przytulił Edwarda. Wszyscy mieli suche oczy. Czyli Edward jest synem Carlisle'a i Esme. Nic o tym nie wiedziałam. Spojrzałam na Emmetta, Alice i Jaspera. Oni też wyglądali na zdezorientowanych. 
- Synu .? - zadał nurtujące nas pytanie, Jasper. 
- Och, przepraszam. Pewnie nic nie rozumiecie. Ja stworzyłem Edwarda. Ja i Esme uważaliśmy go za syna. Bardzo go kochaliśmy i nadal kochamy, ale on pewnego dnia odszedł i już nie wrócił. Uznałem z Esme, że nic Wam nie powiemy. Było to dla nas za trudne. Nie chcieliśmy, żebyście wiedzieli. Przepraszamy Was dzieciaki.- wytłumaczył nam Carlisle. 
- Nie szkodzi Carlisle. Cieszymy się, że odnaleźliście syna. W końcu my zyskaliśmy barta. - powiedziała Alice, a my kiwnęliśmy głową na znak, że się zgadzamy.
- Cieszę się, że właśnie tak mnie przyjęliście, że nie wyciągnęliście pochopnych wniosków co do Renesmee. 
- Tak córciu. To twoi dziadkowie. - powiedziała Bella, która do tej pory siedziała cicho. Pewnie Renesmee skontaktowała się z nią za pomocą swojego daru. Ta dziewczynka jest  taka słodka. Też chciałaby mieć kiedyś dziecko Emmetta. Renesmee zeszła z kolan Belli i podeszła do Esme. Dotknęła dłonią jej policzka. Nagle Esme gwałtownie wciągnęła powietrze i odsunęła się od niej. 
- To tylko wizja. W ten sposób chce Ci coś przekazać. - powiedział rudy.
- Nie jestem rudy. - dodał jeszcze. Renesmee ponownie przytknęła dłoń do policzka Esme, ale Ta tym razem się nie odsunęła. 
- Och oczywiście. - odpowiedziała Esme i przytuliła malutką. Dołączył do nich Carlisle. 
- Jakie to słodkie. - powiedziałam i przytuliłam się do Emmetta.
- Tak. Mała poznała swoich dziadków. - ponownie odezwał się rudy.
- Ja nie jestem rudy! - warknął Edward. Nie spodobało się to Emmettowi. Podbiegł do Edwarda i uderzył go tak mocne, że Ten  poleciał na ścianę.
-Nie podnoś więcej głosu na moją dziewczyne.-powiedział oburzony.
Po chwili Edward podszedł do mojego narzeczonego i także zadał mu cios.
-Emmett.-podbiegłam do niego i wzięłam go za ręke.
-Nic mi nie jest.-odpowiedział.
Emmett znów chciał podejść do Edwarda, ale ja złapałam go za ręke.
-Emm zostaw go już.
-Rosalie zabierz Emmetta do pokoju. -powiedział Carlisle.
- Dobrze.
-Ja nigdzie nie idę!-odezwał się mój misiek.
-Dobrze zostań, ale proszę nie bijcie się już.!-powiedziała Esme.
-Edwardzie, przepraszam Cię. Nie będe już  nazywała Cię ,,RUDY''.-powiedziałam do Edwarda, siedzącego z Bellą i Renesmee.
-Dobrze, a ja przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem i przepraszam też ciebie Emmett.-powiedział Edward.
-Nie. To ja ciebie przepraszam. Gdybym na ciebie nie naskoczył, nic by się nie stało.-powiedział Emmmett i podał ręke Edwardowi.
Nagle Renesmee podeszła do mnie i przyłożyła mi ręke do policzka. Widziałam wtedy jej poród, a później pokazała mi wszystko co działo się w jej życiu, aż do teraz.Skończyła swój pokaz na wydarzeniach, które wydarzyły się przed chwilą. Ta mała jest taka słodka. Ja też bardzo chciałabym mieć dzieci z Emmettem. Moim największym marzeniem w tej chwili jest mieć dziecko.
-Rosalie przykro mi, że nie możesz mieć dzieci.-powiedział Edward, który czytał mi w myślach.**
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.Jak to nie mogę mieć dzieci? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? Spojrzałam na Emmetta. Patrzył na mnie przepraszająco i mocno mnie przytulił.
-Ja pójde do siebie.-powiedziałam cicho i poszłam na górę.
Siadłam na łóżku i myślałam o małej Renesmee. Polubiłam ją. Chciałabym mieć takie dziecko jak ona. Niie rozumiałam dlaczego Emmett nie powiedział mi o tym od razu? Dlaczego mnie okłamał.? Nie rozumiem Tego. Nagle do pokoju wszedł Emmett.
-Hej. Mogę wejść?-zapytał mnie mój narzeczony.
-Tak wejdź.
-Czemu jesteś taka smutna?
-Pytasz się mnie dlaczego jestem smutna.?! - nakrzyczłam na niego.
- Nie powiedziałeś mi o tym, że nie będziemy mogli mieć dzieci i pytasz się dlaczego jestem smutna.? Emmett dlaczego to przede mną ukryłeś? W ogóle zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Jak mogłeś ?
- Rose, przepraszam. Ja chciałem Ci to powiedzieć, ale nie teraz. Chciałem z tym poczekać. Kocham Cię Rose. Przepraszam jeśli sprawiłem Ci tym ból.
- Ja Ciebie też kocham, ale nie ukrywaj przede mną takich rzeczy. Dobrze?
- Dobrze, ale nie smuć się już.
- Nie jestem smutna.
-No przecież widze. Mów o co chodzi.
-Bo...Ja popatrzałam na Renesmee i pomyślałam, że chciałabym mieć z tobą takie dziecko, ale teraz już wiem, że to nigdy się nie spełni.
-Rose, ja też bym chciał mieć z tabą dziecko, ale wiesz, że nie możemy. A tak wogóle to możesz się opiekować Renesmee.
-Myślisz, że Bella by mi pozwoliła?
-Myślę, że tak. To jest miła dziewczyna. Będziesz dobrą ciocią dla Renesmee skarbie.
-No dobrze, a więc jeszcze musze porozmawiać z Bellą.
-Jak chcesz to pójdziemy teraz.
-Nie ja bym wolała później na osobności z Bellą i Edwardem, a no i oczywiście musze porozmawiać z Renesmee czy wogóle chce spędzać ze mną czas.
-No dobrze. Jak chcesz.
-Emmett?
-Słucham?
-Nie obrazisz się jak teraz będe chciała pobyć trochę sama?
-Nie, ale jak będziesz czegoś potrzebować to wołaj.
-No dobrze, dobrze. Tylko mi się tam nie bij z nikim.
-Okej. Kocham Cię.
-Ja ciebie też.
-Będe tęsknić.
-Oj idź już, idź.
                                                                        *
Emmett.

Zszedłem  na dół do reszty mojej rodziny. Gdy wszedłem do salonu, Renesmee wskoczyła mi na ręce.
-Cześć wujku.- krzyknęła mała.
-Hej Renesmee. - odpowiedziałem jej, a Ta cmoknęła mnie w policzek.
I wtedy uświadomiłem sobie, że też  bardzo chciałbym mieć takie dziecko jak Renesmee. Usiadłem z małą na kanapie.
-Pasuje ci takie dziecko, Emmett.- powiedział do mnie Jasper i wszyscy się zaśmieli.
-Dzięki.
Wszyscy siedzieli i rozmawiali o swoich sprawach, a ja wygłupiałem się z Renesmee.
-Może chciałabyś pójść ze mną do cioci Rosalie?.-zapytałem małej.
-Tak, tak, tak !
-Bello i Edwardzie, mógłbym wziąść Renesmee do Rose?-zapytałam ich, bo pomyślałem, że Rosalie się ucieszy.
-Oczywiście.-powiedział Edward i Bella jednocześnie.
-Dziękuje.
- Nie ma sprawy. Nessie bądź rzeczna. - powiedziała jeszcze Bella.
Poszedłem z małą na górę i wszedłem do naszego pokoju.
-Rose, mam dla ciebie niespodzianke.-szepnąłem.
-Emmett mówiłam ci, że chcę pobyć sama.!-wrzasnęła na mnie.
-Przepraszam, ale przyprowadziłem tu Renesmee, żebyś mogła spędzić z nią trochę czasu.
-Dobrze. Wejdźcie. - powiedziała już wesoło.
-Heeej Ciociu.-powiedziała Renesmee z radością.
-Hej malutka.
-Ciociu pobawiłabyś się w coś ze mną?
-Jasne, a w co byś chciała.
-Yyy.. Może w fryzjera.
-Może być.
Popatrzyłem na moją Rose. Jej oczy, aż błyszczały ze szczęścia.

                                                                      *
Rosalie.

Emmett przyprowadził do mnie Renesmee. Byłam mu taka wdzięczna.
-To ja cibie czesze, czy może ty mnie.? -zapytałam.
-Ty mnie ciociu.
-No dobrze. Usiądź przy mojej toaletce.
-To ja was zostawiam.-powiedział Emmett i wyszedł.
-No to pa, pa.-odpowiedziałam mu i pocałowałam go na porzegnanie.

-Renesmee?
-Tak?
-Czy ty chciałabyś czsami do mnie i do wujka przychodzić?
-Jasne, że tak. Jakbym mogła. - odpowiedziała grzecznie. Była bardzo milutka.
-Pewnie, że możesz kochanie.
-Dziękuje.
-Twoja nowa fryzura gotowa. - powiedziałam gdy już skończyłam.
-Jest świetna. Dziękuję Ciociu. - powiedziała i dała mi całusa w policzek.
Uczesałam Ją w wysokiego kuca, ale wpierw wyprostowłam jej włosy, ponieważ miała loki.
-Idziemy na dół?-zapytałam jej.
-Tak. Chcem się pochwalić nową fryzurą.
Zeszłyśmy z małą na dół. Ona poszła do Edwarda na kolana, a ja usiadłam obok Emmetta.
-Popatrz tato jak ciocia mnie uczesała.-pochwaliła się Edwardowi.
- Wyglądasz cudownie.
Spojrzałam na Emmetta. Przyglądał się małej, Belli i Edwardowi. W jego oczach dostrzegłam nutkę zazdrości. On też chciałby mieć dziecko. Może kiedyś będzie taka możliwość. Nie chciałam robić sobie nadziei, ale gdyby tylko była taka możliwość, na pewno bym z niej skorzystała.

____________________________________________________________________________________

** Do tej pory Rose nie wiedziała, że wampiry nie mogą zajść w ciąże.

Mamy nadzieję, że rozdział się podoba.  My osobiście, jesteśmy z niego zadowolone. ;D
Dziękujemy za komentarze i 1083  wyświetleń. Jesteście kochane !!! ; ** .!

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 16

Rosalie.

-Rosalie Hale.. - zaczął, przyklękając na jednym kolanie i wyciągając coś z kieszeni. 
Kocham Cię najmocniej na świecie. To dzięki Tobie moje życie stało się jasną drogą pełną radosnych chwil. Czy wyjdziesz za mnie ?

Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Zaskoczył mnie i to bardzo. Jego słowa huczały mi w głowie. Emmett mi się oświadcza! Byłam taka szczęśliwa, że najchętniej skakałabym pod sufit. 
Po chwili zdałam sobie sprawę, że minęło już z pięć minut, a ja nie  odpowiadałam. Spojrzałam na Emmetta. Miał wystraszoną minę. 
- Tak. Tak wyjdę za Ciebie. Kocham Cię. - odpowiedziałam i rzuciłam się na mojego narzeczonego, a ten złapał mnie i zakręcił się w kółko. Wszyscy zaczęli klaskać, a Emmett postawił mnie, wsadził mi na palec śliczny pierścionek i dał ten piękny bukiet róż. 
- Kocham Cię. - powiedział i pocałował w policzek. 
- To przez to nie miałeś czasu. Przepraszam, że się obraziłam. Dziękuję Ci i kocham Cię.! - powiedziałam. 
Nagle wszyscy zaczęli nas przytulać i gratulować nam. Gdy już wypuścili nas ze swoich uścisków, Alice puściła jakąś muzykę.  Potańczyliśmy trochę, posiedzieliśmy i pogadaliśmy, a potem wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Ja z Emmettem poszliśmy do jego pokoju. 
- Mój narzeczony. - powiedziałam i usiadłam mu na kolana.
- Tak. Długo Ci zajęło zanim odpowiedziałaś. Już się wystraszyłem, że mnie nie chcesz. - powiedział i pocałował mnie w policzek. 
- Nie mam żadnych wątpliwości. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego pierś. Spędziliśmy tak całą noc.

2 tygodnie później...

Już od wczorajszego wieczoru  każdy był zabiegany. Za jakieś piętnaście minut wyruszamy, żeby zacząć nowe życie w Forks. Będę tęsknić za tym domem, za otoczeniem, za miastem. Tutaj zaczęłam nowe życie z Emmettem. W Forks zaczniemy wszystko od nowa.
- Rose, jesteś już gotowa? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Esme.
- Tak. Wszystko co potrzebne mi i Emmettowi jest już w naszym aucie.
- To dobrze. Zaraz wyruszamy. Chodź już. - powiedziała.  Wszyscy byli już na dole, tylko ja ciągle siedziałam w swoim pokoju.
- Dobrze. - powiedziałam i wyszłam z mojego pokoju. W salonie już nikogo nie było. Spojrzałam pytająco w stronę Esme.
 - Są już w samochodach. - odpowiedziała i wyszła z domu. Ostatni raz spojrzałam na nasz salon. Taki pusty i ponury.
- Będę tęsknić. - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi. Wsiadłam do auta Emmetta.
- Gotowa.? - zapytał. Kiwnęłam potwierdzająco głową.
- Możemy ruszać. - powiedział do Jaspera, który razem z Alice jechał jako pierwszy.
Droga do Forks minęła nam bardzo szybko i miło. Co chwila ktoś opowiadał jakieś kawały i wszyscy wybuchali głośnym śmiechem. Nawet mi poprawił się humor.  Po niecałych czterech godzinach, zatrzymaliśmy się pod naszym nowym domem. W sumie można rzec, że to mini willa. Dom był śliczny.
Cały biały, a gdzieniegdzie przeplatał się kolor czekoladowy. Przed naszą willą znajdował się mały, zadbany ogródek, którym zajęła się Esme kiedy była tu z Carlislem i Alice, żeby urządzić dom.
- Ślicznie tu. Prawda Emmett? - spytałam mojego narzeczonego.
- Tak. Jednak nie tak ślicznie jak porówna się ten widok z tobą. Kocham Cię. - powiedział i przytulił mnie.
- Ja ciebie też Emmett.
- Wejdźmy do środka.-powiedziała Esme.
 Gdy weszliśmy do środka naszym oczom ukazał się duży, przestronny, śliczny salon. Ściany były białe, a na nich wisiały przepiękne obrazy. Piękny kominek, który sprawnie przechodził w komin. Na środku stała stylowa, beżowa kanapa, fotele i szklany stolik. Wysoka komoda, na której był wazon z pięknymi kwiatami, plazmowy telewizor mały, bujany fotel.  Na przeciwko wejścia były wielkie, szklane drzwi, które zajmowały całą ścianę. Za drzwiami był piękny ogródek z małą altanką pośrodku, obok której stała śliczna huśtawka. Ślicznie. Jednak całą moją uwagę przykuł śliczny, czarny fortepian. Pamiętam jak kiedyś grałam, żeby choć na chwilę zapomnieć o problemach, które wtedy miałam. Chciałabym ponownie zasiąść i zacząć grać.
- Rosalie, grasz ? - spytała Esme.
- A czemu pytasz?
- Zauważyłam, że tak się przyglądasz temu fortepianowi, a przy tym masz taki wyraz twarzy jakbyś bardzo tęskniła za graniem. - odpowiedziała.
- Tak, gram. - odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Zagraj nam coś. - powiedział Carlisle, czule obejmując Esme. 
- Dobrze. - powiedziałam i zasiadłam za instrumentem. Przejechałam palcami po klawiszach i zaczęłam grać. Z pod moich rąk wychodziła moja ulubiona melodia, której kiedyś nauczyła mnie babcia. Kiedy już skończyłam wszyscy zaczęli klaskać. Uśmiechnęłam się do nich i odeszłam od fortepianu.
- Ślicznie kochanie. - powiedział Emmett i przytulił mnie. 
- Tak. Rose masz talent. - dodał Jasper, a Alice pokiwała twierdząco głową.
- Dziękuję.!
- A może pójdziemy dalej ? - spytała Emse. 
- Tak chodźmy. - powiedzieliśmy wszyscy zgodnie. Esme ma naprawdę wielki talent. Wszystkie pomieszczenia były bardzo śliczne i stylowe. Na parterze znajdowały się takie pomieszczenia jak salon, kuchnia, jadalnia i wielka łazienka, a na pierwszym piętrze nasze pokoje. Jeszcze wyżej były pokoje gościnne. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Gdy weszłam z Emmettem  do naszego pokoju, byłam zachwycona. Był taki tak piękny.
-Esme się postarała.-powiedziałam do Emmetta, który sam stał zdziwiony i rozglądał się w koło.
-Tak. I to bardzo.
Ściany w naszym pokoju miały piękny, turkusowy kolor,a jedna z nich była cała szklana. Po lewej stronie od wejścia były drzwi do naszej garderoby, a po prawej, drzwi do ślicznej małej łazienki.Pod jedną ścianą stało wielkie, stylowe łóżko, nakryte turkusową pościelą, a na przeciwko łóżka stały dwa, skórzane, beżowe fotele z małym brązowym stoliczkiem. Przy kolejnej ścianie stała wielka półka z książkami. Obok naszego wielkiego okna stał śliczny bujany fotel. Wszystko pasowało do siebie idealnie. 
-Ten pokój jest śliczny. I do tego ten widok na las.- powiedziałam trzymając Emmetta za rękę i patrząc przez nasze wielkie okno.
-Musimy podziękować Esme.- odpowiedział mi mój narzeczony.
-Jasne. Chodźmy do salonu.
Poszliśmy z Emmettem na dół. Wszyscy siedzieli w salonie.
-Esme, bardzo ci dziękujemy za urządzenie naszego pokoju. Jest śliczny.! - powiedziałam.
-Nie ma za co Rose. Ciesze się, że Wam się podoba. - odpowiedziałam.
-No i oczywiście dziękujemy też tobie Alice za urządzenie naszej garderoby. Jest taka duża i tak dobrze wyposażona jak każda, którą Ty urządzasz.- powiedział Emmett.
-Dla mnie to sama przyjemność, a nawet pasja. - powiedziała Alice, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Siedliśmy z Emmettem na kanapę. Przez jakiś czas nikt się nie odzywał.
-Dzieciaki, a może pójdziemy zwiedzić okolicę, a przy okazji zapolujemy ? - spytała Esme.
-Dobrze Mamo. Mi się ten pomysł podoba, a szczególnie ta druga część. 
Dawno nie polowaliśmy.- powiedział Jasper.
- W sumie możemy wyjść na spacer i  pozwiedzać okolice. - powiedziałam. 
Tutejsze lasy są bardzo piękne. Takie zielone i tętniące życiem. Nie odchodziliśmy daleko od domu. Zatrzymaliśmy się na jakiejś ślicznej polanie. 
- To co ? Rozdzielamy się ? - zapytał Emmett.
- Tak. Jak już zapolujecie to przyjdźcie w to miejsce i nie oddalajcie się daleko. Nie znamy jeszcze tych terenów. - powiedział Carlisle surowym tonem.
 Pobiegłam z Emmettem. Gdy byliśmy już pełni, wróciliśmy na polanę.
Esme i Carlisle już byli, a z tego co było słychać Jazz i Alice  już do nas biegli. 
- Gotowi ? - spytała Esme, gdy wszyscy już byli na polanie.
-Tak.-powiedział Emmett.
Pobiegliśmy w stronę domu. Nagle wszyscy się zatrzymali i przyjęli pozy gotowe do walki. Stało się to tak szybko, że nawet nie wiedziałam co się dzieje. Przed nami stanęła trójka postaci. Nagle Carlisle z wrażenia zachłysną się powietrzem, Esme przyłożyła rękę do twarzy, a jej oczy momentalnie zrobiły się suche, Jasper z Emmettem dziko warczeli, a Ja z Alice stanęłyśmy za ich plecami gotowe do walki. 

___________________________________________________________________________________

Przepraszamy, że tak długo, ale szkoła, a do tego ciężko nam ten rozdział szedł.
Naprawdę przepraszamy !!!
Mamy nadzieję, że choć trochę się wam spodoba. 
Dziękujemy za wszystkie miłe komentarze pod ostatnią notką. To dla nas naprawdę dużo znaczy.
A szczególnie dziękujemy Ani, która jest z nami od zawsze .! Ten rozdział dedykujemy Tobie ..!

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 15

Emmett.

Minął już rok odkąd uratowałem Rosalie, a za kilka dni będzie nasza pierwsza rocznica. Oprócz tego, że nasza rodzina się powiększyła i znalazłem wybrankę życia, nic ciekawego się już nie zdarzyło. Nasze życie było w tym czasie bardzo spokojne. Co do naszej rocznicy, w tym dniu chciałbym oświadczyć się Rose. Kocham ją bardzo mocno i myślę, że jestem już gotowy na ten poważny krok. Rosalie chyba też, ponieważ kilka dni temu, gdy oglądałem z nią jakiś film, a w nim był ślub, powiedziała - '' Też bym chciała kiedyś założyć białą suknię, welon, stanąć na ślubnym kobiercu i przeżyć tak piękny i ważny dzień ''. To właśnie tego dnia postanowiłem, że się jej oświadczę. Kupiłem jej już pierścionek. Jest złoty i bardzo mi się podoba, a z tego co powiedziała mi Alice, Roslaie będzie nim zachwycona. Zgodnie z tradycją to Carlisle dowiedział się pierwszy, że zamierzam oświadczyć się Rose, ponieważ musiałem poprosić go o jej rękę. W końcu ona jest teraz jego córką. Pamiętam jak się wtedy denerwowałem.

Retrospekcja.
- Emmett wejdź w końcu. - powiedział Carlisle. Na pewno mnie wyczuł, a stałem pod jego gabinetem już piętnaście minut i zastanawiałem się czy wejść czy nie.
- Cześć tatoo.  Mam do ciebie prośbę. - powiedziałem, zdenerwowany gdy wszedłem do jego gabinetu.
- A więc o co chcesz mnie poprosić?
- Bo ja postanowiłem oświadczyć się Rose i chcę Cię poprosić o jej rękę. W końcu teraz jest twoją córką.
- Oczywiście, że się zgadzam. Cieszę się waszym szczęściem. Kupiłeś już pierścionek?
- Właśnie miałem po niego jechać.. A może pojedziesz ze mną?
- Jeśli chcesz.
Koniec retrospekcji.

Alice obiecała mi też, że pomoże mi wszystko zorganizować. Dwa tygodnie po rocznicy wyprowadzamy się do Forks, a tam pójdziemy do szkoły. Mam nadzieję, że w tym okresie nabędziemy samych miłych wspomnień.

Rosalie.

Już od kilku dni Alice i Emmett coś przede mną ukrywają, ale skoro nie chcą mi powiedzieć to nie będę nalegać. Dowiem się w swoim czasie. Za kilka dni minie już rok odkąd jestem z Emmettem. Jak to szybko minęło. Jeszcze niedawno odnajdywałam sie w nowym życiu, zaprzyjaźniałam z Cullenami, a teraz uważam ich za swoją najbliższą rodzinę. Za kilka tygodni wyprowadzamy się do Forks, gdzie mamy iść do szkoły i zacząć nowe życie. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej nie, ponieważ przyzwyczaiłam się do tego domu i okolicy. No cóż.
- Będzie dobrze. - powiedziałam cicho i weszłam do swojej garderoby. Ubrałam się w  różową spódniczkę, jasną koszulę, a do tego pudrowe szpilki. Na rękę założyłam także pudrowy zegarek. Włosy upięłam w luźny koczek.Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Emmetta i Alice. Czemu mnie to nie dziwi.
- Hej wszystkim. Gdzie Alice i Emm ?
- Ehemm.. Oni.. W sumie to nie wiem. - jąkał się Jasper.
- Ahaa. Dobra nie ważne, nie kłopocz się już. - powiedziałam i podeszłam do Esme, która coś projektowała.
- Co robisz Esme?
- Projektuje nasz salon. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- Ahaa. Esme, a ja i Emmett będziemy mieć pokój razem?
- Tak. Już go zaprojektowałam, zobacz. - powiedziała i podała mi kartkę z projektem.
- Jest śliczny. Dziękuję.! - powiedziałam i przytuliłam ją.
- Jeśli chcesz coś zmienić to powiedz, a ja ..
- Nie, nie trzeba. Taki ma być. Dziękuję Ci mamusiu. - przerwałam jej. Nagle na twarzy Esme pojawił się wielki uśmiech, a jej oczy zrobiły się suche.
- Powiedziałam coś nie tak? Dlaczego płaczesz?
- Och, nic się nie stało tylko ty po raz pierwszy powiedziałaś do mnie mamo i cieszę się, że uważasz nas jako swoją rodzinę, mnie jako mamę. Dziękuję. - powiedziała wzruszonym głosem.
- Nie ma za co, a jeżeli sprawia Ci to taką przyjemność będę częściej tak do Ciebie mówiła mamoo. - odpowiedziałam jej i przytuliłam ją.
- A kto przytuli mnie? - spytał Carlisle z udawanym oburzeniem w głosie.
- No chodź tu tatoo. - powiedziałam i przytuliłam Carlisle.
- No to misiaczek. - krzyknął nagle Emmett, który właśnie wszedł z Alice. Wszyscy się na nas rzucili.
-Hej. Gdzie byliście?-zapytałam.
-Yyy. Na spacerze.-odpowiedział Emmett.
-Aha.-powiedziałam, ale i tak wiedziałam, że na pewno nie byli na spacerze.
-A wy co robiliście?-zapytał Emm.
-Ja projektowałam dla nas dom, Carlisle siedział z Jasperem, a Rosalie niedawno do nas przyszła.-powiedziała Esme.
-Aha. -powiedział Emmett.
Odkąd Emmett z Alice coś przede mną ukrywają Emmett nie spędza ze mną tak dużo czsu jak kiedyś. Nawet Alice nie poświęca już tak dużo czasu Jasperowi. No, ale cóż...
-Ja i Esme pójdziemy do siebie.-powiedział Carlisle.
-No dobrze.-powiedział Jasper.-
- Rose.? My też idziemy do ciebie?
- Jeśli chcesz.
- To my też idziemy. - powiedział Jasper.
Gdy byliśmy już u mnie w pokoju, postanowiłam, że spytam Emmetta co przede mną  ukrywa.
-Kochanie.?
- Yhymm..
- Wiem, że coś przede mną ukrywasz, ale nie wiem o co chodzi. Proszę Cię żebyś był ze mną szczery.!
- Rosalie, ale ja nie mam przed tobą tajemnic. Nic przed tobą nie ukrywam.
- Jeżeli nic przede mną nie ukrywasz to powiedz mi gdzie byłeś dzisiaj z Alice?
- Nie ważne. Musieliśmy coś załatwić.!
- A jednak coś ukrywacie. Tak myślałam. - powiedziałam zdenerwowana i wybiegłam z domu. Słyszałam, że Emmett biegnie za mną.
- Chcę pobyć trochę sama.!- krzyknęłam i pobiegłam do mojej ulubionej jaskini. Nie rozumiałam dlaczego osoba, którą kocham najmocniej na świecie, oszukuje mnie i nie chce powiedzieć mi prawdy.

Emmett.

Rosalie wybiegła z domu już ponad godzinę temu. Martwię się o nią, ale chciała być sama i ja to uszanuję.
Nie chcę jej okłamywać, ale chcę żeby miała niespodziankę, żeby wszystko wyszło idealnie. Jeszcze tylko kilka dni, a dowie się o wszystkim. Mam nadzieję, że będzie wtedy najszczęśliwszą wampirzycą na świecie.
Prawie wszystko jest już gotowe. Alice kupiła prezent, który dam Rosalie, zamówiła kwiaty i pomogła wybrać mi garnitur. Mam pierścionek zaręczynowy, co jest najważniejsze. W dniu zaręczyn Esme zabierze
Rosalie na zakupy, a reszta pomoże urządzić mi dom. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Musi się udać. Z rozmyśleń wyrwały mnie odgłosy, które świadczył o tym, że moja ukochana już wraca. Pobiegłem do salonu, żeby się z nią przywitać, ale gdy mnie zobaczyła, odwróciła się i wybiegła przed dom. Obraziła się na mnie. Zrobiło mi się przykro, ale rozumiem ją. Ja też nie chciałbym, żeby coś przede mną ukrywała, ale robię to, ponieważ chcę zrobić jej niespodziankę.

Kilka dni później ...

Dziś jest ten wielki dzień.  Dziś zamierzam oświadczyć się Rosalie. Jest ona właśnie z Esme na zakupach, a ja z resztą kończymy przystrajać dom.
- Alice, wszystko jest już gotowe? - spytałem dzisiaj po raz kolejny mojej siostry.
- Tak Emmett. Wszystko jest gotowe. Idź się przebrać, a w u ciebie w pokoju leżą kwiaty dla Rose.
Będzie z Esme za jakieś trzydzieści minut. Wy też idźcie się przygotować. - powiedziała Alice i pobiegła do swojego pokoju.
- Trzymaj się Emmett. - powiedział Jasper i pobiegł za nią.
- Dzięki. - powiedziałem i pobiegłem do siebie.
Ubrałem się w garnitur i wziąłem pierścionek i kwiaty dla Rose.

Rosalie. 

Właśnie wracałam z Esme do domu, gdy nagle na drodze pojawiła się Alice. Esme zatrzymała  samochód.
-Rosalie mamy dla ciebie niespodziankę, ale musisz wejść do swojego pokoju oknem. - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu, gdy wsiadła do auta.
- Dobrze, ale co to za niespodzianka?
- Dowiesz się w swoim czasie. - powiedziała Esme. Czyli ona też jest wtajemniczona. W sumie, to dzisiaj od rana wszyscy dziwnie się zachowywali. Esme siłą wyciągnęła mnie na zakupy, a Alice nie chciała na nie jechać. Jasper i Emmet cały czas gdzieś wybiegali i wracali, a Carlisle w ogóle nie wiedziałam.
Ciekawie co oni kombinują.
Dojechaliśmy pod dom. Wyszłam z samochody i udałam się do drzwi.
- Oknem.!- rozległ się głośny krzyk Alice. Aż podskoczyłam.
Weszłam oknem do swojego pokoju.  Na łóżku leżała jakaś ładnie ozdobiona paczuszka. Otworzyłam ją i moim oczom ukazała się mała karteczka, a pod nią jakieś materiały. Wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać..
 '' Mam nadzieję, że Ci się podoba. Ubierz się w to i zejdź do nas.
   Pamiętaj, że Cię kocham.
                                                                          Emmett.              ''
Odłożyłam kartkę i wyjęłam materiał, który był śliczną sukienką. Ubrałam się w nią i zeszłam na dół. Dom był tak pięknie przystrojony. Nie wiedziałam czy to jakieś święto czy może coś innego. Gdy zeszłam do salonu wszyscy stali obok siebie. Ale nie widziałam tam Emmetta. A jeśli on mnie teraz unika. Może już mnie nie kocha. Już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.Może źle zrobiłam uciekając od niego. A jeśli on chciał dla mnie dobrze.
-Niespodzianka.! - krzykneli wszyscy churem.
-Ojej.. Dziękuję. Mamy może jakieś święto?-zapytałam.
-No można tak powiedzieć.-powiedział Jasper.
-Ale o tym dowiesz się od Niego.-powiedziała Alice i wskazała ręką na Emmetta, który właśnie wszedł do domu.
Emm był ubrany w garnitur, a  w rękach miał bukiet róż. Podszedł do mnie i powiedział:
-Rosalie Hale.. - zaczął, przyklękając na jednym kolanie i wyciągając coś z kieszeni. 
- Kocham Cię najmocniej na świecie. To dzięki Tobie moje życie stało się jasną drogą pełną radosnych chwil. Czy wyjdziesz za mnie ?
Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Zaskoczył mnie i to bardzo. 


piątek, 3 maja 2013

Rozdział 14

Rosalie.

 Zapukałam do drzwi Alice. 
- Chwileczkę. - odpowiedział Jasper. Po chwili wyszedł z pokoju.
- Alice cię woła Jest w salonie. - powiedział i udał się w stronę pokoju Emmetta.
- Dziękuję. - odpowiedziałam mu i udałam się w stronę salonu. Alice siedziała na sofie.

- Ślicznie wyglądasz. - powiedziała gdy mnie zobaczyła.
- Och . Dziękuję. O czym chciałaś porozmawiać?
- O wszystkim. Taka babska rozmowa.
- Aha. Rozumiem, a więc słucham co Ci leży na sercu
- No opowiadaj.!- krzyknęła wesoło. 
- Ale o czym, bo nie za bardzo wiem o co Ci chodzi
- No jak to o co? O Ciebie i Emmetta
- Aha, ale tutaj? Może pójdziemy się przejść. Ostatnio Emmett pokazał mi taką fajną jaskinię do której możemy pobiec. 
- Okej. to prowadź. - powiedziała i wybiegła z domu, a ja za nią.
- Ale tu fajnie. - powiedziała, gdy byłyśmy już w jaskini. 
- Nigdy tu nie byłaś?
- Mieszkamy tu już trzy lata, ale nigdy tu nie byłam. 
- Ja tylko raz, ale bardzo mi się tu spodobało.
- Tak. Naprawdę tu ładnie, ale miałaś mi o czymś opowiedzieć
- Niech Ci będzie. Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Wszystko po kolei. Od dnia, w którym zostaliście parą, aż po dzień dzisiejszy.
- Och. Pamiętasz naszą rozmowę sprzed kilku dni. - spytałam, a gdy kiwnęła twierdząco głową opowiadałam dalej.
- No więc poszłam wtedy do Emmetta i na początku nic nie mówił, a potem wyznał mi miłość. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Emmett zresztą też. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączni.
- To takie romantyczne. - powiedziała z taką słodką miną. Jak mały chochlik- pomyślałam. 
- Tak. Alice, a jak było z tobą i Jasperem?
- Ja z Jasperem jesteśmy parą już od dwudziestu lat, a małżeństwem od siedemnastu. Gdy obudziłam się po przemianie nic nie pamiętałam i nie wiedziałam kim się stałam. Miałam wtedy dwie wizje. W pierwszej wizji widziałam naszą rodzinę i dzięki temu wiedziałam jak mam się żywić i kim się stałam, a w drugiej zobaczyłam Jaspera. Od tamtej pory go szukałam, a kiedy już znalazłam, zakochaliśmy się w sobie. Razem dołączyliśmy do Cullenuw. - z westchnieniem zakończyła swoją opowieść.  
- Wy to dopiero macie historię.- nie wiedziałam co więcej powiedzieć. 
- Tak, ale dość już o nas. Lepiej powiedz jak Ci się żyje w nowym ciele. 
- Nie powiem, że źle, ale nie raz tęsknię za ludzkimi cechami. Na przykład ja zawsze lubiłam czuć taką adrenalinę, strach, a teraz gdy jestem wampirem niczego już się nie boję. Nie lubię też tego ciągłego pieczenia w gardle lub ukrywania się przed słońcem. Wszystko ma swoje plusy i minusy, ale na szczęście, na razie widzę więcej plusów. 
- To dobrze. Cieszę się twoim szczęściem. - powiedziała i przytuliła mnie mocno. 
- Dziękuję Ci Alice.  Ja też się cieszę, że mam taką przyjaciółkę, siostrę. 
 Nagle usłyszeliśmy jakieś śmiechy. Alice pociągnęła nosem, żeby wyczuć kto idzie. 
- To chłopacy. - powiedziała zdziwiona.
- Ciekawie czego tu szukają?
- Pewnie tego co my. Spokoju i ciszy, żeby spokojnie porozmawiać. 
- Ale się zdziwią.
- Emmett stój! Tam są jakieś wampiry. Uważaj . - usłyszeliśmy szepty Jaspera. Zaczęłyśmy się śmiać. 
- To tylko my kochanie. - powiedziała rozbawiona Alice. 
- A co wy tu robicie? - zapytał zdziwiony Emmett. 
- Rozmawiamy ! - powiedziałam i pocałowałam Emmetta
- Widzisz Alice jak Rosalie wita Emmetta, a ty to co? Chyba stęskniłaś się trochę za swoim mężem? Poproszę buziaka. - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Zaśmiałam się z Emmettem, a Alice przywitała się z mężem. 
Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę w jaskini, a później poszliśmy na coś zapolować. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy jeziorku do którego wrzuciłam kiedyś Emmetta
                                                                       *
Gdy skończyliśmy już polowanie spotkaliśmy się przy jeziorku.
-To co, idziemy do domu? Może będzie jakiś fajny film.-zapytał Jasper.
-No dobrze chodźmy.-powiedziałam.
Gdy dobiegliśmy już do domu, udaliśmy się do salonu pooglądać telewizje.
-To co dziś oglądamy?-zapytał Emmett.
-Oby nie jakieś romansy.-powiedział Jasper.
- Jasper będziesz oglądał to co my bo inaczej będziesz siedział sam.-odezwała się z oburzeniem Alice.
-Więc jednak będą romansidła?-spytał Emm.
-Nie chcecie to nie musicie oglądać.-powiedziałam, ale miałam nadzieje, że i tak zostaną.
-Dla ciebie zrobię wszystko.-odpowiedział Emmet i pocałował mnie w policzek.
-Dziękuje. No, a ty Jasper?
-Ja zostanę, nie będe przecież sam siedział.
Alice włączyła telewizor. Zaczęła sprawdzać czy są jakieś fajne filmy. Niestety nie było w telewizji nic ciekawego.
-Jak nic nie ma to my może pójdziemy do siebie Rose?-zapytał mnie Emmett.
-Jasne. Idziecie z nami?
-Nie. Nie chcemy wam przeskadzać.-powiedział Jasper, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
-No okej.
Poszliśmy do  Emmetta i siedliśmy na łóżku. Zaczęłam się rozglądać po jego pokoju. Nie powiem - był urządzony nawed ładnie, ale panował tu wielki bałagan. Wszędzie walały się jego rzeczy. Ach, pewnie Esme dawno tu nie zaglądała.
- To co będziemy robić? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego ukochanego.
- Na początek to tu posprzątamy. - powiedziałam, a na jego twarzy zagościł słodki grymas niezadowolenia.
- Ale tu jest czysto.
- Yhymm... Wszędzie walają się twoje rzeczy.  Wstawaj, wstawaj.!
- Okej. To od czego zaczynamy?
- Ty pozbierasz te wszystkie ciuchy. Zgaduję, że wszystkie są do prania więc zrób też to, a ja pójdę po coś do ścierania kurzy i po szczotkę. - powiedziałam i poszłam po potrzebne mi rzeczy. Gdy już znalazłam to czego potrzebowałam,  ponownie udałam się do pokoju mojego miśka. Na szczęście zdążył już pozbierać wszystkie swoje rzeczy.
- Łap! Pościeraj kurze z mebli, a ja zajmę się podłogą. - powiedziałam i rzuciłam mu ścierkę do kurzy.
- Niech będzie.
Emmett zaczął ścierać kurze, a ja zmiatać podłogę. Gdy już skończyłam zamiatać, wzięłam mopa i starłam kurze z podłogi.
- Skończone. - powiedziałam, gdy już wszystko było gotowe.
- W końcu.
- Oj nie przesadzaj. Zajęło nam to zaledwie kilka minut co w porównaniu z wiecznością jest niczym, a po za tym zobacz jak tu teraz czysto. 
- Niech Ci będzie to co teraz?
- Teraz odniesiesz te rzeczy do schowka, a ja tu na ciebie poczekam.
- Okej. Zaraz wracam. - powiedział i wybiegł z pokoju. Wrócił po niecałej minucie.
- Szybko.
- Dlatego, że każda minuta bez ciebie jest męczarnią. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
- Kocham Cię- powiedziałam i pocałowałam go.
- Ja ciebie też i pamiętaj o tym! - powiedział i czule przytulił.

Mamy nadzieję, że choć trochę się wam spodobało, ponieważ rozdział był długo pisany. Nie wiemy kiedy następny rozdział.
Miłego czytania i dziękujemy za wszystkie miłe komentarze i wejścia na naszego bloga. Jesteście kochani.
; *.