sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 23


Na wyspie jesteśmy już 2 tygodnie. Te dwa tygodnie były najlepszymi jak dotąd. Cały czas spędzam z moim mężem. Emmett nie odstępuje mnie nawet na chwilkę i wymyśla coraz to ciekawsze pomysły. Wczoraj na przykład pływaliśmy z delfinami, zwiedzaliśmy podwodną jaskinię, którą sama znalazłam i skakaliśmy z wodospadu. Jeszcze wcześniej zrobiliśmy sobie maraton filmowy, wybraliśmy się w całodobowy rejs, w głąb oceanu i tak dalej. Także dni spędzamy na różnych ciekawych atrakcjach, a w nocy zamykamy się w sypialni i miło spędzamy czas. Dzisiaj siedzimy na plaży, po drugiej stronie wyspy i wspominamy pierwsze dni naszej znajomości.
- A pamiętasz jak wrzuciłam cię do jeziorka? - zapytałam ze śmiechem.
- Jakbym mógł zapomnieć. Zwłaszcza, że zaraz po tym, to ja wciągnąłem Ciebie, Rose. - odpowiedział.
- Tak. Nie byliśmy jeszcze wtedy parą.
- Nie byliśmy, ale ja już wtedy Cię kochałem. Pamiętam jak bałem Ci się przyznać, że czuję coś więcej niż przyjaźń. Bałem się odrzucenia, a tu proszę. Jesteśmy dwa tygodnie po ślubie. Szczęśliwi jak nigdy dotąd.
- Szczęśliwi i zakochani.  Z tobą przy boku mogę żyć nawet przez tysiąc lat, a i tak mi się nie znudzi. Teraz jesteś już tylko mój i nikt mi Cię nie zabierze. Pamiętaj o tym.!
- Och, Rosalie. Jakbym mógł zapomnieć, że najpiękniejsza kobieta na tym świecie, dwa tygodnie temu została moją żoną. Jestem niewolnikiem twego serca. - odpowiedział, kłaniając mi się. Wtuliłam się w jego ramiona. Przy nim czułam się taka mała, bezbronna, ale bezpieczna i kochana. Optymistycznie spoglądałam w przyszłość, podczas gdy on przytulał mnie i opiekuńczo głaskał po głowie.
- Rose.?
- Co się stało.?
- Tak myślałem, czy nie miałabyś ochoty na małe polowanie. Widzę po twoich oczach, że jesteś już głodna. Pobiegniemy wgłąb wyspy.?
- Czemu nie. - odpowiedziałam. Szczerze mówiąc, to Emmett ma rację. Pragnienie daje już o sobie znak, tylko że ostatnio nie miałam czasu żeby o tym myśleć.
- Potrzebujesz się przebrać, czy pobiegniesz tak.? - zapytał. Miałam na sobie czerwoną, luźną sukienkę na ramiączka, ale nie chciało mi się już przebierać.
- Nie, chodźmy już. - powiedziałam, wstając z piasku. Śmiejąc się pobiegliśmy wgłąb wyspy. Rozdzieliliśmy się z Emmettem. Pociągnęłam nosem i do moich nozdrzy wdarł się przepiękny zapach krwi. Jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Nie był to zapach krwi człowieka tylko niby zwierza, ale taki inny. Przyjemniejszy. Hipnotyzujący wręcz. Pobiegłam do tego miejsca. Moim celem okazała się czarna, ciężarna puma. Ciężarna.! Niestety nie zdołałam powstrzymać pragnienia i zabiłam ją. Ją i jej dziecko. Otarłam twarz z krwi. Miałam straszne wyrzuty sumienia. Nagle moim ciałem wstrząsnął potężny dreszcz, a potem poczułam taką przyjemność, takie ciepło rozlało się po moim ciele i poczułam niewyobrażalną potrzebę kogoś bliskiego. Ledwo co podeszłam do drzewa żeby się powstrzymać, aby nie upaść. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Strasznie potrzebowałam bliskości Emmetta. Te przyjemne ciepło nie odchodziło z mojego ciała i cała się trzęsłam z przyjemności. Co się do cholery dzieję.? W takim stanie zastał mnie Emmett.
- Kochanie skończy... - przerwał wpół słowa, gdy mnie zobaczył.
- O boże.! Co się stało?! - krzyknął i podbiegł do mnie.
- Emmett po.. potrzebuję c.. cię - jąkałam się.
- Co Ci jest.? Co mam zrobić, żeby Ci pomóc?
- Po.. pocałuj mnie.! - krzyknęłam i przyciągnęłam go do siebie. Na początku się opierał, ale później oddał się przyjemności. Te ciepło cały czas nie odchodziło z mojego ciała. Teraz czułam się jakby coś się we mnie gotowało. Przyciągnęłam Emmetta jeszcze bardziej do siebie...
- Rosalie..
- Nic nie mów, tylko kochaj się ze mną. To mi pomoże.! Proszę.! - błagałam go. Nic więcej nie mówił, tylko kochał się ze mną. W tej chwili nic nie było wstanie nam przerwać. Kochaliśmy się w głębi wyspy.
                                                       
                                                                    * 2 dni później *

- Cholera.! Rosalie.! Powiesz mi w końcu co się stało.!? Od dwóch dni chodzisz strasznie smutna, a do tego w ogóle się nie odzywasz.! - krzyczał Emmett.
- Nie! - to było pierwsze słowo od dwóch dni. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się.
- Kochanie, proszę. Czy zrobiłem coś nie tak.? Powiedz mi dlaczego jesteś taka smutna.? Serce mi się kraja jak na ciebie patrzę. Rosalie.? - powiedział już spokojnie.
- Nic nie zrobiłeś. Chcę być sama. Zostaw mnie. - powiedziałam, siadając na wannie.
- Ale Rose..
- Proszę Cię Emmett. Chcę pobyć sama. Idź. Proszę! - słyszałam jak trzasnął drzwiami i gdzieś pobiegł. W sumie to się nie dziwię. Od dwóch dni chodzę i nie odzywam się do niego, ale tamten dzień... Po pierwsze mam straszne wyrzuty sumienia, bo przecież ta puma była ciężarna. Mogła mieć dziecko, a ja zabiłam ją. Sama pragnę mieć dziecko, ale nigdy nie będę go miała. Po drugie od tamtego czasu strasznie się czuję. Mam zawroty głowy, mdłości, czuję się zmęczona, a od kiedy zostałam wampirem, nigdy czegoś takiego nie czułam. Te nagłe pożądanie, które mną wtedy wstrząsnęło. Nie rozumiem, a jednocześnie boję się tego, co się zemną dzieję. Przez to cierpi też Emmett, ale na razie nie byłam gotowa, żeby mu to opowiedzieć, choć wiem że muszę.
- Obiecuję być Ci wiernym, opiekować się tobą, pocieszać gdy będziesz smutna, trwać z tobą w zdrowiu i chorobie i kochać najmocniej na świecie. - po cichu przypomniałam sobie słowa naszej przysięgi.
- Przecież mi przysięgał, to mnie zrozumie. Muszę mu w końcu powiedzieć. - powiedziałam sama do siebie i wyszłam z łazienki. Mojego męża nie było w domu więc postanowiłam pobiec na plażę. Nasze ulubione miejsce na tej wyspie. Był tam. Siedział zgarbiony, smutny i samotny. Uklęknęłam obok niego, a on nawet na mnie nie spojrzał. Miał rację. Zachowywałam się podle.
- Emmett. - powiedziałam cicho ...  Nic.
- Emmett, proszę spójrz na mnie.! - krzyknęłam. Zrobił to, o co go prosiłam. Spojrzałam w jego oczy. Były strasznie suche. Płakał.! Płakał przeze mnie.! Boże.! Co ja narobiłam?
- Emmett ja tak bardzo Cię przepraszam. Kocham Cię najmocniej na świecie.! Na prawdę.. ale tamtego dnia... Nie wiem co się ze mną stało. To wszystko przez tę pumę. Zabiłam ją i jej dziecko, a później te ciepło i pożądanie, które poczułam. To było straszne. Ja tak bardzo Cię przepraszam.! Nie płacz! Kocham Cię. Wybacz..
- Rosalie powoli.. Jakie dziecko? Jakie ciepło? Opowiedz mi wszystko po kolei..
- Wybaczysz mi.? Proszę.
- Oczywiście. Kocham Cię.!
- Dziękuję. To wszystko zaczęło się od tego, że poczułam cudowny zapach krwi. Krwi tej pumy. Nie pachniała zwyczajnie. Jej krew przemawiała do mnie. Jak zahipnotyzowana wbiłam w nią kły. Ta krew.. Była.. Była cudowna. Taka słodka. Kiedy już skończyłam, uświadomiłam sobie, że ta kotka była w ciąży. Miałam i nadal mam straszne wyrzuty sumienia. Zabiłam ich.. Później wstrząsnął mną taki dziwny dreszcz i poczułam takie niesamowite ciepło, które rozlało się po moim ciele, taką niewyobrażalną potrzebę kogoś bliskiego. Nie myślałam jasno. To pożądanie mną kierowało. To co się wtedy między nami wydarzyło.. było cudowne.! Emmett ja od tamtej pory dziwnie się czuję. Mdli mnie, odczuwam fizyczne zmęczenie, kręci mi się w głowie. Wampiry tak nie mają.! Boję się! Cholernie się boję!
- Rosalie, dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? - zapytał. - Opiekować się tobą, pocieszać gdy będziesz smutna, trwać z tobą w zdrowiu i chorobie.! Nie pamiętasz już.? Zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz jak było mi przykro, gdy tak się do mnie nie odzywałaś. Myślałem, że zrobiłem coś nie tak.. Kocham Cię.! Pamiętaj o tym. Zawszę będę przy tobie i zawsze możesz liczyć na moją pomoc.!
- Tak bardzo Cię przepraszam. Wiem Ememtt. Wiem, że mnie kochasz. Wiem, że mogę na ciebie liczyć.!
Boże, jaka ja byłam głupia. Powinnam od razu przyjść do Ciebie. Kocham Cię!
- Och, Rosalie. Moja mała Rosalie. Dobrze się czujesz.? Może wrócimy już do domu?
- Nie.! Jest dobrze...
- Na pewno.?
- Na pewno. - odpowiedziałam, wstając energicznie. Zaraz tego pożałowałam, bo zakręciło mi się w głowie i gdyby nie Emmett, upadłabym na ziemię.
- Właśnie widzę.. Chodź.! - powiedział i wziął mnie na ręce.
- Mogę pójść sama. Postaw mnie.
- Nie rób scen, bo i tak Cię nie postawię. Teraz będziesz odpoczywać. Rozumiemy się?
Pokiwałam głową, na znak, że się z nim zgadzam i wtuliłam się w jego ramiona. Później już nic nie pamiętałam.

Emmett.

Rosalie zasnęła. Zasnęła w moich ramionach. Wampir zasnął.! Po raz pierwszy, odkąd zostałem przemieniony, spotkałem się z takim czymś. Martwię się o nią. Jak najprędzej pobiegłem do domu, położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem, a sam postanowiłem zadzwonić do Carlisle' a. Pierwszy sygnał, drugi sygnał... Nie odbiera. Wiem, że jest na wakacjach z Esme, ale mógłby do cholery odebrać ten telefon. Z minuty na minutę byłem coraz bardziej zdenerwowany i zmartwiony. Usiadłem na łóżku i patrzyłem na Rose, która spała, oddychając miarowo. Co się z nią dzieje? Tak bardzo się boję. Może powinna coś zjeść? Dobrze, że przed wyjazdem napełniłem butelki po winie, krwią. Nie mógłbym teraz zabrać jej na polowanie. Tak.. To jest wykluczone. Szybko pobiegłem po butelkę. Gdy wróciłem, Rose nadal spała.
- Cholera! Co jej jest? - zapomniałem się i krzyknąłem. Rosalie drygnęła i otworzyła oczy.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię obudzić... Jak się czujesz?
- Obudzić? Ja spałam? Ale jak ... To nie możliwe..
- Nie wiem... Wypij to. - powiedziałem, podając jej krew. Zaczęła pić, ale po chwili skrzywiła się i zwróciła wszystko.
- Co jest.? - powiedziałem sam do siebie, klepiąc dławiącą się Rose, po plecach. Powoli zaczynałem panikować. Gdy moja żona przestała wymiotować, szybko pobiegłem po miskę z wodą. Obmyłem jej twarz i dekolt.
- Możesz wstać?
- T..tak.. - odpowiedziała wstrząśnięta. Pomogłem jej wstać i usiąść na fotelu obok. Zdjąłem brudną pościel i wrzuciłem ją do prania.
-  Rose? Kochanie.? Wszystko w porządku? - zapytałem. Pokiwała lekko głową. Spojrzałem na jej twarz. Była strasznie blada. Bledsza niż zawsze.
- Chodź.. Pomogę Ci się umyć. - pomogłem jej wstać i rozebrać się. Powoli doszliśmy do łazienki. Posadziłem ją pod ścianą, a sam napuściłem wody do wanny. Gdy już wszystko było gotowe, pomogłem jej wejść do wody.
- Zimna.. - powiedziała ochryple. Przeszkadza jej zima woda? Co jest?
- Zaraz będzie cieplutka. - powiedziałem, odkręcając gorącą wodę.
- Już jest dobrze..
Pomogłem jej się umyć i ubrać w wygodne dresy. Była wykończona i ledwo stała na nogach. Położyłem ją do łóżka, a sam zacząłem szukać telefonu aby ponownie zadzwonić do Carlisle' a. Tylko zdążyłem się obejrzeć, a moja  Ukochana już spokojnie spała.
__________________

Carlisle


Drr, drr, drr. Siedziałem właśnie w salonie na Wyspie Esme, gdy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwonił Emmett.

- Halo.?
- Carlisle, pomóż mi. Błagam.! Nie wiem co jest z Rose. Strasznie dziwnie się zachowuje. Wymiotuje, jest bledsza niż zawsze, ma mdłości, odczuwa fizyczne zmęczenie, a dzisiaj tak po prostu zasnęła. Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi! Wszystko zaczęło się od tej pumy, od jej krwi. Rose zapolowała, a później zachowywała się dziwnie. Pomóż mi. Przyjedź tu jak najszybciej. Błagam.!
- Emmett spokojnie. Na początek, uspokój się. Postaram się dotrzeć do was ja najszybciej. Tak za pięć godzin będę razem z Esme. Uważaj na nią i niech nie wstaje z łóżka. Musisz zachować trzeźwy umysł.
- Dobrze, ale proszę Cię, przyjedź tu.! Strasznie się boję...
- Przyjadę, zbadam ją i wszystko się wyjaśni. Spokojnie Emmett. Będzie dobrze.
- Tak wiem. Dziękuje. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Pa, pa.

Coś złego dzieje się z Rosalie. Szczerze mówiąc, to nigdy nie spotkałem się z takimi objawami u wampira. Emmtt strasznie panikuje. 
- Carlisle? Coś się stało.? -zapytała mnie Esme.
- Tak, stało się. Emm dzwonił i mówił, że z Rose co coś się dzieje. Pakujmy walizki i jedziemy do nich.
- Ale jak to? Nie marnujmy czasu na pakowanie tylko jedziemy. Zbieraj się.! - cała Esme.
- Dobrze. 

Emmett.

Carlisle będzie tu za jakieś pięć godzin, Rosalie wycieńczona, śpi w naszej sypialni, a ja siedzę i nie wiem co mam z sobą zrobić. Bądźmy szczerzy. Jej obecny stan, przeraża mnie. Z tego co mówił Carlisle, on także nigdy się z takim czymś nie spotkał. Nie ważne co to jest. Na pewno sobie z tym poradzimy. Zrobię wszystko, żeby Rose była zdrowa. Ta przeklęta puma.. Co ona w sobie miała, że moja żona jest w takim, a nie innym stanie. Muszę się czymś zająć, bo oszaleję. 
- Włączę sobie jakiś film. - powiedziałem sam do siebie i udałem się do salonu. Włączyłem telewizor, ale nie miałem ochoty szukać jakiegoś wyjątkowego filmu, więc zostawiłem pierwszy lepszy. Niestety główny bohater zginął, co przypomniało mi o złym stanie Rosalie.
- Co oglądasz?-usłyszałem głos Rose, która stała w progu.
- Rosalie wracaj do łóżka.! -wrzasnąłem i podbiegłem do niej. Westchnęła i powiedziała:
- Mogę chociaż posiedzieć tu?
- No dobrze. Usiądź na kanapie. -powiedziałem i wziąłem ją na ręce.
- Emmett, już jest wszystko w porządku. Czuję się dobrze. Nie musisz mnie nosić.
- Właśnie, że muszę. Za parę godzin będzie tu Carlisle i dowiemy się co ci jest.
- Carlisle? Jak to? Nie róbmy z tego wielkiej afery.
- "Nie róbmy afery"?  Wiesz jak ja się o ciebie martwię? Nie wiemy co to jest... Rosalie.!
- Emmett wiem, ale... -nie dokończyła tylko szybko zeskoczyła mi z rąk i pobiegła do toalety. Przyklęknęła na przeciwko muszli klozetowej, a ja obok niej.
- Właśnie widzę jak wszystko jest okej. Rose dobrze się czujesz?-zapytałem.
- Nie widać jak się czuje?-wrzasnęła na mnie.
- Spokojnie. Ja ci nic nie zrobiłem. Pomogę Ci.. Będziesz wymiotować?
- Masz rację. Przepraszam, to moja wina. Nie, nie będę. To było chwilowe. Już dobrze.
Nie odpowiedziałem jej tylko namoczyłem ręcznik zimną wodą i podałem go jej aby przyłożyła sobie do twarzy. Wziąłem ją pod rękę i zaprowadziłem do salonu. Położyła się, a ja pobiegłem po koc, przykryłem ją i wpatrywałem się w nią. Jejku.. jak mi jej szkoda. Jest taka smutna i zmarnowana. Niech ten tata już przyjeżdża.!
- Co się tak na mnie patrzysz?  - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Boję się, Rose..
- Tak. Ja też się boję. Wszystko będzie dobrze.
- Wszystko będzie dobrze, Rosalie. Na pewno. Kocham Cię. - powiedziałem, głaskając ją po głowie.
- Ja ciebie też, ale wiesz co by sprawiło, że kochałabym Cie jeszcze mocniej?
- Co..?
- Gdybyś włączył jakąś fajną komedie, przyniósł trochę krwi i pooglądał ze mną. Wtedy byłabym strasznie szczęśliwa. - odpowiedziała. Zrobiłem to o co mnie poprosiła i już po chwili oglądaliśmy jakąś denną komedię. Ze strachem patrzyłem jak moja żona pije krew. Bałem się, że będzie tak jak wtedy, ale nic takiego nie nadchodziło. Tak minął nam czas, w między którym, miał przyjechać Carlisle z Esme. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-To chyba tata i mama. Poczekaj. Pójdę otworzyć im drzwi. -powiedziałem i podbiegłem do drzwi, żeby je otworzyć.
- Cześć. Dobrze, że już jesteście. Martwię się o nią. - przywitałem się z nimi.
- Cześć Synku. -powiedziała Esme i przytuliła mnie.
- My także się martwimy. Gdzie Rosalie? -zapytał Carlisle.
- Leży w salonie. Chodźmy do niej.
Gdy weszliśmy do salonu, Rosalie spała. Znów. Nie było mnie może z pięć minut, a ona zasnęła.
- Rose, kochanie. Obudź się. - szeptałem jej do ucha. Zamrugała i uśmiechnęła się do nas.
- Dzień dobry Rose. Jak się czujesz kochanie.? - zapytała Esme, przytulając ją.
- Nie tak jak zawsze, ale nie jest źle. Przepraszam, że zepsułam Wam wakacje.
- Och, Rose. Nie masz za co przepraszać. Jesteś ważniejsza niż wakacje. Chodź. Zbadam Cię kochanie.
Patrzyłem jak moja żona wstaje niezdarnie. Wycieńczona i blada. Z pomocą Carlisle' a udała się do sypialni.
- Mamo boję się o nią. - powiedziałem do Esme, siadając i chowając twarz w dłonie.
- Ja także. Wygląda strasznie.
- Tak. Ma dziwne dolegliwości. Zwraca to co zje, co chwilę zasypia, jest wycieńczona. Jej organizm zachowuje się jak organizm człowieka, a nie wampira. To jest straszne.! Boję się tego.!
- Emmett! Musisz być teraz silny. Wszystko będzie dobrze. Razem przez to przejdziemy, ale ty musisz być teraz silny za was oboje. Będzie dobrze. Zobaczysz. - powiedziała Esme, przytulając mnie. Nic więcej nie mówiliśmy dopóki nie przyszedł Carlisle.
- I co z nią? - zapytałem szybko.
- Nie jest dobrze. Nigdy nie spotkałem się z takimi objawami u wampira, a chodzę po tym świecie dość długo. Emmett, nie wiem co jej jest. Teraz chciała zostać w sypialni i odpocząć.
- Kocham Ją i nie pozwolę, żeby coś się jej stało.
- Wiemy synu. Gdy tylko będzie czuła się lepiej, wszyscy wrócimy do domu i tam poszukamy rozwiązania. Będzie dobrze. - powtórzyła jeszcze raz Esme.Podszedłem do okna. Na niebie zawisły szare chmury, tak jakby nadeszły wraz z naszymi kłopotami. Poczułem, że moje oczy robią się suche. Płakałem. Płakałem z bezradności. Jedyne co mi pozostało, to wierzyć w to, że będzie dobrze. Musi być dobrze. Musi.


_______________________________________

Ha.! Taka mała niespodzianka z okazji wakacji.. Miał być za 2 - 3 tygodnie, ale wyszło tak jak wyszło i oto nowy rozdział.
Mamy nadzieję, że Wam się podoba.
A teraz ta gorsza część ogłoszeń. Jedna z nas jutro wyjeżdża więc następny rozdział ukaże się za te dwa tygodnie. Ładnie prosimy o wyrozumiałość i cierpliwość.
Dodamy jeszcze, że wszystkim, którzy to czytają, życzymy ciepłych, udanych wakacji!!

Ps. Pozdrawiamy <3.!

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 22

Emmett.



Dopłynęliśmy właśnie na wyspę, którą wynająłem nam na trzy tygodnie. Jest tu pięknie, a co najważniejsze nie będzie tu ludzi, ponieważ przez całe trzy tygodnie wyspa jest nasza.
- Podoba Ci się domek? Spędzimy tu prawie cały miesiąc miodowy, a później pojedziemy do Paryża. - spytałem, gdy weszliśmy do naszej sypialni. Odstawiłem walizki i objąłem Rose.
- Tak. Jest cudowny. Taki duży, jasny i przestronny. Śliczny! - odpowiedziała entuzjastycznie.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też Emmett. - odpowiedziała, przytulając się do mnie jeszcze bardziej. Pocałowałem ją w czoło, a później w policzek.
- Pójdę się odświeżyć. - powiedziała Rose.
- Okej, ale szybko. Już za tobą tęsknię pani Cullen. - powiedziałem jej i pocałowałem jeszcze w policzek. Rose poszła do łazienki, a ja wyszedłem na balkon. Widok był piękny. Księżyc w pełni oświetlał ocean i plażę. Ślicznie. Mam nadzieję, że Rosalie także się spodoba. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Tak.! Zrobię niespodziankę dla Rosalie. Taki prezent powitalny na nasz miesiąc. 
- Na pewno jej się spodoba.- szepnąłem cicho i wybiegłem z domu.

Rosalie.


 Weszłam do łazienki, czując na plecach wzrok ukochanego. Słyszałam, że szeptał coś cicho, że nawet go nie zrozumiałam i gdzieś wybiegł. Przez  chwilę zastanawiałam się gdzie mógł pobiec mój mąż, ale po chwili zanurzyłam się w chłodnej wodzie, oddając się przyjemności. Wyszłam z łazienki, owinięta ręcznikiem. Emmetta jeszcze nie było. Wyciągnęłam z walizki przewiewną sukienkę i ubrałam się. Mokre włosy, opuściłam swobodnie na ramiona. Wyszłam na balkon i to co zobaczyłam strasznie mnie zachwyciło. Na piasku było serce, ułożone z ślicznych, czerwonych świeczek, a obok serca Emmett napisał " Kocham Cię Rosalie.! ". Jaki on jest kochany i romantyczny... Szybko zbiegłam na dół, by zobaczyć czy w pobliżu nie ma Emmetta. Nie znalazłam mojego męża, ale na ziemi leżała karteczka zatytułowana do mnie.

                            " Jestem na plaży. Przyjdź szybko.! Kocham Cię!  Emmett "


Przeczytałam i szybko pobiegłam na plażę. Przy samym brzegu, na kocu, siedział Emmett. Na kocu, w wazonie stały kwiaty i wino. Gdy Emmett mnie zobaczył, podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce.

- Stęskniłem się.? Co tak długo.?- zapytał z takim wyrzutem, że nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
- Oj kochanie. Już jestem. - odpowiedziałam, gdy posadził mnie już na kocu.
-Tak. Jesteś i już nigdzie Cię dzisiaj nie puszczę. Całą noc i dzień i w ogóle miesiąc, spędzimy razem. Co do minuty.

- Hym.. Nie powiem. Kusząca propozycja. Kocham Cię.!
- Ja Ciebie też.!- odpowiedział mi, otwierając butelkę. 

- Wino.? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Nie. Niespodzianka.! - odpowiedział. Gdy otworzył butelkę, do moich nozdrzy wdarł się piękny zapach. Taki słodki, urzekający. Cudowny wręcz. To była woń krwi. Moje domysły potwierdziły się gdy Emmett nalał zawartość butelki, do kieliszka. Jak zahipnotyzowana patrzyłam na gęsty, czerwony płyn. Resztkami sił, powstrzymywałam się przed rzuceniem na butelkę i wypiciem wszystkiego. A swoją drogą to ciekawe. Wampiry pijące krew z kieliszków jak cywilizowani ludzie. Nie żeby wampiry nie były cywilizowane, ale sami wiecie. Potrząsnęłam głową tak jakbym chciała się pozbyć wszystkich myśli, gdy mój mąż podał mi kieliszek.
- Za nasze małżeństwo.! - Emmett wzniósł toast. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. Po chwili ciepła ciecz spływała po moim gardle, gasząc pragnienie. Mmm... Jakie to dobre. Nagle przestałam kontaktować i jedyne co do mnie docierało to ciepło w moim gardle. Jednym łykiem pozbyłam się zawartości kieliszka i  nie patrząc co robię wzięłam butelkę i piłam. Dopiero śmiech Emmetta przypomniał mi gdzie się znajduję. Zawstydzona, odstawiłam butelkę na koc i uciekłam wzrokiem w bok.
- Rose, spójrz na mnie. Przepraszam. Nie chciałem się śmiać, ale zachowywałaś się jak nie ty. Kochanie.? - powiedział Emmett. Spojrzałam na niego z zawstydzonym uśmiechem, który po chwili znikł, aby zrobić miejsce złości, którą wywołał głośny śmiech Emmetta.
- Czego się ze mnie ŚMIEJESZ.?! - krzyknęłam na niego.
- Przepraszam, ale jesteś cała umazana krwią. - powiedział, gdy już się uspokoił. Gdybym była człowiekiem, moje policzki pokryłaby czerwień. Zawstydzona podniosłam dłoń, aby wytrzeć krew z twarzy, ale Emmett mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Pozwól, że ja to zrobię. - powiedział i przybliżył swoją twarz do mojej. Zaraz po tym jego zimny język dotknął moich ust i oblizał krew z twarzy, podczas gdy ja siedziałam sztywno jak kłoda. Na koniec Emmett musnął ustami mój policzek, odsunął się i z uśmiechem spojrzał mi w oczy.
- Jesteś strasznie słodka. - powiedział jeszcze i dosłownie przyciągnął mnie do siebie.
- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha, a On zaczął mnie całować. Z przyjemnością oddałam się tym pieszczotom. Nagle poczułam, że unoszę się w powietrzu. To Emmett niósł mnie do naszego domku, nie przerywając pocałunku. Zaśmiałam się, gdy Emmett potknął się o kamień, leżący obok schodów i upadł na tyłek. On także się zaśmiał, wstał i zaniósł mnie do sypialni. Gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni, położył mnie na łóżku i czule spojrzał w oczy..

- Rose...? - szepnął mi do ucha.
- Tak mój miły? 
- Wiesz, że Cię kocham.?
- Wiem, że kochasz mnie tak mocno jak ja kocham Ciebie, Emmett. - odpowiedziałam.
- Dobrze, ale powtórzę to jeszcze raz. Kocham Cię.! Jesteś królową mego serca, pani Cullen.!
- Pani Cullen... Mmm.. Jak to piękne brzmi. Proszę, powiedz to jeszcze raz. - powiedziałam, przytulając się do niego.
- Pani Cullen...- szepnął i pocałował mnie. Z początku lekko, ale słodko, a później nasz pocałunek stał się odważniejszy. Oderwaliśmy się od siebie, ciężko dysząc. Zaczęłam odpinać jego koszulę. Pomógł mi i po chwili jego koszula leżała już na podłodze. Musnął ustami moją szyję. Z cichym jękiem odchyliłam głowę, dając mu lepszy dostęp. Ściągnął ze mnie sukienkę, muskając przy tym jej ramiona i biust. Nie czułam się skrępowana, choć widział mnie nago po raz pierwszy. Przecież będziemy już razem na zawszę więc czego się tu wstydzić. Zaczęłam odpinać pasek od jego spodni. Mój mąż zaczął gładzić ręką moje nagie ciało. Pocałował moją prawą i lewą pierś. Dotykał każdego cala moich pleców, tali i brzucha. Robił to z taką czcią, jakbym była zrobiona z cienkiego jak papier szkła.
Następnie, zaraz przed tym, gdy pomyślałam, że oszaleję z niecierpliwości, dotknął opuszkami palców mojego brzucha na linii żeber i wziął jedną z moich piersi w rękę. Przycisnął kciuk do mojego sutka,wpatrując się twarz, być może, żeby sprawdzić czy mi się to spodoba. Zaczęłam się pod nim wiercić i cicho stękać  z przyjemności. Jego usta ponownie odnalazły moje, i porwały mnie w bardzo czułym pocałunku. Zimne koniuszki palców, gładkie jak szkło, odnalazły czułe miejsce na wnętrzu mojego uda. Z jego wargami na moich z trudem łapałam powietrze, nogi zaczęły mi drżeć, gdy jego palce przesuwały się w górę zamierzoną ścieżką…ale nie dotknął mnie tam. Jeszcze nie. Jego oddech omiótł moją gołą skórę na brzuchu i odcisnął gorący pocałunek na wgłębieniu mojej kości biodrowej. Moje uda rozchyliły się, kierowane przez jego ręce. Pocałował mnie tam, miękkie wargi, otwarte usta…potem poczułam jego język, zimny jak lód.
- Uch.. - jęczałam z przyjemności. Emmett podniósł się na rękach i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Kocham Cię. - szepnął mi do ucha, podgryzając je.
- Pocałuj mnie.! - powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Emmett jeszcze nigdy mnie tak nie całował. Z takim zapomnieniem, zapałem. Brutalnie wręcz. Jednym ruchem zerwałam z niego spodnie i bokserki. Zaczął masować moje ciało. Dotykał mnie wszędzie, a ja jęczałam i wiłam się pod nim z przyjemności. Zaczęłam jeździć ręką po jego nagim torsie.. Zjechałam do podbrzusza i przejechałam ręką jego erekcji. Emmett gwałtownie wciągnął powietrze, a z jego ust wyszedł bliżej nieokreślony dźwięk.
- Rosalie Cullen. Kocham Cię.! - szepnął mi do ucha. Pocałowałam go namiętnie. W końcu Emmett wszedł we mnie. Moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszczyk. Najpierw powoli  i delikatnie. Jęczałam z rozkoszy. Mój mąż poruszał się we mnie, całując mnie cały czas po brzuchu, piersiach. Odchyliłam głowę z przyjemności.
- Och.. Emmett.. - jęczałam.
- Rose.. - odpowiadał między kolejnymi pchnięciami. Jeszcze nigdy nie czułam takiej rozkoszy jak teraz. Nigdy wcześniej się z nikim nie kochałam. Nie mogłam. Nie umiałam myśleć logicznie. Teraz nie liczyło się nic oprócz mnie i Emmetta, naszych złączonych ciał. W dole brzucha czułam przyjemne ciepło. Jakby stado motylków łaskotało mnie od wewnątrz. Czułam, że za chwilę dojdę.
- Szybciej. - poprosiłam go. Emmett przyśpieszył. Nagle fala przyjemności zalała mnie od samych palców u stóp, aż po sam czubek głowy.
- Och Emmett! - krzyknęłam w nagłym przypływie rozkoszy. Wbiłam swoje paznokcie w jego plecy, głowę odchyliłam do tyłu, a moje ciało wygięło się w łuk. Widać było, że Emmettowi też nie wiele brakuje. W końcu opadł koło mnie, mrucząc cicho z przyjemności.

                                                                                 *

- Czy ty wiesz jak bardzo Cię kocham? - zapytał Emmett, okrywając moje nagie ciało kołdrą i przytulając mnie.
- Jeśli tak bardzo jak ja Ciebie, to uwierz, że mam takie pojęcie. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego. Zaśmiał się krótko.
- To było cudowne, Rose. Jeszcze nigdy się tak nie czułem. - powiedział, głaszcząc mnie po policzku.
- Ja także. - powiedziałam.
- Och. Jesteś taka piękna, że nie ma słów, żeby to opisać. Jesteś moim największym szczęściem. Moją jasną drogą wśród ciemnej nocy... Kocham Cię.! - powiedział i przyciągnął mnie do siebie tak blisko, jak tylko było można.
- To było piękne. Emmett, ty także jesteś dla mnie bardzo ważny. Najważniejszy. Strasznie Cię kocham i nie przeżyłabym, gdyby Ciebie nie było. Obiecaj mi, że zawsze będziesz przy mnie.
- Tak jak przysięgałem  Ci to przy świadkach, tak i przysięgam Ci teraz, że zawsze będę przy tobie.
- Dziękuję. Emmett.?
- Tak kochanie.?
- Żałuję, że nasza rodzina nigdy się nie powiększy. Nigdy nie będziemy rodzicami. Dlaczego? Dlaczego nie możemy mieć dzieci.? Najlepiej chłopca i dziewczynki.  Powiedz dlaczego.?
- Rose ja także żałuję. Chciałbym mieć gromadkę dzieci. Urodzonych przez Ciebie. Patrzeć jak rośnie Ci brzuszek. Znosić twoje ciążowe humorki. Zemdleć przy porodzie, aby później obudzić się i zobaczyć Ciebie, trzymającą małego dzidziusia. Usłyszeć z twoich ust, że zostanę ojcem i wierzę, że to kiedyś się spełni. Może jeszcze nie teraz, ale się spełni. Będziemy szczęśliwi. Będziemy wychowywać nasze dzieci, na porządnych ludzi i cieszyć się ich sukcesami, pomagać w trudnych chwilach. Będziemy najlepszymi rodzicami na świecie. Obiecuję Ci to, Rose.! Kocham Cię.! - powiedział przejęty. Niby wiedziałam, że te słowa nigdy się nie spełnią, ale Emmett mówił to z takim przekonaniem, że uwierzyłam mu. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że ja i Emmett, będziemy się opiekować małym dzieckiem. Naszym dzieckiem.
- Kocham Cię kochanie.!
- A teraz nie rozmawiajmy już o tym. Jesteśmy w cudownym miejscu. Sami. Z daleka od wszystkich ludzi. Od rodziny. Nie marnujmy tego i choć tak pięknie wyglądasz nago, muszę Cię poprosić, żebyś się ubrała.
- Dobrze. Pójdę się odświeżyć. Hymm.. A ty czekasz, czy może pójdziesz ze mną.? - zapytałam, uśmiechając się zachęcająco.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo kusząca jest twoja propozycja, ale mam na dzisiaj inne plany. Wieczorem kochanie. Mamy cały miesiąc. Całą wieczność. - odpowiedział. Wstałam z łóżka owijając się prześcieradłem.
- Bez prześcieradła też jest dobrze.! - krzyknął Emmett, gdy zniknęłam już w łazience. Zaśmiałam się wesoło.
- Sam chciałeś wieczorem.! - odkrzyknęłam mu. Słyszałam jak się zaśmiał. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, ubrałam się w krótkie spodenki i luźną koszulkę. Wyszłam z łazienki. Emmetta nie było w sypialni, więc postanowiłam go poszukać. Domek, w którym tymczasowo mieszkamy, nie jest duży. Jednopiętrowy, ale jaki piękny. Duży, przestronny korytarz, z którego można było wejść do trzech małych sypialni i jednej większej, najładniejszej i naszej, do salonu, który był połączony z jadalnią i kuchnią. Takie trzy w jednym, ale zrobione z takim wyczuciem stylu, z taką pasją, że efekt jest cudowny. Wszedzię panowały jasne kolory. Biały, beżowy, żółty... Emm siedział w salonie i oglądał telewizje. Podesłam do niego i usiadłam mu na kolanach.

- To co teraz robimy?-zapytał.
- Może pójdziemy na plaże?
- Pójdziemy wszędzie, gdzie tylko będziesz chciała.-powiedział i wziął mnie na ręce.
Zaniósł mnie, aż na plaże. Stanął przed oceanem i wpatrywał się w niego.
- I co? Będziemy tak stać?-zapytałam.
 Nie odpowiedział, aż w końcu wbiegł ze mną do wody.
- Kocham cię najmocniej na świecie Rose.! - krzyknął. Zaśmiałam się. W tej chwili zachowywał się jak wariat.
- Gdzieś już słyszałam takie plotki. - odpowiedziałam i zaraz dodałam:
- Ja ciebie też Emmett, a tak na przyszłość, jak będziesz miał zamiar wbiegać ze mną do wody, to powiedz, a ja wcześniej przebiorę się w strój kąpielowy.
-Oj tam, oj tam. Nie narzekaj.-powiedział i zaczął chlapać mnie wodą. Tak mogłabym spędzić moje życie. Szczęśliwa, zakochana, kochana, z cudowną rodziną. Idealnie!


_____________________________________________________________________

No cóż... W końcu pojawił się nowy rozdział :D Sporo spóźniony, za co BARDZO przepraszamy.!
Był to trudny rozdział do opisania. Szczególnie środkowa część, ale mamy nadzieję, że spodoba Wam się i zobaczymy pozytywne, wspierające komentarze : ) Zrozumiemy krytykę, gdyż wiemy, że nie jest on idealny.
Z góry przepraszamy też za błędy. Nie wiemy kiedy pojawi się nowy rozdział. Zaczynają się wakacje i przez najbliższe dwa - trzy tygodnie rozdziału na pewno nie będzie : ( Ale później nadrobimy zaległości. Spróbujemy wkręcić trochę akcji, ponieważ cały czas jest tak słodko, milutko itp. Jeszcze raz bardzo przepraszamy. No to do zobaczenia - przeczytania.! <3 Pozdrawiamy.!!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 21

Rosalie.

To już dzisiaj. Dzisiaj będę żoną Emmetta. Właśnie siedzę z Alice i Bellą w mojej łazience i dziewczyny pomagają mi w przygotowaniach. Wszystko jest już gotowe i powoli przybywają pierwsi goście. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem kto ma być na naszym ślubie, ponieważ to Alice zapraszała gości. Strasznie się cieszę, że Emmett mi wybaczył. Naprawdę wystraszyłam się gdy oznajmił, że ślubu może nie być. Ten cały wieczór panieński.. Było zajebiście, ale nie chcę tego powtarzać. Przez ten wieczór mogłyśmy mieć spore kłopoty.
- Jak tam się czujecie dziewczyny.?
- Ja koszmarnie- odpowiedziała Bella.
- Ja także. Jasper nadal się do mnie nie odzywa. Stwierdził, że poczuł się zdradzony.
- Oj masakra.. Później się go udobrucha.. - powiedziałam.
- Tak. A swoją drogą, to ciekawie jak czują się Kate, Irina, Tanya i Carmen. Słyszałam, że Eleazar strasznie się zdenerwował.- powiedziała Bella.
- Tak. Bello, a jak tam u Ciebie? Edward mocno zły?
- Tak.. Dzisiaj rano nie pozwolił mi nawet dotknąć Renesmee, a wczoraj jak dobiegliśmy do domu to zaniósł mnie do sypialni, a sam całą noc spędził w salonie, a gdy do niego podeszłam aby go przeprosić, wygonił mnie mówiąc, że nie chce mnie teraz widzieć.
- Och.. A ty Rosalie? - zapytała Alice.
- Emmett był na mnie " cholernie wściekły " jak to powiedział, ale pogodziliśmy się. W końcu dzisiaj ślub. - odpowiedziałam jej.
- Taka to ma dobrze.
- Tak, ale teraz zabieramy się już do roboty. Nie mamy za dużo czasu.
- Okej. Ja Cię uczeszę, a Alice zrobi Ci makijaż. - powiedziała Bella.
- Jesteście kochane. Dziękuję! - odpowiedziałam i przytuliłam je. Usiadłam na krześle, a dziewczyny robiły swoje. Pół godziny potem moje włosy i makijaż były gotowe. Została nam jeszcze godzinka więc ubrałam się w suknię i wszystkie dodatki, a dziewczyny poszły ubrać swoje sukienki i przyszykować się. Gdy Alice z Bellą wyszły z pokoju, wszedł Edward z Renesmee, która miała sypać kwiatki. Wyglądała prześlicznie w swojej czerwonej sukience, kręconych, ładnie ułożonych rudych loczkach i bielutkich pantofelkach na lekkim podbiciu. Uśmiechnęłam się do nich.
- Cudownie wyglądasz Rosalie. Naprawdę ładna sukienka i w ogóle.. - powiedział uśmiechnięty Edward.
- Och, dziękuję Ci. - odpowiedziałam. - Ty także wyglądasz całkiem przyzwoicie.-  Edward był ubrany w czarny, bardzo ładny garnitur, w którym wyglądał naprawdę dobrze.
- Dzięki. Przyprowadziłem Renesmee. - odpowiedział krótko.
- Och. Witaj kochanie. - powiedziałam i przytuliłam mocno malutką.
- Cześć ciociu.! - krzyknęła radośnie. - Ślicznie wyglądasz. Jak księżniczka. - powiedziała jeszcze i usiadła na krześle.
- Dziękuję kochanie. Ty też wyglądasz przepięknie. - odpowiedziałam jej i pogłaskałam ją po główce. Spojrzałam na Edwarda, który z uśmiechem na ustach przyglądał się tej scenie.
- Macie cudowną córeczkę. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Tak. Renesmee jest kochana. Rosalie, przepraszam jeśli Cię teraz zasmucę, ale muszę to powiedzieć. Naprawdę żałuję, że ty i Emmett nie możecie mieć dzieci. Wiem, że Cię to boli. Przykro mi. - powiedział. Zrobiło mi się smutno, ale byłam mu wdzięczna za to, co powiedział.
- Tak. Mi także jest przykro, ale muszę żyć dalej. Szczerzę wierzę, że kiedyś będzie taka szansa  i będę mieć dziecko, które wychowam razem z Emmettem. Będziemy szczęśliwi jak Ty i Bella. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Życzę Wam tego z całego serca. - powiedział. Przez chwilę panowała ciążąca cisza. Nawet Renesmee się nie odzywała tylko siedziała na krześle i uśmiechała się do nas. Kiedy cisza stała się już zbyt ciążąca, postanowiłam ją przerwać i rozładować atmosferę.
- Słyszałam, że jesteś jeszcze zły na Bellę. Nie potrzebnie. Wiem, że źle zrobiłyśmy, ale... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- W każdym razie, nie gniewaj się tak na nią, ponieważ nie chcę aby na naszym ślubie ktoś się kłócił, czy gniewał. Zrobicie przykrość mi i Emmettowi. - dokończyłam.
- Dobrze. Niech Ci będzie. Co nie zmienia faktu, że za przeproszeniem zachowałyście się jak idiotki. - powiedział, uśmiechnął się i po raz kolejny przytulił się do mnie po przyjacielsku.
- Dzięki. - odpowiedziałam. W tym samym momencie weszła Alice z Bellą.
- Mamusia.! -krzyknęła Renesmee i skoczyła na Belle.
- Cześć kochana.! Witaj Edwardzie. - powiedziała Bella i uśmiechnęła się nieśmiało do męża, jakby bała się jego reakcji. Zaśmiałam się i powiedziałam:
- Nie przejmuj się. Już się na ciebie nie gniewa. Wszystko okej. - Edward jak na potwierdzenie moich słów przytulił się do niej.
- Ale żeby to było ostatni raz. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Cudownie wyglądacie. - powiedziałam.
- Dziękuję. - odpowiedziały równocześnie.
- Tak. Wyglądacie olśniewająco, a szczególnie ty, Rose. - powiedział Carlisle, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
- Dziękuję tato. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Ja już sobie pójdę, ponieważ zrobiło się tu tłocznie, a poza tym ceremonia za chwilę się zacznie. - powiedział Edward. Spojrzałam na zegarek. Za piętnaście minut wszystko się zacznie. Nagle zaczęłam panikować. Nie wiem dla czego, bo przecież kocham Emmetta i on kocha mnie. Po prostu takie nerwy przedślubne.
- Carlisle, przyniosłeś nasze kwiaty? - zapytała Alice.
- Tak, oto one. - powiedział i podał nam kwiaty.
- Edward zaraz powinien zacząć grać. Rose jesteś gotowa? - zapytała Bella. Niby byłam gotowa, ale strasznie się denerwowałam.
- Nie. Tak. Sama nie wiem. A jak się przewrócę w drodze do ołtarza, a jak pomylę słowa przysięgi, a jak...
- Wszystko będzie dobrze. Rose nie masz się czym martwić. Pamiętaj, że tam, przy ołtarzu, czeka na Ciebie Emmett. Nie możesz go teraz zawieść. Uspokój się! - powiedziała Alice, przerywając mi.
- Ale..
- Nie ma żadnego " ale " . Gdy Edward zacznie grać, Renesmee wyjdzie jako pierwsza, a ja z Bellą zaraz po niej. Następnie wyjdziesz ty z Carlisem. Rozumiesz.? - zapytała Alice.
- Tak. - pokiwałam głową twierdząco. " Nie mogę się denerwować. Nie mogę dać plamy. Tam czeka na mnie Emmett. Mój narzeczony, a za parę minut mój mąż. Tak. To na nim muszę się skoncentrować. Kocham go. " - powtarzałam sobie w myślach.
- Rose jesteś gotowa? - zapytał Carlisle.
- Tak.
- To chodźmy. - powiedział. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się do salonu, który na czas ceremonii był pusty, ale ozdobiony białymi kwiatami, balonami i  z którego miałam wyjść na ogród, gdzie znajdowali się goście, pastor, rodzina i Emmett. Alice dała znak Edwardowi, że jesteśmy już gotowi i do moich uszu dotarły pierwsze nuty marsza weselnego, uzupełnionego nowymi nutami dodanymi przez Edwarda, przez co stał się jeszcze piękniejszy. Renesmee zaczęła iść wolnym krokiem, dopasowując się do rytmu muzyki i sypiąc kwiatki. Za nią ruszyły Alice i Bella. Przyszedł czas na mnie i Carlisle'a.
- Gotowa?- zapytał, uśmiechając się szeroko i mocniej ściskając moją rękę, dodając mi otuchy.
- Gotowa i szczęśliwa jak nigdy dotąd. - powiedziałam. Ruszyliśmy. Wszyscy się odwrócili i uśmiechali się do mnie co dodało mi otuchy. Szliśmy, dopasowując kroki do muzyki. Rozglądałam się zachwycona. Do ołtarza prowadził długi, czerwony dywan, a po jego bokach stały krzesła dla gości. Na samym końcu była altana pod którą mieliśmy się pobrać. Pięknie.! Było dużo gości. Szczerze mówiąc, to nikogo z nich nie znałam. Cała Alice. Zaprosiła wszystkich przyjaciół Cullenów i prawie całe miasteczko Forks, choć nie wiem po co. Nie ważne. Teraz najważniejszym widokiem dla mnie był Emmett, stojący przy ołtarzu, uśmiechający się do mnie. Gdy ujrzałam jego twarz zapragnęłam do niego podbiec, rzucić się mu na szyję i powiedzieć te jedyne w swoim rodzaju " tak ". Nagle melodia, którą grał Edward, stałą się bardzo powolna. Ślimacza wręcz. W końcu Carlisle podał moją dłoń Emmettowi. Stanęłam na przeciwko niego i uśmiechnęłam się. Boże jak ja go kocham!
- Panie i panowie. Zebraliśmy się dzisiaj, w tym jakże pięknym i radosnym dniu, aby połączyć tych dwoje młodych ludzi węzłem małżeńskim. Jeśli ktoś zna jakiś powód, dla którego to małżeństwo nie może zostać zawarte, niech powie teraz, lub zamilknie na wieki.! - powiedział pastor. Cisza...
- A więc zaczynajmy. Czy ty Emmecie Cullen, bierzesz tę oto Rosalie Hale za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak. Obiecuję być Ci wiernym, opiekować się tobą, pocieszać gdy będziesz smutna, trwać z tobą w zdrowiu i chorobie i kochać najmocniej na świecie. - powiedział Emmett z wielkim uśmiechem na ustach.
- A cz ty Rosalie Hale, bierzesz tego tu Emmetta Cullen za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak. Obiecuję być Ci wierną, opiekować się tobą, pocieszać gdy będziesz smutny, trwać z tobą w zdrowiu i chorobie i kochać najmocniej na świecie.
Nałożyliśmy sobie obrączki na palce.
- A zatem ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.- dokończył pastor. Szczęśliwa, spojrzałam na Emmetta, który się właśnie pochylał, by mnie pocałować. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam tak blisko siebie na ile to było możliwe. Zaśmiał się krótko. W końcu nasze usta złączyły się w długim, słodkim pocałunku. Nie dochodziło do mnie nic innego jak to, że właśnie zostałam żoną Emmetta. Rosalie Cullen. Jaka ja jestem szczęśliwa. Gdy oderwaliśmy się od siebie, wszyscy zaczęli klaskać, gwizdać i wiwatować. Odwróciłam się w stronę gości i uśmiechnęłam się.
- Moja cudowna żona. Tak Cię kocham. - szepnął mi do ucha Emmett, a ja na te słowa wyszczerzyłam się jak głupia i cmoknęłam go w policzek.
- Mój przystojny mężulek.
                                                                                 *
Emmett.

Właśnie parę minut temu, Rosalie została moją żoną. Teraz będzie ze mną na zawsze. Ciesze się, że wybaczyłem jej ten cały "wieczór panieński". Przykro mi, że tak na nią nawrzeszczałem, ale teraz nie ma co o tym myśleć. Dziś jest nasz wielki dzień. Właśnie siedzimy przy stole, pod namiotem, który przyszykowali Carlisle i Jasper. Były tam rozstawione stoły i miejsce na tańce.
-Emmett, synku. Gratuluje ci takiej żony jak Rosalie. Życzę wam z całego serca wielkiego szczęścia, miłości  i żebyście zawsze byli ze sobą szczęśliwi.- powiedziała moja mama, płacząc.
-Dziękujemy bardzo mamo! -powiedziałem z Rose jednocześnie do Esme, która wciąż płakała. Wszyscy nam gratulowali, ściskali i tak dalej. Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że Rosalie jest moja na zawsze.
-Ja chciałabym wznieść toast za Rose i Emmetta.! -powiedziała Bella. Wszyscy wstali i zaczęli bić brawa. Ja przyciągnąłem do siebie Rosalie i pocałowałem ją po czym brawa były jeszcze głośniejsze. Uśmiechnęła się szeroko. Jaka ona piękna.
-A teraz  para młoda zatańczy pierwszy taniec.!-powiedział Edward, który włączył właśnie muzkę.
Wziąłem moją Rose za rękę i weszliśmy do koła, które utworzyła reszta gości i zaczęliśmy tańczyć.
-Kocham Cię skarbie.-wyszeptała mi Rose do ucha.
Nie odpowiedziałem jej, tylko ją pocałowałem. Gdy oderwałem od niej usta moje oczy powędrowały na Alice, która była strasznie smutna. Nie cieszyła się, że Rosalie została moją żoną ? Później z nią o tym pogadam. Gdy tak tańczyłem z moją Rose na środku parkietu, uświadomiłem sobie, jakim wielkim szczęściem zostałem obdarowany. Jak dobrze, że wtedy ją znalazłem, że nie udało jej się zabić. Wszyscy przyglądali się nam z uśmiechem, robili zdjęcia i szeptali jak pięknie razem wyglądamy. Cudowny dzień. Skończyła się piosenka i niektórzy usiedli do stołów, a niektórzy tańczyli.
- Odbijamy! Ja także chcę zatańczyć z panną młodą.! - powiedział Edward. Oddałem mu Rosalie i postanowiłem, że po rozmawiam z Alice.
- Alice możemy porozmawiać?-zapytałem jej.
- Tak.-odpowiedziała. Wyszliśmy z namiotu i usiedliśmy na ławeczce.
- To o czym chciałeś porozmawiać?-zapytała mnie.
- Chciałem tylko zapytać dlaczego jesteś taka smutna?
- Nie ważne.
- Właśnie, że ważne. Nie lubię jak jesteś smutna.. Poza tym dziś jest ważny dzień dla mnie i dla Rose. Uśmiechnij się. -powiedziałem i objąłem ją.
- Chodzi mi o to, że jest wasz ślub, a nawet teraz Jasper nie chce się do mnie odzywać. Strasznie obraził się o ten wieczór panieński. Nie rozumiem go. Przecież go nie zdradziłam, a on czały czas powtarza, że poczuł się zdradzony... - powiedziała płacząc.
- Alice, nie przejmuj się. Jasperowi przejdzie, a skoro tak uważa, to jest debilem.! Z tego co wiem to Edward, Carlisle i ja wybaczyliśmy dziewczyną. Nie wiem jak jest z Carmen, ale widziałem, że przytulała się do Eleazara. Jasperowi też przejdzie. -powiedziałem, przytulając ją.
- Tak.. -powiedziała i uśmiechnęła się.
- O.! Emmett tu jesteście. Chodź, bo wszyscy nas szukają. - podszedłem do Rosalie i wziąłem ją na ręce. Zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek.
- Chodź Alice.-powiedziałem.
- Nie ja tu sobie jeszcze posiedzę, ale wy idźcie.
- Okej, ale pamiętaj o co Cię prosiłem. - powiedziałem i wszedłem z Rose do namiotu.
Wszyscy zaczęli klaskać. Postawiłem moją żonę na ziemi i przyjrzałem się jej. W swojej pięknej, białej sukni, welonie i w ogóle całym tym ślubnym wizerunku wyglądała przepięknie.
- Rose, Emmett. Czas na tort. Chodźcie! - powiedziała Bella, która naglę się przy nas pojawiła. Poszliśmy za nią. Na samym końcu namiotu, stał przepiękny, duży tort. Niby wampiry nie jedzą, ale trzeba zachowywać pozory, ponieważ zaproszeni zostali także ludzie. Jednak taki tort sam się prosił, żeby go zjeść. Rosalie wzięła nóż, a ja ująłem jej dłoń i razem ukroiliśmy kawałek tortu. Wziąłem na łyżeczkę kawałek i nakarmiłem nim Rose, a ona zrobiła to samo. Zaśmialiśmy się do  siebie i odwróciliśmy się do gości. Wszyscy robili nam zdjęcia, uśmiechali się i krzyczeli różne, śmieszne rzeczy.
- Emmett, porywam ci żonę i idę z nią zatańczyć.! -krzyknął Eleazar Eleazar porwał rosalie do tańca, a ja postanowiłem poszukać Jaspera. Ciężko tu było kogoś znaleźć, ponieważ było bardzo dużo gości i do tego wszyscy tańczyli.
-O! Jesteś Jazz. Możemy porozmawiać?- zapytałem Jaspera, gdy już go znalazłem.
-No mów szybko, bo chcę zatańczyć z Rose.
-Proszę cię. Pogadaj z Alice. Ona siedzi teraz na zewnątrz i płacze, ponieważ nie chcesz się do niej odzywać.- wytłumaczyłem mu szybko.
-Jesteś pewny, że płacze?
-Tak, bo z nią rozmawiałem. Jak nie chcesz jej stracić to lepiej idź z nią pogadać. Chyba nie chcesz zrobić mi i Rosalie przykrości i kłócić się z ukochaną na naszym ślubie.
-Okej. Pogadam z nią.. - powiedział. Jego mina mówiła, że jest mu przykro. Chyba zrozumiał, że źle robi, nie rozmawiając z Alice. Gdy tylko Jasper odszedł, Bella porwała mnie do tańca.
                                                                         *
Rosalie.

Dzisiejszy dzień jest najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Teraz nie jestem już Rosalie Hale tylko Rosalie Cullen. Alice wszystko dokładnie zaplanowała. Po wzajemnym nakarmieniu się tortem był czas na zabawę i tańce, później było dużo śmiechu, ponieważ zaczęły się tak zwane oczepiny. Było dużo fajnych zabaw, ale najbardziej zapamiętam, jak Emmett zębami, ściągał mi podwiązkę z nogi, nurkując pod moją sukienkę, albo jak rzucałam welonem, a Emmett rzucał krawatem. Welon złapała Tanya, a krawat Edward. Gdy tańczyli, dokładnie było widać, że nie przepadają za sobą z czego było dużo śmiechu. Alice zorganizowała także tak zwany - test na zgodność - gdzie wszystkie odpowiedzi oprócz dwóch, różniły się od siebie. Pytania brzmiały tak :
  • kto pierwszy powiedział "kocham Cię"?
  • kto lepiej prowadzi samochód?
  • kto będzie trzymał kasę?
  • kto pierwszy wyciąga rękę po kłótni?
  • kto pierwszy nawiązał znajomość?
  • kto będzie rządził w sypialni?  
Zgodnie odpowiedzieliśmy na pytanie 1 i 5.. Tańczyłam chyba ze wszystkimi gośćmi. Właśnie ponownie skończyłam tańczyć z Edwardem. Teraz tańczę z Emmettem, którego wcześniej nie mogłam odszukać.
- Z kim tańczyłeś, że cię nie widziałam?-zapytałam
- Z nikim. Godziłem Jaspera i Alice.
- Ojej. Zaponiałam. Miałam ich dziś przed ślubem pogodzić. Wszystko już ok? Alice wydawała się taka smutna...
- Wszystko ok. Nie rozmawiajmy już o tym.
- Kocham Cię.! - powiedziałam i pocałowałam Emmetta.
Nasz pocałunek przerwał głos Carlisle' a.
- A teraz chciałbym wznieś toast za nowo powstałe małżeństwo.! - powiedział. Wszyscy ponownie zaczęli klaskać.
- A teraz nastąpił czas na ostatni taniec naszych nowożeńców, nim wyruszą w swoją podróż poślubną. Emmett zatańczy z Esme, a ja z Rosalie. Carlisle wziął mnie za rękę, a Emmett wziął Esme i zaczęliśmy tańczyć.
-Będziemy za wami tęsknić .-powiedział Carlisle.
-My za wami też tato. W sumie to za kilka dni lecisz z Esme na jej wyspę. Na pewno czas Wam szybko zleci. -odpowiedziałam mu.
- Tak. Masz rację. Rose, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. - powiedział Carlisle z zatroskaną miną.
- Ja także mam taką nadzieję. - odpowiedziałam i przytuliłam się  do Carlisle' a.
Gdy skończyła się piosenka, Emmett wziął mnie na ręce.
-A teraz porywa moją żonę na cały miesiąc.-krzyknął i wbiegł do domu, zanosząc mnie do naszej sypialn, gdzie miały być przygotowane przez Alice walizki. Jeszcze nim weszliśmy, usłyszałam śmiechy ludzi i wampirów.
-Kocham Cię.-powiedział Emmett, stawiając na podłodze.
-Ja ciebie bardziej.-powiedziałam i pocałowałam go.
- Nie jestem tego taki pewien. Kocham Cię jak wariat, a od dzisiaj jesteś już moja na wieczność. - zaśmiałam się krótko.
- Tak. Dzisiejszy dzień, jest najpiękniejszym dniem w całym moim dotychczasowym życiu. - odpowiedziałam i przytuliłam go czule.
Poszłam się przebrać w normalną sukienkę, a Emmett wziął nasze walizki i powiedział :
-No to co? Jedziemy na lotnisko.?
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie my w ogóle spędzimy cały następny miesiąc.
- A tak w ogóle to gdzie spędzimy nasz miesiąc miodowy? - zapytałam.
- Niespodzianka.
Gdy wyszliśmy z domu, wszyscy się z nami żegnali, gratulowali i życzyli miłej podróży. Wsiadłam z Emmettem do samochodu i odjechaliśmy, żegnani brawami i gwizdami gości.
- Czy mówiłem Ci już, że Cię kocham.?- zapytał Emmett.
- Tylko raz, czy dwa. No ewentualnie tysiąc razy. Ja Ciebie też Emmett. Nawet nie wiesz jak bardzo. - odpowiedziałam mu, łapiąc go za rękę.


______________________________________________________________

No i oto spóźniony 21 rozdział. No nic.
Mamy nadzieję, że się Wam spodobał.
Z góry przepraszamy za błędy :D
Szczerze mówiąc to ciężko nam się go pisało. Heh...
Przepraszamy, że tak późno i od razu mówimy, że nie wiemy, czy wyrobimy się z następnym rozdziałem do soboty. Mniejmy nadzieję, że tak :d
Okej.. Pozostawiamy rozdział do waszych szczerych opinii.
Pozdrawiamy ; **.. !

Ps. Dodałyśmy nową zakładkę " bohaterowie ". Zapraszamy do obejrzenia :)

środa, 12 czerwca 2013

Krótkie informacje.!

   Do 28 czerwca rozdziały będą dodawane co sobotę, ponieważ koniec roku szkolnego w tym roku jest wyjątkowo ciężki i nie wyrabiamy.  Nie wiemy czy z rozdziałem 21 zdążymy do soboty, ale bardzo się o to postaramy.. Jeśli w sobotę nie będzie jeszcze 21 to w poniedziałek już na pewno :D  Przepraszamy..!! <3
 To miejmy nadzieję, że do soboty <3 !!!

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 20

Rozdział trochę inny od poprzednich.! Na wszelkie pytania, odpowiedzi znajdziecie pod spodem.! Zapraszamy do czytania :D
_______________________________

Rosalie.

Dzień przed ślubem...

To już jutro. Jutro Emmett będzie już mój na zawsze. Jestem taka szczęśliwa. Niestety do jutra jest jeszcze tyle czasu, że chyba zgłupieje, bo tak nie mogę się już doczekać tego, by zostać panią Cullen.
- Rose, ubieraj się w to. Mamy dla ciebie niespodziankę. - powiedziała Alice, która nagle wbiegła do mojego pokoju.
- Ale jaką niespodziankę i mamy, czyli kto ? - spytałam zdezorientowana.
- Ja, Bella i Esme, a jaką to się nie dowiesz, bo wtedy to nie będzie niespodzianka. - odpowiedziała i wybiegła z pokoju. Wzięłam to co mi rzuciła na łóżko i poszłam do łazienki. Postanowiłam, że najpierw się odświeżę, więc wzięłam krótki prysznic i dopiero wtedy ubrałam się w ubrania od Alice. Była to śliczna, krótka, czarna sukienka, która ledwo zakrywała mi tyłek i czerwone szpilki. Do tego założyłam złotą bransoletkę, kolczyki, pierścionki, wzięłam czerwoną kopertówkę i nałożyłam makijaż.  Moje włosy związałam w wysokiego koka. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół. W salonie siedziały Bella, Alice i Esme. Wyglądały nieziemsko.
- Ślicznie wyglądasz Rose. - powiedziała Esme.
- Dziękuję, wy także wyglądacie wspaniale, ale po co ubrałyśmy się jak na jakąś imprezę i gdzie są chłopaki.?
- Chłopaki porwali Emmetta, a my Ciebie. - odpowiedziała Alice, a ja nadal nic nie rozumiałam..
- Aha, a gdzie mnie porywacie.? - spytałam.
- Na wieczór panieński.! - krzyknęły wszystkie trzy.
- Och, ale czy wieczór panieński nie powinien być wieczorem? Mamy ranek, a dokładnie to szóstą, jakbyście jeszcze nie zauważyły.
- Zauważyłyśmy, ale twój wieczór panieński będzie trwał bardzo długo.. - odpowiedziała Bella.
Dziewczyny wstały i zaciągnęły mnie do samochodu. Jechaliśmy samochodem Alice.
- Bello, a z kim została Nessie.? - spytałam ciekawa.
- Z Jacobem. O jest naszym bliskim przyjacielem.
- Czyli Emmett z chłopakami także mają wieczór, a raczej dzień  kawalerski.?- spytałam.
- Tak, ale nie martw się. Nie będzie striptizerek. - powiedziała Alice. Bella i Esme zaśmiały się,
a ja myślałam o tym co robi mój misiek. Mój wieczór - dzień panieński zaczął się na lotnisku, a raczej w samolocie. To Alice zamówiła nam lot prywatnym samolotem na Wyspę Esme, z której miałyśmy wrócić dopiero około dwudziestej pierwszej w nocy. Lot zajął nam pięć godzin, ale było warto. Wyspa jest cudowna. Gdy weszłyśmy do domku, który był na wyspie, jakieś cztery dziewczyny krzyknęły " niespodzianka ". Szczerze mówiąc to nawet ich nie znałam, ale wyściskałam je i podziękowałam im. 
- Rosalie, poznaj Carmen, Kate, Irinę i Tanye. Nasza rodzina z Denali. Dziewczyny będą także na ślubie więc zaprosiłyśmy je na wieczór. Pomogły nam wszystko zorganizować. - powiedziała Esme.
- Miło mi i dziękuję.- powiedziałam i jeszcze raz przytuliłam, każdą po kolei.
- Nam także, a kim jest ta brązowowłosa piękność.? - zapytała Tanya. 
- Och, zapomniałam, że wy się jeszcze nie znacie. Kochane, to jest Bella, żona Edwarda i matka jego córki.- powiedziała Esme. Dziewczyny zrobiły dziwne miny. 
- Edward wrócił.? I ma córkę .?- spytała Carmen. 
- Tak, ale to długa historia, którą opowiemy Wam kiedy indziej, bo teraz czas na zabawę.! - krzyknęła Alice, a wszystkie dziewczyny kiwnęły głową i zaciągnęły mnie wgłąb domu. Byłam zachwycona jego wystrojem. Dziewczyny tak to zaprojektowały, że salon wyglądał jak jakaś najlepsza, droga dyskoteka w całym mieście. Nie dane mi było długo zachwycać się widokami, ponieważ Alice pociągnęła mnie za rękę na środek salonu i zawiązała oczy. Nic nie widziałam, ale czułam jak dziewczyny coś mi zakładają i śmieją się przy tym jak szalone. Ten ich śmiech był zaraźliwy, bo i ja po chwili zaczęłam się śmiać. Gdy już skończyły i odsłoniły mi oczy, spojrzałam w lustro, które przed chwilą musiała przynieść któraś z dziewczyn, ponieważ wcześniej go tu nie było. Miałam na sobie uroczą, ostro różową wstęgę jakie daje się modelkom, z napisem "ostatni dzień wolności ", na głowie miałam założoną opaskę ze świecącymi rogami diabła, z których zwisał różowy welon, a moje oczy podkreśliły wyrazistym, czarnym makijażem, jakbym naprawdę była jakąś wiedźmą z różkami. Spojrzałam na nie, ale one miały na sobie tylko opaski z rogami. Uśmiechnęłam się szeroko. Ciekawie co jeszcze wymyśliły te szalone dziewczyny. 
- No to jestem przebrana, wymalowana, więc do jeszcze będę robić mojego ostatniego dnia wolności? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
- A teraz prezenty.! - krzyknęła Alice, która co chwilę gdzieś latała, przynosiła jakieś paczki, ozdoby i sama nie wiem co jeszcze. 
- Nie trzeba było - powiedziałam głośno, próbując przekrzyczeć muzykę, którą przed chwilą puściła Bella.
- Ależ trzeba. - powiedziała Kate, która jako pierwsza dała mi prezent. Były to różowe, puchate kajdanki. Podziękowałam jej i zaraz wpadłam w ręce następnej dziewczyny i tak dalej, aż wszystkie coś mi podarowały i dały kazania, jak to tracę wolność i takie tam. Od Iriny i Tanyi  dostałam zestaw skąpych, ślicznych szlafroczków, Bella podarowała mi skąpą, koronkową bieliznę mówiąc, że przyda mi się podczas miesiąca miodowego, od Esme i Carmen dostałam jakiś skąpy, skórzany strój diablicy z batem. Nie znałam Carmen, ale po Esme nie spodziewałabym się że może kupić mi coś takiego, ale gdy spojrzałam na nią pytająco, odpowiedziała : 
- Jak się bawić, to się bawić. 
Prezentu od Alice nie dało się przebić. Był to wałek do ciasta, którym miałabym wybijać głupotę z głowy Emmetta, kolejną bieliznę, na miesiąc miodowy i do tego czarne kajdanki. Cała Alice. 
Odłożyłam wszystkie prezenty na bok i podeszłam do dziewczyn, które coś szykowały. 
- I co teraz.? - spytałam po raz kolejny.
- Teraz zrobimy mały pokaz w super strojach,  ty będziesz sędziować, a  Esme będzie prowadzącą. Gdy już wybierzesz zwyciężczynię, zrobimy małą sesję zdjęciową. 
- A dlaczego ja sędziuję.? - zapytałam.
- Ty, ponieważ jutro będziesz już panią Cullen, a tak już jest, że panna młoda sędziuje, a Esme nie bierze udziału dlatego, że uważa, że jej nie przystoi latać w skąpym stroju po wybiegu, który znajduje się w pokoju obok. 
- Rozumiem.. 
- To teraz idziemy się przebrać.! - krzyknęły dziewczyny i pobiegły do łazienki. 
- Ty też musisz się przebrać. - powiedziała Alice, dając mi jakieś tkaniny, które ledwo zakrywają ciało.
- Okej. - powiedziałam i poszłam się przebrać. 

                                                               *

Pokój w którym znajdował się wybieg, wyglądał jak prawdziwe studio, w którym prezentują się prawdziwe modelki. Pod jedną ścianą stał stolik, na którym była karteczka " Jury ". Na przeciwko stolika, dziewczyny postawiły długą, białą płytę, która miała służyć im za wybieg. Po bokach wybiegu stały dwie ścianki, zza których miały wychodzić modelki. Ściany poobijały granatowym materiałem, na którym były pozawieszane zdjęcia różnych modelek i wstęgi z napisami " Wieczór Rose ". Wszystko było oświetlone, kolorowymi światłami. To wyglądało cudownie. W swoim stroju usiadłam na wyznaczonym dla mnie miejscu, a Esme włączyła muzykę i weszła na wybieg. 

- Za chwilę na wybiegu zobaczymy  sześć dziewczyn, które zaprezentują się nam w wybranych przez siebie strojach. Każda po kolei przejdzie po wybiegu, po czym Rosalie wybierze najlepszą. Nie przedłużając.. oto Bella - powiedziała i usunęła się z wybiegu.
Bella dumnie przeszła po wybiegu w swoim stroju piratki, a gdy stanęła na końcu, strzeliła swoim pistoletem, z którego poszedł różowy dym. Odwróciła się i poszła. Zaśmiałam się.
- Tanya. - powiedziała Esme, a na wybiegu pojawiła się śliczna anielica.
- Kate.!
- Alice.!
- Irina.!
- I ostatnia z dziewczyn - Carmen.!
Po przejściu Carmen, wszystkie dziewczyny po kolei, jeszcze raz przeszły po wybiegu i ustawiły się na końcu. Podczas całego przedstawienia, uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- A teraz Rosalie wybierze najlepszą.!- powiedziała Esme i podała mi mikrofon. Nie wiedziałam, którą wybrać. Wszystkie dziewczyny były wspaniałe, tak samo jak ich stroje, ale według mnie Bella była najlepsza. Po pierwsze miała bardzo pomysłowy i oryginalny strój, a po drugie strasznie spodobało mi się gdy wystrzeliła różowym dymem ze swojego pistoletu. 
- Wszystkie byłyście świetne, ale korona jest tylko jedna. Wygrywa Bella. - krzyknęłam. Wszystkie  dziewczyny zaczęły bić brawo, a Bella podeszła do mnie, jeszcze raz strzeliła dymkiem. Założyłam jej na głowę koronę, którą podała mi Esme i przytuliłam ją. Następnie Alice zaczęła latać z aparatem i robić masę zdjęć, do których musiałyśmy  pozować. Około godziny dwudziestej, wsiadłyśmy do naszego odrzutowca i odleciałyśmy z wyspy. Gdy byłyśmy już na lotnisku w Seattle, Alice ponownie zawiązała mi oczy i wsadziła mnie do samochodu. Ciekawie, gdzie teraz pojedziemy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, Alice odwiązała mi oczy. Stałyśmy pod klubem o nazwie " Exsplision".
- Dziewczyny po co tu przyjechałyśmy?-zapytałam.
- Jak to po co.? W tym klubie będziemy bawić się do rana.! -odpowiedziała mi Bella.
- Dobra, dziewczyny nie gadać mi tu, tylko idziemy na imprezę!-wykrzyczała Carmen.
- Tak. Mniej gadania, więcej tańczenia.!.-powiedziałam.
Gdy weszliśmy do klubu pomyślałam o Emmecie. Ciekawiło mnie to, czy on także tak świetnie się bawi.
-Rose co ty taka zamyślona? Chodź tańczyć. - krzyknęła Esme, która chciała przekrzyczeć głośną muzykę.
Gdy tańczyłyśmy, podeszli do nas jacyś chłopacy.
- Hej dziewczyny!-powiedzieli chórkiem.
- Cześć.-odpowiedziałyśmy.
- Możemy zaproponować drinka.? - zapytał jeden z chłopaków.
- Pewnie.-odpowiedziała mu Alice.
- Alice, mogę cię o coś zapytać? Tak na osobności?-zapytałam.
- Tak, mów. - powiedziała, gdy dziewczyny odeszły.
- Chłopacy zaprosili nas na drinka, a to alkohol, my to wampiry i.....
- Rosalie, nie mówiłam ci o tym, bo myślałam, że to nie będzie potrzebne, ale teraz szybko ci o tym opowiem. A więc tak. Gdy wampiry wypiją dużą ilość alkoholu  to on wpływa na nas tak, jak na ludzi.- przerwała mi Alice i szybko wszystko wytłumaczyła.
- Aha, dziękuje. Chodźmy już do dziewczyn.
- Proszę, to drinki dla was.-powiedziała Esme, gdy do nich dołączyłyśmy.
- Tak w ogóle to się nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Taylor, a to mój kolega Rob.
- Ja jestem Rosalie, to Esme, Alice, Bella, Carmen, Kate, Irina i Tanya. Dziś obchodzimy mój wieczór panieński. -powiedziałam, wskazują palcem na dziewczyny.
- Aha. To kiedy ślub?-zapytał Taylor.
- Jutro.-odpowiedziałam mu i zaśmiałam się.
- To najlepszego.
- Dziękuje.
-  A tak w ogóle to ciekawe stroje. - powiedział Taylor, lustrując nas od góry do dołu.
Spojrzałyśmy na siebie. Nadal miałyśmy na sobie stroje, które nosiłyśmy na wybiegu. Zaśmiałyśmy się i podziękowałyśmy. 
- Może idziemy potańczyć?-zapytał nas Rob.
- Pewnie.-odpowiedziała Irina.
Resztę mojego dnia spędziliśmy na tańcach i popijając drinki..

                                                                              *
Emmett.

Dzisiejszy dzień był cudowny. Edward, Jasper, Carlisle i Elzar urządzili mi wieczór kawalerski. Już nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze bawiłem. Chłopacy zorganizowali super imprezę. Naprawdę jestem im wdzięczny.  Z tego co słyszałem Alice, Bella, Esme, Kate, Irina, Carmen i Tanya, zorganizowały wieczór panieński dla mojej Rose i chyba dobrze się bawią, bo my z chłopakami wróciliśmy do domu jakąś godzinę temu, a ich jeszcze nie ma. Jest już pierwsza w nocy, a ja martwię się o Rose. Tak późna godzina, a mojego anioła nie ma w domu. Alice mówiła, że wróci cała i zdrowa, ale czy tej mojej kochanej siostrzyczce można wierzyć?
- Ej, Emmett o czym tak myślisz?-zapytał Jasper.
- O Rose się martwi.-powiedział Edward, który czytał mi w myślach.
- Nie martw się Emmett, zaraz wrócą.-powiedział mój ojciec.
-  Mam nadzieję
- Carlisle, włącz telewizor. Może jest jakiś film.-powiedział Jasper.
- Dobrze.- odpowiedział Carlisle i włączył telewizor. Właśnie leciały wiadomości. 
- W klubie "  Exsplosion " jak co noc trwa zabawa. Czym by było życie bez zabawy, ale naszym zdaniem powinno zachowywać się umiar. Niestety nie wszyscy o tym wiedzą. Sześć dziewczyn bawiących się w klubie, zapomniało o jakichkolwiek zasadach i bawią się w najlepsze. Niestety przesadziły z alkoholem i niezbędna była interwencja policji. Nasze jakże rozrywkowe, nie znające skrupułów dziewczyny, zaczęły awanturować się z barmanami i gośćmi klubu. Na szczęście ktoś wezwał policję, która zajęła się imprezowiczkami i odwiozła je do domu. Mamy nadzieję, że sytuacje tego typu, nie są częstymi. 
   Dla NiusPauMar - Margaret Jonson. 
- Ciekawe kto to? -powiedział Edward.
- Tak, ciekawe, a swoją drogą. Co byście zrobili, gdyby to były nasze dziewczyny? - zapytał Jasper.
-  Ja chyba wiem kim były te dziewczyny. I myślę, że zaraz się przekonamy, co byśmy zrobili.- powiedziałem, wskazując palcem na wóz policyjny, który właśnie podjechał pod dom. Chłopacy patrzyli z wściekłością w okno.
- Proszę.- powiedział Carlisle, gdy otworzył drzwi funkcjonariuszom i dziewczynom.
- Dobry wieczór. Starszy aspirant Lidia Małecka. Dostałam zgłoszenie, że w jednym z klubów w Seattle bawią się strasznie pijane dziewczyny. Według ich, to właśnie tutaj mieszkają. Czy dobrze trafiliśmy? - zapytała pani Lidia.
- Tak. Bardzo dziękujemy za odstawienie nam dziewczyn i przepraszamy za kłopoty. -odpowiedział Carlisle, wpuszczając dziewczyny do domu. Esme złapał za ramię i ustawił koło siebie.
- Nie ma za co. Dobranoc.-odpowiedziała policjantka i wyszła z domu. Dziewczyny usiadły na sofie i uśmiechały się od ucha, do ucha.
- Dziewczyny, czy wy mądre jesteście? - zacząłem wrzeszczeć.
- Zgłupiałyście, czy jak.? W ogóle jak wy wyglądacie. W striptiz zachciało się wam bawić.? - krzyczał Jasper. Carlisle, posadził pijaną Esme na fotelu i także zaczął na nią wrzeszczeć :
- Nie spodziewałbym się tego po tobie, Esme! Miałyście urządzić Rosalie wieczór panieński, a nie upijać się jak wariatki i awanturować się w klubach.! Co wy sobie myślałyście .!?
- Oszalały! No oszalały.! Bella, ty mądra jesteś.? A co by było gdyby Renesmee Cię taką zobaczyła.? O czym wy myślałyście.? Nie spodziewałem się tego po was dziewczyny.! -wrzeszczał  Edward.
- Oj chłopcy, musiałyśmy się zabawić. Chodź raz trochę rozrywki, a nie ciągłe siedzenie w domu.!-powiedziała Bella, której uśmiech nie znikał z twarzy.
- Ale bez przesady.! I w ogóle co to za stroje? Rose, jutro ślub, a ty bawisz się w klubie w striptizerkę.?-krzyknąłem. Byłem strasznie zdenerwowany i nie mogłem się opanować.
- Braciszku, zostaw już Rosalie. To nie jej wina.! -powiedziała Alice.
- Jak to " nie jej wina " .!? To ja tańczyłem w stroju jakiejś diablicy w klubie, robiłem awantury barmanom.? To mnie przywiozła do domu policja.?! Ja także miałem wieczór kawalerski, ale jakoś stoję o własnych nogach i kompletnie ubrany, a ona.? Alice, nie broń jej. Rosalie ma swój rozum i gdyby chciała, nie doprowadziła by się do takiego stanu.! - krzyczałem.
- Emmett ma rację.! Ja wiedziałem, że jesteś szalona, ale nie spodziewałem się tego.! Jak ty wyglądasz? Ja jestem ciekawy co wy tam jeszcze robiłyście.? - Jasper, krzyczał na Alice.
- A ty mamo jesteś najstarsza, a nawet ich nie upilnowałaś?-wykrzyczał Edward.
- Czyli według was jestem za stara, żeby się bawić?-odpowiedziała mu Esme. Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałem. Język jej się plątał i ledwo co siedziała na fotelu.
- Możesz, ale rozsądnie.! - dodał Carlisle.
- A ty Carmen.? Myślisz, że Ci się upiecze.? O nie, nie moja panno! Już.! Idziemy do naszego pokoju.! Musisz doprowadzić się do porządku.! - krzyczał Eleazar. Wziął Carmen na ręce i zaniósł do ich pokoju.
- To może my już pójdziemy do siebie. - powiedziała Tanya. Wzięła pod rękę Kate i Irinę i wyszły potykając się o własne nogi.
-Ja także zabieram Belle do domu. -powiedział Edward.
- Ja nigdzie nie idę.! - krzyknęła.
- Wstawaj.! - krzyknął głośno Edward. Bella, aż podskoczyła do góry i od razu się podniosła.
- Do zobaczenia na ślubie. - pożegnał się jeszcze Edward.
- O ile takowy się odbędzie.! - krzyknąłem za nim. Rosalie, spojrzała na mnie wystraszona.
- Jak to? - spytała.
- Normalnie.! Zobacz jak ty wyglądasz.! Napita, rozmazana i do tego ten strój.! Czy ty w ogóle wytrzeźwiejesz do jutra.? - odpowiedziałem jej zdenerwowany.
- Alice! Wstawaj! Idziemy do pokoju.! - krzyknął Jasper.
- Esme! Ty także! Ale to już! - dodał jeszcze Carlisle.  Wszyscy się już rozeszli, a Rose położyła się na kanapie. Spojrzałem na nią zrezygnowany. Było mi cholernie przykro. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. Położyłem na łóżku, zdjąłem ten głupi kostium i ubrałem jej normalne dresy i koszulkę, obmyłem twarz zimną wodą i usiadłem obok niej.
- Emmett.?
- Co.!? - odburknąłem jej.
- Bardzo Cię przepraszam. Na prawdę mi przykro, ale to jakoś samo tak wyszło.
Ten cały wieczór panieński.. Przepraszam.
- Rose, ale jak to " jakoś samo tak wyszło " ? Czy ty nie wiedziałaś co robisz?
- Przepraszam. Ja tak bardzo przepraszam.! - powiedziała i zaczęła płakać.
- Rose tu nie ma co płakać. Uspokój się.
- Bardzo jesteś na mnie zły.?
- Cholernie wściekły. - odpowiedziałem jej.
- Przepraszam.! Kocham Cię.! - powiedziała i przytuliła się. Choć miałem ochotę odepchnąć ją, to nie zrobiłem tego. Przecież wciąż ją kocham i choć strasznie mnie wkurzyła, to nigdy się nie zmieni.
- Dobrze się czujesz.?
- Nie. Kręci mi się w głowie, ale to nic. Dziękuję Ci Emmett. - powiedziała.
- Za co mi dziękujesz.?
- Za to, że się mną opiekujesz, za to, że mnie kochasz i za to, że jesteś.! - powiedziała.
- Kocham Cię, jestem i zawszę będę, ale obiecaj mi, że już nigdy nie zobaczę Cię w takim stanie.
- Obiecuję. Kocham Cię.!
- Oj, Rosalie. Moja mała Rose. Idź weź prysznic. Pomoże z bólem głowy.
- Tak. Masz rację. - powiedziała i poszła do łazienki. Ciekawie jak tam reszta dziewczyn. Oby do jutra wszystkie wytrzeźwiały. Jutro.! Jutro Rosalie będzie moją żoną. Tak bardzo się cieszę.

_____________________________________________

A więc zaczniemy od tego, że postanowiłam z Paulą, że u nas wampiry mogą się napić. Jeśli komuś ten pomysł się nie podoba to trudno.
Nazwa klubu, tak samo jak nazwy sklepów z poprzedniego rozdziału, są wymyślone przez nas.
Co do strojów dziewczyn i ogółem całego wieczoru panieńskiego Rose ...
Mamy nadzieję, że nie pomyślicie o nas jak o jakichś .. no nie wiem.. ale powiem szczerze, że pragnęłyśmy aby ten rozdział był jak najlepszy.!!
Mamy nadzieję, że nikogo nie uraziłyśmy i nie przesadziłyśmy z tym panieńskim, ale to pozostawiamy już waszej ocenie.
Dziękujemy za komentarze i życzymy miłej lektury. ; D