niedziela, 13 października 2013

30. Epilog

Minęły już trzy lata od narodzin Vanessy. Od tamtego czasu w rodzinie Cullenów nie było żadnych kłopotów. Vanessa szybko rosła, a nawet szybciej od Renesme i wyglądała już na szesnastoletnią dziewczynę, a do tego jest mądrzejsza od niejednego dorosłego. Gdy miała dwa tygodnie umiała perfekcyjnie mówić i chodzić. Swoim darem pomogła także Alice, której ciąża przebiegała w taki sam sposób jak Rose. Teraz Renesmee, Vanessa i Elisabeth, córeczka Alice i Jaspera, są najlepszymi przyjaciółkami. Wszystkie wyglądają jakby miały po szesnaście lat. Są piękne i zdrowe, a do tego każda jest utalentowana. Vanessa potrafi uzdrowić każde żywe stworzenie, Renesmee poprzez dotyk przekazać każdą swoją myśl, a jej umysł jest otwarty dla wszystkich, a Elisabeth potrafi wprowadzić w głęboki stan hipnozy. Rose i Emmett nadal darzą siebie wielką miłością, która z dnia na dzień owocuje i staje się mocniejsza. Pilnują swojej córeczki jak oczka w głowie i pragną aby była szczęśliwa. Ma wszystko czego tylko zachce i nigdy nie narzeka na swoje życie. Vanessa nie ma przed rodzicami żadnych tajemnic. Z Rose są jak najlepsze przyjaciółki i nie jedna matka im zazdrości. Z Emmettem także ma wspaniałe stosunki. Raz się z nim pokłóciła, a było to wtedy gdy Vanessa po raz pierwszy się pomalowała, a Emmett uznał, że jest jeszcze na to za młoda. Wtedy nie odzywali się ze sobą przez tydzień, ale pogodzili się i od tamtej pory nigdy nie było pomiędzy nimi żadnej sprzeczki. Wszyscy nadal mieszkają w Denali. Codziennie spotykają się i spędzają razem każdą wolną chwilę. Ich rodzina jeszcze nigdy nie była taka szczęśliwa. Teraz także siedzą w wielkim salonie u Esme i Carlisle' a wspominając dawne czasy.
- A ja nigdy nie zapomnę dnia w którym znalazłem Rosalie. - powiedział Emmett, gdy Alice skończyła opowiadać historię jej i Jaspera.
- Znam tę historię już na pamięć, ale ona jest taka piękna. Tato opowiedz ją jeszcze raz. Proszę! - Vanessa nie mogła wysiedzieć na miejscu.
- Dobrze, dobrze, ale usiądź spokojnie. Hymm.. Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku. - powiedziała Rosalie przytulając się do męża.
- Dobrze. Byłem wtedy na polowaniu. Nagle poczułem intensywny zapach krwi. Wiedziałem, że to jest krew człowieka, ale nie mogłem się powstrzymać i pobiegłem. Leżała na polanie, cała we krwi. Próbowała popełnić samobujstwo, ale ja jej to uniemożliwiłem. Zaniosłem ją do Carlisle' a, a ten ją zmienił. Od razu się w niej zakochałem, ale bałem się jej powiedzieć.
- Tak. Ja także bałam się wyznać swoje uczucia. To Emmett pierwszy się przełamał. - dodała Rosalie, patrząc na Emmetta z taką miłością w oczach, że nie jeden by im pozazdrościł.
- Powiedziałem, że ją kocham i wtedy Rose także wyznała mi swoje uczucia. Byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Przeprowadziliśmy się do Forks, a tam spotkaliśmy Belle, Edwarda i Nessie. Jakiś czas później postanowiłem oświadczyć się Rosalie.
- Gdy wręczył mi pierścionek, odebrało mi mowę. Na szczęście w porę się ocknęłam i powiedziałam "tak".
- Odbył się piękny ślub. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy Rosalie ubrana cała na biało kroczyła w moją stronę.
- Tak. Stał przy ołtarzu i wpatrywał się we mnie oczami pełnymi miłości.
- A pomyślałby ktoś, że prawie nie doszło do ślubu.
- Nigdy nie chcecie powiedzieć mi dlaczego.. Jakaś wielka tajemnica, czy coś? - marudziła Vanessa.
- Powiedzmy, że twoja mama podczas swojego wieczoru panieńskiego zabawiła się trochę bardziej niż powinna..
- Jasper, jeśli ci życie miłe, przymknij się! - Rosalie zrobiła się czerwona ze złości, a inni zaśmiali się krótko. Emmett kontynuował dalej: 
- Po weselu wyruszyliśmy w podróż poślubną.
- Wtedy zrobiliście mnie. - dodała Vanessa,  wciskając się pomiędzy Rose i Emmetta i przytulając ich.
- Tak. Choć był to najtrudniejszy moment w naszym związku nigdy nie żałuję, że tak się stało. Cały czas pamiętam moment w którym zobaczyłam Cię po raz pierwszy, zwłaszcza, że zaraz po tym odleciałam na kilka dni.
- Ale wróciłaś i to jest najważniejsze. - zakończył Emmett, a później namiętnie pocałował Rosalie.
- Blee.. - Edward wkładał palec do buzi, udając, że wymiotuje.
- Ty, ty! Ja nic nie mówiłem gdy ty i Bella migdaliliście się i nie powiem co jeszcze na środku salonu. Rose wysłała mnie po jakąś bluzkę, którą pożyczała Belli. Nie chciałem Wam przeszkadzać. - gdyby Bella mogła się rumienić jej twarz byłaby cała czerwona.
- Oszczędź szczegółów. Chociażby ze względu na dzieci. - Edward zgrzytał zębami ze złości, a wszyscy w salonie śmieli się w głos.
- Oj, dzieci, dzieci! Rose, Emmett, wasza historia jest naprawdę piękna. Wszystkie historie, które tu opowiedzieliście były naprawdę piękne! - powiedziała Esme.
- To teraz ty dziadku opowiedz historię twoją i babci. - powiedziała Elisabeth.
- Moją i babci? Dobrze. A więc od początku.. - Carlisle zaczął opowiadać, a wszyscy słuchali go z wielkim zainteresowaniem i uśmiechem na ustach.
 I taka to była historia. Udowodniła nam, że wszyscy zasługują na miłość i mogą spełniać swoje marzenia. Wystarczy tylko wierzyć i mocno chcieć...


___________________________________________________________

To już jest koniec.. :D Wiecie co? Nie mogę w to uwierzyć.. Jak zakładałam bloga( jeszcze z Pauliną ) myślałam sobie, że będzie tu strasznie dużo rozdziałów, że będę miała tego bloga przez kilka lat, a tu proszę. Zakończyłam historię Rosalie i Emmetta. Gdy dodałam epilog, zaczęłam czytać tę historię od początku. Pierwsze rozdziały, które były straszne ( nie oszukujmy się ), a później następne, dłuższe, lepsze i tak, aż do epilogu. Były momenty, w których mówiłam, że mogło być inaczej, że to tu nie pasuje i tak dalej, ale co ja na to poradzę. Już nic nie zmienię. Mam tylko ogromną nadzieję, że ta historia się Wam podobała i nie żałujecie, że ją poznałyście :) Dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze, które podnosiły mnie na duchu i motywowały do pisania :) Jesteście Kochani ;**! <3  Wiem, że epilog jest krótki, ale myślę, że mi to wybaczycie :) Szczerze mówiąc jest mi smutno, że pod ostatnią notką były tylko dwa komentarze, ale dziękuję za nie!! Jeśli ktoś natrafi jeszcze na tego bloga i będzie miał ochotę skomentować, proszę bardzo. Mimo, że skończyłam tę historię, będę tu zaglądać! Obiecuję :)
Teraz zapraszam Was na mojego nowego bloga.. Czasami tylko nadzieja na lepsze jutro pozwala przetrwać kolejny bezbarwny dzień...   ( prolog już się pisze ) .
Jeszce raz! Bardzo Wam dziękuję i kocham!!! ; **.

Marta..


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 29

Rosalie

Ciemność. Pochłaniała mnie ciemność i choć próbowałam z nią walczyć wygrywała...
Muszę sobie dać radę. Nie mogę pozwolić wygrać tej przerażającej ciemności. Nie mogę zawieść Emmetta, Vanessy, Esme, Carlisle' a, Jaspera Alice, Belli, Edwarda, Renesmee. Nie mogę zawieść całej swojej rodziny. Tylko co mam zrobić? Wiem jedno. Dopóty będę walczyła, dopóki będę o siłach...

Emmett

Ciało Rosalie uniosło się do góry i  otoczyło je jasne światło. Z jej ust wydobył się długi i strasznie głośny krzyk. Na górę wbiegli Carlisle i Esme. 
- Co się dzieje?! 

- Nie wiem. Tak się stało gdy Vanessa dotknęła policzka Rosalie. - powiedziałem, podając małą dla Esme i łapiąc Rose za rękę. Światło, które wychodziło z jej ciała zrobiło się tak jasne, że raziło w oczy, a ciało wygięło się w łuk. Wyglądało to strasznie, ale i pięknie. 
- Carlisle co robimy? Co się dzieje?!
- Nie wiem! Nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Emmett musimy czekać. 
- Dobrze. Esme zabierz Vanessę na dół i zaopiekuj się nią, proszę. 
- Oczywiście. Ona jest taka słodka - powiedziała Esme uśmiechając się i gruchając do małej. - Będzie dobrze Emmett - dodała jeszcze i wyszła, a ja zostałem z moją Rose i Carlislem. Nie wiem ile to trwało. Jak długo staliśmy przy Rosalie, ale w pewnym momencie światło zaczęło przygasać, a Rosalie upadła prosto w moje ramiona. Jej ciało nie było miękkie i delikatne jak u człowieka, ale nie było też twarde, zimne i praktycznie niezniszczalne jak u wampira. Czułem jak w jej żyłach krąży krew, ale nie pachniała jak krew człowieka, a jej serce cichutko biło, ale dziwnym rytmem. 
- Jak u Nessie i Vanessy - powiedziałem cicho.
- A więc nie zmieniła się w człowieka tak jak sądziłem, tylko w pół człowieka, pół wampira. - powiedział Carlisle. Spojrzałem na twarz mojej ukochanej. Jej usta wykrzywiły się w delikatnym grymasie, a ręce kurczowo zacisnęły się na mojej szyi.
- Nie pozwólcie, aby ciemność mnie zabrała. - szepnęła słabo. Nadal nie otwierała oczu. Uśmiechnąłem się. - Rosalie się odezwała! - krzyczały moje myśli.
- Jaka ciemność? - zapytał Carlisle.
- Straszna, wielka ciemność. 
Chciałem ją położyć na łóżko, ale zaczęła krzyczeć:
- Nie puszczaj mnie. Nie chcę żeby ciemność mnie zabrała. Chcę zostać z rodziną!
- Rosalie, kochanie.! Nie bój się. Nic Ci się nie stanie.! Jesteś tu z nami. Otwórz oczy.!
- Boję się.. - szepnęła cicho i wtuliła się we mnie. 
- Wszystko jest dobrze. Jesteś już z nami i możesz otworzyć oczy. - powiedziałem, głaszcząc ją uspokajająco po policzku, ale to nie działało.
- Rosalie, otwórz oczy. Proszę. Nic Ci się nie stanie. Pamiętaj, że jestem przy tobie i Cię kocham! 
- Nie mogę.
- Carlisle, pomóż mi. - szepnąłem do Carlisle' a, który stał z boku i przyglądał się całemu zajściu. 
- Rosalie, jesteśmy tu przy tobie. Nic Ci nie grozi. Nie ma tu ciemności.. Proszę otwórz oczy. - spojrzałem na twarz Rosalie. Jej uścisk się poluźnił, a z twarzy zniknął grymas.  Powoli otworzyła oczy i zamrugała kilkakrotnie. 
- Emmett?- szepnęła, jakby bała się, że zaraz zniknę.
- Tak kochanie?
- Stęskniłam się za Tobą.. - powiedziała i zaczęła mnie całować.
- Przepraszam, że wam przerwę ale muszę się dowiedzieć czy z Rose jest wszystko dobrze..  

- Nic mi nie jest. Jestem tylko trochę zdezorientowana. - powiedziała Rosalie, gdy oderwała się od moich ust. Ostrożnie postawiłem ją na ziemię.
- Na pewno? 
- Tak.
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Wszyscy się martwili Rose. 
- Też się martwiłam. Bałam się, że już nigdy was nie zobaczę. Cały czas walczyłam z pochłaniającą mnie ciemnością, a gdy czułam, że już przegrywam, stało się coś dziwnego. Poczułam ból, ale tylko przez chwilę. Później czułam tylko takie delikatne mrowienie w całym ciele. Nie wiem ile to trwało ale pamiętam, że nagle mrowienie ustało i leciałam w dół. Czułam jakbym leciała z naprawdę wielkiej wysokości, a później otworzyłam oczy i znajdowałam się w twoich ramionach. 
 - Odkąd Vanessa cię dotknęła zaczęłaś strasznie jasno świecić, a twoje ciało unosiło się w górze. Jak spadałaś to cię złapałem. 
- Vanessa! Gdzie ona jest? 
- Na dole. Esme się nią zajmuje. Chcesz ją zobaczyć?
- Jeszcze się pytasz? Moja malutka córeczka.. Jak ona wygląda?
- Nie taka malutka jak ci się wydaje. Jest śliczna. Sama zobacz - nagle do pokoju weszła Esme z Vanessą na rękach. Ostrożnie podała malutką dla Rose. 
- Słyszałam o czym rozmawiacie więc przyszłam. - powiedziała i przytuliła się do Carlisle' a. 
- Dziękuję Ci mamo. - powiedziała Rosalie i zaczęła gruchać do Vanessy. Była taka szczęśliwa. 
- Chyba jeszcze nigdy w życiu nie widziałem cię takiej szczęśliwej. - powiedziałem, przytulając Rosalie i głaszcząc Vanessę o policzku. 
- Właśnie spełniły się wszystkie moje marzenia. Mam córeczkę, kochającego męża i rodzinę, za którą mogłabym oddać życie. Jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej. - powiedziała i zaczęła się śmiać. Vanessa także się uśmiechała i wpatrywała się w Rosalie jak w lusterko.

- Ona jest taka cudowna. Te jej śliczne oczka i loczki.
- Tak. Jedyna w swoim rodzaju. 
- Emmett, Rosalie.. Wszyscy na pewno się martwią o Rosalie. Może pójdziemy im przekazać dobre nowiny- przerwała nam Esme.   
- Więc chodźmy! - powiedziała Rosalie i pewnym krokiem ruszyła do drzwi. 
- Jak ja za nią tęskniłem. - powiedziałem. Carlisle i Esme zaśmiali się i ruszyli za nią, a ja za nimi.
                                                                 *

- Rosalie!! - Alice jako pierwsza rzuciła się na moją Rose. 
- Jak dobrze Cię widzieć! Tak się o Ciebie martwiliśmy! A Emmett chyba najbardziej.  - kontynuowała, skacząc wokół Rosalie jak mała dziewczynka.
- Tak, ale nie przejmuj się. Był bardzo dzielny i świetnie sobie poradził i opiekował się Vanessą. - dodała Bella. Rosalie spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem od którego moje martwe serce poruszyło się.
- Dziękuję Wam wszystkim za pomoc. Alice, Bella, Esme, Carlisle, Jasper, Edward, Kate, Tanya, Garret, Carmen, Eleazar. Wy wszyscy jesteście wspaniali i naprawdę doceniam waszą pomoc, ale najbardziej dziękuję tobie Emmett. Wiem jakie to musiało być dla Ciebie trudne. Dziękuję ci, że byłeś taki dzielny i tak wspaniale zaopiekowałeś się naszą córeczką. Tak cię kocham! - z każdym słowem jej głos załamywał się, a oczy robiły się suche. Ze szczęściem patrzyłem jak przyciska Vanesse do piersi, a gdy wypowiedziała ostatnie słowa przytuliłem ją mocno, całując w policzek. Nagle Vanessa zaczęła płakać. 
- Pewnie jest głodna. Pozwól, że się nią zajmę, a wy usiądźcie. - powiedziała Bella. Rosalie ostrożnie podała Vanessę Belli i ruszyła w stronę sofy. Wszyscy ruszyli za nią. Gdy już każdy zajął swoje miejsce, Rosalie zaczęła opowiadać. 
- Tak się bałam, że już nigdy was nie zobaczę. Cały czas walczyłam z pochłaniającą mnie ciemnością, a gdy czułam, że już przegrywam, stało się coś dziwnego. Poczułam ból, ale tylko przez chwilę. Później czułam tylko takie delikatne mrowienie w całym ciele. Nie wiem ile to trwało ale pamiętam, że nagle mrowienie ustało i leciałam w dół. Czułam jakbym leciała z naprawdę wielkiej wysokości, a później otworzyłam oczy i znajdowałam się w ramionach Emmetta. Z tego co słyszałam, podczas tego całe moje ciało świeciło i naprawdę unosiło się w górze. Emmett powiedział, że zaczęło się to gdy Vanessa dotknęła mojego policzka.
- Tak. To było takie dziwne. Jakby mała miała jakiś dar. 
- Możliwe, że... Eleazar, czy mógłbyś to sprawdzić? 
- Oczywiście. - Eleazar skupił się i milczał przez dłuższą chwilę. 
- Strasznie trudno ją wyczuć, ale jest w niej coś niezwykłego. Tak jakby miała dar uzdrawiania istot żywych, ale są tu też tak jakby zakłócenia. Rzadko tak się dzieje, a jeśli już to oznacza, że dar jest niebezpieczny lub nie do końca rozwinięty. 
- Ona jest jedyna w swoim rodzaju. - powiedziała Rosalie. 
- Tak.  Rosalie, ale ty także się zmieniłaś. Nie jesteś już w pełni wampirem. - zauważyła Alice. 
- Od początku podejrzewałem, że gdy Rose urodzi albo zostanie człowiekiem, albo umrze. Dzięki Vanessie jest tu z nami, ale nie jest ani człowiekiem, ani wampirem. Przeszła dziwną przemianę i została pół tym i pół tym. - odpowiedział Carlisle.
- Jak Nessie i Van. - powiedział Edward. 
- Wiecie co? Jesteśmy chyba najdziwniejszą rodziną wampirów na tym wielkim świecie. 
- Tak Jasper. Masz rację, ale wiecie? Nie zamieniłabym Was na nikogo innego. - powiedziała Esme czule przytulając Carlisle' a.Wszyscy jej przytaknęli.
- Wiecie co? My będziemy się już zbierać. Vanessa na pewno jest zmęczona i ja także.. 
- Poczekajcie! 
- Co się stało Alice?
- Gdy dowiedziałam się, że Rosalie jest w ciąży postanowiłam porozmawiać z Jasperem na temat dzieci. - Jasper podszedł do Alice i ją przytulił. Szepnął jej coś do ucha i położył dłoń na jej brzuchu. Czy to znaczy, że Alice jest w ciąży? 
- Tak? - Esme się niecierpliwiła. Chyba także tak pomyślała. 
- No i tak się złożyło, że teraz to ja jestem w ciąży! - krzyknęła zadowolona Alice, a Jasper wziął ją na ręce i zaczął okręcać. Gdy już wszyscy otrząsnęli się z szoku posypały się liczne gratulacje.
- Kto by się spodziewał. Gratuluję! - powiedziała Rosalie i przytuliła przyszłych rodziców. 
- Ech. Widzę, że nie panikujesz tak jak ja na początku. A już myślałem, że się pośmieję. Gratuluję Wam! 
- Emmett, uwierz, że panikował gorzej niż ty. Po prostu wie już od tygodnia i oswoił się z tą myślą. 
- Od tygodnia? Dlaczego mówicie dopiero teraz? - powiedziała Esme.
- Wcześniej jakoś nie było okazji. - odpowiedział Jasper.
- Ale dlaczego Alice nie ma takich objawów jak Rose?
- Ma, ale stara się je ukryć. Mówi, że nie chce was martwić. Gdy tylko jesteśmy sami to albo śpi, albo je, a potem wymiotuje. Teraz także jest zmęczona, ale nie da tego po sobie znać. Uparciuch mój. 
- Papla! Ale masz rację. Jestem zmęczona. 
- Tak jak ja, Vanessa i Nessie na pewno także. Za dużo dobrych wieści jak na jeden dzień.
- Zgadzam się z tobą, Rosalie. Rozejdźmy się już do siebie. Jutro także jest dzień. - powiedziała Esme. Po chwili  wszyscy się żegnali i rozchodzili do swoich domów. Chciałem jak najszybciej znaleźć się sam na sam z moimi dziewczynami.
- Nareszcie sami - powiedziała Rosalie, gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoiku Vanessy. Usiadła z malutką na bujanym foteliku.
- Nie śpi?
- Śpi, ale nie mogę si na nią napatrzeć. Jest taka słodka.
- Tak, ale połóżmy ją do łóżeczka. Będzie jej wygodniej. - powiedziałem i wziąłem Vanessę. Ułożyłem ją w łóżeczku i wziąłem Rose na ręce.
- Co ty robisz?!
- Cicho bo obudzisz naszą córeczkę. Zabieram cię.
- Gdzie? - powiedziała już ciszej.
- Do sypialni. - zaśmiała się, ale już nic więcej nie mówiła. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem lekko.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też Emmett. Nawet nie wiesz jaka jestem z Ciebie dumna. Tak wspaniale zaopiekowałeś się Vanessą gdy ja byłam nieprzytomna.
- Dałem radę tylko dzięki jej. Obiecałem ci, że się nie poddam.
- Dotrzymałeś obietnicy. Jesteś wspaniały. - Nie odpowiedziałem tylko pocałowałem ją i mocno przygarnąłem do siebie. Przez chwilę nic nie mówiliśmy. Odrobina ciszy była nam potrzebna, żeby wszystko przemyśleć. To Rosalie odezwała się pierwsza.
- Fajnie wyszło, że Alice jest w ciąży. Cieszę się razem z nimi.
- Tak. Nasze dzieci będą wychowywać się razem. Jestem tylko ciekawy jak Alice zniesie ciąże.
- Oby lepiej ode mnie.
- Ty, kochanie byłaś bardzo dzielna. Tak cię kocham!
- Ja Ciebie też Emmett. Bardzo! - odpowiedziała i wpiła się w moje usta. Nic już więcej nie mówiliśmy, a nasze ciała znalazły wspólny rytm.
                                                                                  *

Przyglądam się śpiącej Rosalie i myślę jak wielkie mam szczęście, że ta istota pojawiła się w moim życiu. Dzięki niej zrozumiałem co to jest miłość.  Właśnie nią obdarowała mnie Rose. Teraz mam także Vanessę, moją małą córeczkę. Nie chce nawet myśleć jak wyglądałoby moje życie gdybym tamtego dnia nie wybrał się na polowanie, nie znalazł Rosalie i nie zaniósł jej do Carlisle' a. Byłoby takie nijakie. Na szczęście jest pełne kolorowych, jasnych barw. Mam przy sobie dwie najpiękniejsze kobiety świata i kochającą rodzinę. Dla mnie nie liczy się nic więcej, ponieważ właśnie to jest moje szczęście, moje życie. Mam nadzieję, że już zawsze będzie tak pięknie i szczęśliwie...


_______________________________________________________

Za mną 29 i ostatni rozdział. Tak.. Choć ciężko mi się żegnać z tą historią, ponieważ to jest pierwszy blog jaki prowadzę ( wcześniej pomagała mi także Paulina ) i przyzwyczaiłam się do myśli, że muszę coś napisać żeby jak najszybciej dodać rozdział, żebyście nie czekali zbyt długo i wg... Ciężko się żegnać ;/ Mam nadzieję, że Wam spodobała się ta historia i że choć trochę ją zapamiętacie. W zakładce BOHATEROWIE.! pojawiła się nasza Vanessa. Epilog postaram się napisać jak najszybciej, ale w szkole mamy taki rygor, że aż szkoda gadać. Kartkówka za kartkówką. Mam nadzieję, że nie wkradły się tu żadne błędy.. ; D

Nie będę się tu rozpisywać. ( poczekam z tym do epilogu )
Jeśli mi się uda to będzie niespodzianka, ale niczego nie obiecuję! ; ** . 
Kocham Was! 
Pozdrawiam!! :))(
Marta..

piątek, 13 września 2013

Przepraszam :((


 Przepraszam, że rozdziału ciągle nie ma i w najbliższym czasie nie będzie, ponieważ  mam strasznie dużo nauki, problemów, a do tego jestem chora. W ogóle szkoda gadać. Ostatnie dwa tygodnie, były najgorszymi w moim życiu. Proszę Was o wyrozumiałość.. Obiecuję, że gdy tylko będę na siłach od razu wstawię rozdział. 
Pozdrawiam ; **.!
Marta..

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 28

Nie mogłam nic zrobić. Nic nie czułam. Moje ciało było sparaliżowane. Próbowałam coś powiedzieć, otworzyć oczy, ale nie mogłam. Z oddali dochodziły do mnie przytłumione głosy trójki osób.
- Co się stało.?
- Zaczęło się.!
- Co robimy.?
- Trzeba działać jak najszybciej.! Połóż ją tutaj.!
- Carlisle, uratuj ją! Proszę!
- Zrobię co w mojej mocy.! Odsunąć się.!
Po tych słowach poczułam ból, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie czułam. Nadal nie mogłam się poruszać. Choć tak bardzo chciałam krzyczeć, nie mogłam.. Ten straszny ból rozchodził się po moim ciele wzrastając w każdej sekundzie. W tej chwili modliłam się, żeby go nie czuć. Czas zaczął się dłużyć. Liczyłam oddechy, robiłam wszystko, żeby choć na kilka sekund zapomnieć o tym strasznym bólu. Po czasie, który wydawał mi się wiecznością, ból minął. Znów nic, a nic nie czułam..
- Dziewczynka.!
- Mam córeczkę.!
- Gratuluję.!
- No to zostałem wujkiem. Gratuluję Emmett!
 Zostałam mamą. Mam córeczkę.! Udało mi się donosić ciąże. Chcę ją zobaczyć. Później niech się dzieję co chce. Muszę otworzyć oczy. Tylko jak.? Moje ciało jest sparaliżowane i nie mogę się ruszać. Dlaczego.? Dlaczego jestem sparaliżowana.? Chcę krzyczeć, żeby mi pomogli.! Żeby mi ją pokazali, ale nic. Jedna wielka pustka. Jak mam z tym walczyć.? Muszę się skoncentrować. Nabrać siły. Dla mojej córeczki i dla Emmetta. Muszę powiedzieć mu, że go kocham. Kocham go i naszą malutką córeczkę najbardziej na świecie.! Miłość. To właśnie z niej muszę czerpać siłę. Zaczęłam przypominać sobie twarze całej naszej rodziny. Esme, Carlisle, Jasper, Alice, Bella, Edward, Renesmee, Emmett. Wyobrażałam sobie słodką twarzyczkę mojego aniołka.
- Jak ja bardzo ich kocham.! - pomyślałam. I w tym momencie odzyskałam czucie. Szybko podniosłam powieki, mrugając kilkakrotnie. Leżałam w przygotowanej dla mnie sali, w domu Carlisle' a i Esme. Światło z lampy raziło mnie w oczy. Rozejrzałam się wokoło. Emmett, Edward i Carlisle stali przy specjalnym łóżeczku i robili coś z naszą córeczką, która raz po raz wybuchała głośnym płaczem.
- Pokarzcie mi ją. - szepnęłam cicho. Wszyscy trzej nagle się odwrócili.
- Rosalie.!
W oczach Emmetta było tyle szczęścia. Wziął nasze dziecko na ręce i podszedł do mnie.
- Dziewczynka. Jest taka śliczna.!
Gdy pokazał mi naszego aniołka, moje oczy zrobiły się suche. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Jej śliczna, okrągła twarzyczka i te duże niebieskie oczy. Na jej główce było dużo czarnych, kręconych loczków. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się.
- Tak. Jest cudowna.
- Podobna do ciebie.
- Ale włoski ma po tobie.
-  Nazwijmy ją Vanessa..
- Tak. Vanessa to śliczne imię. Pasuje do niej. Jestem taki szczęśliwy.!
Tak. Szczęście miał wymalowane na twarzy. Chciałabym cieszyć się z nim, ale czułam, że z każdą minutą ten straszny paraliż powracał. Czułam się taka ciężka.
- Kocham Cię Emmett. Kocham Ciebie i naszą Córeczkę. Pamiętaj o tym.
- Ja też Was kocham.! Jesteście dwiema najważniejszymi kobietami w moim życiu.! - czułam, że odlatuję. Powoli traciłam resztki sił. Emmett chyba to zauważył, ponieważ zawołał Edwarda i spanikowanym głosem powiedział:
- Zabierz ją do dziewczyn.! - oddał naszą córeczkę Edwardowi i złapał mnie za rękę.
- Rosalie, musisz dać radę. Słyszysz mnie.? Carlisle!
Carlisle zaczął się koło mnie krzątać robiąc coś, co zbytnio mnie nie obchodziło. Teraz liczył się tylko Emmett. Stał i głaskał mnie po głowie, powtarzając ciągle:
- Będzie dobrze.. Będzie dobrze..
- Emmett, opiekuj się nią jak najlepiej. Zawszę będę przy Tobie. Nie zapomnij o tym - po tych słowach moje powieki opadły, a mnie ogarnęła totalna pustka. Straciłam wszystkie zmysły. Smak, dotyk, węch, słuch.. Ciemność. Pochłaniała mnie ciemność i choć próbowałam z nią walczyć, wygrywała...

Emmett..

- Carlisle! Pomóż jej.! Błagam!
- Zrobiłem wszystko co w mojej mocy. Teraz musimy czekać.
- Jak to czekać.? Nie chcę jej stracić!
- Już nic nie możemy zrobić. Musimy czekać. W jej organizmie zachodzą zmiany. Emmett, ja nie jestem pewny, ale jak się obudzi to nie jako wampir, ale jako człowiek. Od dawna to podejrzewałem, ale nie chciałem Was martwić.. Jeśli obudzi się w ciągu trzech dni, przeżyje.. Chodźmy stąd Emmett.
- " Nie chciałem Was martwić.. " Udało Ci się.! Nie zostawię jej. Nie chcę stąd iść!
Moje oczy strasznie piekły. Rozpacz zawładnęła moim ciałem.
- Emmett, rozumiem, że to dla Ciebie trudne.
- Nie masz zielonego pojęcia jak cierpię.! Postaw się na moim miejscu!
- Musisz być silny. Dla Rosalie. Dla córeczki, która na Ciebie czeka.. Obiecałeś to Rosalie.
- Ale to takie trudne. - załkałem cicho, dotykając ślicznej twarzy Rose.
- Chodźmy. Musisz zająć się córeczką. Później do niej przyjdziesz.
Gdyby nie to, że pozwoliłem Carlisle' owi się wyprowadzić, nie odszedłbym od Rose na krok. Dlaczego? Dlaczego jest nieprzytomna.? Dlaczego przytrafia się to mi.? Ból, rozpacz, żal, rozgoryczenie - to cechy które mną zawładnęły. Nawet nie wiem kiedy, a znalazłem się w salonie u Edwarda i Belli. Byli tu wszyscy. Cała nasza rodzina. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu mojej córeczki. Trzymała ją Bella. Podszedłem do niej powolnym krokiem i powiedziałem:
- Daj mi ją.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała, gdy już oddała mi moją córeczkę.  Była taka malutka i śliczna. Jej duże zielone oczka i czarne, małe loczki. Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko jakby mnie rozpoznała. 
- Jesteś tak podobna do mamusi. Tak samo śliczna.
Zacząłem przestępować z nogi na nogę, bujając moją dziewczynkę. Była taka rozkoszna. Ziewnęła kilka razy i jej śliczne oczka się zamknęły.
- Zasnęła... - szepnąłem cicho, nie chcąc jej obudzić.
- Daj mi ją. Położę ją u Nessie, a Ty posiedzisz z nami.
- Nie Bello. Pójdę z nią do domu. Chcę pobyć trochę sam.
- Na pewno.? Może Ci w czymś pomóc.?
- Nie trzeba.
- Jak mała się obudzi, będzie głodna. W lodówce macie zapas krwi.
- Dziękuję Carlisle. Dziękuję Wam wszystkim. Nawet nie wie..wiecie ile znaczy d..dla mnie wasza p..pomoc.
Głos mi drżał od płaczu. Oni są tacy kochani i nie wiem co ja bym bez nich zrobił..
- Będzie dobrze. Zobaczysz. Kocham Cię.. - powiedziała Esme, przytulając mnie mocno.
Nie miałem siły już nic mówić, więc tylko kiwnąłem głową i zwróciłem się ku wyjściu.  Usłyszałem jeszcze lipne pocieszenia typu " trzymaj się, możesz na nas liczyć czy będzie okej "  i wyszedłem w ciemną noc. Przytuliłem córeczkę mocno do siebie, zasłaniając ją od wiatru i deszczu. Gdy wszedłem do domu, od razu poszedłem do pokoiku malutkiej i ostrożnie ułożyłem ją w łóżeczku, a sam usiadłem na krześle obok i wpatrywałem się w nią. Tak słodko spała.
- Jesteś taka malutka i bezbronna. Będę musiał na Ciebie uważać i nigdy nie pozwolę żeby ktoś zrobił Ci krzywdę. - szepnąłem, głaszcząc ją po czułku.
- Gdyby mamusia tu była... - oczy zaczęły mnie piec, a głos załamywał się - Gdyby była to na pewno by się ze mną zgodziła i cały czas powtarzała, że jesteś śliczna i że Cię kocha.
Jej malutkie usteczka ułożyły się w słodki uśmiech.. Śniło się jej coś śmiesznego i miłego. Przesiedziałem nad jej łóżeczkiem całą noc. Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęło się rozjaśniać.
- Na pewno zaraz się obudzisz i będziesz głodna... - powiedziałem i pobiegłem do kuchni. Szybko przygotowałem butelkę i wróciłem do pokoiku Vanessy. Nie minęło nawet pięć minut, a obudziła się cicho popłakując. Wziąłem ją na ręce i zacząłem bujać, żeby się uspokoiła.
- Cześć kochanie.. Wyspałaś się.? Ale ty jesteś słodka.. Chodź, nakarmimy Cię..
Chyba była naprawdę głodna, ponieważ szybko opróżniła całą butelkę.  I co teraz.? Jest wyspana i najedzona.  Muszę ją przebrać. Ostrożnie ułożyłem córeczkę do łóżeczka i otworzyłem wielką szafę. Vanessa miała więcej ubrań niż ja. Gdy już wybrałem ubranka dla córeczki, ubrałem ją. W białej sukieneczce wyglądała tak słodko. Cały czas się uśmiechała i gaworzyła.
- Moja mała ślicznotka. Wiesz.. Mamusia powinna być tu z nami.
Vanessa przyglądała mi się uważnie. Nagle zaczęła płakać. Wziąłem ją na ręce i zacząłem bujać i uspokajać. Malutka zaczęła się wyginać i pokazywać palcami w stronę zdjęcia, które stało na jednej z półek. Przedstawiało ono mnie i Rosalie jeszcze sprzed ślubu. Podszedłem z Vanessą bliżej, a ta pokazała palcem na Rose. Była taka mądra. Przecież miała zaledwie dwa dni.
- To twoja mamusia.. Chciałabyś do niej iść.?
Malutka przestała płakać i się uśmiechnęła.
- To  chyba oznacza, że tak..
Nagle usłyszałem pukanie. 
- Cześć Emmett. Wszystko dobrze.? Jak się czujecie.? - do pokoju weszła Bella.
- Nie jest dobrze, ale jakoś sobie radzę.. Muszę. Mała chce iść do Rosalie.
- Chce.? Widzę, że rozwija się tak szybko jak Renesmee.
- Tak. Vanessa jest cudowna..
- Vanessa.? Ślicznie ...
- Tak.. Edward i Carlisle wam nie powiedzieli.?
- Nie.. Każdy był przygaszony całą tą sytuacją i nikt praktycznie się nie odzywał.. Widzę, że ty także jesteś przygaszony..
- Bello, a Ty byś nie była.? Nie załamałem się jeszcze tylko dzięki Vanessie... - powiedziałem, głaskając córeczkę po główce. Cały czas przyglądała się zdjęciu. Miała taką minę jakby się nad czymś głęboko zastanawiała. Na jej czole pojawiła się słodka zmarszczka. Rose, także taką ma gdy o czymś myśli.
- Byłabym. Uwierz, że wiem co czujesz. Eh.. Więc będziesz szedł z Vanessą do Rosalie.?
- Taki mam zamiar.. Pójdziesz z nami.?
- Nie mogę. Muszę iść do Renesmee, bo pewnie zaraz się obudzi. Emmett, dam Ci małą radę..
- Tak.?
- Na zewnątrz jest chłodno. Przydałby się kocyk.
- Och jasne.! Potrzymaj ją..
Ostrożnie podałem Vanesse dla Belli i poszedłem po kocyk.
- I jest kocyk - powiedziałem i otuliłem kocem Vanessę. Mała zaczęła się denerwować i popłakiwać, więc jak najszybciej udałem się do wyjścia.
- To ja idę do Nessie. Trzymaj się Emmett - Bella poklepała mnie pocieszająco po plecach. - Pa, pa maleńka - dodała jeszcze uśmiechając się do małej i robiąc różne dziwne miny. Vanessa także zaczęła się do niej uśmiechać.
- Do widzenia Bello. Dziękuję Ci za wsparcie.
Bella kiwnęła jeszcze głową i pobiegła do siebie. Na zewnątrz było strasznie ponuro i zimno. Pogoda odzwierciedlała mój nastrój. Eh.. Ruszyłem w stronę domu  Carlisle' a i Esme. Swoją drogą ciekawię czy ich tam zastanę. Być może siedzą u Denalczyków lub u Alice i Jaspera... Gdy doszedłem pod ich dom, zapukałem.
 - Och, Emmett. Wejdźcie.. - drzwi otworzył mi Carlisle. - Wchodźcie.!
Do Carlisle' a dołączyła Esme.
- Emmett, kochanie jak się czujesz.?
- Źle. Czuję się źle, ale muszę sobie radzić. Dla Vanessy i dla Rose.
- Vanessa... Mogę.? - zapytała Esme, wyciągając ręce w stronę malutkiej. Ostrożnie podałem jej Vanesse. Malutka uśmiechnęła się do niej wesoło i wyciągnęła rączkę w jej stronę, dotykając swoją malutką piąstką jej policzka.
- Carlisle spójrz.. Po raz drugi zostaliśmy dziadkami..
Carlisle pogłaskał Vanesse po policzku i czule przytulił Esme. Też chciałbym się przytulić do Rosalie, usłyszeć, że mnie kocha, ale Rose leży na górze. Nie wiadomo czy się obudzi. Nic nie wiem i to jest najgorsze. Trwać w tej niewiedzy. Czułem, że moje oczy robiły się suche.
- Emmett.? - Carlisle także to zauważył.
- Co z nią.?
- Bez zmian..
- Chcę do niej iść..
- Idź. My zajmiemy się małą.
- Nie. Vanessa, pójdzie ze mną. - wyciągnąłem ręce w stronę swojej córeczki. Esme mi ją podała i przytuliła Carlisle' a.
-  Wszystko będzie dobrze Emmett. Idźcie już - kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam i poszedłem na górę, gdzie leżał mój anioł. Otworzyłem drzwi i wszedłem. Leżała tam. Wyglądała tak jakby spała. Jej śliczna, blada twarz wyglądała tak spokojnie. Blond włosy okalały jej twarz.
- Mama..
Vanessa odezwała się. Miała zaledwie dwa dni, a odezwała się.  To było co najmniej dziwne, ale moje oczy zrobiły się suche ze wzruszenia. Jak ona szybko się rozwija. Już w brzuchu u Rose, bardzo szybko rosła, ale teraz. Niedługo będzie mądrzejsza od niejednego dorosłego. Moja córeczka. Nie wiem co ja bym bez niej zrobił.
- Tak kochanie. Mama. Miejmy nadzieję, że niedługo się obudzi.. - powiedziałem i podszedłem z  Vanessą do Rosalie. Malutka wygięła się w jej stronę tak jakby chciała jej dotknąć. Przybliżyłem ją aby mogła to zrobić. Gdy malutka piąstka naszej córeczki dotknęła policzka Rosalie, wydarzyło się coś dziwnego...

_____________________________________________________________

I jest rozdział 28 :D Myślę, że nie jest najgorszy, ale ocenę pozostawiam Wam ; *.
Pewnie niektórzy z Was zauważyli, że jednak nie zmieniłam początku. ( Ostatnio ktoś włamał się mi i Paulinie na bloggera. Pisałyśmy o Tym. )  Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. :)
Czy Wy także jesteście zawiedzeni, że trzeba iść do szkoły.. Masakra.! Ja nie chcę!
Dobra. Wróćmy do ważniejszych spraw. Z bólem serca muszę powiedzieć Wam, że na tym blogu pojawi się tylko jeszcze jeden rozdział i epilog.. Nie chcę żegnać się z tym blogiem, ale nic nie może trwać wiecznie.
Na pocieszenie dodam, że jak nie ten to inny.. Na pewno założę drugiego bloga, ale nie wiem czy o tematyce zmierzchu. To chyba wszystko Kochani.!!
Życzę Wam luźnych i miłych lekcji ( hehe! )
Pozdrawiam ; ** .
Marta :)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Kochane.!!

Mamy dla Was ważną wiadomość. Jedna z nas postanowiła odejść, a mianowicie Paulina -.- .
Od dzisiaj ja sama ( Marta ) będę prowadziła bloga i opisywała dalsze losy Rosalie, Emmetta i ich dziecka.
Szczerze mówiąc to Paulina już od dłuższego czasu nie angażowała się i praktycznie pisałam sama, ale dopiero dzisiaj potwierdziła swoje odejście. Musimy powiedzieć Paulinie - pa, pa..
Ja sama dziękuję Ci, że pomagałaś mi w pisaniu i jak tylko będziesz chciała wrócić to zapraszam. <3
To tyle o tym.. : )
Dodam jeszcze, że prawie skończyłam następny rozdział ( 28 ) i  pojawi się on już niedługo. Będzie on już napisany tylko przeze mnie . . . : D
Pozdrawiam ; ** ..!
Marta. :)

piątek, 23 sierpnia 2013

Wyjaśnienia :)

Jak pewnie niektóre z Was zauważyły, na naszym blogu pojawił się rozdział 28, a raczej, krótka część jego. To był dopiero początek, który teraz muszę zmienić ;/ Niestety ktoś włamuje się nam na konto i robi nam na złość. Ostatnio nawet założono nam na na naszym koncie drugiego bloga. Przepraszamy za niedogodności. Rozdział  28 już się pisze. ( od nowa ) ;/ Nawet nie wiecie jakie jesteśmy wściekłe.! Yhh..
Pozdrawiamy ; ** . <3

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 27

  Już trzy miesiące mieszkamy w Denali, a nie w Forks. Podoba mi się tu. Każdy ma swój dom i więcej prywatności. Jestem już w piątym miesiącu ciąży, a wyglądam na co najmniej siódmy.  Ciąża ma swoje uroki, ale też i ciemne stromy. Jest tak, jakbym powoli zmieniała się w człowieka. Odczuwam zmianę temperatur, coraz częściej wolę ludzkie jedzenie, moja skóra nie jest już taka twarda, w żyłach płynie krew, a moje serce od jakiegoś miesiąca cichutko bije. Tak jak u Renesme. Jest mi strasznie ciężko, ponieważ zrobiłam się strasznie wolna. Nawet zwykły śmiertelnik by mnie wyprzedził. Z wampirzych cech została mi tylko nienaturalnie blada skóra, błyszcząca się w słońcu i zimna niczym lód i to, że mimo iż spożywam ludzkie jedzenie, potrzebuję krwi żeby normalnie funkcjonować. Nasz maluszek jest bardzo ruchliwy, a gdy poruszy się mocniej, sprawia mi ból. Czuję, że z dnia na dzień opadam z sił i modlę się o to, żeby donosić ciąże. Najważniejsze jest to, żeby moje maleństwo bezpiecznie przyszło na świat. Oczywiście nie chcę opuszczać rodziny, ale jeśli to będzie konieczne, zrobię wszystko aby dziecko przeżyło. Emmett nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Jeszcze tamtego dnia, gdy Carlisle utwierdził mnie w przekonaniu, że wkrótce wydam na świat nowe stworzenie poprosiłam wszystkich żeby nie mówili o tym Emmettowi. Nie chce żeby się martwił. Gdy widzi, że coś mi dolega, przekonuję go, że to po prostu objawy ciąży. Tak poza tym wszyscy wolą mnie unikać, ponieważ miewam takie zmiany humoru, że jak to Jasper powiedział - strach się bać. Raz jestem wesoła, śmieję się, a  za chwilę wybucham takim gniewem, że nie raz jakiś cenny wazon, czy obraz lub inne duperele zostają uszkodzone, a przeważnie na głowie Edwarda i Jaspera, ponieważ naśmiewają się ze mnie. Zaraz po tym wybucham głośnym szlochem i przepraszam wszystkich wokół. Mam też straszne zachcianki. Są takie dni, że zjadłabym wszystko co stanie na mojej drodze. Jednak gdy pomyślę, że przez te wszystkie niekorzyści  na świat przyjdzie moje maleństwo, cena ta wydaje mi się o wiele za mała. To takie cudowne uczucie, wiedzieć, że rozwija się w Tobie takie maleństwo.. Czuć ruchy i słyszeć bijące serduszko. Emmett, także strasznie się cieszy i już nie może doczekać się narodzin. Zawsze gdy widzę go z nosem w książce, na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Przeczytał już tak wiele książek o rodzicielstwie i nadal kupuje nowe. Twierdzi, że chce być dobrze przygotowany. To takie słodkie. Co tydzień jeździ też na zakupy z Alice i dziewczynami i kupuje coraz to nowsze śpioszki, zabawki i inne duperele dla dziecka. Czasami jeżdżę z nimi, ale jest to dla mnie bardzo wyczerpujące. Dzisiaj także pojechali do sklepów, a ja zostałam sama. Uwielbiam przesiadywać w pokoju nienarodzonego jeszcze dzidziusia i rozmyślać nad naszą przyszłością. Teraz także siedzę w bujanym fotelu, który stoi przy ślicznym drewnianym łóżeczku, trzymając obie dłonie na brzuchu i rozkoszując się tym pięknym odgłosem, którym jest miarowe stukanie maluśkiego serduszka.
Nie wiem jak długo tak siedziałam, nie wiem kiedy odleciałam w objęcia morfeusza, ale wiem, że gdy się obudziłam, leżałam w sypialni, a mój brzuch raz po raz przeszywał mocny bul. Zaczęłam spazmatycznie oddychać i po chwili pojawił się Emmett. Bezgłośnie wyszeptałam " pomocy ", a on już dzwonił po Carlisle' a. Strasznie się bałam.
- Rosalie co Ci jest.?
- N.. Nie wiem.. Ratujcie moje dzie..dziecko.. - powiedziałam z wielkim wysiłkiem, zginając się w pół.
- Carlisle już idzie.. Spokojnie. Kocham Cię. Będzie dobrze.! Wytrzymaj.! -powiedział, gładząc mnie po plecach i ściskając za rękę. Nie wiem ile czasu minęło.. Sekunda, minuta, czy dwie... W końcu przyszedł Carlisle.
- Co się stało.?
- Nie wiem.. Usłyszałem, że Rosalie coś się dzieje więc przybiegłem, a ona zwijała się z bólu. Zadzwoniłem po Ciebie. Ratuj ją.! Proszę.! - chciałam krzyczeć żeby nie ratowali mnie tylko dziecko, ale nie miałam siły. Ból ustawał żeby po chwili powrócić jako silniejszy. Resztkami świadomości zarejestrowałam, że Emmett przenosi mnie do domu Esme i Carlisle' a, gdzie jeden pokój zmieniony był w salę porodową specjalnie na moje potrzeby. Później ogarnęła mnie pustka..

Emmett..

Od trzech godzin Rosalie jest nieprzytomna. Niby Carlisle mnie uspokajał, ale nadal strasznie się o Nią martwię. Od dzisiaj będzie musiała cały czas leżeć i odpoczywać. Teraz siedzę przy niej i czekam aż się obudzi. Carlisle twierdzi, że te straszne bóle to przez to, że dziecko strasznie szybko rośnie i ma mało miejsca żeby się rozwijać. Rośnie nawet szybciej niż się spodziewaliśmy. Jeśli tak dalej będzie, to porodu możemy spodziewać się w każdej chwili.
- I jak tam.? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie wiem. Nadal jest nieprzytomna, ale bóle już przeszły. Edward, a Ty jak radziłeś sobie z ciążą Belli.? Ona także miała takie straszne bóle?
- Tak. Nie raz Renesmee połamała jej żebra, a jej brzuch był cały pokryty siniakami. Wiesz, dam Ci radę.
W pewnym momencie zorientowałem się, że słyszę myśli Nessie, a ona rozwijała się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chodzi o to, że rozumiała co się do niej mówi. Poprosiłem ją żeby nie robiła tak gwałtownych ruchów, ponieważ to sprawia ból Belli. Zrozumiała. Nie słyszę myśli waszego dziecka, ale spróbuj. Ja już pójdę do moich dziewczyn. Trzymaj się Emmett. - powiedział jeszcze i wyszedł. Może on ma rację. Co jeśli dzidziuś zrozumie i nie będzie zadawał bólu Rosalie.? Raz się żyje.
- Hej maluszku. Słyszysz mnie.? To ja, twój tatuś. Ja i mamusia bardzo Cię kochamy. - szeptałem, trzymając ręce na mocno wypukłym brzuszku Rose. Gdy to powiedziałem, zobaczyłem jak nasze maleństwo się porusza tak jakby chciał mi dać znać, że wszystko słyszy i rozumie. Kontynuowałem dalej.
- W brzuszku u mamusi nie masz dużo miejsca i rozumiem, że jest Ci ciasno, ale gdy za bardzo się poruszasz, sprawiasz ból mamusi. - dodałem jeszcze i pocałowałem duży brzuszek. Maleństwo ponownie się poruszyło, dając znak, że wszystko rozumie.
- Kocham Cię maluszku. - szepnąłem. W tej chwili odezwała się Rosalie..
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz.? - zapytała tym swoim ochrypłym głosem przykładając mi dłoń do policzka.
- Rozmawiam z naszym dzieckiem. - odpowiedziałem, przykrywając swoją dłonią, jej.
- Tyle to zauważyłam, ale mówisz tak jakbyś myślał, że nasze dziecko to rozumie. 
- Rozumie. Mądrość odziedziczył po tatusiu. - odparłem z wielkim uśmiechem na ustach.
-Tak, tak. Oby skromności po nim " nie dziedziczył". - zaśmiała się rozkosznie i zaczęła się podnosić.
- Ej, ej, ej.! Gdzie Ty się wybierasz.? - zapytałem nie pozwalając jej wstać.
- Ymm.. No do naszego domu.
- Nie ma takiej opcji.. Do porodu już tu zostaniesz i będziesz cały czas grzecznie leżeć... Rozumiemy się.?
- Ale..
- Ale co.? Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny, a ja w tym czasie dowiedziałem się, że dziecko rośnie o wiele szybciej niż się spodziewaliśmy i możesz urodzić w każdej chwili. Stąd te bóle. Nasze maleństwo nie ma już miejsca w twoim brzuszku i gdy zacznie gwałtownie się poruszać, bóle wrócą. Dlatego musisz cały czas leżeć i odpoczywać.. - na jej czole pojawiła się maleńka zmarszczka.
- W takim razie zgadzam się na wszystko. Wszystko żeby tylko nasze maleństwo przeżyło i było mu dobrze.
- To właśnie chciałem usłyszeć. Kocham Cię Rosalie.
- Ja Ciebie też Emmett..
- Pójdę powiedzieć Carlisle' owi, że odzyskałaś przytomność. Poczekaj tu na nas.
- Dobrze.. - odpowiedziała. Cmoknąłem ją jeszcze w policzek i poszedłem szukać Carlisle' a.

 Rosalie..

Emmett poszedł po Crlisle' a żeby zawiadomić go, że odzyskałam przytomność. Tak bardzo się o mnie martwi, a ja go okłamuję. On jedyny nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Nie chce się z nim kłócić i wiem, że źle robię, ale... Koniec. Dzisiaj muszę powiedzieć Emmettowi, że ciąża zagraża mojemu życiu. Oczywiście boje się jego reakcji. Kocham go i jest dla mnie bardzo ważny. Nie chce go stracić i wiem, że on także nie chce stracić mnie. Musi oswoić się z myślą, że tak może się stać. Żałuję tego, że być może nie będę mogła pomagać mu wychowywać naszego dziecka, że nie będę razem z nim cieszyć się z sukcesów, smucić się jego czy jej upadkami.. Musimy się z tym pogodzić i przygotować się na każdą ewentualność.
- Kochanie musisz pamiętać, że mama Cię bardzo, bardzo kocha. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie..
Czule pogłaskałam się po brzuchu. Moje oczy zrobiły się strasznie suche. Dlaczego tak ciężko jest przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może stać się tak, że Cię zabraknie, że zostawisz swoją rodzinę w smutku i żałobie. Mimo to nigdy nie zmieniłabym podjętej decyzji. Cieszę się, że zostawię po sobie małą istotkę. Nagle usłyszałam pukanie...
- Witaj Rosalie. Jak się czujesz? -zapytał tata.
- Hej. Już mi lepiej. Jak na razie nie czuję bólu.
- To dobrze. Wiesz, że nie możesz wychodzić i z tego łóżka.?
- Wiem. Emmett mi już mówił. - odpowiedziałam - Carlisle, mógłbyś zostawić nas samych?
Musiałam jak najszybciej powiedzieć prawdę Emmett' owi. 
- Tak, oczywiście. Jak coś będzie nie tak, wołajcie.
- Dobrze... - odpowiedzieliśmy razem.
- Płakałaś.? Twoje oczy są suche.. - powiedział Emmett, gdy tylko zamknęły się drzwi...
- Tak.. Muszę Ci coś powiedzieć. Proszę, wysłuchaj mnie do końca.
- Kochanie, czy coś się stało.?
- Tak. Byłam wobec Ciebie nieuczciwa. Zataiłam przed Tobą tak ważną rzecz i strasznie mi z tym ciężko. - z każdym słowem moje oczy robiły się coraz bardziej suche..
- Spokojnie. Powiedz o co chodzi.
-  Emmett, ja mogę nie.. nie p..przeżyć porodu.. Ciąża może mnie wykończyć. Wiem, że źle zrobiłam ukrywając to przed Tobą, ale zrozum.. Bałam się, że będziesz kazał usunąć mi ciąże, że znienawidzisz nasze dziecko, a ja chcę żeby Ono przyszło na świat.. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz obiecać mi, że zrobisz wszystko, żeby nasze maleństwo przeżyło, że wychowasz je z pomocą rodziny, że zrobisz wszystko, żeby nigdy o mnie nie zapomniał, czy zapomniała... Kocham Cię Emmett.. - z sekundy na sekundę jego twarz zmieniała wyraz.. Jego oczy były tak strasznie suche. Nic nie mówił..
- Proszę powiedz coś.! Emmett.!
Cisza.. Okropna cisza. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Jedyne co teraz czułam to strach i smutek. Straszna, obezwładniająca rozpacz wdzierała się w każdy milimetr mojego ciała.
- Dlaczego się nie odzywasz.?? Emmett..!
- A co mam powiedzieć!!
Jego krzyk był jeszcze gorszy niż cisza.. Cała się skuliłam na ten piekielny dźwięk. Dziecko w moim brzuchu poruszyło się niespokojnie wyczuwając mój strach.
- Co mam powiedzieć.?! Słyszysz.?! Co.!? Że strasznie się na Tobie zawiodłem.?! Że jest mi przykro.?! Tak.! Zawiodłem się i jest mi przykro, ale najbardziej mnie denerwuje to, że ukryłaś to przede mną i że myślałaś, że cię nie wesprę.!! Nigdy nie kazałbym usunąć Ci ciąży.. Rozumiesz.?! Jest mi przykro.!!
- Nie krzycz na mnie.. - wyszeptałam cicho. Wiedziałam, że ma rację, ale nie mogłam znieść tego krzyku.
- Rosalie, nie chcę Cię stracić..
Już nie krzyczał, ale za to zaczął strasznie łkać, a jego oczy były tak suche.. Jego załamana twarz już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- I nie stracisz.. Zrobię wszystko żeby przeżyć, a gdyby nie udało mi się.. Emmett, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie.! Kocham Cię..
- Nie mogę.. Przepraszam..
Trzask drzwi.. Pobiegł. Zostawił mnie samą. Ból, który mnie ogarną.. To było nie do opisania. Ta straszna rozpacz.
- Zostawił mnie. Uciekł. Zostawił mnie. Uciekł... - szeptałam ciągle, kręcąc głową w prawo i w lewo, w prawo i w lewo.. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.. Muszę go odnaleźć. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.
Zaczęłam niezdarnie podnosić się z łóżka. Gdy w końcu się podniosłam, strasznie zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili zdążyłam się podtrzymać łóżka. Wiedziałam gdzie znajdę Emmetta. On także uwielbiał przesiadywać w pokoju naszego maleństwa. Po cichu zeszłam na dół i na szczęście nie natknęłam się na Carlisle' a lub Esme. Pewnie siedzieli u Belli  i Edwarda. Na zewnątrz było strasznie zimno. Dzieciątko w moim brzuszku także odczuło nagłą zmianę temperatury, ponieważ poruszyło się niespokojnie. Szybko przeszłam do naszego domu i weszłam na górę, gdzie znajdował się pokoik maleństwa. Był tam. Siedział na bujanym foteliku, który stał obok łóżeczka. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Dopiero gdy dotknęłam jego ramienia zorientował się, że nie jest sam..
- Rosalie, co Ty tu robisz.? Miałaś leżeć i nie wstawać z łóżka.
- Nic mi nie będzie. Musiałam Cię znaleźć. Musimy porozmawiać.
Nic nie odpowiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Gdy mnie położył, usiadł ostrożnie na skraju łóżka. Swój wzrok wbił w sufit.
- Emmett, musisz być silny. Musisz mi wybaczyć i zaopiekować się naszym maleństwem nawet jeśli mnie zabraknie. Musisz mi to obiecać.
Błagałam go, ale on nic nie odpowiadał. Dopiero gdy zaczęłam cicho szlochać, a moje oczy piekły niemiłosiernie od łez, których nie mogłam wylać, odezwał się.
- Rosalie, od prawdy bardziej boli to, że było się okłamywanym.. Wiesz.? W tym przypadku sama prawda boli i to strasznie, a fakt, że ukryłaś ją przede mną potęguje ten ból. Nie masz pojęcia jak ja się teraz czuję.  Jakby ktoś wyrwał mi i tak niebijące już serce, podeptał je i wyrzucił do śmietnika, śmiejąc mi się w oczy.. To straszne..
- Emmett, ja..
- To straszne, ale mimo to, nadal Cię kocham. To się nigdy nie zmieni. Muszę przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może Ciebie nie być, ale w głębi duszy wierzę także, że wytrwasz i razem będziemy żyć wieczność, a z nami będzie nasze dziecko i cała rodzina. Szczerzę mówiąc nie chce myśleć inaczej, ale muszę przygotować się na każdą ewentualność. 
Jego głos był taki matowy. Wyrzuty z wszelkiego rodzaju emocji i uczuć. Jego przygnębiona twarz i strasznie suche oczy..
- Obiecaj mi, że się nie załamiesz i będziesz opiekować się naszym maleństwem.
- Postaram się, ale nie mogę Ci tego obiecać. Nie znam przyszłości i nie wiem co się będzie dalej działo. Mogę Ci jedynie obiecać, że będę się starał. Rose, moja kochana Rose. Pozwól, że odejdę na jakiś czas. Muszę sobie wszystko przemyśleć i nie wiem kiedy wrócę.. Odpoczywaj tu. Kocham Cie.
Pocałował mnie w policzek i wstał..
- Nie! Nie! Nie! Nie zostawiaj mnie! Emmett! Potrzebuję Cię. Proszę! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam. Za gwałtownie... Dziecko szarpnęło się niespokojnie, a moje ciało wygięło się w łuk.
- Aaaa!! Boli!! Aauu!!
Ból był tak straszny, że już po chwili straciłam przytomność. Jedyne co zapamiętałam to rozdzierający krzyk Emmetta:
- Carlisle! Pomocy! ..

______________________________________________________________
No i jest rozdział 27.. Jesteśmy ciekawe waszych opinii.
M - Ja osobiście uważam, że końcówka wyszła najlepiej, ale to tylko moje skromne zdanie. Wam może nie podobać się w ogóle..
To chyba tyle..
Nie!!
Jest jeszcze coś, a mianowicie to, iż wasze komentarze typu " Ja pitole. Kiedy dodacie ten rozdział? Ile można czekać.. ", wcale nie pomagają nam w pisaniu. Troszkę cierpliwości.. My jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi i także mamy wakacje i mnóstwo innych prywatnych spraw. Od razu uprzedzamy, że następny rozdział nie pojawi się tak prędko. Nie wiemy czy w ciągu tych dwóch czy trzech następnych tygodni w ogóle dodamy jakiś rozdział, więc serdecznie prosimy, żebyście o to nie pytały.
Teraz już wszystko.!
 Pozdrawiamy cieplutko.! ; ** . !