niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 13

Rosalie.

Siedziałam z Emmettem w jego pokoju. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Teraz mam kochającą rodzinę i najważniejszą mi osobę. Spojrzałam na Emmetta. Od czasu, kiedy powiedziałam mu, że ja też go kocham z jego twarzy nie znikał uśmiech. 
- Kocham Cię Rose - powiedział. 
- Ja Ciebie też. Nawet bardzo. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. 
-To co idziemy?-zapytał nagle Emmett.
-Gdzie? - nie wiedziałam o co mu chodzi
- Ogłosić reszcie wielką nowinę. Chcę się pochwalić moją dziewczyną.  - powiedział to z taką dumą w głosie.
-Jasne. Chodźmy .
W tej chwili nie liczyło się dla mnie nic oprócz Emmetta. Gdy zeszliśmy już do salonu, wszyscy spojrzeli na nasze splecione ręce. 
- Cześć wszystkim. - powiedział wesoło Emmett.
- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. 
- Tak. Ja i  Rose zostaliśmy parą. 
-Ale jak to? Wy razem?-zapytał Jasper.
-Jak widać TAK.- odpowiedział Emmett z wielką radością w głosie.
-No to świetnie dzieciaki Gratuluję wam! .-powiedziała Esme i przytuliła nas.
- No i widzisz Emmett. Mówiłem ci, że to kwestia czasu. Gratulacje stary. - powiedział Jasper.
- Tak. Szczęścia wam życzę - dodała Alice.
- Dziękuje. - powiedziałam z moim skarbem równocześnie.
Siedliśmy z Emmettem na kanapie.  Na parę minut zapadła cisza. Jak zawsze to Emmett musiał ją przerwać.
-Esme, a kiedy Carlisle wróci?-zapytał.
Chyba chciał mu się jak najszybciej pochwalić. To takie dziwne. Pewnie gdyby mógł to ogłosił by tę radosną nowinę dla całego świata. Zaśmiałam się do swoich myśli.
-Chyba właśnie przyjechał.
Carlisle wszedł do salonu i usiadł na sofie. 
- Witajcie. Jak wam mija dzień ?- przywitał się z nami.
- Carlisle nie zgadniesz co się stało.- powiedział szybko Jasper.

-No słucham, czym mnie zaskoczysz?-zapytał uśmiechnięty Carlisle.
- Emmett i Rosalie są razem.
-Ej to świetnie. Szczerze mówiąc, to była tylko kwestia czasu. Było widać, że macie się ku sobie. Pasujecie do siebie dzieciaki. No to gratulacje Emmett. W końcu znalazłeś se tę jedyną.
-Dziękuje, a teraz przepraszam, ale Roslie może masz ochotę na spacer? - zapytał Emmett.
-Z tobą zawsze.
- To my idziemy. Pa. 
-Cześć. - odpowiedzieli wszyscy chórem. 
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę lasu.
  -Gdzie idziemy?-spytałam
 -Gdzie tylko chcesz.
- Znasz okolice lepiej niż ja więc wiesz gdzie są fajne, ciche miejsca. Zdaję się na ciebie. 
- Okej. Zabiorę Cię tam, gdzie jeszcze nie byłaś.  

-To prowadź. 
Biegliśmy przez jakiś czas, a później wspinaliśmy się po górach, aż w końcu dotarliśmy do małej jaskini. Było w niej bardzo przytulnie i cicho. Na ścianach były napisane jakieś słowa, ale w nieznanym mi języku. 
- Pięknie tu - powiedziałam z zachwytem w głosie.
- Ty jesteś piękniejsza. - powiedział Emmett. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też. 
Mój skarb usiadł pod ścianą, ja położyłam się na jego kolana. Mogłabym tak przez całą wieczność. Ja i Emmett czule mnie obejmujący i przeczesujący moje włosy. 
Spędziliśmy w tej jaskini kilka godzin, a właściwie cały dzień. 
- Emmett.?
- Co się stało? 
- Wracajmy już bo będą się o nas martwić. - powiedziałam, podnosząc się. 
- Masz racje. Chodźmy. 
Na zewnątrz zrobiło się już ciemno. Po drodze poprosiłam jeszcze Emmeta o polowanie, ponieważ pieczenie w gardle stawało się już coraz gorsze. Gdy byliśmy już pod domem, spotkaliśmy Alice i Jaspera.
- A wy gdzie się wybieracie? - spytałam.
- Esme poprosiła żebyśmy was poszukali. Nie było was cały dzień, a ona strasznie się o was martwiła. - wytłumaczyła nam Alice. 
- Oj. Zupełnie niepotrzebnie. Nic nam nie jest. 
- Lepiej idźcie się jej pokazać i  powiedzcie jej, że już jesteście. 
- Dobrze, a wy nie idziecie do domu ? - spytał Emmett.
- Nie, pójdziemy się przejść. Jeśli możecie to poinformujcie Esme. 
- Okej. 
Gdy tylko weszliśmy do domu, Esme od razu zaczęła robić nam wyrzuty.
- Gdzie wy byliście? Martwiłam się o was .! - panikowała.
- Byliśmy w takiej jaskini. Niedaleko stąd. Nie denerwuj się mamo. - powiedział Emmett. 
Nagle na twarzy Esme pojawił się wielki uśmiech. Pamiętam jak kilka dni temu, Emmet mówił mi, że Esme uwielbia jak się mówi do niej '' mamo'' . 
- No dobrze, ale następnym razem nie znikajcie na tak długo. - powiedziała i pogroziła nam palcem jakbyśmy byli małymi dziećmi. 
- Przepraszamy - powiedziałam w swoimi i Emmetta imieniu, a ten kiwną głową na potwierdzenie moich słów i objął Esme.- A gdzie są Alice i Jasper? Nie spotkaliście się?
- Kazali Ci przekazać, że  idą na spacer. 
- Aha. Przepraszam was, ale pójdę już do Carlisle.
- Dobrze. My będziemy w salonie.
Emmett wziął pilota i włączył telewizor. Zaczął skakać z kanału na kanał.
-To co dziś oglądamy?-zapytałam.
-Nie wiem. W tej telewizji nic nie ma.-odpowiedział oburzony.
-Oj nie złość się. Złość piękności szkodzi.
-No dobrze, dobrze.-powiedział i pocałował mnie lekko w nosek.
Nagle zobaczyłam jakiś romantyczny film.
-Zostaw to.-poprosiłam Emmetta.
-Oj co ty kochanie, romansidła?-zapytał zdziwiony.
-Zostaw, zostaw.
-No dobrze.
-Dziękuje.
Przez następne dwie godziny oglądałam z Emmettem ten film który wybrałam. Gdy na ekranie pojawiły się już napisy końcowe, przyszli Alice i Jasper.
-Hej kochani. Co robicie?-zapytała Alice.
-Oglądaliśmy jakiś nudny film.-odpowiedział Emmett.
-Wcale nie. Był bardzo ciekawy.-powiedziałam.
-Emmett wiem jak to jest, ale musisz się przyzwyczaić ja tak mam prawie codziennie.-powiedział Jasper.
-Tak ci się to nie podoba? To już więcej razem nic nie obejrzymy.-powiedziała z wielkim oburzeniem Alice.
-Oj, Alice. Nie gniewaj się. Idziemy do siebie?
-Jasne. Idziecie z nami?-zapytała nas Alice.
- Nie. Idzcie sami. - powiedziałam, gdy zobaczyłam jak Jasper kręci głową.
Wole nawet nie myśleć co oni będą tam robić. Zaśmiałam się do swoich myśli.
- Okej. Rosalie musimy później porozmawiać. - powiedziała na odchodnym Alice.Przez chwilę myślałam co takiego chce ode mnie moja siostra. Nagle poczułam na ustach słodki smak ust mojego ukochanego. Och. Dla takich chwil mogłabym żyć wiecznie. Nagle pocałunki Emmetta stały się bardziej namiętne. Nie powiem, podobało mi się. Usiadłam mojemu misiowi na kolana.
- Kocham cię. - powiedział mi do ucha i przesunął ustami po mojej żuchwie. Przeszył mnie przyjemny dreszczyk. Emmett zaczął mnie całować po dekolcie, szyi, ponownie przejechał ustami po mojej żuchwie. W końcu nasze usta się spotkały. Jego ręce wędrowały wzdłuż mojego tułowiu. Emmett ściągnął ze mnie sweterek i próbował ściągnąć bluzkę.
- Emmett, poczekaj. - powiedziałam, gdy na chwilkę oderwałam się od ust mojego ukochanego. Spojrzałam na niego. Miał zdezorientowaną minę.
- Co się stało? - spytał.
- Nie jestem jeszcze gotowa. - odpowiedziałam troszeczkę zmieszana.
- Przepraszam. Ja..- próbował mi się tłumaczyć. Chyba czuł się winny. Nie rozumiem dlaczego. Przecież to przeze mnie. 
- Nic się nie stało - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Pocałowałam go jeszcze raz i wstałam.

- Chciałabym się iść odświeżyć. Idziesz ze mną? 
- Idę.-  powiedział jeszcze trochę zmieszany i uśmiechnął się nieśmiało. 
Poszliśmy do mojego pokoju. 
- Pójdę wziąć prysznic. Poczekaj. - powiedziałam i weszłam do pomieszczenia.
  
Emmett.

 Rosalie poszła wziąć prysznic, a ja usiadłem na łóżku. Nie powiem - było mi trochę głupio. Roslie miała jednak rację. Ja sam też chyba nie byłem na to gotowy. Jednak ja tak bardzo ją kocham. No ż.  Nie mogłem się doczekać, aż mój Anioł wyjdzie z łazienki. On jest taka piękna.

Rosalie.

Odświeżyłam się i wyszłam z kabiny. Owinęłam się ręcznikiem i rozczesałam swoje mokre włosy. Gotowa  wyszłam z łazienki. Nadal miałam na sobie tylko ręcznik. Ciekawie jak zareaguje Emmett - pomyślałam. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i powiedział:
- Ślicznie wyglądasz. - podszedł do mnie i mnie przytulił. Pocałowałam go w czoło, potem w policzek, aż w końcu nasze usta się spotkały. Był to krótki lecz namiętny pocałunek.
- Pójdę się ubrać. - powiedziałam i odsunęłam się od niego.
- Jeśli o mnie chodzi, to tak też mi się podobasz. Nawet bardzo. - powiedział, a na jego ustach zagościł taki cudowny uśmieszek. Zaśmiałam się i zniknęłam w garderobie. Zdecydowałam, że ubiorę moje czerwone buty na wysokim obcasie, a do tego miętowe, obcisłe spodnie i czarną koszulkę z jakimiś napisami. Moje włosy splątałam w wysokiego kucyka, a do tego nałożyłam lekki makijaż. Spojrzałam w lustro. Prezentowałam się całkiem, całkiem więc wyszłam z garderoby.
- Jak zawsze ślicznie. - powiedział Emmett gdy mnie zobaczył.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i cmoknęłam go lekko w policzek.
- Więc co teraz robimy ? - zapytał.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do Alice.
- Zostawisz mnie samego. - powiedział to z takim wyrzutem, że nie wytrzymałam i zaśmiałam się krótko.
- Będę tęsknić. - powiedziałam i udałam się do pokoju mojej siostry.


Przepraszamy, że tak późno, ale ten rozdział pisało się nam bardzo ciężko. Nie wiemy kiedy następny, ale na pocieszenie dodam, że wraz z wspaniałą pogodą przyszło nam mnóstwo nowych pomysłów. 
Do zobaczenia. ; ** .!

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 12

Rosalie.
 
Siedziałam u siebie w pokoju i czytałam książkę, którą pożyczyła mi Alice. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Odłożyłam książkę na bok i powiedziałam:
- Proszę.!
- Hej. Mogę wejść.? - spytał Emmett.
- Jasne. Wchodź. Co się stało?
- Nic się nie stało. Po prostu chciałem z tobą pogadać, bo nudzi mi się samemu. Nie przeszkadzam Ci?
- Nie, no co ty.
- To fajnie. A co czytałaś?
- '' Zakochana '' . Alice mi pożyczyła, podobno fajna.
- Aha.. Rosalie czy mogłabyś mi coś powiedzieć?
- Oczywiście.
- Powiedz mi proszę, dlaczego wtedy próbowałaś popełnić samobójstwo? Oczywiście jeśli nie chcesz, nie mów.
- Nie, nie Emmett. Ty byłeś ze mną we wszystkim szczery więc ja też powinnam Ci powiedzieć. Jak już słyszałeś, moi rodzice nie kochali mnie. Mama nie chciała mieć dzieci tak jak i tata, ale pewnego dnia wpadli i urodziłam się ja. Niby mnie wychowywali, ale nigdy nie dostałam od nich choć odrobinki miłości. Pamiętam jak byłam mała i bawiłam się z innymi dziećmi to ich mamy opiekowały się nimi, a gdy coś im się stało to przytulały i pocieszały. Kiedyś jak upadłam i złamałam sobię rękę, nawet się mną nie zainteresowali. Mama mojej koleżanki zawiozła mnie do szpitala. Gdy zakładali mi gips, przyszli moi rodzice i zaczęli udawać takich wzorowych opiekunów, że niby się o mnie martwią, a jak wyszliśmy już ze szpitala to nakrzyczeli na mnie, że nie uważam i jestem niezdarą. Skończyłam trzynaście lat i mama zaczęła uważać mnie za sprzątaczkę. Musiałam sprzątać i gotować. Rok później urodził się mój braciszek. Rodzice traktowali go tak jak mnie, więc ja musiałam go wychowywać, opiekować się nim. Pewnego dnia, gdy byłam z nim na zakupach, on oddalił się ode mnie i uciekł mi ze sklepu. Nawet nie zauważyłam kiedy. Wybiegłam zaraz za nim, ale było już za późno. Wpadł pod samochód. Miał wtedy cztery latka. Byłam zrozpaczona, a rodziców nawet to nie ruszyło. Oni byli potworami. Po pogrzebie małego, postanowiłam uciec z tamtego miejsca. Jeździłam z miasta do miasta, a później już wiesz co się działo. Chciało mi się płakać, ale z moich oczu nie leciały łzy. Zrobiły się strasznie suche. 
- Rose, to straszne. Przepraszam, że spytałem.
- Nie szkodzi. Wszystko jest okej. Nie przejmuj się tym. Zaraz mi przejdzie. - powiedziałam, a on przytulił mnie czule. Nagle zalała mnie fala szczęścia. On mnie przytulał. Teraz byłam już pewna, że go kocham.
Nagle do głowy przyszło mi pewne pytanie.
- Emmett, teraz twoja kolej. - powiedziałam.
- Moja kolej na co?
- Teraz ty odpowiesz mi na pytanie.
- A więc pytaj.
- Dlaczego mnie uratowałeś ?
- Uratowałem Cię, ponieważ gdy Cię ujrzałem, zrobiło mi się ciebie szkoda. Choć na twojej twarzy był wymalowany ból i cierpienie to nadal wyglądałaś tak pięknie. Twoje piękno mnie urzekło - odpowiedział zawstydzony. Nadal czule mnie obejmował.
- Podobam ci się ? - spytałam nie dowierzając.
Nie odpowiadał mi, więc odsunęłam się od niego aby sprawdzić jaką ma minę.Wyglądał na wystraszonego.  Spojrzał mi w oczy. On jest taki przystojny. Zaczął  się do mnie przybliżać. Zamknęłam oczy i czekałam, aż jego usta dotkną moich. Nagle do mojego pokoju wpadł Jasper. Momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
- Roslaie widziałaś Emmetta, bo nigdzie nie mogę go znaleźć a jest ... Oj przepraszam.
- Nie, nie. Nie szkodzi. Właśnie miałem wychodzić - powiedział zmieszany Emmett .
- Powinienem zapukać. Jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi. Alice jest u siebie? - spytałam.
- Tak. Właśnie coś czyta.
- Aha. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Pobiegłam do Alice. Weszłam do jej pokoju.
-Hej. Mogę wejść. Chciałabym pogadać?-zapytałam
-Jasne wchodź. Co się stało?
- Muszę ci coś powiedzieć.
- No to mów.
-No bo niedawno do mojego pokoju przyszedł  Emmett i podczas naszej rozmowy powiedział mi, że mu się podobam, a gdy zbliżaliśmy się już do pocałunku do pokoju wszedł Jasper. Nie wiem co o tym myśleć. - powiedziałam zawstydzona.
-Ten to zawsze wchodzi w nie tych momentach co trzeba. Już ja mu dam. Rosalie?
-Słucham?
-To jednak podoba ci się Emmett?
-T...Tak. myślałam, że to tylko mój przyjaciel, ale..
-Ale co?
-Poprostu się w nim zakochałam.
-To chyba dobrze, taak?
-Niby tak, ale nie wiem czy on odwzajemnia moje uczucia. .
- Rosalie nie bądź głupia. Skoro on chciał cię pocałować i sam Ci powiedział, że mu się podobasz. Dziewczyno, działaj !
- Ale  ...
- Żadne ale. Powiem Ci coś w tajemnicy. Emmett twierdzi, że cię uratował, bo zakochał się w tobie od pierwszego wejrzenia. Nawet rozmawiał o tym z Jasprem. Wiem, bo Jasper mi mówił.
-  Naprawdę ?
- Naprawdę.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz ?
- Wcześniej mówiłaś, że Emmett ci się nie podoba. Dobra . Zrobimy tak. Damy im jeszcze trochę czasu, a za chwilkę ja zabiorę Jaspera na polowanie, a ty pójdziesz pogadać z Emmettem, ok?
-Ale ja nie dam rady. Widać było, że jak Jasper wszedł do pokoju było mu strasznie wstyd. Jakby się mnie wstydził.
-Oj dasz rade. Na pewno tylko się speszył.
Nagle jej oczy zaszły mgłą. Tak jakby straciła kontakt ze światem. Nie wiedziałam co jej jest.
- Alice.? Alice.!- potrząsnęłam ją za ramiona. Nagle się ocknęła.
- Nie przejmuj się. To tylko wizja.
-Aha - odpowiedziałam. Jeszcze nigdy nie widziałam jej podczas wizji. Następnym razem już będę wiedziała.
- A co widziałaś?
- Odpowiem Ci jeśli ty powiesz mi o czym przed chwilą myślałaś. - powiedziała.
-Cały czas się waham czy wyznać mu to co czuję. - odpowiedziałam szczerze.
- Czyli to Emmett.
- Co Emmett?
- Bo widzisz. Moje wizje pojawiają się wtedy gdy ktoś podejmie jakąś ważną decyzję, a w momencie gdy zmieni zdanie, zmienia się też moja wizja. Widziałam was razem przed ołtarzem. Byłaś ubrana w piękną białą suknie i długi welon, a to oznacza, że Emmett podjął decyzję i wyzna Ci miłość.
- Naprawdę.? - byłam taka szczęśliwa.
-Tak. Moje wizję nigdy nie kłamią. Dobra, ja idę po Jaspera, a Ty działaj.
-Dziękuje. Jesteś najlepsza.-powiedziałam to uśmiechając się do Alice.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała i przytuliła mnie
Alice poszła po Jaspera, a ja zostałam przez chwile u niej w pokoju. Po chwili weszła z Jasperem do pokoju.
- Cześć. Rosalie ja naprawdę przepraszam. Powinienem zapukać. - tłumaczył się Jasper
- Powinieneś, ale ty nigdy nie umiesz się zachować - skarciła go Alice.
- Nie gniewam się. Wszystko jest okej. Jasper wiesz może gdzie Emmett?
-Tak, siedzi u siebie. Prosił abyś do niego przyszła.
-Aha. Dzięki.
Poszłam do pokoju Emmetta. Zapukałam.
- Proszę. 
- Mogę wejść?
-Pewnie. Wchodź.
Siadłam obok niego na łóżku. Przez pare minut nie zamieniliśmy, ani słowa. To Emmett jako pierwszy przerwał ciszę.
- Rosalie.?
- Tak.?
- Jeśli chodzi o to co się stało u ciebie w pokoju. Ja chciałbym Ci coś powiedzieć. Nie uratowałem Cię tylko dlatego, że mi się podobasz. Jaa zakochałem się w tobie. Zrozumiem jeśli nie odwzajemnisz moich uczuć, ale musiałem ci to powiedzieć
Poczułam się taka szczęśliwa.
- Emmett ja.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam się mocno do niego. Emmett odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. W końcu nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. 
- Czy mam to uważać za odpowiedź.? - spytał, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy. 
- Jeśli pytanie brzmi. '' Kochasz mnie? '' odpowiedź brzmi TAK.- odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam tak szczęśliwego Emmetta.
- Kocham Cię. - powiedział i wziął mnie na ręce. Zaczął się okręcać wokół własnej osi. Zaśmiałam się - Jak wariat. Gdy już mnie postawił, nasze usta ponownie złączyły się w długim pocałunku. W tej chwili cały świat mógłby się walić, a ja nic bym nie zauważyła. Teraz liczyłam się tylko ja i mój skarb.

Rozdział 11

Od mojej przemiany i poznania Cullenuw minął już cały tydzień. Dokładnie siedem dni temu obudziłam się jako wampir. W tym czasie dowiedziałam się już wszystkiego o wampirach i oswoiłam się z myślą, że teraz i ja należę do ich rasy. Przyzwyczaiłam się do nowego trybu życia. Wszyscy Cullenowie są dla mnie bardzo mili i bardzo ich polubiłam. Esme i Carlisle są dla mnie jak prawdziwi rodzice, Alice i Jasper jak dobre rodzeństwo na które zawsze mogę liczyć, a Emmett jest moim najlepszym przyjacielem. Spędzam z nim bardzo dużo czasu. Można powiedzieć, że zawsze jest przy mnie. Ostatnio zauważyłam, że potrzebuję jego obecności, jak kiedyś potrzebowałam powietrza. Teraz to Emmett jest moim powietrzem. Nie wiem czy jest to miłość... A nawet jeśli, to on pewnie widzi we mnie tylko przyjaciółkę lub siostrę. A swoją drogą to dziwne, zakochać się w kimś, kogo znamy przez tydzień. No nic. Zobaczymy co czas przyniesie. Zaczyna powoli świtać więc pójdę do salonu, gdzie zapewne spotkam już resztę mojej nowej rodziny. Gdy weszłam do salonu, zastałam tam wszystkich oprócz Alice. Emmett, gdy tylko mnie zobaczył, od razu podbiegł mnie przywitać.
- Cześć mała.! - krzyknął i przytulił mnie.
- Hej Emmett. Cześć wszystkim. - przywitałam się.
- Hymm.. Emmett, bo zaraz mnie udusisz.
- Oj. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Nic mi nie jest.- odpowiedziałam mu i  usiadłam w fotelu. Rozejrzałam się dookoła. Esme czytała jakąś książkę, Jasper i Carlisle oglądali jakiś mecz, a Emmett robił domek z kart.
- Gdzie jest Alice? - spytałam.
- Pewnie na polowaniu. - odpowiedział mi Jasper.
- Aha. W sumie to mi też by się przydało małe polowanie.
- Jeśli chcesz to pójdę z tobą. - powiedział Emmett.
- Jasne. To chodźmy.
                                                                      *

Właśnie wracałam z Emmettem z polowania. Gdy weszliśmy do domu, od razu podbiegła do mnie Alice.
- Rosalie pojedziesz z nami na zakupy? Proszę.! Kupimy se dużo fajnych rzeczy i biżuterię. Będzie fajnie. To co jedziesz z nami?
- Z miłą chęcią, ale  czy dam radę powstrzymać pragnienie? A do tego ja nie mam pieniędzy. - miałam obawy co do tych zakupów.
- Dasz se radę. Pomożemy Ci, a jeśli chodzi o pieniądze to tym się nie przejmuj. Należysz teraz do naszej rodziny, więc co nasze to i twoje. 
- No dobrze. Pojadę. - odpowiedziałam.
Alice zaczęła krzyczeć z radości i gdzieś pobiegła.
- Emmett, a ty jedziesz z nami ?
- Dla ciebie zgodzę się na te tortury. Nawet jeśli chodzi o zakupy z Alice.
- Och dziękuję. Jeśli nie chcesz to nie musisz jechać.
- Nie, nie. Pojadę.
Nagle rozległ się głośny krzyk Alice.
- Rosalie, chodź tu do mnie.
Spojrzałam przepraszająco na Emmetta. Ten tylko się uśmiechnął i powiedział:
- Idź, idź. Z Alice lepiej nie zadzierać.
Weszłam do pokoju mojej przyjaciółki.
- Ubierz to szybko. - powiedziała, wskazując ręką na ubrania położone na łóżku. Wzięłam je i poszłam do łazienki. Gdy już się ubrałam, spojrzałam w lustro. W obcisłych, czarnych rajstopach, białej sukience  z cieniutkim paskiem, obcinanej  w pasie i czarnym sweterku, prezentowałam się doskonale. Do tego Alice dała mi pantofle na wysokim obcasie. Gotowa, wyszłam z łazienki.
- Ślicznie wyglądasz, ale załóż jeszcze to. - powiedziała, podając mi małe pudełeczko.
- Dziękuję, a co to jest ?
- Twoje oczy mają jeszcze dziwny kolor, więc powinnaś to założyć. To są szkła kontaktowe.
Kiwnęłam głową i założyłam szkiełka. Teraz moje oczy były koloru niebieskiego.
- Teraz jesteś już gotowa.  Możemy jechać.
Gdy weszliśmy już do centrum handlowego postanowiliśmy się rozdzielić. Alice od razu pobiegła do najdroższych sklepów w tym centrum.  Esme poszła swoją  drogą, a my z Emmettem w swoją. Umówiliśmy się, że spotkamy się w tym samym miejscu za dwie godziny. Na sam początek poszłam z Emmettem do sklepu z butami. Było tam tyle świetnych butów, ale ja wybrałam trzy pary. Płaskie baleriny, czarne pantofle na wysokim obcasie i trzecie czerwone też na wysokim obcasie i z paseczkiem. Później chodziłam od sklepu do sklepu, a Emmett dzielnie podążał za mną i doradzał mi. Gdy już wszystko sobie kupiłam, siedliśmy z Emmettem przy małej fontannie na środku centrum.
-Tylko mnie do tej fontanny nie wrzuć.-powiedział Emmett, śmiejąc się.
-Zastanowię się nad tym, ale dzięki za pomysł.-odpowiedziałam mu z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Kurdę. Nigdy nie wiem kiedy się zamknąć. - powiedział.
- A Alice i Jasper jeszcze pokłóceni?-zapytałam.
-Chyba nie.
-Ahaa.
Po trzydziestu minutach, doszły do nas Esme z Alice.
- Co tak szybko Alice?
- Oj nie czepiaj się. Macie już wszystko?
- Tak - odpowiedziałam, równo z Esme.
- No to wracajmy. - powiedział wesoło Emmett.

                                                                          *
Wróciliśmy już do domu. Jasper i Carlisle  siedzieli w salonie i coś oglądali.
-Już po torturach Emmett?-zapytał Jasper śmiejąc się.
-Tak, ale nie było, aż tak źle.-odpowiedział mu Emmett.
Esme z Carlislem i Alice z Jasperem   poszli do swoich pokoi, a ja z Emmettem zostaliśmy w salonie. Rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu. Nagle do pokoju wszedł Carlisle.
-Dzieciaki ja jadę do pracy.-powiedział.
-Dobrze. Będziemy grzeczni- odpowiedział Emmett śmiejąc się.
-No ja mam nadzieje.-powiedział Carlisle. Zaczęliśmy się śmiać.
Gdy Carlisle wyszedł do salonu weszli Alice i Jasper.
-Hej. Można do was, bo u nas to nudno.-powiedział Jasper.
-Pewnie chodźcie. Nam też się nudzi.-powiedziałam.
-Emmett może pójdziesz po Esme?-zapytałam go.
-My byliśmy, ale Esme  czyta jakąś książkę. Mówiła, że może później przyjdzie.-powiedziała Alice.
-Aha.
-A może pójdziemy na spacer?-zapytał Emmett.
-Możemy iść.-powiedział Jasper.
-No dobrze to idziemy.-powiedziała Alice.
-Może pójdziemy nad jeziorko?-zapytałam śmiejąc się.
-O nie, nie. Ja z tobą nie idę.-powiedział Emmett, uśmiechając się do mnie.
-Ja mogę iść. Nigdy nie widziałem jak Emmett pływa.-powiedział Jasper.
-Jasper może dziś popatrzymy jak ty pływasz?-zapytała chytrze Alice. Zaczęliśmy się śmiać.
-Oj Alice.-powiedział Jasper i pocałował ją w policzek.
-Idziemy?-zapytałam.
-Idziemy tylko nie nad jeziorko. Mam inny pomysł.-odpowiedział Emmet.
Wyszliśmy z domu.
-Prowadź.-powiedziałam do Emmetta.
Doszliśmy na piękną polanę, całą w  kolorowych kwiatach.
-Ale tu pięknie.-powiedziała Alice.
-Tak. Wydaje mi się, że już kiedyś tu byłam. Emmet skąd znasz te miejsce? -zapytałam.
-To moja ulubiona łąka. Lubię tu przychodzić. Właśnie tu cię znalazłem.-odpowiedział Emmett.
-Aha. - to było takie słodkie...
-Tu jest świetnie.-powiedział Jasper.
Długo siedzieliśmy na łące nie zamieniając ani słowa, lecz nie była to taka ciążąca cisza. To był taki miły odpoczynek, czas na przemyślenia.
-Wracajmy już do domu? Jesteśmy tu już dwie godziny. Esme pewnie się martwi. - powiedział Jasper.
- Masz rację. Zbierać się leniuchy. - krzyknęła Alice. Ta to zawsze ma w sobie tyle entuzjazmu.
Biegnąc do domu wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
- Gdzie wy byliście? I co wam tak wesoło? - spytała Esme, gdy weszliśmy do salonu.
- Na spacerze. My idziemy do siebie. - powiedział Jasper.
- A ty co robiłaś Esme? - spytałam się jej i usiadłam wygodnie w fotelu.
- Czytałam książkę, a później oglądałam jakiś nudny film. - odpowiedziała.
- Przepraszam was dzieciaki, ale pójdę do siebie..
- Dobrze, ja też idę do siebie- powiedziałam i wstałam z fotela.
                                                                       
                                                                           *

Emmett.

Wszyscy poszli do swoich pokoi, więc ja też postanowiłem pójść do siebie. Usiadłem na łóżku, ale było mi tak jakoś dziwnie. Czułem się taki samotny?
- Idę do Rose. - powiedziałem cicho, sam do siebie. Na samą myśl o spędzeniu z nią choć trochę czasu robiłem się szczęśliwy.    

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 10

Rosalie.

Całą drogę powrotną rozmawialiśmy z Emmetttem o różnych rzeczach. Do domu weszliśmy śmiejąc się właśnie z żartu, który przed chwilką opowiedział mi Emmett. Nadal byliśmy cali mokrzy od wygłupów  w jeziorku.
- Co wam tak wesoło? - Spytał Carlisle, który siedział z Esme w salonie.
- I dlaczego jesteście tacy mokrzy ?- dodała Esme.
- Byliśmy na spacerze i Rosalie podstępem wrzuciła mnie do jeziorka, a ja się jej odpłaciłem.- opowiedział im Emmett z nutką rozbawienia w głosie.
- Ach te dzieciaki. Już was tu nie ma. Musicie się przebrać. - powiedziała Esme.
- Dobrze, już idziemy. powiedzieliśmy jednocześnie jak jakieś dzieci, które właśnie narozrabiały i muszą iść odsiedzieć daną im karę. Zaśmiałam się do swoich myśli.
- A może ścigamy się do swoich pokoi - powiedział Emmett i wystrzelił w stronę schodów. Pobiegłam zaraz za nim. Gdy był już na schodach złapałam go za koszulkę i zrzuciłam ze schodów.
- Będę pierwsza. -Krzyknęłam śmiejąc się z miny jaką właśnie zrobił Emmett.
- To się nie liczy. Oszukujesz.
- Nie oszukuję, tylko jestem od ciebie mądrzejsza i wiem jak zdobyć przewagę. Ha, ha.
Stanęłam przed drzwiami mojego pokoju, a zaraz za mną zjawił się Emmett.
- Mamy pokoje blisko siebie - powiedziałam, uśmiechając się.
- Najwidoczniej.
Nagle ze swojego pokoju wyszli  Alice i Jasper.
- Co tak walnęło na dole? - spytał Jasper.
- Zrzuciłam Emmetta ze schodów - odpowiedziałam z dumą w głosie.
- Ha, ha. Dobra jesteś. - zaśmiali się.
- Żałujcie, że nie widzieliście jego miny.
Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Nawet Esme i Carlisle się śmiali.
- No wiecie co. - powiedział oburzony Emmett, ale po chwili nawet on zaczął się śmiać.
- No dobrze, ale dlaczego jesteście tacy mokrzy ? - spytała Alice.
-Ach. Bo wrzuciłam Emmetta do jeziorka.
- Naprawdę .? Coraz bardziej cię lubię. - powiedział Jasper. Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Nagle poczułam, że unoszę się w powietrzu.
- Teraz to przegięłaś. - To Emmett złapał mnie w tali i zaczął okręcać.
- Emmett przestań - krzyknęłam zanosząc się śmiechem.
- Jeśli przeprosisz.
- Nie !
Postawił mnie na ziemi i zaczął gilgotać. Zaczęłam się śmiać.
-Pro.. proszę - wyszeptałam między kolejnymi atakami śmiechu.
Nadal nie przestawał.
- Prze... przepraszam.
- Proszę - odpowiedział i zostawił mnie w spokoju.
Alice i Jasper, którzy przez cały ten czas przyglądali się tej scenie wybuchli śmiechem. Spojrzałam na Emmetta i uśmiechnęłam się do niego.
- Heh. Alice czy mogłabyś pożyczyć mi coś do ubrania. - spytałam.
- No jasne. Jasper idź do Emmetta. My będziemy zajęte.
- Okej. Rosalie współczuję Ci. Nie wyjdziesz z tego pokoju co najmniej do popołudnia.- powiedział Jasper.
- A ja ci Jazz. Nie wiem gdzie spędzisz najbliższe dni, ale na pewno nie w naszym pokoju. Przecież przebywanie ze mną to tortury..- powiedziała oburzona Aclice.
- Rosalie chodź już.
Zaśmiałam się z Emmettem na minę, którą zrobił Jasper i poszłam za Alice. Gdy już byłyśmy u niej w pokoju, Alice poszła wybrać dla mnie coś z garderoby . Ja usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Był on naprawdę ładny. Ciemna podłoga, czerwone ściany, z czego jedną zajmowało wielkie okno. Po prawej stronie od drzwi znajdowała się garderoba, a po lewej łazienka.  Po prawej stronie od łazienki, pod ścianą stało duże, stylowe łóżko, a obok niego spora toaletka, zastawiona różnymi kosmetykami i biżuterią. Koło okna stało też małe biurko, na którym leżało pełno projektów nowych ubrań. Alice chyba lubi projektować.
- Ubierz to - powiedziała, gdy wyszła już z garderoby. Dała mi zestaw ubrań i wskazała na łazienkę.
Szybko ubrałam się w przyszykowany dla mnie zestaw. Śliczna, czarna sukienka na ramiączka i przed kolano, obcinana w tali. A do tego pudrowy sweterek i buty na wysokim obcasie w takim samym kolorze. Wyglądałam ślicznie.Ubrana, wyszłam z łazienki.
-Wyglądasz świetnie.-powiedziała Alice.
-Dziękuje.
-A teraz usiądź przy toaletce zrobimy ci piękny makijaż.-powiedziała Alice z uśmiechem na twarzy.
-No dobrze.-odpowiedziałam zastanawiając się nad tym jak Alice mnie umaluje.
Usiadłam na krzesełku, a Alice zaczęła mnie malować.
-Jak tam było dziś na spacerze z Emmettem?-zapytała.
-Było super. Świetnie się bawiłam.
-To dobrze. Rosalie mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie pytaj.
-Czy ty czujesz coś do Emmetta? Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.-zapytała Alice.
-Nie. Emmett jest poprostu dobrym przyjacielem.-odpowiedziałam.
-Aha.
-A dlaczego pytasz?
-Ponieważ tak dobrze się dzisiaj bawiliście. Myślałam, że może coś miedzy wami zaiskrzyło.-odpowiedziała Alice malując mnie.
-To były tylko przyjacielskie wygłupy.
-Rozumiem. Okej. Skończyłam.-powiedziała wesoło Alice.
-Dziękuje.
Na twarzy miałam nałożony piękny, ciemno-niebieski cień do oczu i troszke pudru, a usta były pomalowane na wyrazisty czerwień.
- I jak ci się podoba.? - zapytała.
- Jest ślicznie. Naprawdę. Dziękuję Ci. - odpowiedziałam jej i mocno ją przytuliłam. 
-Nie ma za co. Chodźmy do chłopaków.-powiedziała Alice.
Gdy weszliśmy do pokoju, Jasper i Emmett siedzieli na łóżku.
-Pięknie wyglądasz Rose.-powiedział Emmett uśmiechając się do mnie.
-Dziękuje. To wszystko zasługa Alice. -powiedziałam i usiadłam koło Emmetta. Nie wiem czemu, ale chciałam być jak najbliżej niego. Dziwne...
-No, no Alice postarałaś się. Świetnie ci to wyszło. Jak zawszę.- powiedział Jasper uśmiechając się do Alice i próbując ja przytulić.
-Nie podlizuj się tak, bo to na mnie nie działa. - Alice była nieugięta.
- Och Alice. No nie bądź taka. Przeeepraaaszaaam.- dalej próbował ją przytulić.
- Nie, Jasper zostaw mnie.! - powiedziała i wybiegła z pokoju. Jasper pobiegł za nią.
Nagle usłyszeliśmy ciche warknięcie Alice i jęk świadczący o tym, że Jazz się poddał. Zaśmieliśmy się na ten dźwięk.
- Zachowują się jak dzieci. - powiedział Emmett.
- Dokładnie. Emmett mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście. Pytaj o wszystko.
- Jak było z tobą i pozostałymi. Przecież was też ktoś musiał zmienić.
- Ach o to chodzi. Tak. Opowiem Ci o wszystkim. Okej. Zacznijmy od początku.
Carlisle urodził się w około 1643r. w Londynie. W około 1666r. został przemieniony w wampira i od początku wiedział kim się stał. Nie miał zamiaru się z tym pogodzić, chciał odebrać sobie życie. Rzucał się w wielkich wysokości, próbował się utopić. Czuł do siebie obrzydzenie, do swojej natury i nie chciał zniżyć się do mordu. Był coraz głodniejszy, a zarazem coraz słabszy. Malała również jego siła woli, więc trzymał się z daleka od ludzi. Pewnego dnia mijało go stado jeleni. Carlisle nie wytrzymał, zaatakował i pożywił się ich krwią. Wtedy odkrył, że może żyć bez konieczności zabijania ludzi. Wiedział, że ma przed sobą nieskończenie wiele lat życia, więc postanowił lepiej zagospodarować ten czas. Popłynął do Francji, zwiedził Europę, odwiedzał uniwersytety. Nocami uczył się muzykologii, przyrodoznawstwa i medycyny. I to ona właśnie stała się jego życiowym celem, chciał pomagać i ratować ludzi. Dwa stulecia pracował nad samokontrolą. Studiował we Włoszech, gdzie spotkał po raz pierwszy Volturi. Carlisle towarzyszył im przez kilkadziesiąt lat, podziwiał ich obycie i wyrafinowanie, jednak spierali się w sprawie dotyczącej diety. W końcu Cullen postanowił sprawdzić jak żyje się w Nowym Świecie. Był samotny, marzył by spotkać kogoś, kto podzielałby jego poglądy. Dopiero po długim czasie znalazł Esme. Urodziła się 1895 roku.W 1921r., po utracie dziecka, Esme próbowała popełnić samobójstwo skacząc z klifu. Przewieziono ją do szpitala, gdzie pracował Carlisle. Trafiła do szpitalnej kostnicy, jednak wampir odkrył, że serce Esme jeszcze biło. Ugryzł ją i przemienił w wampira. Wkrótce wzięli ślub. Do czasu dołączenia kolejnych członków rodziny Esme była '' daleką kuzynką'' Carlisle. Dopiero później została "matką" rodziny. Ja jestem wampirem od 6 lat. Carlisle znalazł mnie umierającego w lecie po ataku niedźwiedzia. Zmienił mnie i nauczył samokontroli. Teraz mieszkam z nimi i czuję się tu wspaniale. Jeśli chodzi o Alice i Jaspera to oni dołączyli do nas dwa lata temu, dzięki wizji Alice. Widziała w niej mnie, Esme i Carlisle. Gdy do nas dołączyli byli już parą. Nie znam dokładnie ich historii. Wiem tylko, że Jaspera zmieniła Maria, a Alice nie pamięta swojej przeszłości i nie wie kto ją przemienił. Musiałabyś się ich spytać.
- Historia waszej rodziny jest bardzo ciekawa. Dziękuję Ci za to, że mi ją opowiedziałeś.
- Nie ma za co. Może pójdziemy do salonu.?
- Tak. Chodźmy. -odpowiedziałam. Odkąd przyszłam z Emmettem ze spaceru czas zleciał mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać. Ciekawe co przyniosą następne dni spędzone z Cullenami.

Rozdział 9

Rosalie. 

Wyszłam z Emmettem przed dom. Spojrzałam w niebo. Nie znalazłam na nim nawet jednej chmurki przez co księżyc świecił jeszcze bardziej.
- To gdzie idziemy.? - spytałam
- Niedaleko w lesie znajduje się małe jeziorko. Pójdziemy tam ?
- Oczywiście. Prowadź. - odpowiedziałam, uśmiechając się. 
W drodze na jeziorko nie rozmawialiśmy. Dopiero gdy usiedliśmy na małym pomoście zaczęliśmy rozmowę. 
- Przepraszam Cię - powiedział Emmett. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Za co mnie przeprasza?
- Emmett za co mnie przepraszasz.?
- Za wszystko. Za to, że przeze mnie będziesz musiała prowadzić takie nudne, wieczne życie, przeze mnie już na zawsze pozostaniesz w ciele 18- letniej dziewczyny, przeze mni zawszę będziesz musiała walczyć z pragnieniem. Na prawdę jest mi przykro.- powiedział chowając twarz w dłonie.
-  Wieczne życie ? Na zawsze w ciele 18 - letniej dziewczyny? O czym ty mówisz ? - czułam się jeszcze bardziej zagubiona, niż byłam dotąd.
- Wtedy w salonie powiedzieliśmy ci najważniejsze rzeczy o wampirach. Przepraszam . - wymamrotał nie odrywając rąk od twarzy.
- Emmett ja się na ciebie nie gniewam. Jestem tylko zagubiona w tym wszystkim. Proszę, powiedz mi wszystko o wampirach. Chciałabym żebyś to właśnie ty mi to wytłumaczył. 
Oderwał ręce od twarzy i spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym bólem, ale i też nutką radości. 
- Naprawdę nie masz mi tego za złe? Przeze mnie czułaś ten ból .. 
- Naprawdę. Ból już minął, a teraz zaczynam nowe i mam nadzieję, że lepsze życie. Nie zadręczaj się tym tak. Wszystko jest ok.
- Ok. A może powiedz mi co już wiesz. 
- Wiem, że wampiry biegają bardzo szybko i są też bardzo silne.  Wiem też, że nie śpią  i w każdej pozycji jest im wygodnie. Nie starzeją się i żyją wiecznie. Żywimy się krwią zwierząt i błyszczymy w słońcu. To tyle - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Wiesz już całkiem sporo. Nie możemy też ujawniać się ludziom, ponieważ wtedy ściągniemy na siebie gniew Volturi.
- Volturi.? - spytałam. 
- Volturi to taka wampirza rodzina królewska. Ustalają nasze prawa, a za złamanie ich wymierzają kary. 
- Aha. To już wszystko?
- Nie. Jest jeszcze coś, ale nie chcę ci o tym teraz  mówić. 
-Rozumiem. A dlaczego cały czas czuję takie nieprzyjemne pieczenie w gardle ?
- Ponieważ jesteś nowo narodzonym  wampirem. 
-Rozumiem . 

- Nasza rodzina jest inna pod wieloma względami. 
- Jakimi ?
- Po pierwsze żywimy się krwią zwierząt, po drugie pokazujemy się ludziom przez co musimy się często przeprowadzać, ponieważ się nie starzejemy. Żyjemy w dość dużej grupie co u wampirów nie jest często spotykane. Jeśli chcesz z nami zostać będziesz musiała zachowywać się jak zwykły człowiek. 
- Dam radę. Okej. Wszystko rozumiem. To co wracamy do domu?- spytałam. Było mi bardzo miło spędzić z nim czas, ale chciałam se to wszystko przemyśleć na spokojnie
- Jeśli chcesz to wracajmy. -powiedział.
Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Postanowiłam, że wrzucę Emmetta do jeziorka.  Wstał i podał mi rękę, a ja wrzuciłam go do jeziorka. Gdy wynurzył się  spod wody miał zdezorientowaną minę. Wybuchłam głośnym śmiechem. Nawet sam Emmett po chwili zaczął się śmiać.
-Może byś mi pomogła, a nie tak się ze mnie śmiejesz.-powiedział rozbawiony i wyciągnął rę w moim kierunku.
Gdy podałam mu oń on wciągnął mnie do jeziora. 
-Nie umiem pływać! Ratunku.-zawołałam.
Emmett szybko do mnie podpłynął i złapał mnie w tali, żebym nie utonęła.
-Przepraszam. Nie wiedziałem, że nie umiesz pływać.-powiedział, a jego mina była bezcenna.
Zaczęłam się śmiać i krzyknęłam:
-Żartowałam.- odpłynęłam od niego kawałek i zaczęłam chlapać go wodą. 
-Osz ty! -powiedział  i chlapnął mnie wodą.                            
Zaczęliśmy się wygłupiać, śmiejąc się głośno. Z Emmettem czas leciał mi tak szybko. Nawet nie zauważyłam, że już świta.

-Jesteśmy cali mokrzy. Wracajmy już do domu.-powiedział Emmett.
-Masz racje. Chodźmy już.-odpowiedziałam. Wyszliśmy z jeziorka i udaliśmy się w stronę domu.

Następny rozdział dzisiaj lub jutro..!