Już trzy miesiące mieszkamy w Denali, a nie w Forks. Podoba mi się tu. Każdy ma swój dom i więcej prywatności. Jestem już w piątym miesiącu ciąży, a wyglądam na co najmniej siódmy. Ciąża ma swoje uroki, ale też i ciemne stromy. Jest tak, jakbym powoli zmieniała się w człowieka. Odczuwam zmianę temperatur, coraz częściej wolę ludzkie jedzenie, moja skóra nie jest już taka twarda, w żyłach płynie krew, a moje serce od jakiegoś miesiąca cichutko bije. Tak jak u Renesme. Jest mi strasznie ciężko, ponieważ zrobiłam się strasznie wolna. Nawet zwykły śmiertelnik by mnie wyprzedził. Z wampirzych cech została mi tylko nienaturalnie blada skóra, błyszcząca się w słońcu i zimna niczym lód i to, że mimo iż spożywam ludzkie jedzenie, potrzebuję krwi żeby normalnie funkcjonować. Nasz maluszek jest bardzo ruchliwy, a gdy poruszy się mocniej, sprawia mi ból. Czuję, że z dnia na dzień opadam z sił i modlę się o to, żeby donosić ciąże. Najważniejsze jest to, żeby moje maleństwo bezpiecznie przyszło na świat. Oczywiście nie chcę opuszczać rodziny, ale jeśli to będzie konieczne, zrobię wszystko aby dziecko przeżyło. Emmett nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Jeszcze tamtego dnia, gdy Carlisle utwierdził mnie w przekonaniu, że wkrótce wydam na świat nowe stworzenie poprosiłam wszystkich żeby nie mówili o tym Emmettowi. Nie chce żeby się martwił. Gdy widzi, że coś mi dolega, przekonuję go, że to po prostu objawy ciąży. Tak poza tym wszyscy wolą mnie unikać, ponieważ miewam takie zmiany humoru, że jak to Jasper powiedział - strach się bać. Raz jestem wesoła, śmieję się, a za chwilę wybucham takim gniewem, że nie raz jakiś cenny wazon, czy obraz lub inne duperele zostają uszkodzone, a przeważnie na głowie Edwarda i Jaspera, ponieważ naśmiewają się ze mnie. Zaraz po tym wybucham głośnym szlochem i przepraszam wszystkich wokół. Mam też straszne zachcianki. Są takie dni, że zjadłabym wszystko co stanie na mojej drodze. Jednak gdy pomyślę, że przez te wszystkie niekorzyści na świat przyjdzie moje maleństwo, cena ta wydaje mi się o wiele za mała. To takie cudowne uczucie, wiedzieć, że rozwija się w Tobie takie maleństwo.. Czuć ruchy i słyszeć bijące serduszko. Emmett, także strasznie się cieszy i już nie może doczekać się narodzin. Zawsze gdy widzę go z nosem w książce, na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Przeczytał już tak wiele książek o rodzicielstwie i nadal kupuje nowe. Twierdzi, że chce być dobrze przygotowany. To takie słodkie. Co tydzień jeździ też na zakupy z Alice i dziewczynami i kupuje coraz to nowsze śpioszki, zabawki i inne duperele dla dziecka. Czasami jeżdżę z nimi, ale jest to dla mnie bardzo wyczerpujące. Dzisiaj także pojechali do sklepów, a ja zostałam sama. Uwielbiam przesiadywać w pokoju nienarodzonego jeszcze dzidziusia i rozmyślać nad naszą przyszłością. Teraz także siedzę w bujanym fotelu, który stoi przy ślicznym drewnianym łóżeczku, trzymając obie dłonie na brzuchu i rozkoszując się tym pięknym odgłosem, którym jest miarowe stukanie maluśkiego serduszka.
Nie wiem jak długo tak siedziałam, nie wiem kiedy odleciałam w objęcia morfeusza, ale wiem, że gdy się obudziłam, leżałam w sypialni, a mój brzuch raz po raz przeszywał mocny bul. Zaczęłam spazmatycznie oddychać i po chwili pojawił się Emmett. Bezgłośnie wyszeptałam " pomocy ", a on już dzwonił po Carlisle' a. Strasznie się bałam.
- Rosalie co Ci jest.?
- N.. Nie wiem.. Ratujcie moje dzie..dziecko.. - powiedziałam z wielkim wysiłkiem, zginając się w pół.
- Carlisle już idzie.. Spokojnie. Kocham Cię. Będzie dobrze.! Wytrzymaj.! -powiedział, gładząc mnie po plecach i ściskając za rękę. Nie wiem ile czasu minęło.. Sekunda, minuta, czy dwie... W końcu przyszedł Carlisle.
- Co się stało.?
- Nie wiem.. Usłyszałem, że Rosalie coś się dzieje więc przybiegłem, a ona zwijała się z bólu. Zadzwoniłem po Ciebie. Ratuj ją.! Proszę.! - chciałam krzyczeć żeby nie ratowali mnie tylko dziecko, ale nie miałam siły. Ból ustawał żeby po chwili powrócić jako silniejszy. Resztkami świadomości zarejestrowałam, że Emmett przenosi mnie do domu Esme i Carlisle' a, gdzie jeden pokój zmieniony był w salę porodową specjalnie na moje potrzeby. Później ogarnęła mnie pustka..
Emmett..
Od trzech godzin Rosalie jest nieprzytomna. Niby Carlisle mnie uspokajał, ale nadal strasznie się o Nią martwię. Od dzisiaj będzie musiała cały czas leżeć i odpoczywać. Teraz siedzę przy niej i czekam aż się obudzi. Carlisle twierdzi, że te straszne bóle to przez to, że dziecko strasznie szybko rośnie i ma mało miejsca żeby się rozwijać. Rośnie nawet szybciej niż się spodziewaliśmy. Jeśli tak dalej będzie, to porodu możemy spodziewać się w każdej chwili.
- I jak tam.? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie wiem. Nadal jest nieprzytomna, ale bóle już przeszły. Edward, a Ty jak radziłeś sobie z ciążą Belli.? Ona także miała takie straszne bóle?
- Tak. Nie raz Renesmee połamała jej żebra, a jej brzuch był cały pokryty siniakami. Wiesz, dam Ci radę.
W pewnym momencie zorientowałem się, że słyszę myśli Nessie, a ona rozwijała się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chodzi o to, że rozumiała co się do niej mówi. Poprosiłem ją żeby nie robiła tak gwałtownych ruchów, ponieważ to sprawia ból Belli. Zrozumiała. Nie słyszę myśli waszego dziecka, ale spróbuj. Ja już pójdę do moich dziewczyn. Trzymaj się Emmett. - powiedział jeszcze i wyszedł. Może on ma rację. Co jeśli dzidziuś zrozumie i nie będzie zadawał bólu Rosalie.? Raz się żyje.
- Hej maluszku. Słyszysz mnie.? To ja, twój tatuś. Ja i mamusia bardzo Cię kochamy. - szeptałem, trzymając ręce na mocno wypukłym brzuszku Rose. Gdy to powiedziałem, zobaczyłem jak nasze maleństwo się porusza tak jakby chciał mi dać znać, że wszystko słyszy i rozumie. Kontynuowałem dalej.
- W brzuszku u mamusi nie masz dużo miejsca i rozumiem, że jest Ci ciasno, ale gdy za bardzo się poruszasz, sprawiasz ból mamusi. - dodałem jeszcze i pocałowałem duży brzuszek. Maleństwo ponownie się poruszyło, dając znak, że wszystko rozumie.
- Kocham Cię maluszku. - szepnąłem. W tej chwili odezwała się Rosalie..
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz.? - zapytała tym swoim ochrypłym głosem przykładając mi dłoń do policzka.
- Rozmawiam z naszym dzieckiem. - odpowiedziałem, przykrywając swoją dłonią, jej.
- Tyle to zauważyłam, ale mówisz tak jakbyś myślał, że nasze dziecko to rozumie.
- Rozumie. Mądrość odziedziczył po tatusiu. - odparłem z wielkim uśmiechem na ustach.
-Tak, tak. Oby skromności po nim " nie dziedziczył". - zaśmiała się rozkosznie i zaczęła się podnosić.
- Ej, ej, ej.! Gdzie Ty się wybierasz.? - zapytałem nie pozwalając jej wstać.
- Ymm.. No do naszego domu.
- Nie ma takiej opcji.. Do porodu już tu zostaniesz i będziesz cały czas grzecznie leżeć... Rozumiemy się.?
- Ale..
- Ale co.? Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny, a ja w tym czasie dowiedziałem się, że dziecko rośnie o wiele szybciej niż się spodziewaliśmy i możesz urodzić w każdej chwili. Stąd te bóle. Nasze maleństwo nie ma już miejsca w twoim brzuszku i gdy zacznie gwałtownie się poruszać, bóle wrócą. Dlatego musisz cały czas leżeć i odpoczywać.. - na jej czole pojawiła się maleńka zmarszczka.
- W takim razie zgadzam się na wszystko. Wszystko żeby tylko nasze maleństwo przeżyło i było mu dobrze.
- To właśnie chciałem usłyszeć. Kocham Cię Rosalie.
- Ja Ciebie też Emmett..
- Pójdę powiedzieć Carlisle' owi, że odzyskałaś przytomność. Poczekaj tu na nas.
- Dobrze.. - odpowiedziała. Cmoknąłem ją jeszcze w policzek i poszedłem szukać Carlisle' a.
Rosalie..
Emmett poszedł po Crlisle' a żeby zawiadomić go, że odzyskałam przytomność. Tak bardzo się o mnie martwi, a ja go okłamuję. On jedyny nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Nie chce się z nim kłócić i wiem, że źle robię, ale... Koniec. Dzisiaj muszę powiedzieć Emmettowi, że ciąża zagraża mojemu życiu. Oczywiście boje się jego reakcji. Kocham go i jest dla mnie bardzo ważny. Nie chce go stracić i wiem, że on także nie chce stracić mnie. Musi oswoić się z myślą, że tak może się stać. Żałuję tego, że być może nie będę mogła pomagać mu wychowywać naszego dziecka, że nie będę razem z nim cieszyć się z sukcesów, smucić się jego czy jej upadkami.. Musimy się z tym pogodzić i przygotować się na każdą ewentualność.
- Kochanie musisz pamiętać, że mama Cię bardzo, bardzo kocha. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie..
Czule pogłaskałam się po brzuchu. Moje oczy zrobiły się strasznie suche. Dlaczego tak ciężko jest przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może stać się tak, że Cię zabraknie, że zostawisz swoją rodzinę w smutku i żałobie. Mimo to nigdy nie zmieniłabym podjętej decyzji. Cieszę się, że zostawię po sobie małą istotkę. Nagle usłyszałam pukanie...
- Witaj Rosalie. Jak się czujesz? -zapytał tata.
- Hej. Już mi lepiej. Jak na razie nie czuję bólu.
- To dobrze. Wiesz, że nie możesz wychodzić i z tego łóżka.?
- Wiem. Emmett mi już mówił. - odpowiedziałam - Carlisle, mógłbyś zostawić nas samych?
Musiałam jak najszybciej powiedzieć prawdę Emmett' owi.
- Tak, oczywiście. Jak coś będzie nie tak, wołajcie.
- Dobrze... - odpowiedzieliśmy razem.
- Płakałaś.? Twoje oczy są suche.. - powiedział Emmett, gdy tylko zamknęły się drzwi...
- Tak.. Muszę Ci coś powiedzieć. Proszę, wysłuchaj mnie do końca.
- Kochanie, czy coś się stało.?
- Tak. Byłam wobec Ciebie nieuczciwa. Zataiłam przed Tobą tak ważną rzecz i strasznie mi z tym ciężko. - z każdym słowem moje oczy robiły się coraz bardziej suche..
- Spokojnie. Powiedz o co chodzi.
- Emmett, ja mogę nie.. nie p..przeżyć porodu.. Ciąża może mnie wykończyć. Wiem, że źle zrobiłam ukrywając to przed Tobą, ale zrozum.. Bałam się, że będziesz kazał usunąć mi ciąże, że znienawidzisz nasze dziecko, a ja chcę żeby Ono przyszło na świat.. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz obiecać mi, że zrobisz wszystko, żeby nasze maleństwo przeżyło, że wychowasz je z pomocą rodziny, że zrobisz wszystko, żeby nigdy o mnie nie zapomniał, czy zapomniała... Kocham Cię Emmett.. - z sekundy na sekundę jego twarz zmieniała wyraz.. Jego oczy były tak strasznie suche. Nic nie mówił..
- Proszę powiedz coś.! Emmett.!
Cisza.. Okropna cisza. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Jedyne co teraz czułam to strach i smutek. Straszna, obezwładniająca rozpacz wdzierała się w każdy milimetr mojego ciała.
- Dlaczego się nie odzywasz.?? Emmett..!
- A co mam powiedzieć!!
Jego krzyk był jeszcze gorszy niż cisza.. Cała się skuliłam na ten piekielny dźwięk. Dziecko w moim brzuchu poruszyło się niespokojnie wyczuwając mój strach.
- Co mam powiedzieć.?! Słyszysz.?! Co.!? Że strasznie się na Tobie zawiodłem.?! Że jest mi przykro.?! Tak.! Zawiodłem się i jest mi przykro, ale najbardziej mnie denerwuje to, że ukryłaś to przede mną i że myślałaś, że cię nie wesprę.!! Nigdy nie kazałbym usunąć Ci ciąży.. Rozumiesz.?! Jest mi przykro.!!
- Nie krzycz na mnie.. - wyszeptałam cicho. Wiedziałam, że ma rację, ale nie mogłam znieść tego krzyku.
- Rosalie, nie chcę Cię stracić..
Już nie krzyczał, ale za to zaczął strasznie łkać, a jego oczy były tak suche.. Jego załamana twarz już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- I nie stracisz.. Zrobię wszystko żeby przeżyć, a gdyby nie udało mi się.. Emmett, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie.! Kocham Cię..
- Nie mogę.. Przepraszam..
Trzask drzwi.. Pobiegł. Zostawił mnie samą. Ból, który mnie ogarną.. To było nie do opisania. Ta straszna rozpacz.
- Zostawił mnie. Uciekł. Zostawił mnie. Uciekł... - szeptałam ciągle, kręcąc głową w prawo i w lewo, w prawo i w lewo.. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.. Muszę go odnaleźć. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.
Zaczęłam niezdarnie podnosić się z łóżka. Gdy w końcu się podniosłam, strasznie zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili zdążyłam się podtrzymać łóżka. Wiedziałam gdzie znajdę Emmetta. On także uwielbiał przesiadywać w pokoju naszego maleństwa. Po cichu zeszłam na dół i na szczęście nie natknęłam się na Carlisle' a lub Esme. Pewnie siedzieli u Belli i Edwarda. Na zewnątrz było strasznie zimno. Dzieciątko w moim brzuszku także odczuło nagłą zmianę temperatury, ponieważ poruszyło się niespokojnie. Szybko przeszłam do naszego domu i weszłam na górę, gdzie znajdował się pokoik maleństwa. Był tam. Siedział na bujanym foteliku, który stał obok łóżeczka. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Dopiero gdy dotknęłam jego ramienia zorientował się, że nie jest sam..
- Rosalie, co Ty tu robisz.? Miałaś leżeć i nie wstawać z łóżka.
- Nic mi nie będzie. Musiałam Cię znaleźć. Musimy porozmawiać.
Nic nie odpowiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Gdy mnie położył, usiadł ostrożnie na skraju łóżka. Swój wzrok wbił w sufit.
- Emmett, musisz być silny. Musisz mi wybaczyć i zaopiekować się naszym maleństwem nawet jeśli mnie zabraknie. Musisz mi to obiecać.
Błagałam go, ale on nic nie odpowiadał. Dopiero gdy zaczęłam cicho szlochać, a moje oczy piekły niemiłosiernie od łez, których nie mogłam wylać, odezwał się.
- Rosalie, od prawdy bardziej boli to, że było się okłamywanym.. Wiesz.? W tym przypadku sama prawda boli i to strasznie, a fakt, że ukryłaś ją przede mną potęguje ten ból. Nie masz pojęcia jak ja się teraz czuję. Jakby ktoś wyrwał mi i tak niebijące już serce, podeptał je i wyrzucił do śmietnika, śmiejąc mi się w oczy.. To straszne..
- Emmett, ja..
- To straszne, ale mimo to, nadal Cię kocham. To się nigdy nie zmieni. Muszę przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może Ciebie nie być, ale w głębi duszy wierzę także, że wytrwasz i razem będziemy żyć wieczność, a z nami będzie nasze dziecko i cała rodzina. Szczerzę mówiąc nie chce myśleć inaczej, ale muszę przygotować się na każdą ewentualność.
Jego głos był taki matowy. Wyrzuty z wszelkiego rodzaju emocji i uczuć. Jego przygnębiona twarz i strasznie suche oczy..
- Obiecaj mi, że się nie załamiesz i będziesz opiekować się naszym maleństwem.
- Postaram się, ale nie mogę Ci tego obiecać. Nie znam przyszłości i nie wiem co się będzie dalej działo. Mogę Ci jedynie obiecać, że będę się starał. Rose, moja kochana Rose. Pozwól, że odejdę na jakiś czas. Muszę sobie wszystko przemyśleć i nie wiem kiedy wrócę.. Odpoczywaj tu. Kocham Cie.
Pocałował mnie w policzek i wstał..
- Nie! Nie! Nie! Nie zostawiaj mnie! Emmett! Potrzebuję Cię. Proszę! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam. Za gwałtownie... Dziecko szarpnęło się niespokojnie, a moje ciało wygięło się w łuk.
- Aaaa!! Boli!! Aauu!!
Ból był tak straszny, że już po chwili straciłam przytomność. Jedyne co zapamiętałam to rozdzierający krzyk Emmetta:
- Carlisle! Pomocy! ..
______________________________________________________________
No i jest rozdział 27.. Jesteśmy ciekawe waszych opinii.
M - Ja osobiście uważam, że końcówka wyszła najlepiej, ale to tylko moje skromne zdanie. Wam może nie podobać się w ogóle..
To chyba tyle..
Nie!!
Jest jeszcze coś, a mianowicie to, iż wasze komentarze typu " Ja pitole. Kiedy dodacie ten rozdział? Ile można czekać.. ", wcale nie pomagają nam w pisaniu. Troszkę cierpliwości.. My jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi i także mamy wakacje i mnóstwo innych prywatnych spraw. Od razu uprzedzamy, że następny rozdział nie pojawi się tak prędko. Nie wiemy czy w ciągu tych dwóch czy trzech następnych tygodni w ogóle dodamy jakiś rozdział, więc serdecznie prosimy, żebyście o to nie pytały.
Teraz już wszystko.!
Pozdrawiamy cieplutko.! ; ** . !
Rozdział super
OdpowiedzUsuńMacie racje końców najlepsza nie ma co <3
Będę czekała na nowy rozdział powodzenia :)
NO, jestem z was MEGA dumna,
OdpowiedzUsuńpiszecie coraz lepiej.
Najbardziej podobała mi się ich rozmowa i emocje,
jakie wyrażali.
"- Rozumie. Mądrość odziedziczył po tatusiu. - "
TO mnie rozwaliło na max'a ;D
Nie mogę się doczekać nn
Do napisania
Kisielek
No, nareszcie się doczekalamm !! Rozdział jest jednym z najlepszych. Bardzo mi się podoba ;* zabije was przez to, że taki krótki ! Przepraszam za ortografy ale z tel pisze <3 weny życzę
OdpowiedzUsuńEriss
http://emmetirosalie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie postanowiłam dale pisać
Witajcie po długiej przerwie z mojej strony, ach te wyjazdy, gdzie nie ma wifi :C
OdpowiedzUsuńNo więc : Tak, to dziecko z pewnością odziedziczy inteligencję po Tacie, tak, końcówka była dobra, ale ogólnie cały rozdział był dobry, takie moje skromnie zdanie :>
Haha, też nienawidzę "Kiedy nn", "No kiedy to NN?!?!?!?" xd Ale ostatnio nikt mi nic nie piszę, czuję się taka samotna :D
Btw. Zapraszam na nn xd -> http://dark-paradise-saga.blogspot.com/2013/08/rozdzia-025.html#comment-form