Mamy dla Was ważną wiadomość. Jedna z nas postanowiła odejść, a mianowicie Paulina -.- .
Od dzisiaj ja sama ( Marta ) będę prowadziła bloga i opisywała dalsze losy Rosalie, Emmetta i ich dziecka.
Szczerze mówiąc to Paulina już od dłuższego czasu nie angażowała się i praktycznie pisałam sama, ale dopiero dzisiaj potwierdziła swoje odejście. Musimy powiedzieć Paulinie - pa, pa..
Ja sama dziękuję Ci, że pomagałaś mi w pisaniu i jak tylko będziesz chciała wrócić to zapraszam. <3
To tyle o tym.. : )
Dodam jeszcze, że prawie skończyłam następny rozdział ( 28 ) i pojawi się on już niedługo. Będzie on już napisany tylko przeze mnie . . . : D
Pozdrawiam ; ** ..!
Marta. :)
czwartek, 29 sierpnia 2013
piątek, 23 sierpnia 2013
Wyjaśnienia :)
Jak pewnie niektóre z Was zauważyły, na naszym blogu pojawił się rozdział 28, a raczej, krótka część jego. To był dopiero początek, który teraz muszę zmienić ;/ Niestety ktoś włamuje się nam na konto i robi nam na złość. Ostatnio nawet założono nam na na naszym koncie drugiego bloga. Przepraszamy za niedogodności. Rozdział 28 już się pisze. ( od nowa ) ;/ Nawet nie wiecie jakie jesteśmy wściekłe.! Yhh..
Pozdrawiamy ; ** . <3
Pozdrawiamy ; ** . <3
wtorek, 20 sierpnia 2013
Rozdział 27
Już trzy miesiące mieszkamy w Denali, a nie w Forks. Podoba mi się tu. Każdy ma swój dom i więcej prywatności. Jestem już w piątym miesiącu ciąży, a wyglądam na co najmniej siódmy. Ciąża ma swoje uroki, ale też i ciemne stromy. Jest tak, jakbym powoli zmieniała się w człowieka. Odczuwam zmianę temperatur, coraz częściej wolę ludzkie jedzenie, moja skóra nie jest już taka twarda, w żyłach płynie krew, a moje serce od jakiegoś miesiąca cichutko bije. Tak jak u Renesme. Jest mi strasznie ciężko, ponieważ zrobiłam się strasznie wolna. Nawet zwykły śmiertelnik by mnie wyprzedził. Z wampirzych cech została mi tylko nienaturalnie blada skóra, błyszcząca się w słońcu i zimna niczym lód i to, że mimo iż spożywam ludzkie jedzenie, potrzebuję krwi żeby normalnie funkcjonować. Nasz maluszek jest bardzo ruchliwy, a gdy poruszy się mocniej, sprawia mi ból. Czuję, że z dnia na dzień opadam z sił i modlę się o to, żeby donosić ciąże. Najważniejsze jest to, żeby moje maleństwo bezpiecznie przyszło na świat. Oczywiście nie chcę opuszczać rodziny, ale jeśli to będzie konieczne, zrobię wszystko aby dziecko przeżyło. Emmett nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Jeszcze tamtego dnia, gdy Carlisle utwierdził mnie w przekonaniu, że wkrótce wydam na świat nowe stworzenie poprosiłam wszystkich żeby nie mówili o tym Emmettowi. Nie chce żeby się martwił. Gdy widzi, że coś mi dolega, przekonuję go, że to po prostu objawy ciąży. Tak poza tym wszyscy wolą mnie unikać, ponieważ miewam takie zmiany humoru, że jak to Jasper powiedział - strach się bać. Raz jestem wesoła, śmieję się, a za chwilę wybucham takim gniewem, że nie raz jakiś cenny wazon, czy obraz lub inne duperele zostają uszkodzone, a przeważnie na głowie Edwarda i Jaspera, ponieważ naśmiewają się ze mnie. Zaraz po tym wybucham głośnym szlochem i przepraszam wszystkich wokół. Mam też straszne zachcianki. Są takie dni, że zjadłabym wszystko co stanie na mojej drodze. Jednak gdy pomyślę, że przez te wszystkie niekorzyści na świat przyjdzie moje maleństwo, cena ta wydaje mi się o wiele za mała. To takie cudowne uczucie, wiedzieć, że rozwija się w Tobie takie maleństwo.. Czuć ruchy i słyszeć bijące serduszko. Emmett, także strasznie się cieszy i już nie może doczekać się narodzin. Zawsze gdy widzę go z nosem w książce, na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Przeczytał już tak wiele książek o rodzicielstwie i nadal kupuje nowe. Twierdzi, że chce być dobrze przygotowany. To takie słodkie. Co tydzień jeździ też na zakupy z Alice i dziewczynami i kupuje coraz to nowsze śpioszki, zabawki i inne duperele dla dziecka. Czasami jeżdżę z nimi, ale jest to dla mnie bardzo wyczerpujące. Dzisiaj także pojechali do sklepów, a ja zostałam sama. Uwielbiam przesiadywać w pokoju nienarodzonego jeszcze dzidziusia i rozmyślać nad naszą przyszłością. Teraz także siedzę w bujanym fotelu, który stoi przy ślicznym drewnianym łóżeczku, trzymając obie dłonie na brzuchu i rozkoszując się tym pięknym odgłosem, którym jest miarowe stukanie maluśkiego serduszka.
Nie wiem jak długo tak siedziałam, nie wiem kiedy odleciałam w objęcia morfeusza, ale wiem, że gdy się obudziłam, leżałam w sypialni, a mój brzuch raz po raz przeszywał mocny bul. Zaczęłam spazmatycznie oddychać i po chwili pojawił się Emmett. Bezgłośnie wyszeptałam " pomocy ", a on już dzwonił po Carlisle' a. Strasznie się bałam.
- Rosalie co Ci jest.?
- N.. Nie wiem.. Ratujcie moje dzie..dziecko.. - powiedziałam z wielkim wysiłkiem, zginając się w pół.
- Carlisle już idzie.. Spokojnie. Kocham Cię. Będzie dobrze.! Wytrzymaj.! -powiedział, gładząc mnie po plecach i ściskając za rękę. Nie wiem ile czasu minęło.. Sekunda, minuta, czy dwie... W końcu przyszedł Carlisle.
- Co się stało.?
- Nie wiem.. Usłyszałem, że Rosalie coś się dzieje więc przybiegłem, a ona zwijała się z bólu. Zadzwoniłem po Ciebie. Ratuj ją.! Proszę.! - chciałam krzyczeć żeby nie ratowali mnie tylko dziecko, ale nie miałam siły. Ból ustawał żeby po chwili powrócić jako silniejszy. Resztkami świadomości zarejestrowałam, że Emmett przenosi mnie do domu Esme i Carlisle' a, gdzie jeden pokój zmieniony był w salę porodową specjalnie na moje potrzeby. Później ogarnęła mnie pustka..
Emmett..
Od trzech godzin Rosalie jest nieprzytomna. Niby Carlisle mnie uspokajał, ale nadal strasznie się o Nią martwię. Od dzisiaj będzie musiała cały czas leżeć i odpoczywać. Teraz siedzę przy niej i czekam aż się obudzi. Carlisle twierdzi, że te straszne bóle to przez to, że dziecko strasznie szybko rośnie i ma mało miejsca żeby się rozwijać. Rośnie nawet szybciej niż się spodziewaliśmy. Jeśli tak dalej będzie, to porodu możemy spodziewać się w każdej chwili.
- I jak tam.? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie wiem. Nadal jest nieprzytomna, ale bóle już przeszły. Edward, a Ty jak radziłeś sobie z ciążą Belli.? Ona także miała takie straszne bóle?
- Tak. Nie raz Renesmee połamała jej żebra, a jej brzuch był cały pokryty siniakami. Wiesz, dam Ci radę.
W pewnym momencie zorientowałem się, że słyszę myśli Nessie, a ona rozwijała się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chodzi o to, że rozumiała co się do niej mówi. Poprosiłem ją żeby nie robiła tak gwałtownych ruchów, ponieważ to sprawia ból Belli. Zrozumiała. Nie słyszę myśli waszego dziecka, ale spróbuj. Ja już pójdę do moich dziewczyn. Trzymaj się Emmett. - powiedział jeszcze i wyszedł. Może on ma rację. Co jeśli dzidziuś zrozumie i nie będzie zadawał bólu Rosalie.? Raz się żyje.
- Hej maluszku. Słyszysz mnie.? To ja, twój tatuś. Ja i mamusia bardzo Cię kochamy. - szeptałem, trzymając ręce na mocno wypukłym brzuszku Rose. Gdy to powiedziałem, zobaczyłem jak nasze maleństwo się porusza tak jakby chciał mi dać znać, że wszystko słyszy i rozumie. Kontynuowałem dalej.
- W brzuszku u mamusi nie masz dużo miejsca i rozumiem, że jest Ci ciasno, ale gdy za bardzo się poruszasz, sprawiasz ból mamusi. - dodałem jeszcze i pocałowałem duży brzuszek. Maleństwo ponownie się poruszyło, dając znak, że wszystko rozumie.
- Kocham Cię maluszku. - szepnąłem. W tej chwili odezwała się Rosalie..
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz.? - zapytała tym swoim ochrypłym głosem przykładając mi dłoń do policzka.
- Rozmawiam z naszym dzieckiem. - odpowiedziałem, przykrywając swoją dłonią, jej.
- Tyle to zauważyłam, ale mówisz tak jakbyś myślał, że nasze dziecko to rozumie.
- Rozumie. Mądrość odziedziczył po tatusiu. - odparłem z wielkim uśmiechem na ustach.
-Tak, tak. Oby skromności po nim " nie dziedziczył". - zaśmiała się rozkosznie i zaczęła się podnosić.
- Ej, ej, ej.! Gdzie Ty się wybierasz.? - zapytałem nie pozwalając jej wstać.
- Ymm.. No do naszego domu.
- Nie ma takiej opcji.. Do porodu już tu zostaniesz i będziesz cały czas grzecznie leżeć... Rozumiemy się.?
- Ale..
- Ale co.? Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny, a ja w tym czasie dowiedziałem się, że dziecko rośnie o wiele szybciej niż się spodziewaliśmy i możesz urodzić w każdej chwili. Stąd te bóle. Nasze maleństwo nie ma już miejsca w twoim brzuszku i gdy zacznie gwałtownie się poruszać, bóle wrócą. Dlatego musisz cały czas leżeć i odpoczywać.. - na jej czole pojawiła się maleńka zmarszczka.
- W takim razie zgadzam się na wszystko. Wszystko żeby tylko nasze maleństwo przeżyło i było mu dobrze.
- To właśnie chciałem usłyszeć. Kocham Cię Rosalie.
- Ja Ciebie też Emmett..
- Pójdę powiedzieć Carlisle' owi, że odzyskałaś przytomność. Poczekaj tu na nas.
- Dobrze.. - odpowiedziała. Cmoknąłem ją jeszcze w policzek i poszedłem szukać Carlisle' a.
Rosalie..
Emmett poszedł po Crlisle' a żeby zawiadomić go, że odzyskałam przytomność. Tak bardzo się o mnie martwi, a ja go okłamuję. On jedyny nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Nie chce się z nim kłócić i wiem, że źle robię, ale... Koniec. Dzisiaj muszę powiedzieć Emmettowi, że ciąża zagraża mojemu życiu. Oczywiście boje się jego reakcji. Kocham go i jest dla mnie bardzo ważny. Nie chce go stracić i wiem, że on także nie chce stracić mnie. Musi oswoić się z myślą, że tak może się stać. Żałuję tego, że być może nie będę mogła pomagać mu wychowywać naszego dziecka, że nie będę razem z nim cieszyć się z sukcesów, smucić się jego czy jej upadkami.. Musimy się z tym pogodzić i przygotować się na każdą ewentualność.
- Kochanie musisz pamiętać, że mama Cię bardzo, bardzo kocha. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie..
Czule pogłaskałam się po brzuchu. Moje oczy zrobiły się strasznie suche. Dlaczego tak ciężko jest przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może stać się tak, że Cię zabraknie, że zostawisz swoją rodzinę w smutku i żałobie. Mimo to nigdy nie zmieniłabym podjętej decyzji. Cieszę się, że zostawię po sobie małą istotkę. Nagle usłyszałam pukanie...
- Witaj Rosalie. Jak się czujesz? -zapytał tata.
- Hej. Już mi lepiej. Jak na razie nie czuję bólu.
- To dobrze. Wiesz, że nie możesz wychodzić i z tego łóżka.?
- Wiem. Emmett mi już mówił. - odpowiedziałam - Carlisle, mógłbyś zostawić nas samych?
Musiałam jak najszybciej powiedzieć prawdę Emmett' owi.
- Tak, oczywiście. Jak coś będzie nie tak, wołajcie.
- Dobrze... - odpowiedzieliśmy razem.
- Płakałaś.? Twoje oczy są suche.. - powiedział Emmett, gdy tylko zamknęły się drzwi...
- Tak.. Muszę Ci coś powiedzieć. Proszę, wysłuchaj mnie do końca.
- Kochanie, czy coś się stało.?
- Tak. Byłam wobec Ciebie nieuczciwa. Zataiłam przed Tobą tak ważną rzecz i strasznie mi z tym ciężko. - z każdym słowem moje oczy robiły się coraz bardziej suche..
- Spokojnie. Powiedz o co chodzi.
- Emmett, ja mogę nie.. nie p..przeżyć porodu.. Ciąża może mnie wykończyć. Wiem, że źle zrobiłam ukrywając to przed Tobą, ale zrozum.. Bałam się, że będziesz kazał usunąć mi ciąże, że znienawidzisz nasze dziecko, a ja chcę żeby Ono przyszło na świat.. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz obiecać mi, że zrobisz wszystko, żeby nasze maleństwo przeżyło, że wychowasz je z pomocą rodziny, że zrobisz wszystko, żeby nigdy o mnie nie zapomniał, czy zapomniała... Kocham Cię Emmett.. - z sekundy na sekundę jego twarz zmieniała wyraz.. Jego oczy były tak strasznie suche. Nic nie mówił..
- Proszę powiedz coś.! Emmett.!
Cisza.. Okropna cisza. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Jedyne co teraz czułam to strach i smutek. Straszna, obezwładniająca rozpacz wdzierała się w każdy milimetr mojego ciała.
- Dlaczego się nie odzywasz.?? Emmett..!
- A co mam powiedzieć!!
Jego krzyk był jeszcze gorszy niż cisza.. Cała się skuliłam na ten piekielny dźwięk. Dziecko w moim brzuchu poruszyło się niespokojnie wyczuwając mój strach.
- Co mam powiedzieć.?! Słyszysz.?! Co.!? Że strasznie się na Tobie zawiodłem.?! Że jest mi przykro.?! Tak.! Zawiodłem się i jest mi przykro, ale najbardziej mnie denerwuje to, że ukryłaś to przede mną i że myślałaś, że cię nie wesprę.!! Nigdy nie kazałbym usunąć Ci ciąży.. Rozumiesz.?! Jest mi przykro.!!
- Nie krzycz na mnie.. - wyszeptałam cicho. Wiedziałam, że ma rację, ale nie mogłam znieść tego krzyku.
- Rosalie, nie chcę Cię stracić..
Już nie krzyczał, ale za to zaczął strasznie łkać, a jego oczy były tak suche.. Jego załamana twarz już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- I nie stracisz.. Zrobię wszystko żeby przeżyć, a gdyby nie udało mi się.. Emmett, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie.! Kocham Cię..
- Nie mogę.. Przepraszam..
Trzask drzwi.. Pobiegł. Zostawił mnie samą. Ból, który mnie ogarną.. To było nie do opisania. Ta straszna rozpacz.
- Zostawił mnie. Uciekł. Zostawił mnie. Uciekł... - szeptałam ciągle, kręcąc głową w prawo i w lewo, w prawo i w lewo.. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.. Muszę go odnaleźć. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.
Zaczęłam niezdarnie podnosić się z łóżka. Gdy w końcu się podniosłam, strasznie zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili zdążyłam się podtrzymać łóżka. Wiedziałam gdzie znajdę Emmetta. On także uwielbiał przesiadywać w pokoju naszego maleństwa. Po cichu zeszłam na dół i na szczęście nie natknęłam się na Carlisle' a lub Esme. Pewnie siedzieli u Belli i Edwarda. Na zewnątrz było strasznie zimno. Dzieciątko w moim brzuszku także odczuło nagłą zmianę temperatury, ponieważ poruszyło się niespokojnie. Szybko przeszłam do naszego domu i weszłam na górę, gdzie znajdował się pokoik maleństwa. Był tam. Siedział na bujanym foteliku, który stał obok łóżeczka. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Dopiero gdy dotknęłam jego ramienia zorientował się, że nie jest sam..
- Rosalie, co Ty tu robisz.? Miałaś leżeć i nie wstawać z łóżka.
- Nic mi nie będzie. Musiałam Cię znaleźć. Musimy porozmawiać.
Nic nie odpowiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Gdy mnie położył, usiadł ostrożnie na skraju łóżka. Swój wzrok wbił w sufit.
- Emmett, musisz być silny. Musisz mi wybaczyć i zaopiekować się naszym maleństwem nawet jeśli mnie zabraknie. Musisz mi to obiecać.
Błagałam go, ale on nic nie odpowiadał. Dopiero gdy zaczęłam cicho szlochać, a moje oczy piekły niemiłosiernie od łez, których nie mogłam wylać, odezwał się.
- Rosalie, od prawdy bardziej boli to, że było się okłamywanym.. Wiesz.? W tym przypadku sama prawda boli i to strasznie, a fakt, że ukryłaś ją przede mną potęguje ten ból. Nie masz pojęcia jak ja się teraz czuję. Jakby ktoś wyrwał mi i tak niebijące już serce, podeptał je i wyrzucił do śmietnika, śmiejąc mi się w oczy.. To straszne..
- Emmett, ja..
- To straszne, ale mimo to, nadal Cię kocham. To się nigdy nie zmieni. Muszę przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może Ciebie nie być, ale w głębi duszy wierzę także, że wytrwasz i razem będziemy żyć wieczność, a z nami będzie nasze dziecko i cała rodzina. Szczerzę mówiąc nie chce myśleć inaczej, ale muszę przygotować się na każdą ewentualność.
Jego głos był taki matowy. Wyrzuty z wszelkiego rodzaju emocji i uczuć. Jego przygnębiona twarz i strasznie suche oczy..
- Obiecaj mi, że się nie załamiesz i będziesz opiekować się naszym maleństwem.
- Postaram się, ale nie mogę Ci tego obiecać. Nie znam przyszłości i nie wiem co się będzie dalej działo. Mogę Ci jedynie obiecać, że będę się starał. Rose, moja kochana Rose. Pozwól, że odejdę na jakiś czas. Muszę sobie wszystko przemyśleć i nie wiem kiedy wrócę.. Odpoczywaj tu. Kocham Cie.
Pocałował mnie w policzek i wstał..
- Nie! Nie! Nie! Nie zostawiaj mnie! Emmett! Potrzebuję Cię. Proszę! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam. Za gwałtownie... Dziecko szarpnęło się niespokojnie, a moje ciało wygięło się w łuk.
- Aaaa!! Boli!! Aauu!!
Ból był tak straszny, że już po chwili straciłam przytomność. Jedyne co zapamiętałam to rozdzierający krzyk Emmetta:
- Carlisle! Pomocy! ..
______________________________________________________________
No i jest rozdział 27.. Jesteśmy ciekawe waszych opinii.
M - Ja osobiście uważam, że końcówka wyszła najlepiej, ale to tylko moje skromne zdanie. Wam może nie podobać się w ogóle..
To chyba tyle..
Nie!!
Jest jeszcze coś, a mianowicie to, iż wasze komentarze typu " Ja pitole. Kiedy dodacie ten rozdział? Ile można czekać.. ", wcale nie pomagają nam w pisaniu. Troszkę cierpliwości.. My jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi i także mamy wakacje i mnóstwo innych prywatnych spraw. Od razu uprzedzamy, że następny rozdział nie pojawi się tak prędko. Nie wiemy czy w ciągu tych dwóch czy trzech następnych tygodni w ogóle dodamy jakiś rozdział, więc serdecznie prosimy, żebyście o to nie pytały.
Teraz już wszystko.!
Pozdrawiamy cieplutko.! ; ** . !
Nie wiem jak długo tak siedziałam, nie wiem kiedy odleciałam w objęcia morfeusza, ale wiem, że gdy się obudziłam, leżałam w sypialni, a mój brzuch raz po raz przeszywał mocny bul. Zaczęłam spazmatycznie oddychać i po chwili pojawił się Emmett. Bezgłośnie wyszeptałam " pomocy ", a on już dzwonił po Carlisle' a. Strasznie się bałam.
- Rosalie co Ci jest.?
- N.. Nie wiem.. Ratujcie moje dzie..dziecko.. - powiedziałam z wielkim wysiłkiem, zginając się w pół.
- Carlisle już idzie.. Spokojnie. Kocham Cię. Będzie dobrze.! Wytrzymaj.! -powiedział, gładząc mnie po plecach i ściskając za rękę. Nie wiem ile czasu minęło.. Sekunda, minuta, czy dwie... W końcu przyszedł Carlisle.
- Co się stało.?
- Nie wiem.. Usłyszałem, że Rosalie coś się dzieje więc przybiegłem, a ona zwijała się z bólu. Zadzwoniłem po Ciebie. Ratuj ją.! Proszę.! - chciałam krzyczeć żeby nie ratowali mnie tylko dziecko, ale nie miałam siły. Ból ustawał żeby po chwili powrócić jako silniejszy. Resztkami świadomości zarejestrowałam, że Emmett przenosi mnie do domu Esme i Carlisle' a, gdzie jeden pokój zmieniony był w salę porodową specjalnie na moje potrzeby. Później ogarnęła mnie pustka..
Emmett..
Od trzech godzin Rosalie jest nieprzytomna. Niby Carlisle mnie uspokajał, ale nadal strasznie się o Nią martwię. Od dzisiaj będzie musiała cały czas leżeć i odpoczywać. Teraz siedzę przy niej i czekam aż się obudzi. Carlisle twierdzi, że te straszne bóle to przez to, że dziecko strasznie szybko rośnie i ma mało miejsca żeby się rozwijać. Rośnie nawet szybciej niż się spodziewaliśmy. Jeśli tak dalej będzie, to porodu możemy spodziewać się w każdej chwili.
- I jak tam.? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Edwarda.
- Nie wiem. Nadal jest nieprzytomna, ale bóle już przeszły. Edward, a Ty jak radziłeś sobie z ciążą Belli.? Ona także miała takie straszne bóle?
- Tak. Nie raz Renesmee połamała jej żebra, a jej brzuch był cały pokryty siniakami. Wiesz, dam Ci radę.
W pewnym momencie zorientowałem się, że słyszę myśli Nessie, a ona rozwijała się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chodzi o to, że rozumiała co się do niej mówi. Poprosiłem ją żeby nie robiła tak gwałtownych ruchów, ponieważ to sprawia ból Belli. Zrozumiała. Nie słyszę myśli waszego dziecka, ale spróbuj. Ja już pójdę do moich dziewczyn. Trzymaj się Emmett. - powiedział jeszcze i wyszedł. Może on ma rację. Co jeśli dzidziuś zrozumie i nie będzie zadawał bólu Rosalie.? Raz się żyje.
- Hej maluszku. Słyszysz mnie.? To ja, twój tatuś. Ja i mamusia bardzo Cię kochamy. - szeptałem, trzymając ręce na mocno wypukłym brzuszku Rose. Gdy to powiedziałem, zobaczyłem jak nasze maleństwo się porusza tak jakby chciał mi dać znać, że wszystko słyszy i rozumie. Kontynuowałem dalej.
- W brzuszku u mamusi nie masz dużo miejsca i rozumiem, że jest Ci ciasno, ale gdy za bardzo się poruszasz, sprawiasz ból mamusi. - dodałem jeszcze i pocałowałem duży brzuszek. Maleństwo ponownie się poruszyło, dając znak, że wszystko rozumie.
- Kocham Cię maluszku. - szepnąłem. W tej chwili odezwała się Rosalie..
- Możesz mi powiedzieć co Ty robisz.? - zapytała tym swoim ochrypłym głosem przykładając mi dłoń do policzka.
- Rozmawiam z naszym dzieckiem. - odpowiedziałem, przykrywając swoją dłonią, jej.
- Tyle to zauważyłam, ale mówisz tak jakbyś myślał, że nasze dziecko to rozumie.
- Rozumie. Mądrość odziedziczył po tatusiu. - odparłem z wielkim uśmiechem na ustach.
-Tak, tak. Oby skromności po nim " nie dziedziczył". - zaśmiała się rozkosznie i zaczęła się podnosić.
- Ej, ej, ej.! Gdzie Ty się wybierasz.? - zapytałem nie pozwalając jej wstać.
- Ymm.. No do naszego domu.
- Nie ma takiej opcji.. Do porodu już tu zostaniesz i będziesz cały czas grzecznie leżeć... Rozumiemy się.?
- Ale..
- Ale co.? Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny, a ja w tym czasie dowiedziałem się, że dziecko rośnie o wiele szybciej niż się spodziewaliśmy i możesz urodzić w każdej chwili. Stąd te bóle. Nasze maleństwo nie ma już miejsca w twoim brzuszku i gdy zacznie gwałtownie się poruszać, bóle wrócą. Dlatego musisz cały czas leżeć i odpoczywać.. - na jej czole pojawiła się maleńka zmarszczka.
- W takim razie zgadzam się na wszystko. Wszystko żeby tylko nasze maleństwo przeżyło i było mu dobrze.
- To właśnie chciałem usłyszeć. Kocham Cię Rosalie.
- Ja Ciebie też Emmett..
- Pójdę powiedzieć Carlisle' owi, że odzyskałaś przytomność. Poczekaj tu na nas.
- Dobrze.. - odpowiedziała. Cmoknąłem ją jeszcze w policzek i poszedłem szukać Carlisle' a.
Rosalie..
Emmett poszedł po Crlisle' a żeby zawiadomić go, że odzyskałam przytomność. Tak bardzo się o mnie martwi, a ja go okłamuję. On jedyny nie wie, że ciąża zagraża mojemu życiu. Nie chce się z nim kłócić i wiem, że źle robię, ale... Koniec. Dzisiaj muszę powiedzieć Emmettowi, że ciąża zagraża mojemu życiu. Oczywiście boje się jego reakcji. Kocham go i jest dla mnie bardzo ważny. Nie chce go stracić i wiem, że on także nie chce stracić mnie. Musi oswoić się z myślą, że tak może się stać. Żałuję tego, że być może nie będę mogła pomagać mu wychowywać naszego dziecka, że nie będę razem z nim cieszyć się z sukcesów, smucić się jego czy jej upadkami.. Musimy się z tym pogodzić i przygotować się na każdą ewentualność.
- Kochanie musisz pamiętać, że mama Cię bardzo, bardzo kocha. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie..
Czule pogłaskałam się po brzuchu. Moje oczy zrobiły się strasznie suche. Dlaczego tak ciężko jest przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może stać się tak, że Cię zabraknie, że zostawisz swoją rodzinę w smutku i żałobie. Mimo to nigdy nie zmieniłabym podjętej decyzji. Cieszę się, że zostawię po sobie małą istotkę. Nagle usłyszałam pukanie...
- Witaj Rosalie. Jak się czujesz? -zapytał tata.
- Hej. Już mi lepiej. Jak na razie nie czuję bólu.
- To dobrze. Wiesz, że nie możesz wychodzić i z tego łóżka.?
- Wiem. Emmett mi już mówił. - odpowiedziałam - Carlisle, mógłbyś zostawić nas samych?
Musiałam jak najszybciej powiedzieć prawdę Emmett' owi.
- Tak, oczywiście. Jak coś będzie nie tak, wołajcie.
- Dobrze... - odpowiedzieliśmy razem.
- Płakałaś.? Twoje oczy są suche.. - powiedział Emmett, gdy tylko zamknęły się drzwi...
- Tak.. Muszę Ci coś powiedzieć. Proszę, wysłuchaj mnie do końca.
- Kochanie, czy coś się stało.?
- Tak. Byłam wobec Ciebie nieuczciwa. Zataiłam przed Tobą tak ważną rzecz i strasznie mi z tym ciężko. - z każdym słowem moje oczy robiły się coraz bardziej suche..
- Spokojnie. Powiedz o co chodzi.
- Emmett, ja mogę nie.. nie p..przeżyć porodu.. Ciąża może mnie wykończyć. Wiem, że źle zrobiłam ukrywając to przed Tobą, ale zrozum.. Bałam się, że będziesz kazał usunąć mi ciąże, że znienawidzisz nasze dziecko, a ja chcę żeby Ono przyszło na świat.. Nawet jeśli mnie zabraknie, musisz obiecać mi, że zrobisz wszystko, żeby nasze maleństwo przeżyło, że wychowasz je z pomocą rodziny, że zrobisz wszystko, żeby nigdy o mnie nie zapomniał, czy zapomniała... Kocham Cię Emmett.. - z sekundy na sekundę jego twarz zmieniała wyraz.. Jego oczy były tak strasznie suche. Nic nie mówił..
- Proszę powiedz coś.! Emmett.!
Cisza.. Okropna cisza. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Jedyne co teraz czułam to strach i smutek. Straszna, obezwładniająca rozpacz wdzierała się w każdy milimetr mojego ciała.
- Dlaczego się nie odzywasz.?? Emmett..!
- A co mam powiedzieć!!
Jego krzyk był jeszcze gorszy niż cisza.. Cała się skuliłam na ten piekielny dźwięk. Dziecko w moim brzuchu poruszyło się niespokojnie wyczuwając mój strach.
- Co mam powiedzieć.?! Słyszysz.?! Co.!? Że strasznie się na Tobie zawiodłem.?! Że jest mi przykro.?! Tak.! Zawiodłem się i jest mi przykro, ale najbardziej mnie denerwuje to, że ukryłaś to przede mną i że myślałaś, że cię nie wesprę.!! Nigdy nie kazałbym usunąć Ci ciąży.. Rozumiesz.?! Jest mi przykro.!!
- Nie krzycz na mnie.. - wyszeptałam cicho. Wiedziałam, że ma rację, ale nie mogłam znieść tego krzyku.
- Rosalie, nie chcę Cię stracić..
Już nie krzyczał, ale za to zaczął strasznie łkać, a jego oczy były tak suche.. Jego załamana twarz już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
- I nie stracisz.. Zrobię wszystko żeby przeżyć, a gdyby nie udało mi się.. Emmett, musisz pamiętać, że zawszę będę przy Tobie.! Kocham Cię..
- Nie mogę.. Przepraszam..
Trzask drzwi.. Pobiegł. Zostawił mnie samą. Ból, który mnie ogarną.. To było nie do opisania. Ta straszna rozpacz.
- Zostawił mnie. Uciekł. Zostawił mnie. Uciekł... - szeptałam ciągle, kręcąc głową w prawo i w lewo, w prawo i w lewo.. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.. Muszę go odnaleźć. Muszę mu wszystko wytłumaczyć.
Zaczęłam niezdarnie podnosić się z łóżka. Gdy w końcu się podniosłam, strasznie zakręciło mi się w głowie. W ostatniej chwili zdążyłam się podtrzymać łóżka. Wiedziałam gdzie znajdę Emmetta. On także uwielbiał przesiadywać w pokoju naszego maleństwa. Po cichu zeszłam na dół i na szczęście nie natknęłam się na Carlisle' a lub Esme. Pewnie siedzieli u Belli i Edwarda. Na zewnątrz było strasznie zimno. Dzieciątko w moim brzuszku także odczuło nagłą zmianę temperatury, ponieważ poruszyło się niespokojnie. Szybko przeszłam do naszego domu i weszłam na górę, gdzie znajdował się pokoik maleństwa. Był tam. Siedział na bujanym foteliku, który stał obok łóżeczka. Twarz miał ukrytą w dłoniach. Dopiero gdy dotknęłam jego ramienia zorientował się, że nie jest sam..
- Rosalie, co Ty tu robisz.? Miałaś leżeć i nie wstawać z łóżka.
- Nic mi nie będzie. Musiałam Cię znaleźć. Musimy porozmawiać.
Nic nie odpowiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Gdy mnie położył, usiadł ostrożnie na skraju łóżka. Swój wzrok wbił w sufit.
- Emmett, musisz być silny. Musisz mi wybaczyć i zaopiekować się naszym maleństwem nawet jeśli mnie zabraknie. Musisz mi to obiecać.
Błagałam go, ale on nic nie odpowiadał. Dopiero gdy zaczęłam cicho szlochać, a moje oczy piekły niemiłosiernie od łez, których nie mogłam wylać, odezwał się.
- Rosalie, od prawdy bardziej boli to, że było się okłamywanym.. Wiesz.? W tym przypadku sama prawda boli i to strasznie, a fakt, że ukryłaś ją przede mną potęguje ten ból. Nie masz pojęcia jak ja się teraz czuję. Jakby ktoś wyrwał mi i tak niebijące już serce, podeptał je i wyrzucił do śmietnika, śmiejąc mi się w oczy.. To straszne..
- Emmett, ja..
- To straszne, ale mimo to, nadal Cię kocham. To się nigdy nie zmieni. Muszę przyzwyczaić się do myśli, że wkrótce może Ciebie nie być, ale w głębi duszy wierzę także, że wytrwasz i razem będziemy żyć wieczność, a z nami będzie nasze dziecko i cała rodzina. Szczerzę mówiąc nie chce myśleć inaczej, ale muszę przygotować się na każdą ewentualność.
Jego głos był taki matowy. Wyrzuty z wszelkiego rodzaju emocji i uczuć. Jego przygnębiona twarz i strasznie suche oczy..
- Obiecaj mi, że się nie załamiesz i będziesz opiekować się naszym maleństwem.
- Postaram się, ale nie mogę Ci tego obiecać. Nie znam przyszłości i nie wiem co się będzie dalej działo. Mogę Ci jedynie obiecać, że będę się starał. Rose, moja kochana Rose. Pozwól, że odejdę na jakiś czas. Muszę sobie wszystko przemyśleć i nie wiem kiedy wrócę.. Odpoczywaj tu. Kocham Cie.
Pocałował mnie w policzek i wstał..
- Nie! Nie! Nie! Nie zostawiaj mnie! Emmett! Potrzebuję Cię. Proszę! - krzyknęłam i gwałtownie usiadłam. Za gwałtownie... Dziecko szarpnęło się niespokojnie, a moje ciało wygięło się w łuk.
- Aaaa!! Boli!! Aauu!!
Ból był tak straszny, że już po chwili straciłam przytomność. Jedyne co zapamiętałam to rozdzierający krzyk Emmetta:
- Carlisle! Pomocy! ..
______________________________________________________________
No i jest rozdział 27.. Jesteśmy ciekawe waszych opinii.
M - Ja osobiście uważam, że końcówka wyszła najlepiej, ale to tylko moje skromne zdanie. Wam może nie podobać się w ogóle..
To chyba tyle..
Nie!!
Jest jeszcze coś, a mianowicie to, iż wasze komentarze typu " Ja pitole. Kiedy dodacie ten rozdział? Ile można czekać.. ", wcale nie pomagają nam w pisaniu. Troszkę cierpliwości.. My jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi i także mamy wakacje i mnóstwo innych prywatnych spraw. Od razu uprzedzamy, że następny rozdział nie pojawi się tak prędko. Nie wiemy czy w ciągu tych dwóch czy trzech następnych tygodni w ogóle dodamy jakiś rozdział, więc serdecznie prosimy, żebyście o to nie pytały.
Teraz już wszystko.!
Pozdrawiamy cieplutko.! ; ** . !
wtorek, 6 sierpnia 2013
Rozdział 26
Rosalie.
Właśnie wyszłam z gabinetu lekarskiego Carlisle' a. Jestem w ciąży.! Naprawdę jestem w ciąży.! Będę matką.! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jestem tak szczęśliwa.
- I co.? - zapytała podekscytowana Alice, gdy tylko usiadłam na kanapie. W salonie byli wszyscy oprócz Emmetta i Jaspera, którzy byli właśnie na polowaniu.
- Będę mamą.! - krzyknęłam ucieszona, że moje największe marzenie się spełnia.
- To cudownie. - powiedziała Esme i przytuliła mnie.
- Podejrzewaliśmy to już wcześniej. No więc gratulacje siostra.! - następny był Edward.
- Jejku.! Jak się cieszę.! Będę ciocią.! - krzyczała podekscytowana Alice.
- Rosalie, cieszę się twoim szczęściem.
- Dziękuję Ci Bello. Dziękuję Wam wszystkim. Jestem taka szczęśliwa. Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy powiem o tym Emmetowi. - cały czas nie mogłam uwierzyć w moje szczęście.
- Rosalie, wiesz, że to może zagrozić Twojemu życiu. Nie zrozum mnie źle. Ja także cieszę się twoim szczęściem, ale też martwię się o Ciebie.
- Jak to.? To przez to, że Rosalie jest w ciąży, może coś się jej stać.?
- Tak Alice... Płód bardzo szybko się rozwija. Myślę, że ta ciąża jest możliwa przez krew ciężarnej pumy. Rosalie napiła się tej krwi miesiąc temu, więc jest w pierwszym miesiącu, a za jakiś czas zacznie się jej drugi miesiąc. To nie możliwe, żeby w pierwszym czy w drugim miesiącu było czuć ruchy dziecka, albo żeby urósł Ci brzuch.. Nigdy w życiu nie spotkałem się z takim przypadkiem.
- Już to słyszałam tato, ale to nie zmienia mojej decyzji. Urodzę dziecko nawet gdybym miała przypłacić to własną egzystencją.
- Ale Rosalie.. Kochamy Cię i nie chcemy żebyś odeszła. - powiedziała załamana Esme.
- Myślę, że Rose ma rację. Gdy ja byłam w ciąży, Edward także uważał, że powinnam zlikwidować ciąże, ale ja mimo to, urodziłam Renesmee. Nie żałuję podjętej decyzji..
- Dziękuję Ci Bello. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w ogóle jestem w ciąży.! Już nie mogę doczekać się momentu gdy powiem Emmettowi.! To takie cudowne.! Podjęłam decyzję i już jej nie zmienię. - powiedziałam i rozejrzałam się po pokoju. Alice, Bella i Edward byli wystraszeni, ale uśmiechali się do mnie, a Esme i Carlisle mieli zmartwione miny. Uśmiechnęłam się do nich pocieszająco. Spróbowali odwzajemnić uśmiech, ale nie wyszło im.
- Och, Rosalie. Kocham Cię jak rodzoną córkę i cieszę się Twoim szczęściem. Nie zrozum mnie źle. Ja po prostu boję się o Ciebie.
- Tak. Obiecujemy, że będziemy przy Tobie do końca. Kochamy Cię. - powiedział Carlisle i razem z Esme, przytulili mnie.
- Cieszę się, że mnie rozumiecie. Ja także Was kocham... Decyzji już nie zmienię.
- Jakiej decyzji nie zmienisz.? - zapytał Emmett, który właśnie wszedł do salonu. Zaraz za nim wszedł Jasper.
- Emmett.. Muszę Ci coś powiedzieć. - odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się do niego, a później do wszystkich w salonie. - Od dzisiaj nasze życie się zmieni... Nie będziemy już razem. Nie będziemy ...
- Jak to nie będziemy już razem.? Chcesz mnie zostawić? Dlaczego.! Nie! - przerwał mi..
- Emmett, wysłuchaj mnie.! Może źle to powiedziałam. Chodziło mi o to, że nie będziemy już tylko we dwójkę. .
- Jak to.? Nie będziemy już tylko we dwójkę. Nie rozumiem. - miał strasznie zagubioną minę. Rozejrzałam się po salonie. Wszyscy się uśmiechali. Ja także się uśmiechnęłam. Cieszyłam się jak głupia, że mogę przekazać mu tak cudowne wieści.
- Będę ja, będziesz Ty i będzie nasze maleństwo.!
- Nasze maleństwo.? Chcesz adoptować dziecko.?
- Nie.! Nic nie rozumiesz.. Emmett, ja jestem w ciąży.! Zostaniesz TATĄ.!!
- Jak to.? Przecież to niemożliwe.. Naprawdę.?
- Tak.. Gratuluję Ci synu.! - powiedział Carlisle. Z sekundy na sekundę na twarzy Emmetta pojawiał się coraz większy uśmiech.
- To cudownie.! -krzyknął i wziął mnie na ręce. Zaczął się okręcać w koło i wykrzykiwać jak to się cieszy. To była taka cudowna chwila. Śmiejąc się, poprosiłam go aby postawił mnie na podłodze. Wykonał moje polecenie i podbiegł do Jaspera, który stał najbliżej nas.
- Słyszałeś.?! Będę miał dziecko.! - krzyknął i przytulił się do niego.
- Tak, tak.! Gratuluję Ci Brachu.! - odpowiedział mu Jasper, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Emmett cały czas krzyczał - " Będę Ojcem ". To było takie cudowne..
- Emmett.! - krzyknęłam.
- Tak kochanie.?
- Będziemy rodzicami.!! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego ramiona. Objął mnie i zaczął gadać jak najęty:
- Tak. Chciałbym mieć chłopczyka. Nie, dziewczynkę. I żeby była taka piękna jak Ty. Zresztą nie ważne co będzie. Ważne żeby nasz maluszek był zdrowy.! Trzeba tyle zrobić. Pokoik dla naszego dziecka. Dobrze, że będziemy mieli duży dom. Musimy kupić łóżeczko, wózek, ubranka i wiele innych rzeczy. Alice, musimy jechać na zakupy.! A Ty musisz wypoczywać. Będziemy się Nim, Nią opiekować. Obiecuję, że będę dobrym ojcem... A może powinienem się gdzieś podszkolić.? Musimy kupić potrzebne podręczniki. Edward.! Musisz zdradzić mi wszystko, czego się nauczyłeś. Muszę dowiedzieć się jak być dobrym ojcem. Na pewno będziesz dobrą mamą. Będz.... - nie dokończył, ponieważ przerwałam mu pocałunkiem. Niby odwzajemniał go, ale gdy tylko się od niego oderwałam, dalej zaczął gadać i gadać. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy się śmieli..
- Och.! - krzyknęłam i złapałam się za brzuch. Emmett momentalnie przerwał swoją paplaninę i wystraszony krzyczał:
- Co się dzieje.?! Carlisle.!
- Nic.! Emmett, uspokój się!! Podaj mi rękę. - gdy spełnił moją prośbę, wzięłam jego rękę i wewnętrzną stroną dłoni, przyłożyłam do brzucha. Nagle oczy mojego męża zrobiły się strasznie suche..
- Kopie.. Poczułem jak nasze dziecko się poruszyło. - powiedział i ukląkł przede mną. Przyłożył ucho do brzucha i słuchał.
- Słyszę jak bije mu serduszko..
- Oczywiście, że bije. Już zawsze będzie bić.!
- Hej maluszku.. Słyszysz mnie.? To ja. Twój tatuś.! Bardzo Cię kocham.. Ciebie i Twoją mamusię.. - w tej chwili, moje oczy także zrobiły się suche.
- Carlisle, moja ciąża nie będzie trwała dziewięć miesięcy, więc ile.?
- Można powiedzieć, że już wkroczyłaś w drugi miesiąc, a wyglądasz na czwarty, gdy będziesz w czwartym miesiącu, będziesz wyglądać jak w szóstym, w szóstym jak w ósmym, a wtedy już wszystko może się wydarzyć.. Może być też tak, że dziecko zacznie rozwijać się jeszcze szybciej i urodzisz w szóstym czy siódmym.. Będę Cię regularnie badał. Wszystko będzie dobrze.
- Jasne, że będzie. Już nie mogę się doczekać momentu narodzin naszego maluszka. Pokochałem Go tak szybko jak Ciebie Rosalie.
- Ja także. Za żadne skarby świata nie dałabym zrobić Wam krzywdy. Kocham Was. - powiedziałam do Emmetta, wtulając się w jego bok.
- Ciociu, ja będę opiekować się maluszkiem i bawić się z nim. Będę pomagać Tobie i wujkowi Emmettowi.- powiedziała Renesmee, która przez cały ten czas siedziała cicho na kanapie i przyglądała się nam.
- Ależ oczywiście kochanie..
- Jak dobrze, że na dniach się przeprowadzamy. Gdybym miał przez sześć miesięcy słuchać takich wybuchów Emmetta, zwariowałbym. Dobrze Ci radzę. Lepiej weź idź z Rosalie na górę. Ona powinna odpoczywać, a Ty oswoić się z myślą, że zostaniesz ojcem. - powiedział Jasper. W sumie to miał rację. Ja także zwariuję jeśli przez cały okres ciąży, Emmett będzie zachowywał się tak jak przed chwilą.
- Masz rację. Pa.! - krzyknął Emmett i już po chwili byliśmy w naszej sypialni. Podniósł mnie tak gwałtownie.
- Wystraszyłeś mnie.!
- Przepraszam... - powiedział i położył się koło mnie. Swoje ręce przytknął do mojego wypukłego brzuszka i cały czas gadał coś do naszego dziecka. A to, że Nas nigdy nie opuści, a to, że zawsze będzie nas chronił, że Nas bardzo kocha i takie tam.. Raz po raz wybuchałam głośnym śmiechem.. Nie wiem ile czasu minęło, odkąd wróciliśmy z Emmettem do sypialni. Wiem, że zrobiłam się strasznie zmęczona i zasnęłam u boku mojego męża, a teraz także ojca naszego dziecka.
Tymczasem w salonie... ( perspektywa Alice )
- Emmett, totalnie zwariował. -powiedział Jasper, chyba po raz setny.
- Powtarzasz się. -zaśmiała się Bella.- Ty byś nie zwariował?
- Nie wiem... Chyba, raczej nie. Sam nie wiem.
- Jasne, jasne. Miałabym z tobą jeszcze gorzej niż Rose z Emmettem. -powiedziałam. Niektórzy zachichotali cicho. - No co? Prawdę mówię..
- Dobra, koniec już o mnie, bo czuje się rozchwytywany.
- No pewnie, Jasperku. -powiedziałam i cmoknęłam go w usta. - Chodź. Idziemy do siebie.
- Okej. To my już pójdziemy. -Pożegnaliśmy się z resztą i poszliśmy do siebie. Jasper usiadł na łóżku, a ja na jego kolanach. Wtuliłam się w niego i zaczęłam myśleć. Tak się cieszę, że Rosalie jest w ciąży. Zostanę ciocią. Już nie mogę się doczekać. Zawsze lubiłam dzieci. Ciekawię jaką byłabym mamą. Jakim tatą byłby Jasper. Na pewno kochalibyśmy naszego maluszka i wychowywali go tak, żeby wyrósł na porządnego wampira. Nigdy nie rozmawiałam z moim mężem o dzieciach, ponieważ myśleliśmy, że to jest w ogóle nie możliwe, ale teraz gdy Rose jest w ciąży, sama chciałabym zostać matką.
- O czym myślisz.? - zapytał Jasper, przerywając moje rozmyślenia.
- O niczym konkretnym..
- Yhymm.. Dlatego siedzisz tak cicho.. No niech Ci będzie..
- Jasper?
- Tak, skarbie?
- Czy Ty... Myślałeś kiedyś o dziecku?
- Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Czemu pytasz.?
- Popatrzyłam dzisiaj na Rosalie i Emmetta. Byli tacy szczęśliwi i tak się cieszyli. Do tej pory myślałam, że to niemożliwe więc nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale dzisiaj zapragnęłam dziecka. - wyrzuciłam z siebie, wtulając się w Jaspera jeszcze mocniej.
- Naprawdę nigdy o tym nie myślałem. - odpowiedział, gładząc mnie po głowie.
- Pomyśl.. Ja, Ty i nasz mały bobasek w naszym nowym domu. Będziemy kupywać mu śliczne ubranka, bawilibyśmy się z nim i kochali najmocniej na świecie.
- Alice, ale słyszałaś co mówił Carlisle. To może być bardzo niebezpieczne. Nie mówię, że nie chciałbym mieć dzieci. Chciałbym abyś nosiła moje dziecko, ale nie chcę Cię stracić.
- Nic by mi nie było.. Wytrzymałabym dla naszego dziecka, dla ciebie, dla nas...
- Jeśli jest to dla Ciebie ważnie, postaramy się..
- Ale ja nie chcę tak, że ty powiesz " jeśli jest to dla ciebie takie ważne, postaramy się ". Chcę żebyś Ty też tego chciał. - milczał przez dłuższą chwilę po czym odpowiedział:
- Chcę.. Chcę mieć z Tobą dziecko, ale obiecaj mi, że przetrwasz ciąże.
- Obiecuję.! - krzyknęłam uradowana i wpiłam się w jego usta. Tak się cieszyłam, że nie liczyło się nic innego.
Emmett..
Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że Rosalie jest w ciąży. Tyle razy próbowałem ją pocieszyć mówiąc, że kiedyś zostaniemy rodzicami, ale sam nie wierzyłem w to do końca. Jestem bardzo szczęśliwy, że te wszystkie jej objawy były objawami tej ciąży. Bardzo się o nią martwiłem i myślałem, że zamienia się w człowieka co oznaczałoby, że w końcu by odeszła. Tak strasznie się tego bałem, a teraz okazuje się, że niepotrzebnie. Teraz tak słodko śpi, a w niej dojrzewa nasze malutkie dziecko. Cały czas trzymam ręce na jej lekko wypukłym brzuszku i raz po raz czuję ruchy tego malucha. Przed oczami pojawiają mi się już wizje jak będę uczył grać w piłkę naszego synka, albo jak będę pilnował naszej córeczki. Nieważne co się urodzi. Będę się cieszył, że w ogóle zostałem obdarzony tak hojnym darem, a co najważniejsze, Rosalie może mieć więcej dzieci. Trzeba znaleźć tylko zwierzę w ciąży. Będę starał się być najlepszym tatą pod słońcem. Nie pozwolę aby ktoś zrobił krzywdę naszemu dziecku i będę dbał o to, żeby nigdy niczego mu nie zabrakło. Byłem tak szczęśliwy, że nawet nie zauważyłem kiedy moje oczy zrobiły się suche.
- Dlaczego płaczesz.?- zaspanym głosem odezwała się Rosalie.
- Ze szczęścia. Kocham Was.
- Ach tak. Ja też Was kocham. Ciebie i naszego malucha. - powiedziała gładząc się po brzuchu.
- A jak się czujesz.?
- Świetnie.. Tylko myślę, że powinnam jechać na jakieś zakupy, ponieważ w nic się już nie mieszczę. Nawet te dresy są ciasne.
- Pojedziemy na zakupy kiedy tylko zechcesz, ale pod jednym warunkiem. Nie będziesz dużo chodzić i pojedziesz tylko zemną.
- To są dwa warunki, ale zgadzam się. No więc ja poszukam jakiejś sukienki, w którą się zmieszczę i ruszamy. - powiedziała i zniknęła w garderobie. Po chwili wyszła z skwasioną miną. Ubrana była w luźną sukienkę, a na ramiona zarzuciła cienki sweterek. Do tego założyła czarne pantofle.
- W nic innego się już nie zmieszczę. Szybko jedziemy.! - powiedziała zdenerwowana i wyszła z pokoju...
Zeszliśmy do salonu, ale byli tam tylko Carlisle i Esme. Powiedzieli, że Alice i Jasper są u siebie, a Bella, Edward i Nessie poszli już do domu. Pożegnaliśmy się z nimi i wyszliśmy. Przez całą drogę rozmawialiśmy o naszej zmienionej przyszłości, o imionach dla naszego dziecka, o zakupach. Gdy dojechaliśmy na miejsce, obeszliśmy chyba wszystkie sklepy ciążowe, z ubraniami dla dzieci, z zabawkami. W sklepach dla dzieci wszystko było takie malutkie, a te zabawki takie słodkie. Gdyby nie Rosalie, która mnie powstrzymywała, kupiłbym chyba wszystko co tam było. Tak się cieszyłem. Byłem tym wszystkim zauroczony. Rosalie stwierdziła nawet, że zachowywałem się gorzej niż Alice, gdy do sklepu wejdzie nowa kolekcja... Może i miała rację. W końcu wróciliśmy z zakupów i siedzimy w naszej sypialni. Rosalie kupiła strasznie dużo spodni ciążowych, sukienek, spodenek, bluzek i wiele innych. Kupiliśmy też kilka ubranek dla naszego maluszka. Za dwa dni przeprowadzimy się do Denali i tam pojedziemy po łóżeczko i inne potrzebne rzeczy.
To były chyba najdłuższe zakupy w moim życiu, ale też najmilsze. Trwały nawet dłużej niż zakupy z Alice.
Ten dzień zmienił całe moje życie. Oczywiście na lepsze...
_______________________________________________________
Jak na dzisiaj to by było wszystko.. Mamy nadzieję, że się podoba :)
Już bierzemy się za następny:) No więc z góry przepraszamy też za błędy, które wyłapiecie :d
To do następnego przeczytania ; ** .
Pozdrawiamy . . . :D!!
Właśnie wyszłam z gabinetu lekarskiego Carlisle' a. Jestem w ciąży.! Naprawdę jestem w ciąży.! Będę matką.! Nadal nie mogę w to uwierzyć. Jestem tak szczęśliwa.
- I co.? - zapytała podekscytowana Alice, gdy tylko usiadłam na kanapie. W salonie byli wszyscy oprócz Emmetta i Jaspera, którzy byli właśnie na polowaniu.
- Będę mamą.! - krzyknęłam ucieszona, że moje największe marzenie się spełnia.
- To cudownie. - powiedziała Esme i przytuliła mnie.
- Podejrzewaliśmy to już wcześniej. No więc gratulacje siostra.! - następny był Edward.
- Jejku.! Jak się cieszę.! Będę ciocią.! - krzyczała podekscytowana Alice.
- Rosalie, cieszę się twoim szczęściem.
- Dziękuję Ci Bello. Dziękuję Wam wszystkim. Jestem taka szczęśliwa. Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy powiem o tym Emmetowi. - cały czas nie mogłam uwierzyć w moje szczęście.
- Rosalie, wiesz, że to może zagrozić Twojemu życiu. Nie zrozum mnie źle. Ja także cieszę się twoim szczęściem, ale też martwię się o Ciebie.
- Jak to.? To przez to, że Rosalie jest w ciąży, może coś się jej stać.?
- Tak Alice... Płód bardzo szybko się rozwija. Myślę, że ta ciąża jest możliwa przez krew ciężarnej pumy. Rosalie napiła się tej krwi miesiąc temu, więc jest w pierwszym miesiącu, a za jakiś czas zacznie się jej drugi miesiąc. To nie możliwe, żeby w pierwszym czy w drugim miesiącu było czuć ruchy dziecka, albo żeby urósł Ci brzuch.. Nigdy w życiu nie spotkałem się z takim przypadkiem.
- Już to słyszałam tato, ale to nie zmienia mojej decyzji. Urodzę dziecko nawet gdybym miała przypłacić to własną egzystencją.
- Ale Rosalie.. Kochamy Cię i nie chcemy żebyś odeszła. - powiedziała załamana Esme.
- Myślę, że Rose ma rację. Gdy ja byłam w ciąży, Edward także uważał, że powinnam zlikwidować ciąże, ale ja mimo to, urodziłam Renesmee. Nie żałuję podjętej decyzji..
- Dziękuję Ci Bello. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w ogóle jestem w ciąży.! Już nie mogę doczekać się momentu gdy powiem Emmettowi.! To takie cudowne.! Podjęłam decyzję i już jej nie zmienię. - powiedziałam i rozejrzałam się po pokoju. Alice, Bella i Edward byli wystraszeni, ale uśmiechali się do mnie, a Esme i Carlisle mieli zmartwione miny. Uśmiechnęłam się do nich pocieszająco. Spróbowali odwzajemnić uśmiech, ale nie wyszło im.
- Och, Rosalie. Kocham Cię jak rodzoną córkę i cieszę się Twoim szczęściem. Nie zrozum mnie źle. Ja po prostu boję się o Ciebie.
- Tak. Obiecujemy, że będziemy przy Tobie do końca. Kochamy Cię. - powiedział Carlisle i razem z Esme, przytulili mnie.
- Cieszę się, że mnie rozumiecie. Ja także Was kocham... Decyzji już nie zmienię.
- Jakiej decyzji nie zmienisz.? - zapytał Emmett, który właśnie wszedł do salonu. Zaraz za nim wszedł Jasper.
- Emmett.. Muszę Ci coś powiedzieć. - odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się do niego, a później do wszystkich w salonie. - Od dzisiaj nasze życie się zmieni... Nie będziemy już razem. Nie będziemy ...
- Jak to nie będziemy już razem.? Chcesz mnie zostawić? Dlaczego.! Nie! - przerwał mi..
- Emmett, wysłuchaj mnie.! Może źle to powiedziałam. Chodziło mi o to, że nie będziemy już tylko we dwójkę. .
- Jak to.? Nie będziemy już tylko we dwójkę. Nie rozumiem. - miał strasznie zagubioną minę. Rozejrzałam się po salonie. Wszyscy się uśmiechali. Ja także się uśmiechnęłam. Cieszyłam się jak głupia, że mogę przekazać mu tak cudowne wieści.
- Będę ja, będziesz Ty i będzie nasze maleństwo.!
- Nasze maleństwo.? Chcesz adoptować dziecko.?
- Nie.! Nic nie rozumiesz.. Emmett, ja jestem w ciąży.! Zostaniesz TATĄ.!!
- Jak to.? Przecież to niemożliwe.. Naprawdę.?
- Tak.. Gratuluję Ci synu.! - powiedział Carlisle. Z sekundy na sekundę na twarzy Emmetta pojawiał się coraz większy uśmiech.
- To cudownie.! -krzyknął i wziął mnie na ręce. Zaczął się okręcać w koło i wykrzykiwać jak to się cieszy. To była taka cudowna chwila. Śmiejąc się, poprosiłam go aby postawił mnie na podłodze. Wykonał moje polecenie i podbiegł do Jaspera, który stał najbliżej nas.
- Słyszałeś.?! Będę miał dziecko.! - krzyknął i przytulił się do niego.
- Tak, tak.! Gratuluję Ci Brachu.! - odpowiedział mu Jasper, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Emmett cały czas krzyczał - " Będę Ojcem ". To było takie cudowne..
- Emmett.! - krzyknęłam.
- Tak kochanie.?
- Będziemy rodzicami.!! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego ramiona. Objął mnie i zaczął gadać jak najęty:
- Tak. Chciałbym mieć chłopczyka. Nie, dziewczynkę. I żeby była taka piękna jak Ty. Zresztą nie ważne co będzie. Ważne żeby nasz maluszek był zdrowy.! Trzeba tyle zrobić. Pokoik dla naszego dziecka. Dobrze, że będziemy mieli duży dom. Musimy kupić łóżeczko, wózek, ubranka i wiele innych rzeczy. Alice, musimy jechać na zakupy.! A Ty musisz wypoczywać. Będziemy się Nim, Nią opiekować. Obiecuję, że będę dobrym ojcem... A może powinienem się gdzieś podszkolić.? Musimy kupić potrzebne podręczniki. Edward.! Musisz zdradzić mi wszystko, czego się nauczyłeś. Muszę dowiedzieć się jak być dobrym ojcem. Na pewno będziesz dobrą mamą. Będz.... - nie dokończył, ponieważ przerwałam mu pocałunkiem. Niby odwzajemniał go, ale gdy tylko się od niego oderwałam, dalej zaczął gadać i gadać. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy się śmieli..
- Och.! - krzyknęłam i złapałam się za brzuch. Emmett momentalnie przerwał swoją paplaninę i wystraszony krzyczał:
- Co się dzieje.?! Carlisle.!
- Nic.! Emmett, uspokój się!! Podaj mi rękę. - gdy spełnił moją prośbę, wzięłam jego rękę i wewnętrzną stroną dłoni, przyłożyłam do brzucha. Nagle oczy mojego męża zrobiły się strasznie suche..
- Kopie.. Poczułem jak nasze dziecko się poruszyło. - powiedział i ukląkł przede mną. Przyłożył ucho do brzucha i słuchał.
- Słyszę jak bije mu serduszko..
- Oczywiście, że bije. Już zawsze będzie bić.!
- Hej maluszku.. Słyszysz mnie.? To ja. Twój tatuś.! Bardzo Cię kocham.. Ciebie i Twoją mamusię.. - w tej chwili, moje oczy także zrobiły się suche.
- Carlisle, moja ciąża nie będzie trwała dziewięć miesięcy, więc ile.?
- Można powiedzieć, że już wkroczyłaś w drugi miesiąc, a wyglądasz na czwarty, gdy będziesz w czwartym miesiącu, będziesz wyglądać jak w szóstym, w szóstym jak w ósmym, a wtedy już wszystko może się wydarzyć.. Może być też tak, że dziecko zacznie rozwijać się jeszcze szybciej i urodzisz w szóstym czy siódmym.. Będę Cię regularnie badał. Wszystko będzie dobrze.
- Jasne, że będzie. Już nie mogę się doczekać momentu narodzin naszego maluszka. Pokochałem Go tak szybko jak Ciebie Rosalie.
- Ja także. Za żadne skarby świata nie dałabym zrobić Wam krzywdy. Kocham Was. - powiedziałam do Emmetta, wtulając się w jego bok.
- Ciociu, ja będę opiekować się maluszkiem i bawić się z nim. Będę pomagać Tobie i wujkowi Emmettowi.- powiedziała Renesmee, która przez cały ten czas siedziała cicho na kanapie i przyglądała się nam.
- Ależ oczywiście kochanie..
- Jak dobrze, że na dniach się przeprowadzamy. Gdybym miał przez sześć miesięcy słuchać takich wybuchów Emmetta, zwariowałbym. Dobrze Ci radzę. Lepiej weź idź z Rosalie na górę. Ona powinna odpoczywać, a Ty oswoić się z myślą, że zostaniesz ojcem. - powiedział Jasper. W sumie to miał rację. Ja także zwariuję jeśli przez cały okres ciąży, Emmett będzie zachowywał się tak jak przed chwilą.
- Masz rację. Pa.! - krzyknął Emmett i już po chwili byliśmy w naszej sypialni. Podniósł mnie tak gwałtownie.
- Wystraszyłeś mnie.!
- Przepraszam... - powiedział i położył się koło mnie. Swoje ręce przytknął do mojego wypukłego brzuszka i cały czas gadał coś do naszego dziecka. A to, że Nas nigdy nie opuści, a to, że zawsze będzie nas chronił, że Nas bardzo kocha i takie tam.. Raz po raz wybuchałam głośnym śmiechem.. Nie wiem ile czasu minęło, odkąd wróciliśmy z Emmettem do sypialni. Wiem, że zrobiłam się strasznie zmęczona i zasnęłam u boku mojego męża, a teraz także ojca naszego dziecka.
Tymczasem w salonie... ( perspektywa Alice )
- Emmett, totalnie zwariował. -powiedział Jasper, chyba po raz setny.
- Powtarzasz się. -zaśmiała się Bella.- Ty byś nie zwariował?
- Nie wiem... Chyba, raczej nie. Sam nie wiem.
- Jasne, jasne. Miałabym z tobą jeszcze gorzej niż Rose z Emmettem. -powiedziałam. Niektórzy zachichotali cicho. - No co? Prawdę mówię..
- Dobra, koniec już o mnie, bo czuje się rozchwytywany.
- No pewnie, Jasperku. -powiedziałam i cmoknęłam go w usta. - Chodź. Idziemy do siebie.
- Okej. To my już pójdziemy. -Pożegnaliśmy się z resztą i poszliśmy do siebie. Jasper usiadł na łóżku, a ja na jego kolanach. Wtuliłam się w niego i zaczęłam myśleć. Tak się cieszę, że Rosalie jest w ciąży. Zostanę ciocią. Już nie mogę się doczekać. Zawsze lubiłam dzieci. Ciekawię jaką byłabym mamą. Jakim tatą byłby Jasper. Na pewno kochalibyśmy naszego maluszka i wychowywali go tak, żeby wyrósł na porządnego wampira. Nigdy nie rozmawiałam z moim mężem o dzieciach, ponieważ myśleliśmy, że to jest w ogóle nie możliwe, ale teraz gdy Rose jest w ciąży, sama chciałabym zostać matką.
- O czym myślisz.? - zapytał Jasper, przerywając moje rozmyślenia.
- O niczym konkretnym..
- Yhymm.. Dlatego siedzisz tak cicho.. No niech Ci będzie..
- Jasper?
- Tak, skarbie?
- Czy Ty... Myślałeś kiedyś o dziecku?
- Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Czemu pytasz.?
- Popatrzyłam dzisiaj na Rosalie i Emmetta. Byli tacy szczęśliwi i tak się cieszyli. Do tej pory myślałam, że to niemożliwe więc nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale dzisiaj zapragnęłam dziecka. - wyrzuciłam z siebie, wtulając się w Jaspera jeszcze mocniej.
- Naprawdę nigdy o tym nie myślałem. - odpowiedział, gładząc mnie po głowie.
- Pomyśl.. Ja, Ty i nasz mały bobasek w naszym nowym domu. Będziemy kupywać mu śliczne ubranka, bawilibyśmy się z nim i kochali najmocniej na świecie.
- Alice, ale słyszałaś co mówił Carlisle. To może być bardzo niebezpieczne. Nie mówię, że nie chciałbym mieć dzieci. Chciałbym abyś nosiła moje dziecko, ale nie chcę Cię stracić.
- Nic by mi nie było.. Wytrzymałabym dla naszego dziecka, dla ciebie, dla nas...
- Jeśli jest to dla Ciebie ważnie, postaramy się..
- Ale ja nie chcę tak, że ty powiesz " jeśli jest to dla ciebie takie ważne, postaramy się ". Chcę żebyś Ty też tego chciał. - milczał przez dłuższą chwilę po czym odpowiedział:
- Chcę.. Chcę mieć z Tobą dziecko, ale obiecaj mi, że przetrwasz ciąże.
- Obiecuję.! - krzyknęłam uradowana i wpiłam się w jego usta. Tak się cieszyłam, że nie liczyło się nic innego.
Emmett..
Ciągle nie mogę uwierzyć w to, że Rosalie jest w ciąży. Tyle razy próbowałem ją pocieszyć mówiąc, że kiedyś zostaniemy rodzicami, ale sam nie wierzyłem w to do końca. Jestem bardzo szczęśliwy, że te wszystkie jej objawy były objawami tej ciąży. Bardzo się o nią martwiłem i myślałem, że zamienia się w człowieka co oznaczałoby, że w końcu by odeszła. Tak strasznie się tego bałem, a teraz okazuje się, że niepotrzebnie. Teraz tak słodko śpi, a w niej dojrzewa nasze malutkie dziecko. Cały czas trzymam ręce na jej lekko wypukłym brzuszku i raz po raz czuję ruchy tego malucha. Przed oczami pojawiają mi się już wizje jak będę uczył grać w piłkę naszego synka, albo jak będę pilnował naszej córeczki. Nieważne co się urodzi. Będę się cieszył, że w ogóle zostałem obdarzony tak hojnym darem, a co najważniejsze, Rosalie może mieć więcej dzieci. Trzeba znaleźć tylko zwierzę w ciąży. Będę starał się być najlepszym tatą pod słońcem. Nie pozwolę aby ktoś zrobił krzywdę naszemu dziecku i będę dbał o to, żeby nigdy niczego mu nie zabrakło. Byłem tak szczęśliwy, że nawet nie zauważyłem kiedy moje oczy zrobiły się suche.
- Dlaczego płaczesz.?- zaspanym głosem odezwała się Rosalie.
- Ze szczęścia. Kocham Was.
- Ach tak. Ja też Was kocham. Ciebie i naszego malucha. - powiedziała gładząc się po brzuchu.
- A jak się czujesz.?
- Świetnie.. Tylko myślę, że powinnam jechać na jakieś zakupy, ponieważ w nic się już nie mieszczę. Nawet te dresy są ciasne.
- Pojedziemy na zakupy kiedy tylko zechcesz, ale pod jednym warunkiem. Nie będziesz dużo chodzić i pojedziesz tylko zemną.
- To są dwa warunki, ale zgadzam się. No więc ja poszukam jakiejś sukienki, w którą się zmieszczę i ruszamy. - powiedziała i zniknęła w garderobie. Po chwili wyszła z skwasioną miną. Ubrana była w luźną sukienkę, a na ramiona zarzuciła cienki sweterek. Do tego założyła czarne pantofle.
- W nic innego się już nie zmieszczę. Szybko jedziemy.! - powiedziała zdenerwowana i wyszła z pokoju...
Zeszliśmy do salonu, ale byli tam tylko Carlisle i Esme. Powiedzieli, że Alice i Jasper są u siebie, a Bella, Edward i Nessie poszli już do domu. Pożegnaliśmy się z nimi i wyszliśmy. Przez całą drogę rozmawialiśmy o naszej zmienionej przyszłości, o imionach dla naszego dziecka, o zakupach. Gdy dojechaliśmy na miejsce, obeszliśmy chyba wszystkie sklepy ciążowe, z ubraniami dla dzieci, z zabawkami. W sklepach dla dzieci wszystko było takie malutkie, a te zabawki takie słodkie. Gdyby nie Rosalie, która mnie powstrzymywała, kupiłbym chyba wszystko co tam było. Tak się cieszyłem. Byłem tym wszystkim zauroczony. Rosalie stwierdziła nawet, że zachowywałem się gorzej niż Alice, gdy do sklepu wejdzie nowa kolekcja... Może i miała rację. W końcu wróciliśmy z zakupów i siedzimy w naszej sypialni. Rosalie kupiła strasznie dużo spodni ciążowych, sukienek, spodenek, bluzek i wiele innych. Kupiliśmy też kilka ubranek dla naszego maluszka. Za dwa dni przeprowadzimy się do Denali i tam pojedziemy po łóżeczko i inne potrzebne rzeczy.
To były chyba najdłuższe zakupy w moim życiu, ale też najmilsze. Trwały nawet dłużej niż zakupy z Alice.
Ten dzień zmienił całe moje życie. Oczywiście na lepsze...
_______________________________________________________
Jak na dzisiaj to by było wszystko.. Mamy nadzieję, że się podoba :)
Już bierzemy się za następny:) No więc z góry przepraszamy też za błędy, które wyłapiecie :d
To do następnego przeczytania ; ** .
Pozdrawiamy . . . :D!!
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Chłopiec czy dziewczynka.?
Odkąd postanowiłyśmy, że w naszym opowiadaniu Rose i Emmett będą mieli dziecko spieramy się o jego płeć. Ja chcę żeby była dziewczynka, a Paulina chce chłopca. Nie chcemy bliźniaków, a bez waszej pomocy nie rozstrzygniemy tego sporu. Piszcie w komentarzach jaką wolelibyście płeć, a przy płci imię dla bobaska naszej pary. Z góry dziękujemy za pomoc ; ** .!
Subskrybuj:
Posty (Atom)