czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 10

Rosalie.

Całą drogę powrotną rozmawialiśmy z Emmetttem o różnych rzeczach. Do domu weszliśmy śmiejąc się właśnie z żartu, który przed chwilką opowiedział mi Emmett. Nadal byliśmy cali mokrzy od wygłupów  w jeziorku.
- Co wam tak wesoło? - Spytał Carlisle, który siedział z Esme w salonie.
- I dlaczego jesteście tacy mokrzy ?- dodała Esme.
- Byliśmy na spacerze i Rosalie podstępem wrzuciła mnie do jeziorka, a ja się jej odpłaciłem.- opowiedział im Emmett z nutką rozbawienia w głosie.
- Ach te dzieciaki. Już was tu nie ma. Musicie się przebrać. - powiedziała Esme.
- Dobrze, już idziemy. powiedzieliśmy jednocześnie jak jakieś dzieci, które właśnie narozrabiały i muszą iść odsiedzieć daną im karę. Zaśmiałam się do swoich myśli.
- A może ścigamy się do swoich pokoi - powiedział Emmett i wystrzelił w stronę schodów. Pobiegłam zaraz za nim. Gdy był już na schodach złapałam go za koszulkę i zrzuciłam ze schodów.
- Będę pierwsza. -Krzyknęłam śmiejąc się z miny jaką właśnie zrobił Emmett.
- To się nie liczy. Oszukujesz.
- Nie oszukuję, tylko jestem od ciebie mądrzejsza i wiem jak zdobyć przewagę. Ha, ha.
Stanęłam przed drzwiami mojego pokoju, a zaraz za mną zjawił się Emmett.
- Mamy pokoje blisko siebie - powiedziałam, uśmiechając się.
- Najwidoczniej.
Nagle ze swojego pokoju wyszli  Alice i Jasper.
- Co tak walnęło na dole? - spytał Jasper.
- Zrzuciłam Emmetta ze schodów - odpowiedziałam z dumą w głosie.
- Ha, ha. Dobra jesteś. - zaśmiali się.
- Żałujcie, że nie widzieliście jego miny.
Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Nawet Esme i Carlisle się śmiali.
- No wiecie co. - powiedział oburzony Emmett, ale po chwili nawet on zaczął się śmiać.
- No dobrze, ale dlaczego jesteście tacy mokrzy ? - spytała Alice.
-Ach. Bo wrzuciłam Emmetta do jeziorka.
- Naprawdę .? Coraz bardziej cię lubię. - powiedział Jasper. Znowu zaczęliśmy się śmiać.
Nagle poczułam, że unoszę się w powietrzu.
- Teraz to przegięłaś. - To Emmett złapał mnie w tali i zaczął okręcać.
- Emmett przestań - krzyknęłam zanosząc się śmiechem.
- Jeśli przeprosisz.
- Nie !
Postawił mnie na ziemi i zaczął gilgotać. Zaczęłam się śmiać.
-Pro.. proszę - wyszeptałam między kolejnymi atakami śmiechu.
Nadal nie przestawał.
- Prze... przepraszam.
- Proszę - odpowiedział i zostawił mnie w spokoju.
Alice i Jasper, którzy przez cały ten czas przyglądali się tej scenie wybuchli śmiechem. Spojrzałam na Emmetta i uśmiechnęłam się do niego.
- Heh. Alice czy mogłabyś pożyczyć mi coś do ubrania. - spytałam.
- No jasne. Jasper idź do Emmetta. My będziemy zajęte.
- Okej. Rosalie współczuję Ci. Nie wyjdziesz z tego pokoju co najmniej do popołudnia.- powiedział Jasper.
- A ja ci Jazz. Nie wiem gdzie spędzisz najbliższe dni, ale na pewno nie w naszym pokoju. Przecież przebywanie ze mną to tortury..- powiedziała oburzona Aclice.
- Rosalie chodź już.
Zaśmiałam się z Emmettem na minę, którą zrobił Jasper i poszłam za Alice. Gdy już byłyśmy u niej w pokoju, Alice poszła wybrać dla mnie coś z garderoby . Ja usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Był on naprawdę ładny. Ciemna podłoga, czerwone ściany, z czego jedną zajmowało wielkie okno. Po prawej stronie od drzwi znajdowała się garderoba, a po lewej łazienka.  Po prawej stronie od łazienki, pod ścianą stało duże, stylowe łóżko, a obok niego spora toaletka, zastawiona różnymi kosmetykami i biżuterią. Koło okna stało też małe biurko, na którym leżało pełno projektów nowych ubrań. Alice chyba lubi projektować.
- Ubierz to - powiedziała, gdy wyszła już z garderoby. Dała mi zestaw ubrań i wskazała na łazienkę.
Szybko ubrałam się w przyszykowany dla mnie zestaw. Śliczna, czarna sukienka na ramiączka i przed kolano, obcinana w tali. A do tego pudrowy sweterek i buty na wysokim obcasie w takim samym kolorze. Wyglądałam ślicznie.Ubrana, wyszłam z łazienki.
-Wyglądasz świetnie.-powiedziała Alice.
-Dziękuje.
-A teraz usiądź przy toaletce zrobimy ci piękny makijaż.-powiedziała Alice z uśmiechem na twarzy.
-No dobrze.-odpowiedziałam zastanawiając się nad tym jak Alice mnie umaluje.
Usiadłam na krzesełku, a Alice zaczęła mnie malować.
-Jak tam było dziś na spacerze z Emmettem?-zapytała.
-Było super. Świetnie się bawiłam.
-To dobrze. Rosalie mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie pytaj.
-Czy ty czujesz coś do Emmetta? Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.-zapytała Alice.
-Nie. Emmett jest poprostu dobrym przyjacielem.-odpowiedziałam.
-Aha.
-A dlaczego pytasz?
-Ponieważ tak dobrze się dzisiaj bawiliście. Myślałam, że może coś miedzy wami zaiskrzyło.-odpowiedziała Alice malując mnie.
-To były tylko przyjacielskie wygłupy.
-Rozumiem. Okej. Skończyłam.-powiedziała wesoło Alice.
-Dziękuje.
Na twarzy miałam nałożony piękny, ciemno-niebieski cień do oczu i troszke pudru, a usta były pomalowane na wyrazisty czerwień.
- I jak ci się podoba.? - zapytała.
- Jest ślicznie. Naprawdę. Dziękuję Ci. - odpowiedziałam jej i mocno ją przytuliłam. 
-Nie ma za co. Chodźmy do chłopaków.-powiedziała Alice.
Gdy weszliśmy do pokoju, Jasper i Emmett siedzieli na łóżku.
-Pięknie wyglądasz Rose.-powiedział Emmett uśmiechając się do mnie.
-Dziękuje. To wszystko zasługa Alice. -powiedziałam i usiadłam koło Emmetta. Nie wiem czemu, ale chciałam być jak najbliżej niego. Dziwne...
-No, no Alice postarałaś się. Świetnie ci to wyszło. Jak zawszę.- powiedział Jasper uśmiechając się do Alice i próbując ja przytulić.
-Nie podlizuj się tak, bo to na mnie nie działa. - Alice była nieugięta.
- Och Alice. No nie bądź taka. Przeeepraaaszaaam.- dalej próbował ją przytulić.
- Nie, Jasper zostaw mnie.! - powiedziała i wybiegła z pokoju. Jasper pobiegł za nią.
Nagle usłyszeliśmy ciche warknięcie Alice i jęk świadczący o tym, że Jazz się poddał. Zaśmieliśmy się na ten dźwięk.
- Zachowują się jak dzieci. - powiedział Emmett.
- Dokładnie. Emmett mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście. Pytaj o wszystko.
- Jak było z tobą i pozostałymi. Przecież was też ktoś musiał zmienić.
- Ach o to chodzi. Tak. Opowiem Ci o wszystkim. Okej. Zacznijmy od początku.
Carlisle urodził się w około 1643r. w Londynie. W około 1666r. został przemieniony w wampira i od początku wiedział kim się stał. Nie miał zamiaru się z tym pogodzić, chciał odebrać sobie życie. Rzucał się w wielkich wysokości, próbował się utopić. Czuł do siebie obrzydzenie, do swojej natury i nie chciał zniżyć się do mordu. Był coraz głodniejszy, a zarazem coraz słabszy. Malała również jego siła woli, więc trzymał się z daleka od ludzi. Pewnego dnia mijało go stado jeleni. Carlisle nie wytrzymał, zaatakował i pożywił się ich krwią. Wtedy odkrył, że może żyć bez konieczności zabijania ludzi. Wiedział, że ma przed sobą nieskończenie wiele lat życia, więc postanowił lepiej zagospodarować ten czas. Popłynął do Francji, zwiedził Europę, odwiedzał uniwersytety. Nocami uczył się muzykologii, przyrodoznawstwa i medycyny. I to ona właśnie stała się jego życiowym celem, chciał pomagać i ratować ludzi. Dwa stulecia pracował nad samokontrolą. Studiował we Włoszech, gdzie spotkał po raz pierwszy Volturi. Carlisle towarzyszył im przez kilkadziesiąt lat, podziwiał ich obycie i wyrafinowanie, jednak spierali się w sprawie dotyczącej diety. W końcu Cullen postanowił sprawdzić jak żyje się w Nowym Świecie. Był samotny, marzył by spotkać kogoś, kto podzielałby jego poglądy. Dopiero po długim czasie znalazł Esme. Urodziła się 1895 roku.W 1921r., po utracie dziecka, Esme próbowała popełnić samobójstwo skacząc z klifu. Przewieziono ją do szpitala, gdzie pracował Carlisle. Trafiła do szpitalnej kostnicy, jednak wampir odkrył, że serce Esme jeszcze biło. Ugryzł ją i przemienił w wampira. Wkrótce wzięli ślub. Do czasu dołączenia kolejnych członków rodziny Esme była '' daleką kuzynką'' Carlisle. Dopiero później została "matką" rodziny. Ja jestem wampirem od 6 lat. Carlisle znalazł mnie umierającego w lecie po ataku niedźwiedzia. Zmienił mnie i nauczył samokontroli. Teraz mieszkam z nimi i czuję się tu wspaniale. Jeśli chodzi o Alice i Jaspera to oni dołączyli do nas dwa lata temu, dzięki wizji Alice. Widziała w niej mnie, Esme i Carlisle. Gdy do nas dołączyli byli już parą. Nie znam dokładnie ich historii. Wiem tylko, że Jaspera zmieniła Maria, a Alice nie pamięta swojej przeszłości i nie wie kto ją przemienił. Musiałabyś się ich spytać.
- Historia waszej rodziny jest bardzo ciekawa. Dziękuję Ci za to, że mi ją opowiedziałeś.
- Nie ma za co. Może pójdziemy do salonu.?
- Tak. Chodźmy. -odpowiedziałam. Odkąd przyszłam z Emmettem ze spaceru czas zleciał mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać. Ciekawe co przyniosą następne dni spędzone z Cullenami.

1 komentarz: