sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 12

Rosalie.
 
Siedziałam u siebie w pokoju i czytałam książkę, którą pożyczyła mi Alice. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Odłożyłam książkę na bok i powiedziałam:
- Proszę.!
- Hej. Mogę wejść.? - spytał Emmett.
- Jasne. Wchodź. Co się stało?
- Nic się nie stało. Po prostu chciałem z tobą pogadać, bo nudzi mi się samemu. Nie przeszkadzam Ci?
- Nie, no co ty.
- To fajnie. A co czytałaś?
- '' Zakochana '' . Alice mi pożyczyła, podobno fajna.
- Aha.. Rosalie czy mogłabyś mi coś powiedzieć?
- Oczywiście.
- Powiedz mi proszę, dlaczego wtedy próbowałaś popełnić samobójstwo? Oczywiście jeśli nie chcesz, nie mów.
- Nie, nie Emmett. Ty byłeś ze mną we wszystkim szczery więc ja też powinnam Ci powiedzieć. Jak już słyszałeś, moi rodzice nie kochali mnie. Mama nie chciała mieć dzieci tak jak i tata, ale pewnego dnia wpadli i urodziłam się ja. Niby mnie wychowywali, ale nigdy nie dostałam od nich choć odrobinki miłości. Pamiętam jak byłam mała i bawiłam się z innymi dziećmi to ich mamy opiekowały się nimi, a gdy coś im się stało to przytulały i pocieszały. Kiedyś jak upadłam i złamałam sobię rękę, nawet się mną nie zainteresowali. Mama mojej koleżanki zawiozła mnie do szpitala. Gdy zakładali mi gips, przyszli moi rodzice i zaczęli udawać takich wzorowych opiekunów, że niby się o mnie martwią, a jak wyszliśmy już ze szpitala to nakrzyczeli na mnie, że nie uważam i jestem niezdarą. Skończyłam trzynaście lat i mama zaczęła uważać mnie za sprzątaczkę. Musiałam sprzątać i gotować. Rok później urodził się mój braciszek. Rodzice traktowali go tak jak mnie, więc ja musiałam go wychowywać, opiekować się nim. Pewnego dnia, gdy byłam z nim na zakupach, on oddalił się ode mnie i uciekł mi ze sklepu. Nawet nie zauważyłam kiedy. Wybiegłam zaraz za nim, ale było już za późno. Wpadł pod samochód. Miał wtedy cztery latka. Byłam zrozpaczona, a rodziców nawet to nie ruszyło. Oni byli potworami. Po pogrzebie małego, postanowiłam uciec z tamtego miejsca. Jeździłam z miasta do miasta, a później już wiesz co się działo. Chciało mi się płakać, ale z moich oczu nie leciały łzy. Zrobiły się strasznie suche. 
- Rose, to straszne. Przepraszam, że spytałem.
- Nie szkodzi. Wszystko jest okej. Nie przejmuj się tym. Zaraz mi przejdzie. - powiedziałam, a on przytulił mnie czule. Nagle zalała mnie fala szczęścia. On mnie przytulał. Teraz byłam już pewna, że go kocham.
Nagle do głowy przyszło mi pewne pytanie.
- Emmett, teraz twoja kolej. - powiedziałam.
- Moja kolej na co?
- Teraz ty odpowiesz mi na pytanie.
- A więc pytaj.
- Dlaczego mnie uratowałeś ?
- Uratowałem Cię, ponieważ gdy Cię ujrzałem, zrobiło mi się ciebie szkoda. Choć na twojej twarzy był wymalowany ból i cierpienie to nadal wyglądałaś tak pięknie. Twoje piękno mnie urzekło - odpowiedział zawstydzony. Nadal czule mnie obejmował.
- Podobam ci się ? - spytałam nie dowierzając.
Nie odpowiadał mi, więc odsunęłam się od niego aby sprawdzić jaką ma minę.Wyglądał na wystraszonego.  Spojrzał mi w oczy. On jest taki przystojny. Zaczął  się do mnie przybliżać. Zamknęłam oczy i czekałam, aż jego usta dotkną moich. Nagle do mojego pokoju wpadł Jasper. Momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
- Roslaie widziałaś Emmetta, bo nigdzie nie mogę go znaleźć a jest ... Oj przepraszam.
- Nie, nie. Nie szkodzi. Właśnie miałem wychodzić - powiedział zmieszany Emmett .
- Powinienem zapukać. Jeszcze raz przepraszam.
- Nie szkodzi. Alice jest u siebie? - spytałam.
- Tak. Właśnie coś czyta.
- Aha. - powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Pobiegłam do Alice. Weszłam do jej pokoju.
-Hej. Mogę wejść. Chciałabym pogadać?-zapytałam
-Jasne wchodź. Co się stało?
- Muszę ci coś powiedzieć.
- No to mów.
-No bo niedawno do mojego pokoju przyszedł  Emmett i podczas naszej rozmowy powiedział mi, że mu się podobam, a gdy zbliżaliśmy się już do pocałunku do pokoju wszedł Jasper. Nie wiem co o tym myśleć. - powiedziałam zawstydzona.
-Ten to zawsze wchodzi w nie tych momentach co trzeba. Już ja mu dam. Rosalie?
-Słucham?
-To jednak podoba ci się Emmett?
-T...Tak. myślałam, że to tylko mój przyjaciel, ale..
-Ale co?
-Poprostu się w nim zakochałam.
-To chyba dobrze, taak?
-Niby tak, ale nie wiem czy on odwzajemnia moje uczucia. .
- Rosalie nie bądź głupia. Skoro on chciał cię pocałować i sam Ci powiedział, że mu się podobasz. Dziewczyno, działaj !
- Ale  ...
- Żadne ale. Powiem Ci coś w tajemnicy. Emmett twierdzi, że cię uratował, bo zakochał się w tobie od pierwszego wejrzenia. Nawet rozmawiał o tym z Jasprem. Wiem, bo Jasper mi mówił.
-  Naprawdę ?
- Naprawdę.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz ?
- Wcześniej mówiłaś, że Emmett ci się nie podoba. Dobra . Zrobimy tak. Damy im jeszcze trochę czasu, a za chwilkę ja zabiorę Jaspera na polowanie, a ty pójdziesz pogadać z Emmettem, ok?
-Ale ja nie dam rady. Widać było, że jak Jasper wszedł do pokoju było mu strasznie wstyd. Jakby się mnie wstydził.
-Oj dasz rade. Na pewno tylko się speszył.
Nagle jej oczy zaszły mgłą. Tak jakby straciła kontakt ze światem. Nie wiedziałam co jej jest.
- Alice.? Alice.!- potrząsnęłam ją za ramiona. Nagle się ocknęła.
- Nie przejmuj się. To tylko wizja.
-Aha - odpowiedziałam. Jeszcze nigdy nie widziałam jej podczas wizji. Następnym razem już będę wiedziała.
- A co widziałaś?
- Odpowiem Ci jeśli ty powiesz mi o czym przed chwilą myślałaś. - powiedziała.
-Cały czas się waham czy wyznać mu to co czuję. - odpowiedziałam szczerze.
- Czyli to Emmett.
- Co Emmett?
- Bo widzisz. Moje wizje pojawiają się wtedy gdy ktoś podejmie jakąś ważną decyzję, a w momencie gdy zmieni zdanie, zmienia się też moja wizja. Widziałam was razem przed ołtarzem. Byłaś ubrana w piękną białą suknie i długi welon, a to oznacza, że Emmett podjął decyzję i wyzna Ci miłość.
- Naprawdę.? - byłam taka szczęśliwa.
-Tak. Moje wizję nigdy nie kłamią. Dobra, ja idę po Jaspera, a Ty działaj.
-Dziękuje. Jesteś najlepsza.-powiedziałam to uśmiechając się do Alice.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- powiedziała i przytuliła mnie
Alice poszła po Jaspera, a ja zostałam przez chwile u niej w pokoju. Po chwili weszła z Jasperem do pokoju.
- Cześć. Rosalie ja naprawdę przepraszam. Powinienem zapukać. - tłumaczył się Jasper
- Powinieneś, ale ty nigdy nie umiesz się zachować - skarciła go Alice.
- Nie gniewam się. Wszystko jest okej. Jasper wiesz może gdzie Emmett?
-Tak, siedzi u siebie. Prosił abyś do niego przyszła.
-Aha. Dzięki.
Poszłam do pokoju Emmetta. Zapukałam.
- Proszę. 
- Mogę wejść?
-Pewnie. Wchodź.
Siadłam obok niego na łóżku. Przez pare minut nie zamieniliśmy, ani słowa. To Emmett jako pierwszy przerwał ciszę.
- Rosalie.?
- Tak.?
- Jeśli chodzi o to co się stało u ciebie w pokoju. Ja chciałbym Ci coś powiedzieć. Nie uratowałem Cię tylko dlatego, że mi się podobasz. Jaa zakochałem się w tobie. Zrozumiem jeśli nie odwzajemnisz moich uczuć, ale musiałem ci to powiedzieć
Poczułam się taka szczęśliwa.
- Emmett ja.. - nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam się mocno do niego. Emmett odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. W końcu nasze usta złączyły się w gorącym pocałunku. 
- Czy mam to uważać za odpowiedź.? - spytał, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy. 
- Jeśli pytanie brzmi. '' Kochasz mnie? '' odpowiedź brzmi TAK.- odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Jeszcze nigdy nie widziałam tak szczęśliwego Emmetta.
- Kocham Cię. - powiedział i wziął mnie na ręce. Zaczął się okręcać wokół własnej osi. Zaśmiałam się - Jak wariat. Gdy już mnie postawił, nasze usta ponownie złączyły się w długim pocałunku. W tej chwili cały świat mógłby się walić, a ja nic bym nie zauważyła. Teraz liczyłam się tylko ja i mój skarb.

2 komentarze:

  1. suuper :3

    Zapraszam do mnie na
    http://carlisle-esme.blogspot.com/
    i na
    http://klaus-caroline-forever.blogspot.com/
    Pozdrawiam Ania ;D
    I jeszcze raz... bardzo fajny blog i rozdział

    OdpowiedzUsuń