Od mojej przemiany i poznania Cullenuw minął już cały tydzień. Dokładnie siedem dni temu obudziłam się jako wampir. W tym czasie dowiedziałam się już wszystkiego o wampirach i oswoiłam się z myślą, że teraz i ja należę do ich rasy. Przyzwyczaiłam się do nowego trybu życia. Wszyscy Cullenowie są dla mnie bardzo mili i bardzo ich polubiłam. Esme i Carlisle są dla mnie jak prawdziwi rodzice, Alice i Jasper jak dobre rodzeństwo na które zawsze mogę liczyć, a Emmett jest moim najlepszym przyjacielem. Spędzam z nim bardzo dużo czasu. Można powiedzieć, że zawsze jest przy mnie. Ostatnio zauważyłam, że potrzebuję jego obecności, jak kiedyś potrzebowałam powietrza. Teraz to Emmett jest moim powietrzem. Nie wiem czy jest to miłość... A nawet jeśli, to on pewnie widzi we mnie tylko przyjaciółkę lub siostrę. A swoją drogą to dziwne, zakochać się w kimś, kogo znamy przez tydzień. No nic. Zobaczymy co czas przyniesie. Zaczyna powoli świtać więc pójdę do salonu, gdzie zapewne spotkam już resztę mojej nowej rodziny. Gdy weszłam do salonu, zastałam tam wszystkich oprócz Alice. Emmett, gdy tylko mnie zobaczył, od razu podbiegł mnie przywitać.
- Cześć mała.! - krzyknął i przytulił mnie.
- Hej Emmett. Cześć wszystkim. - przywitałam się.
- Hymm.. Emmett, bo zaraz mnie udusisz.
- Oj. Przepraszam.
- Nie szkodzi. Nic mi nie jest.- odpowiedziałam mu i usiadłam w fotelu. Rozejrzałam się dookoła. Esme czytała jakąś książkę, Jasper i Carlisle oglądali jakiś mecz, a Emmett robił domek z kart.
- Gdzie jest Alice? - spytałam.
- Pewnie na polowaniu. - odpowiedział mi Jasper.
- Aha. W sumie to mi też by się przydało małe polowanie.
- Jeśli chcesz to pójdę z tobą. - powiedział Emmett.
- Jasne. To chodźmy.
*
Właśnie wracałam z Emmettem z polowania. Gdy weszliśmy do domu, od razu podbiegła do mnie Alice.
- Rosalie pojedziesz z nami na zakupy? Proszę.! Kupimy se dużo fajnych rzeczy i biżuterię. Będzie fajnie. To co jedziesz z nami?
- Z miłą chęcią, ale czy dam radę powstrzymać pragnienie? A do tego ja nie mam pieniędzy. - miałam obawy co do tych zakupów.
- Dasz se radę. Pomożemy Ci, a jeśli chodzi o pieniądze to tym się nie przejmuj. Należysz teraz do naszej rodziny, więc co nasze to i twoje.
- No dobrze. Pojadę. - odpowiedziałam.
Alice zaczęła krzyczeć z radości i gdzieś pobiegła.
- Emmett, a ty jedziesz z nami ?
- Dla ciebie zgodzę się na te tortury. Nawet jeśli chodzi o zakupy z Alice.
- Och dziękuję. Jeśli nie chcesz to nie musisz jechać.
- Nie, nie. Pojadę.
Nagle rozległ się głośny krzyk Alice.
- Rosalie, chodź tu do mnie.
Spojrzałam przepraszająco na Emmetta. Ten tylko się uśmiechnął i powiedział:
- Idź, idź. Z Alice lepiej nie zadzierać.
Weszłam do pokoju mojej przyjaciółki.
- Ubierz to szybko. - powiedziała, wskazując ręką na ubrania położone na łóżku. Wzięłam je i poszłam do łazienki. Gdy już się ubrałam, spojrzałam w lustro. W obcisłych, czarnych rajstopach, białej sukience z cieniutkim paskiem, obcinanej w pasie i czarnym sweterku, prezentowałam się doskonale. Do tego Alice dała mi pantofle na wysokim obcasie. Gotowa, wyszłam z łazienki.
- Ślicznie wyglądasz, ale załóż jeszcze to. - powiedziała, podając mi małe pudełeczko.
- Dziękuję, a co to jest ?
- Twoje oczy mają jeszcze dziwny kolor, więc powinnaś to założyć. To są szkła kontaktowe.
Kiwnęłam głową i założyłam szkiełka. Teraz moje oczy były koloru niebieskiego.
- Teraz jesteś już gotowa. Możemy jechać.
Gdy weszliśmy już do centrum handlowego postanowiliśmy się rozdzielić. Alice od razu pobiegła do najdroższych sklepów w tym centrum. Esme poszła swoją drogą, a my z Emmettem w swoją. Umówiliśmy się, że spotkamy się w tym samym miejscu za dwie godziny. Na sam początek poszłam z Emmettem do sklepu z butami. Było tam tyle świetnych butów, ale ja wybrałam trzy pary. Płaskie baleriny, czarne pantofle na wysokim obcasie i trzecie czerwone też na wysokim obcasie i z paseczkiem. Później chodziłam od sklepu do sklepu, a Emmett dzielnie podążał za mną i doradzał mi. Gdy już wszystko sobie kupiłam, siedliśmy z Emmettem przy małej fontannie na środku centrum.
-Tylko mnie do tej fontanny nie wrzuć.-powiedział Emmett, śmiejąc się.
-Zastanowię się nad tym, ale dzięki za pomysł.-odpowiedziałam mu z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Kurdę. Nigdy nie wiem kiedy się zamknąć. - powiedział.
- A Alice i Jasper jeszcze pokłóceni?-zapytałam.
-Chyba nie.
-Ahaa.
Po trzydziestu minutach, doszły do nas Esme z Alice.
- Co tak szybko Alice?
- Oj nie czepiaj się. Macie już wszystko?
- Tak - odpowiedziałam, równo z Esme.
- No to wracajmy. - powiedział wesoło Emmett.
*
Wróciliśmy już do domu. Jasper i Carlisle siedzieli w salonie i coś oglądali.
-Już po torturach Emmett?-zapytał Jasper śmiejąc się.
-Tak, ale nie było, aż tak źle.-odpowiedział mu Emmett.
Esme z Carlislem i Alice z Jasperem poszli do swoich pokoi, a ja z Emmettem zostaliśmy w salonie. Rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu. Nagle do pokoju wszedł Carlisle.
-Dzieciaki ja jadę do pracy.-powiedział.
-Dobrze. Będziemy grzeczni- odpowiedział Emmett śmiejąc się.
-No ja mam nadzieje.-powiedział Carlisle. Zaczęliśmy się śmiać.
Gdy Carlisle wyszedł do salonu weszli Alice i Jasper.
-Hej. Można do was, bo u nas to nudno.-powiedział Jasper.
-Pewnie chodźcie. Nam też się nudzi.-powiedziałam.
-Emmett może pójdziesz po Esme?-zapytałam go.
-My byliśmy, ale Esme czyta jakąś książkę. Mówiła, że może później przyjdzie.-powiedziała Alice.
-Aha.
-A może pójdziemy na spacer?-zapytał Emmett.
-Możemy iść.-powiedział Jasper.
-No dobrze to idziemy.-powiedziała Alice.
-Może pójdziemy nad jeziorko?-zapytałam śmiejąc się.
-O nie, nie. Ja z tobą nie idę.-powiedział Emmett, uśmiechając się do mnie.
-Ja mogę iść. Nigdy nie widziałem jak Emmett pływa.-powiedział Jasper.
-Jasper może dziś popatrzymy jak ty pływasz?-zapytała chytrze Alice. Zaczęliśmy się śmiać.
-Oj Alice.-powiedział Jasper i pocałował ją w policzek.
-Idziemy?-zapytałam.
-Idziemy tylko nie nad jeziorko. Mam inny pomysł.-odpowiedział Emmet.
Wyszliśmy z domu.
-Prowadź.-powiedziałam do Emmetta.
Doszliśmy na piękną polanę, całą w kolorowych kwiatach.
-Ale tu pięknie.-powiedziała Alice.
-Tak. Wydaje mi się, że już kiedyś tu byłam. Emmet skąd znasz te miejsce? -zapytałam.
-To moja ulubiona łąka. Lubię tu przychodzić. Właśnie tu cię znalazłem.-odpowiedział Emmett.
-Aha. - to było takie słodkie...
-Tu jest świetnie.-powiedział Jasper.
Długo siedzieliśmy na łące nie zamieniając ani słowa, lecz nie była to taka ciążąca cisza. To był taki miły odpoczynek, czas na przemyślenia.
-Wracajmy już do domu? Jesteśmy tu już dwie godziny. Esme pewnie się martwi. - powiedział Jasper.
- Masz rację. Zbierać się leniuchy. - krzyknęła Alice. Ta to zawsze ma w sobie tyle entuzjazmu.
Biegnąc do domu wygłupialiśmy się i śmialiśmy.
- Gdzie wy byliście? I co wam tak wesoło? - spytała Esme, gdy weszliśmy do salonu.
- Na spacerze. My idziemy do siebie. - powiedział Jasper.
- A ty co robiłaś Esme? - spytałam się jej i usiadłam wygodnie w fotelu.
- Czytałam książkę, a później oglądałam jakiś nudny film. - odpowiedziała.
- Przepraszam was dzieciaki, ale pójdę do siebie..
- Dobrze, ja też idę do siebie- powiedziałam i wstałam z fotela.
*
Emmett.
Wszyscy poszli do swoich pokoi, więc ja też postanowiłem pójść do siebie. Usiadłem na łóżku, ale było mi tak jakoś dziwnie. Czułem się taki samotny?
- Idę do Rose. - powiedziałem cicho, sam do siebie. Na samą myśl o spędzeniu z nią choć trochę czasu robiłem się szczęśliwy.
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuń